Ciekawostki statystyczne (37)

DENVER NUGGETS 103:92 PHILADELPHIA 76ERS

Ty Lawson opuścił pierwszy mecz w tym sezonie, jednak Nuggets (8-1 bez niego w poprzednim) i tak poradzili sobie z Sixers w Filadelfii, gdzie wygrali siódme z dwunastu ostatnich spotkań. Denver jak na razie utrzymuje miejsce w pierwszej ósemce swojej konferencji, Sixers na swoje szczęście już dawno ją opuścili, choć wciąż zajmują aż 11. miejsce na Wschodzie. Coś z tym trzeba zrobić.

– Po raz szósty w tym sezonie rezerwowi Nuggets przekroczyli granicę 50 punktów, dziś zdobyli ich 54. Jeśli mówimy o ławce Denver, to gdzieś musi się pojawić Nate Robinson, i tak też jest w tym przypadku – najniższy koszykarz w lidze miał dziś najwyższą zdobycz w swojej drużynie, rzucił 20 punktów (6-14 FG, 1-6 3pt, 7-8 FT). Z ławki mieliśmy również 8 punktów i 7 zbiórek Timofieja Mozgowa oraz 13 punktów na 4-5 z gry i 3-3 za trzy Jordana Hamiltona. Co ciekawe, wszystkie trzy trafienia z dystansu nastąpiły w okresie tylko 67 sekund – ostatnim graczem Nuggets, który trafił trzy trójki w mniej niż 70 sekund, był Chauncey Billups (2011). Andre Miller, który byłby rezerwowym, gdyby nie musiał zastąpić Lawsona, miał 8 punktów, 7 asyst i 4 zbiórki (3-9 FG).

Randy Foye zdobył najwięcej punktów spośród graczy pierwszej piątki Denver, ale przy lepszej skuteczności (4-12 FG, 1-5 3pt) miałby znacznie więcej niż 13 punktów. JJ Hickson zanotował kolejne double-double, zdobywając 12 punktów i zbierając 10 piłek, z czego aż siedem w ataku. Wilson Chandler dodał 10 punktów.

Michael Carter-Williams znów został dobrze zastąpiony przez Tony’ego Wrotena (20 pkt, 10-20 FG), który zdobył tak dużo punktów już po raz czwarty w tym sezonie. Po 14 punktów dołożyli Thaddeus Young (7 zb) i Spencer Hawes (8 zb), blisko pierwszego double-double w karierze był Hollis Thompson (zaczynam go kojarzyć, 10 pkt, 9 zb). Zawiódł Evan Turner, z tylko 6 punktami na 3-12 z gry oraz 5 asystami. Sixers są 1-9 w meczach, w których nie dobili do 100 punktów.

LOS ANGELES CLIPPERS 82:88 CLEVELAND CAVALIERS

– Cavaliers są jedyną drużyną, która wygrała tej nocy we własnej hali. Pierwszą rzeczą, na jaką spojrzałem przy tym spotkaniu, były statystyki Kyriego Irvinga. Rozgrywający Cleveland, któremu w tym sezonie wiedzie się nie tak dobrze, jak wszyscy przypuszczaliśmy, w poprzednim meczu po raz pierwszy w swojej karierze nie zdobył punktu. Dziś w starciu z najlepszym rozgrywającym ligi, Chrisem Paulem, popełnił aż siedem strat, ale skończył mecz z 20 punktami i 6 asystami. CP3 odpowiedział 13 punktami, 15 asystami i 7 zbiórkami, ale trafił tylko 4 z 16 rzutów z gry (1-6 3pt) i podobnie było w przypadku całej drużyny z Miasta Aniołów. Cavs odnieśli trzecie kolejne zwycięstwo u siebie i 11. spośród ostatnich meczów z Clippers na własnym parkiecie, rozgrywając swój najlepszy defensywnie mecz sezonu – 82 punkty oraz 32,2% skuteczności z gry ich rywali to dla nich jego rekordy.

– Wśród zawodników gości tylko trzech graczy osiągnęło 50% skuteczności, to DeAndre Jordan (12 pkt, 13 zb, 4 blk, 5-7 FG), Jared Dudley (8 pkt, 4-8 FG) i Darren Collison (8 pkt, 3-5 FG). Reszcie się nie udało, nawet Blake’owi Griffinowi, który co prawda uciułał double-double, ale… no właśnie, tylko uciułał (10 pkt, 10 zb, 3-12 FG). Najlepszym strzelcem zespołu Los Angeles był rezerwowy Jamal Crawford (19 pkt), jednak i on spudłował aż 13 z 18 swoich rzutów.

– Poza Irvingiem 20 punktów dla Kawalerzystów zdobył Tristan Thompson, także autor aż 13 zbiórek i 4 asyst. Coraz lepiej poczyna sobie także Andrew Bynum, który dziś w zaledwie 24 minuty gry uzbierał 18 punktów i 6 zbiórek. Jakby tych dobrych występów podkoszowych komuś jeszcze brakowało, dominację Cleveland na tablicach (60-45) dopełnił Anderson Varejao, który miał 6 punktów i 17 zbiórek w 23 minuty z ławki. Brazylijczyk w czwartej kwarcie samodzielnie wygrał z Clippers na deskach 11-10. Stał się dopiero siódmym rezerwowym ostatnich 28 lat, który miał tyle zbiórek w równie krótkim czasie gry. Ostatnim, który dołączył do tego grona, był Brendan Haywood (2010),

– Nieco gorzej wypadli obwodowi Cavaliers, Irving jeszcze jakoś się spisał, ale Dion Waiters po 30 punktach w Atlancie dziś trafił tylko jeden z dziesięciu (#Sznuk) rzutów z gry. Starterzy gospodarzy na pozycjach 2 i 3, CJ Miles i Alonzo Gee, połączyli siły w 1-11 z gry. Lepiej na szczęście zagrał Jarrett Jack, z 11 punktami i 9 zbiórkami z ławki. Cavs wciąż mają tylko bilans 7-13, ale raz, że jest to dziewiąty wynik na Wschodzie (ech), a dwa, że na cztery mecze z pierwszą piątką taką, jak dziś (Bynum-Thompson-Miles-Gee-Irving), Kawalerzyści wygrali aż trzy.

DETROIT PISTONS 92:75 CHICAGO BULLS

– 27 listopada, a więc nie tak dawno, sytuacja była odwrotna. Wtedy Bulls w ramach odwiedzin w Detroit zatrzymali Pistons na 29 punktach w drugiej połowie i 79 w całym spotkaniu. Dziś ci okazali się nie mniej uprzejmi i gospodarze w trzeciej kwarcie rzucili tylko 9, w drugiej połowie 28, a w całym meczu 75 punktów. Wschód szaleje, bo mamy czwartą drużynę z bilansem 50% zwycięstw. Pistons są 10-10 po czwartym zwycięstwie z rzędu. Co ciekawe, całkowicie ignorują przewagę własnego parkietu i wygrali po pięć z dziesięciu meczów zarówno u siebie, jak i na wyjeździe (również czwarte kolejne zwycięstwo poza domem). Bulls spadli zaś na ósme miejsce w konferencji.

– To pierwsza wygrana Pistons w Chicago od 2006 roku. Od tamtej pory aż do dziś Tłoki przegrały w United Center wszystkie czternaście spotkań. Dzisiaj nie tylko przycisnęli Bulls po przerwie (28% z gry, 1-12 za trzy), ale też mogli polegać na Brandonie Jenningsie. Rozgrywający Detroit jakby się wyłamał, zdobył 33 punkty (rekord sezonu) na 12-22 z gry i 5-8 z dystansu. Wyłamał się, bo 'wielka trójka’ Pistons – Josh Smith, Greg Monroe i Andre Drummond – trafiła tylko 9 z 32 rzutów i popełniła aż 11 strat. Łącznie zdobyli oni 23 punkty, ale nadrobili to aż 36 zbiórkami. Po raz pierwszy od 2006 roku aż trzech graczy klubu z Motown przekroczyło w jednym meczu granicę 10 zebranych piłek (Ben Wallace, Rasheed, Prince). To pierwszy taki wyczyn zawodników Detroit przeciwko Bulls od 25 lat (wtedy: Rodman, Laimbeer, Mahorn).

– Poza Jenningsem tylko dwóch graczy przekroczyło więc próg 10 punktów, obaj to rezerwowi – Josh Harrellson w 13 minut miał 10 oczek i 5 zbiórek, Kyle Singler dostarczył 12 punktów przy 4-5 z gry. Obaj trafili cztery z pięciu rzutów za trzy i to oni wraz z Jenningsem byli głównymi sprawcami 12-19 za trzy Pistons. Gdzieś na drugim końcu świata efektywności byli z kolei Bulls (33% FG, 3-18 za trzy), z wyjątkiem Taja Gibsona (21 pkt, 10 zb), który jest w świetnej formie i w pięciu ostatnich meczach produkował 21.4 ppg i 8.4 rpg na 60% z gry, mamy takie kwiatki, jak: Kirk Hinrich (3 pkt, 4 zb, 4 ast, 4 stl, 5 TO, 1-10 FG), Joakim Noah (2 pkt, 9 zb, 4 blk, 1-7 FG), Tony Snell (8 pkt, 3-12 FG) i Carlos Boozer (13 pkt, 7 zb, 4-16 FG). Z ławki 16 punktów rzucił Mike Dunleavy (7-15 FG), ale po przerwie nie trafił żadnej z sześciu trójek. Marquis Teague miał 10 punktów, oczko mniej od jego rekordu kariery.

GOLDEN STATE WARRIORS 108:82 MEMPHIS GRIZZLIES

– Po blow-oucie w Houston (83:105) ciężko było przypuszczać, że w Memphis Warriors spiszą się tak dobrze. A może właśnie odwrotnie? Wojownicy przerwali serię 11 porażek z Grizzlies, oraz dziewięciu w Memphis. Zakończyli również passę ośmiu spotkań, w których tracili ponad 100 punktów. Cóż, to przełamanie było bardzo imponujące, zwłaszcza, że gospodarze trafili tylko 36,5% rzutów i 2 z 10 trójek. Grizzlies nie mają jednak dobrego okresu, wczoraj zdobyli tylko 81 punktów na 37,7% z gry przeciwko Clippers i tu także nie pomogła im przewaga własnego parkietu. No właśnie, przewaga? Na dziewięć ostatnich meczów u siebie Niedźwiedzie przegrały aż siedem razy, choć w całym poprzednim sezonie byli 32-9 w FedEx Forum.

– Grizzlies zostali pierwszą drużyną od 2002 roku (wtedy również chodziło o nich), która w serii min. ośmiu meczów miała za każdym razem innego lidera w liczbie zdobytych punktów. Dziś padło na Mike’a Millera, który miał 16 oczek (rekord sezonu) na 7-9 z gry. Po 15 punktów dodali Jon Leuer (6 zb, 6-11 FG) i Zach Randolph (6 zb, 4 ast, 6-13 FG). 10 punktów dostarczył Kosta Koufos, który wyrównał rekord kariery w liczbie zebranych piłek (16), a pobił w liczbie zbiórek w ataku (9). Mike Conley miał 12 punktów (4-12 FG), ale też tylko dwie asysty. Grizzlies co prawda popełnili 8 strat, jednak mieli zaledwie 13 asyst, czyli mniej, niż jeden Stephen Curry z Golden State (15). Curry jest pierwszym graczem Warriors z większą liczbą asyst od całej drużyny przeciwnej od 2008 roku (Baron Davis 19… Grizzlies 18). I to nie jest jedyne historyczne osiągnięcie gwiazdy z Oakland.

– Curry trafił tylko dwie z siedmiu trójek, jednak i to wystarczyło, by wyprzedził Jasona Richardsona i stał się najlepszym strzelcem z dystansu w historii organizacji z Golden State. Ma na swoim koncie już 701 celnych trójek i nie zamierza przestawać. Rekord Raya Allena jest poważnie zagrożony, serio. Curry poza tymi asystami zdobył dziś 22 punkty i zebrał 6 piłek. Był jednym z tylko trzech graczy gości z double-digits, jednak cała trójka przekroczyła granicę 20 punktów. Klay Thompson rzucił 30 (12-19 FG), David Lee dołożył 23/11. Andrew Bogut miał 8 punktów i 12 zbiórek, w tym siedem w ataku.

MIAMI HEAT 103:82 MINNESOTA TIMBERWOLVES

– Timberwolves bez Kevina Love nie mieli większych szans w starciu z Heat, nawet jeśli ci przegrali ostatnio z Pistons i Bulls. Wilki muszą radzić sobie z trudnym terminarzem, jednak nie mogą zostać w tyle za resztą Zachodu. Ich bilans 9-11 daje im dopiero 13. miejsce w konferencji. Heat (15-5) o miejsce w pierwszej dwójce swojej mogą być jakoś spokojniejsi.

– Jakby ktoś miał jakieś wątpliwości, Heat trafili ponad 55% rzutów (4-18 za trzy, ale ciii), zatrzymując trzecią najlepiej punktującą drużynę w lidze na 82 oczkach przy 29,3% skuteczności z gry. To najgorszy wynik w całym sezonie w całej lidze, Wolves. LeBron James rozegrał ledwo pół godziny, a i tak miał 21 punktów, 14 zbiórek i 8 asyst (9-12 FG, 7 TO). Dwyane Wade, jeśli już gra, jest naprawdę dobry – dziś 19 punktów, 5 zbiórek, 4 asysty (7-14 FG, 5 TO). Ray Allen dodał 11 punktów, Rashard Lewis 10, Chris Bosh 8 (9 zb). Po dziewięć mieli Roger Mason (4 min, 4-5 FG), Chris Andersen i Mario Chalmers.

– Bez Love’a żaden gracz Minnesoty z wyjątkiem Robbiego Hummela (8 pkt, 2-2 3pt) nie dobił do granicy 50% skuteczności z gry. Kevin Martin rzucił 19 punktów, ale trafił tylko 5 z 16 rzutów (1-7 3pt, 8-10 FT), double-double 18 punktów i 12 zbiórek (7 w ataku) zanotował Nikola Peković, który jednak nadział się na pięć bloków i miał łącznie tylko 7-18 skuteczności, 13 punktów (3-10 FG) zdobył Corey Brewer, 11 – Luc Richard Mbah a Moute. JJ Barea nie trafił żadnego z pięciu rzutów, Ricky Rubio (1 pkt, 5 zb, 6 ast, 6 TO) – żadnego z czterech.

– James wygrał 15 ostatnich meczów z Timberwolves, to jego najdłuższa aktywna seria zwycięstw przeciwko jednej drużynie. Ma też streak 14 wygranych z Raptors.

BROOKLYN NETS 90:82 MILWAUKEE BUCKS

– Ktoś ten mecz musiał wygrać, na Nets padło wyłącznie dzięki Brookowi Lopezowi, który rozegrał jeden z najlepszych ofensywnie meczów w tym sezonie dla całej ligi. Miał 32 punkty (rekord sezonu), 7 zbiórek i 4 asysty, trafił 11 z 13 rzutów z gry i 10 z 11 wolnych. Ostatnim graczem, który zdobył tyle punktów, zachowując jednocześnie tak wysoką skuteczność z gry i z linii (biorąc pod uwagę występy z 13 rzutami z gry i 11 osobistymi), był Chris Bosh (2008), a przed nim Antonio McDyess (1996). Lopez to pierwszy zawodnik z 32/7/4 na skuteczności powyżej 84% od sześciu lat (Yao Ming). Jest również trzecim graczem w historii organizacji z dwoma występami na poziomie 30 punktów i 80% z gry (Buck Williams, Darryl Dawkins, obaj w latach 80.)

– Poza Lopezem trzech Nets miało na swoim koncie dwucyfrową liczbę punktów, Joe Johnson (15/4/5), który przekroczył dziś granicę 4000 asyst w karierze, Alan Anderson (13 pkt) oraz rezerwowy Andray Blatche (4-12 FG) z 11 punktami i 8 zbiórkami. Lopez był jednak jedynym graczem S5 ze skutecznością na poziomie min. 50%, choć w szeregach Bucks również był tylko jeden taki zawodnik.

John Henson znów spisał się bardzo dobrze, miał 18 punktów (8-15 FG) i 7 zbiórek. Niestety dla Milwaukee, swojego wyczynu z wczoraj nie powtórzył Khris Middleton (9 pkt, 3-9 FG), który dzień wcześniej zdobył rekordowe 29 punktów. OJ Mayo dostarczył dziś 22 punkty, 4 zbiórki i 5 asyst (7-16 FG), 10 punktów przy tylko 3-12 z gry rzucił Brandon Knight.

INDIANA PACERS 111:100 SAN ANTONIO SPURS

– Wynik tego nie pokazuje, bo Spurs wygrali czwartą kwartę 35:24, ale to był blow-out dla Indiany. Pacers są już 18-2, dziś grają z Oklahomą, a we wtorek z Miami. Coś niewiarygodnego, jak zaczęli ten sezon. Jeśli bardzo dobrze było już w przegranych Finałach Konferencji z Heat to… co jest teraz?

– Krótka piłka, szybka akcja, po pierwszej kwarcie (20:28) Pacers w dwóch kolejnych nie dali Spurs żadnych szans, wygrywając je łącznie 67:37. To pierwsze zwycięstwo Indiany z Ostrogami od 2007 roku, a w San Antonio pierwsze od 2002 roku. Z całym szacunkiem dla LeBrona Jamesa, ale póki Pacers są najlepszą drużyną tego sezonu, moim MVP będzie Paul George. Dziś, jakby chciał to potwierdzić, zdobył 28 punktów, 4 zbiórki i 6 asyst, trafiając 9 z 14 rzutów za trzy, wszystkie 4 trójki (!) i wszystkie 6 wolnych. I pomyśleć, że George był tylko jednym z siedmiu graczy gości z double-figures..

David West zanotował jeszcze bardziej wyjątkowy stat-line od George’a, mecz zakończył z 20 punktami, 8 zbiórkami, 4 asystami, 3 przechwytami i 2 blokami na 9-12 z gry. To pierwsza taka linijka w Indianie od 2009 roku (Danny Granger). Lance Stephenson dodał 15 punktów, 3 zbiórki i 4 asysty. Po 12 punktów rzucili Roy Hibbert (10 zb), Luis Scola (10 zb), George Hill (5-8 FG) i CJ Watson.

– George po 20 meczach sezonu ma na koncie 495 punktów, tylko jeden gracz w historii organizacji zaliczył tak dobry start – Jermaine O’Neal (2004/05 i 537 punktów).

– Dla Spurs najwięcej punktów zdobył Kawhi Leonard (18 pkt, 8-13 FG), który wyrównał swój rekord sezonu, ale z wyjątkiem jego i Manu Ginobiliego (16 pkt, 3 ast, 6-9 FG, 4-6 3pt, 19 min) gospodarze generalnie zawiedli. Tony Parker miał 13 punktów z 14 rzutów, Tim Duncan zanotował 10/6/4, ale wykorzystał tylko 3 z 10 prób. Rozmowę można jednak skończyć na tym, że Pacers trafili 53,5% rzutów z gry, 9 z 19 trójek i 26 z 28 osobistych.

SACRAMENTO KINGS 112:102 UTAH JAZZ OT

– W starciu dwóch najgorszych ekip Konferencji Zachodniej, które jako jedyne do niej nie pasują, lepsi okazali się Kings, dzięki czemu przerwali oni swoją serię sześciu porażek. Potrzebowali do tego co prawda dogrywki, ale w niej poradzili sobie z Jazz dość łatwo, zdobywając 11 ostatnich punktów.

– Za sukcesem Sacramento stało dwóch graczy, ci sami co zwykle – DeMarcus Cousins miał 28 punktów, 7 zbiórek, 3 asysty, 2 przechwyty i 3 bloki na 10-15 z gry, natomiast Isaiah Thomas aż 23 ze swoich 26 punktów rzucił po przerwie. W całym meczu w 31 minut uzyskał również 8 strat i 4 przechwyty (8-14 FG, 9-10 FT). Cousins: od 28 lat tylko trzech graczy Kings zanotowało 28/7/3/2/3 przy 66% skuteczności, Wayman Tisdale (1993) i Chris Webber (2000, 2001). Thomas: w wyżej wymienionym okresie żaden rezerwowy tej drużyny nie miał 26 punktów, 8 asyst i 4 przechwytów w jednym meczu.

Trey Burke (19 pkt, rekord 10 zb, 7 ast, 5-19 FG) generalnie wygrał pojedynek z Benem McLemore (15 pkt, 9 zb, 6-17 FG), ale wraz z najlepszym strzelcem Utah w tym meczu, Gordonem Haywardem (22 pkt) trafili tylko 11 z 36 rzutów z gry. Tą skuteczność podreperowali nieco Alec Burks (19 pkt, 6-12 FG) czy Enes Kanter (12 pkt, 7 zb, 4 blk, 6-11 FG), ale zabrakło jej przede wszystkim w dogrywce. Richard Jefferson miał 13 punktów i 6 zbiórek.

DALLAS MAVERICKS 106:108 PORTLAND TRAIL BLAZERS

– Najlepszy mecz wieczoru, Monta Ellis trafił do kosza rzut równo z syreną i pogrzebał nadzieje Blazers na dogrywkę, którą chwilę wcześniej miał zapewnić Damian Lillard. Ostatecznie po bardzo wyrównanym meczu (18 zmian prowadzenia, 12 remisów) wygrali więc Mavericks, którzy przerwali serię czterech zwycięstw ogółem i ośmiu u siebie Portland.

– Ellis w całym meczu zdobył 22 punkty (9-18 FG), ale ten wygranej z pewnością nie byłoby bez Dirka Nowitzkiego. Niemiec zdobył dziewięć punktów w ciągu czterech ostatnich minut, a w całym spotkaniu uzbierał 28 oczek, 6 zbiórek i 7 asyst (12-22 FG). Innym efektywnym strzelcem okazał się Jose Calderon, który rzucił 15 punktów z 10 rzutów, rozdając też 7 asyst. DeJuan Blair w niecałe 24 minuty zanotował 15 punktów (6-9 FG) i 8 zbiórek. Mavericks trafili dziś prawie 53% rzutów z gry, maszynka ofensywna z Portland zacięła się na 45% skuteczności oraz 9-30 za trzy (wczoraj 17-23).

– Jedynymi zawodnikami gospodarzy, którzy trafili w tym meczu z dystansu, byli jednocześnie dwaj najlepsi strzelcy zespołu. Damian Lillard rozegrał świetny mecz z 32 punktami (9-18 FG, 5-9 3pt) i to pewnie nie byłby koniec jego osiągnięć, gdyby to jego trafienie było ostatnim celnym rzutem w czwartej kwarcie. Niestety dla niego i Blazers, nawet jego szalona trójka nie przedłużyła tego meczu o pięć minut, Ellis.. Nicolas Batum zanotował 22 punkty, 5 zbiórek oraz 6 asyst (8-17 FG, 4-10 3pt), trochę cichy był LaMarcus Aldridge (19 pkt, 13 zb, 7-16 FG), który w ośmiu poprzednich starciach z Dirkiem Nowitzkim zdobywał więcej punktów, a dziś przegrał. Wesley Matthews kompletnie nie mógł się wstrzelić, skończył mecz z 4 punktami, 7 zbiórkami i 4 asystami (2-10 FG, 0-4 3pt). Robin Lopez zanotował 14 punktów i 14 zbiórek, z czego aż 8 w ataku (wyrównany rekord kariery).

Najlepsi

punkty: Jennings (33)

zbiórki: Varejao (17)

asysty: Paul, Curry (15)

przechwyty: I. Thomas, Hinrich, K. Martin (4)

bloki: Kanter, Jordan, Noah (4)

straty: Irving, James (7)

3pt: Jennings, Lillard (5)

FT: B. Lopez (10)

minuty: Curry (45:21)

Enbiejowy typer: 5/9, w sezonie 180/297