Fatalna druga połowa Nets, Blazers wygrywają po raz siódmy z rzędu

Portland dalej kontynuuje swoją dobra grę, odniosło już siódme zwycięstwo z rzędu i z bilansem 9-2 zajmuje trzecie miejsce w lidze, zaraz za Indianą Pacers i San Antonio Spurs. Tym razem okazali się lepsi od Brooklyn Nets, co było ich trzecim kolejną wygraną w czasie 4-meczowej serii wyjazdowej po Konferencji Wschodniej.

W pierwszej kwarcie dzisiejszego meczu obie drużyny grały na niesamowitym procencie trafionych rzutów. Nets rzucili 40 punktów na 73,7 proc. skuteczności. To był ich pierwszy występ z co najmniej 40 oczkami w pierwszej kwarcie od marca 2008 roku, kiedy w spotkaniu Indianą Pacers zdobyli 42 punkty.

Szczególnie dobrze w spotkanie wszedł Kevin Garnett, który w tej części meczu rzucił 12 oczek i trafił wszystkie 6 rzutów z gry. 10 z kolei miała zastępujący kontuzjowanego Derona Williamsa Shaun Livingston.

Jednak nie tylko gospodarze grali na wysokim procencie. Równie skuteczni byli Blazers – 72,2 proc. z gry po pierwszej ćwiartce, a w ich szeregach brylował Wesley Matthews – 12 punktów, wszystko po rzutach za trzy – 4 celne na 4 próby. Co ciekawe goście w ogóle nie punktowali z pomalowanego, tylko 2 oczka w pierwszej kwarcie i to nawet pomimo tego, że Nets grali bez Brooka Lopeza.

W dalszej części meczu to się zmieniło i Portland zaczęło grać więcej przez środek, dalej pozostając w dobrej dyspozycji rzutowej. Tego samego nie można jednak powiedzieć o koszykarzach Brooklynu, którzy z każdą kolejną kwartą rzucali coraz gorzej. Po 73,7 proc. w pierwszej kwarcie, w drugiej ich skuteczność spadał do 32 proc., w trzeciej do zaledwie 16,6, a w czwartej do 26.

W trzeciej ćwiartce trafili tylko 3 z 18 rzutów z gry i zdobyli 15 punktów. To właśnie wtedy po runie 9-0 Blazers wyszli na pierwsze prowadzenie w meczu i nie oddali go już do końca. Nets co prawda przed czwarta kwartą tracili tylko 5 punktów, ale tylko dlatego, że skutecznie wymuszali faule i byli celni na linii – 33/35 w całym spotkaniu.

Wszystko rozstrzygnęło się na początku czwartej kwarty. Goście zaczęli ją od runu 13-4, wszyli na prowadzenie 95-82. Koszykarze Brooklynu jeszcze próbowali walczyć, ale Blazers utrzymywali cały czas ok. 10-punktową przewagę, a kiedy Jason Terry nie trafił trójki z prawego rogu z czystej pozycji na dwie minuty do końca meczu wiadomo było już, że Nets tego spotkania nie wygrają, a kibice zaczęli powoli opuszczać Barclays Center.

Dla Nets była to już 5 porażka w ostatnich 6 spotkaniach. Jak na razie są największym rozczarowaniem początku sezonu i coraz trudniej zrzucać ich kolejne porażki na karb braku zgrania. Brooklyn miał być przecież jednym z kandydatów do mistrzostwa, a w tej chwili daleko mu nawet do zespołu walczącego o play offy.

W dzisiejszym spotkaniu słabo prezentowało się trio sprowadzone z Boston Celtics. KG co prawda zaczął mecz od trafienia pierwszych 6 prób z gry, ale spudłował następnie 11 z kolejnych 13 rzutów. Nie przeszkodziło mu to być jednak drugim strzelcem zespołu z 16 oczkami na koncie. Jest to jego największa zdobycz punktowa w tym sezonie.

Paul Pierce rzucił 11 oczek, ale potrzebował do tego aż 12 rzutów, a Terry tylko 5 z 7 rzutów. Najwięcej dla Nets zdobył Livingston – 23, który trafił 8 z 14 prób z gry i był dziś najlepszym zawodnikiem gospodarzy, ale nie widzieć czemu na 5 minut do końca meczu trener Jason Kidd posadził go na ławce i zastąpił słabo dysponowanym tego dnia Piercem.

13 oczek z 12 rzutów dodał Joe Johnson, który zanotował dziś najwięcej asyst spośród koszykarzy Brooklynu – 3. Brakowało dzisiaj Williamsa, który stworzyłby partnerom kilka pozycji do rzutu, choć nawet nie wiem, czy to by pomogło biorąc pod uwagę jak w drugiej połowie pudłowali Nets – 22 proc. z gry, 9 celnych rzutów na 41 prób.

W zespole gości najskuteczniejszy był LaMarcus Aldridge – 27 punktów i 8 zbiórek. Równie dobrze grał Matthews, który zdobył 24 oczka, trafiając 5-krotnie zza łuku. 19 punktów i 9 asyst dodał Damian Lillard, a 12 z ławki dorzucił Mo Williams.

Kolejny mecz obie drużyny zagrają w środę na wyjeździe. Blazers zmierzą się z Milwaukee Bukcs, a Nets z Charlotte Bobcats.  

Portland Trail Blazers – Brooklyn Nets 108:98 (31:40, 25:23, 27:15, 25:20)

Liderzy zespołu: 

Punkty: LaMarcus Aldridge 27 – Shaun Livingston 23

Zbiórki: LaMarcus Aldridge 8 – Regie Evans 9

Asysty: Damian Lilard 9 – Joe Johnson 3

Przechwyty: Mo Williams 3 – Kevin Garnett, Andray Blatche 2

Bloki: LaMarcus Aldridge, Mo Williams 2 – Kevin Garnett, Andray Blatche 2

Komentarze do wpisu: “Fatalna druga połowa Nets, Blazers wygrywają po raz siódmy z rzędu

  1. jak na razie Brooklyn tankuje ciut bardziej niz Boston…. a nie tak miało wygladac zakonczenie kariery PP i KG…

  2. Nie sprawdza się w tej lidze gromadzenie weteranów. Żeby coś ugrać gwiazdy muszą łączyć siły w swoim prime. Tak jak 3 z Miami a wcześniej Pierce – Garnett – Allen.

  3. Póki co Brooklyn ma czarną serię z kontuzjami. Do tego przecież muszą się zgrać a jeszcze na dobre nie zaczęli tego robić. Poczekajmy. Mistrzostwa im nie wróżę, ale mogą grać o wiele lepiej niż teraz.

    1. dokładnie, pisałem o tym w Power Rankingu #3. Bez kluczowych graczy nie ma co liczyć na wygrane z czołowymi siłami Zachodu (a nią obecnie są Blazers).

  4. miło popatrzec na Livingstona w takiej formie, wydawało się że już nie pogra po kontuzji

  5. Swietna robota menagera Portland wszystkie transfery na + jak do tej pory.Mo Williams może byc kandydatem na sixth-man po regular season a napewno TOP 3.Lopez dobrze broni dołoży kilka punktów i zbiórek.Wright dobry obrońca i solidny rzut za 3.Robinson może chłopak znalazł klub w którym się odnajdzie oglądając wczroraj mecz wypadł bardzo dobrze w moich oczach 4/6 z gry 7 zbiórek w 13 min solidnie.

  6. Kto by sie spodziewał takiego bilansu u Portland. Bardzo sie ciesze że pokonali Netsów, moim zdaniem na wschodzie tylko Indiana może zagrozić Miami w awansie do finału a Netsi okazują sie nie wypałem ale KG już nie gra tego co wcześniej słabiutki sezon no i Kidd na ławce moim zdaniem za szybko zrobione z niego trenera

  7. Jak na razie blazers świetnie,ale cały sezon rzutami z dystansu nie da się dograć na takim poziomie. Żałuję,że Pistons w drafcie 2012 zgarnęli Portland sprzed nosa Drummonda

    1. Drummond Drummondem. Co by było jakby Pacers nie wyrównali maksymalnego kontraktu, który Blazers złożyli Hibbertowi :)

  8. Nia wiem,jak salary…nie znam się na tym. Zgadzam się,to byłby zespół kompletny. Ucichłyby plotki na tamat trade’a LaMarcusa

  9. Pytanie do naszych speców. Barton z Blazers nie gra,bo ma kontuzję,czy trener Stotts nie widzi go w rotacji?? Przyznam,że miałem wielkie nadzieje co do jego postępów

Comments are closed.