Buzzer beater Igoudali daje wygraną Warriors

Nie ma lepszego sportu na świecie niż koszykówka i nic nie przekona mnie, że jest inaczej. To zdecydowanie moja największa pasja i myślę, że w tym wypadku mogę wypowiedzieć się za pozostałych kolegów z redakcji, że ich także. To właśnie koszykówce, głównie tej zza oceanu, podporządkowujemy swój rozkład dnia.

Wstajemy w nocy, oglądamy spotkania, czasem dwa, nawet trzy, później skróty z pozostałych i następnie opisujemy je dzieląc się z wami swoimi przemyśleniami na temat danego meczu. Robimy to, bo najzwyczajniej w świecie to lubimy. Każdy z nas ma jednak swoje życie. Rodzinę, pracę, szkołę. Obowiązki. I czasem te obowiązki niestety wygrywają z naszą pasją. Dziś właśnie był jeden z takich dni.

Generalnie jestem zadowolony z mojej pracy. Akurat ten obowiązek należy zazwyczaj do przyjemnych i zawsze jak ktoś mnie o nią pyta, bez namysłu odpowiadam, że ją lubię. Dziś jej nie znoszę. Dlaczego? Bo właśnie przez nią musiałem wyjść w trakcie końcówki spotkania Thunder-Warriors.

Moja praca wymaga czasem wyjścia w teren. Akurat dziś musiałem jechać do ościennej miejscowości. Jako, że nie miałem żadnego mobilnego środka lokomocji trzeba było się udać komunikacją miejską, a wiadomo, że z nią bywa różnie, dlatego nie mogłem pozwolić sobie na spóźnienie, tym bardziej, że musiałem jeszcze podejść do bankomatu i podrzucić mamie kasę do pracy.

Thunder i Warriors mieli dziś zacząć grać o 4.30. Mecz zazwyczaj trwa ok. dwie i pół godziny, z domu musiałem wyjść najpóźniej 20 po 7, więc byłem przekonany, że spokojnie zdążę. Los jest jednak czasem strasznie złośliwy i obie drużyny pojedynek zaczęły z opóźnieniem. Im dłużej trwało spotkanie tym częściej spoglądałem nerwowo na zegarek, choć ciężko było oderwać wzrok od monitora. Oklahoma, jak i Golden State grały dziś na prawdę świetnie.

Zawodnicy obu zespołów byli niesamowicie skuteczni w ataku, grając na dużym procencie z gry. Goście w pewnym momencie drugiej kwarty trafiali grubo ponad 60 proc. rzutów. W większości przypadków, tak dobra skuteczność oznaczałby wysokie prowadzenie i w dalszej części spotkania pewne zwycięstwo, jednak naprzeciwko Thunder grali Warriors, którzy mają dwóch najlepszych strzelców w lidze na pozycjach obrońców – Klay’a Thompsona i Stephena Curry’ego. Pierwszy był 4/5 za trzy, a drugi 3/3 po pierwszej połowie.

Tej dwójki po prostu nie można zostawiać na czystych pozycjach za łukiem, a szczególnie trzeba uważać na nich w szybkim ataku. Jeśli stracisz piłkę i nie zdążysz wrócić do obrony, od razu można dopisać łatwe punkty na konto Golden State.

Goście już po pierwszej kwarcie mieli 8 strat, a w całym meczu 19. Warriors nie mogli nie skorzystać z takiego prezentu i zdobyli po nich 29 punktów. Gdyby tylko lepiej zbierali, w pierwszej kwarcie tylko 4 zbiórki, po pierwszej połowie 12, a w całym meczu 31 przy 48 Thunder to gospodarze szybciej rozstrzygnęli by ten pojedynek, a ja obejrzałbym spotkanie od początku do końca.

Wtedy nawet wysoka skuteczność Thunder, w tym ta zza łuku – trafili 6 z 7 pierwszych prób, by im nie pomogła utrzymywać się tak długo w meczu.

W pierwszej połowie mecz był wyrównany, natomiast trzecia i początek czwartej kwarty to przewaga miejscowych. Właśnie na przełomie tych dwóch ćwiartek Warriors zrobili run 16-4 i po rzucie Draymonda Greena wyszli na 14-punktowe prowadzenie. Wtedy byłem przekonany, że to koniec i gospodarze spokojnie dowiozą wygraną do końca, tym bardziej, że cztery minuty później po lay upie Davida Lee dalej było plus 13 dla Golden State, a na zegarze trochę ponad 6 minut do końca meczu.

W szybkim ataku trafił jednak Reggie Jackson, za trzy odpalił Kevin Durant, który przebywał na parkiecie pomimo 5 fauli i Mark Jackosn wziął czas. Przeklinałem go w duchu, bo mój się kończył i musiałem za chwilę wychodzić z domu.

Przerwa nie wybiła z rytmu gości, którzy zbliżyli się po akcji dwa plus jeden Serge Ibaki i trójce Thabo Sefoloshy na trzy oczka. Wtedy z pomocą Warriors przyszedł Thompson, bo kiedy inni pudłowali on najpierw trafił w kontrze z faulem, a kiedy po rzutach wolnych Ibaki i Duranta Thunder zbliżyli się na tylko dwa oczka, Klay po raz kolejny pokazał klasę rzucając step backa pomimo asysty Russella Westbrooka.

Oklahoma się nie poddała. Najpierw odważnie spod kosza po penetracji trafił Jackosn, a następnie spudłował Curry. Piłkę zebrał Durant i zostało 14,9 sekund do końca meczu. Pamiętam, że na zegarze była równo 7.20, moja godzina zero wybiła i musiałem już wychodzić. Na szczęście, oczywiście dla mnie, Scott Brooks nie poprosił o czas.

KD przeszedł na połowę przeciwnika, nie miał jednak pozycji do rzutu, oddał piłkę do Westbrooka, a ten trafił wielki rzut za trzy z prawej strony tuż sprzed nosa Thompsona.

Do końca zostało 2,3 sekundy. Jackson wziął czas, a ja pomyślałem, że to i tak już koniec, więc pośpiesznie wyszedłem z domu.

Pamiętajcie jednak, że 2,3 sekundy w koszykówce to strasznie dużo czasu. Przekonałem się dziś o tym. Jeszcze w trakcie drogi na przystanek odpaliłem internet w telefonie i kiedy zobaczyłem, że Warriors wygrali 116:115 nie mogłem uwierzyć, że mnie to ominęło.

Buzzer beatera Andre Iguodali oglądałem w autobusie. Filmik z jego rzutem od razu pojawił się na YouTube. To już nie było jednak to samo, co na żywo…

Oklahoma City Thunder – Golden State Warriors 115:116 (33:32, 29:30, 24:33, 29:21)

Liderzy zespołów:

Punkty: Westbrook 31 – Thompson 27

Zbiórki: Ibaka 13 – Bogut 7

Asysty: Durant 8 – Iguodala, Curry 9

Przechwyty: Westbrook 3 – Bogut, O’Neal 3

Bloki: Ibaka 3 – Thompson 3

Komentarze do wpisu: “Buzzer beater Igoudali daje wygraną Warriors

  1. Jaki jest tytuł tej muzyki w tle (chodzi o filmik z game winnerem Iggy’ego)?

  2. A myślałem że to ze mną jest coś nie w porządku że siedze po nocach i oglądam mecze, podczas gdy za oknem nie ma już żywego ducha i wszyscy dookoła na osiedlu mają już dawno pogaszone światła :) Ale na pocieszenie i dla Ciebie i dla mnie -„przynajmniej nie jesteśmy sami” :) a meczyk naprawdę niesamowity, Iggy świetnie się wkomponował w zespół(nie mówię tylko o tym rzucie) i nowa wielka siła na zachodzie stała się faktem.

  3. Też oglądałem mecz! Fantastico! Najlepszy mecz w sezonie, mimo że naprawdę w tym roku jest fajny poziom (okc, houston, minnesotta, lac, gsw) – Prawdopodobnie przez to że większość graczy wróciła po kontuzjach. Iggi wygląda jakby urodził się w tym zespole, mam nadzieje że w tym roku wpadnie do allstar zachodu.

    Meczów na wschodzie nie chce się oglądać, a na meczach zachodnich nie sposób zasnąć.

    1. To prawda, Knicks-Nets-Celtics-Bulls wszystkie te ekipy mocno straciły na jakości. Praktycznie poza Indianą i Miami ciężko znaleźć dobry do oglądania zespół. Dokładając niski poziom gry Lakers oraz Nuggets można powiedzieć, że NBA dużo straciła w tym sezonie na jakości.

  4. Wychodziłem do pracy to Warriors w 4kw. byli prawie 10 na plusie..stąd moje zdziwinie jak usłyszałem o buzzerze Iggiego. Generalnie mecz wart obejrzenia powtórki, w pełnym wymiarze.

  5. zazdroszcze Wam. Ja wychodzę do pracy 5.20 i generalnie większości meczy nie mogę dokończyć :( najbardziej boli jak mecz na styku zostaje kilka minut a ja teczuszka i wio. Wcale mnie nie pociesza fakt, że kończę o 14 :)

  6. Ja pier… Tak się cieszyłem po trójce Russa, a tu nagle 2.3 s. do końca i for the win Iggy’ego. Tak wgl to KD nie był sobą w tym meczu.

  7. OKC najpierw pozbyli się Greena, odszedł Harden i Martin.
    Sorry, ale KD sam meczów nie bedzie wygrywał. No i Westbrook nie jest tytanem jeżeli chodzi o skuteczność rzutów z gry . Dalej uważam, że to jest taki jeździec bez głowy.

  8. Najlepszy mecz sezonu jak dotad. Najpierw taka wymiana ciosow,potem GSW odskoczylo,nagle ,,3″ Westbrooka i myslalem ze facet zalatwil sprawe ale pilke dostaje Igoudala i nastepuje kolejny,koncowy juz zwrot akcji w meczu. Mecz poprostu fe-no-me-nal-ny !!! Boze jak bym chcial w Chicago zobaczyc takiego goscia jak Klay Thompson. Rzuca trojki z taka lekkoscia ze niedowierzam. Niesamowity gracz. GSW maja naprawde paczke na polfinal konferencji a kto wie czy nie beda sensacja sezonu. Sklad i forme maja kosmiczna.

Comments are closed.