Spurs i Warriors bez Curry’ego poćwiczyli obronę

To był dziwny mecz. Nawet biorąc pod uwagę odpoczynek Curry’ego (siedział w dresie na ławce) raczej każdy z nas liczyłby na wynik sumujący się do 200-220 punktów. Wyszło w sumie 150.

Bohaterami wygranych byli Tony Parker (7 z 12 punktów Spurs w czwartej kwarcie) i bardzo efektywny na przestrzeni całego meczu Kawhi Leonard.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Golden State Warriors 4-2 20 13 22 19 74
San Antonio Spurs 5-1 27 13 24 12 76

Przebieg spotkania

Pod nieobecność oszczędzanego Stepha Curry’ego trener Mark Jackson desygnował do gry w pierwszym składzie Harrisona Barnesa. W tej sytuacji rolę głównego kreatora gry przejął Andre Iguodala wspierany z ławki przez Toney’a Douglasa.

Nie oni jednak byli bohaterami pierwszej odsłony, a cała drużyna Spurs na czele z Tonym Parkerem. Podopieczni Gregga Popovicha w ciągu 12 minut odnotowali tyle efektownych zagrań, że normalnie mogliby nimi obdzielić połowę sezonu.

Mieliśmy świetne podania (Parker do Duncana po ścięciu przy linii końcowej, Leonard do Duncana po penetracji, czy Splitter (!) rzucający między trzech obrońców do uciekającego Parkera a’la Ginobili). Poza tym Francuz bawił się raz za razem wkręcając w pole trzech sekund (biedny David Lee), a miejscowym w ataku wychodziło prawie wszystko.

Niespodziewanie jednak Warriors utrzymywali się w grze wykorzystując swój wciąż duży arsenał ofensywny (zwłaszcza Thompson – Lee). Dobre wejście zanotował wspomniany wcześniej Douglas, który w kilka minut zdobył 7 punktów. Ostatecznie przed drugą kwartą mieliśmy 20-27 i nic nie zapowiadało spadku efektywności.

Okazało się jednak, że to co wychodziło podstawowym graczom zupełnie nie wychodzi zmiennikom. Co prawda pierwsze dwie minut należały jeszcze do Patty’ego Millsa (trójka i wymuszenie faulu w ataku w ciągu 5 sekund), ale później obie strony ogłosiły zawieszenie broni i przestały trafiać.

Nie wszystko wynikało z gorszej gry w ataku. Zarówno SAS jak i GSW bardzo poprawili grę w obronie. Nie było już czystych pozycji, a zamiast spodziewanej strzelaniny mieliśmy więcej przepychanek, fauli i dźwięku piłki odbijającej się od obręczy.

Trzecia kwarta rozpoczęła się od korespondencyjnego pojedynku Kawhi Leonarda z Toney’em Douglasem. Pierwszy pokazywał cały repertuar swoich zagrań w ataku – włącznie z crossoverem (!) i trafieniu mimo złapaniu go przez Thompsona w kontrze. Drugi z kolei cały czas raził rzutami z dystansu (3×3 w tej odsłonie, 5/9 w całym meczu). Wynik tymczasem oscylował wokół pięciopunktowej przewagi gospodarzy, a to zwiastowało że jeszcze czekają nas w ty meczu emocje.

Decydująca kwarta okazała się należeć do Tony’ego Parkera. Co prawda Warriors zdecydowanie ją wygrali (19-12) i już po 6 minutach byli bliscy wyrównania, ale wtedy Francuz wziął sprawy w swoje ręce. Trafił trzy kolejne rzuty z półdystansu, a po celnym rzucie wolnym (tylko 4/10 w całym meczu) Spurs prowadzili 76-72 na niecałe trzy minuty do końca.

Po chwili dwukrotnie z linii trafił Lee (faul Splittera), ale jak się później okazało to były już ostatnie punkty w AT&T Center.

Przez ostatnie minuty mogliśmy zobaczyć nie tylko kolejne niecelne rzuty spod kosza (Ginobili), z półdystansu (Parker, Duncan, Bogut), dystansu (Thompson, Ginobili, Leonard), błędy sędziów (faul przy rzucie Duncana, za który nie dostał wolnych), kolejne zbiórki w ataku Spurs, ale także podwójne pudło z linii rzutów wolnych Parkera, które mogło zadecydować o losach meczu.

W kluczowej akcji Popovich wypuścił na parkiet skład, który miał przekazywać wszystko na zasłonach. W ten sposób kończącego akcję Iguodala’ę pilnował… Belinelli. Na szczęście dla miejscowych piłka po rzucie Andre wykręciła się z obręczy i Spurs mogli świętować piątą wygraną w sezonie.

Pozostałe notatki:

  • W przypadku Warriors większość kibiców koncentruje się na ich grze w ataku. Jednak to jak Jackson nauczył ich bronić jest szczególnie imponujące, a dołożenie jeszcze Iguodala’i sprawia, że mogą wygrywać nie tylko rzucając 120 ppg, ale też broniąc na poziomie <90 straconych oczek.
  • Aron Baynes chciał w drugiej kwarcie dobić niecelny rzut partnera prosto z powietrza. Chyba jednak po odbicu przypomniał sobie, że jest w San Antonio i po prostu nie wypada więc walnął w obręcz.
  • Przed sezonem można było narzekać na niewielkie zmiany w składzie Spurs. Dołożenie Belinelliego i Ayresa już powoli się spłaca, ale w tej chwili ciekawsze jest to jak duże postępy zrobił Patty Mills i Baynes.
  • David Lee musi się skoncentrować bardziej na grze niż na krytykowaniu każdej decyzji sędziów.
  • Kawhi Leonard poprawia się w ataku z meczu na mecz. Wczoraj miał przynajmniej 2-3 akcje po których komentatorzy musieli krzyczeć KaWow!
  • Najlepszymi podającymi w tym meczu byli… obaj środkowi – Bogut i Duncan – po 5 asyst.
  • Tiago Splitter zaliczył więcej ofensywnych zbiórek (5), niż pod swoim koszem (3).

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

Warriors: Lee 13 (10zb), Iguodala 9 (6zb), Barnes 5, Bogut 6 (13zb, 5ast), Thompson 11, a także 2, Green 5, O’Neal 2 (7zb), Douglas 21

Spurs: Duncan 8 (5ast), Leonard 13 (7zb), Splitter 4 (8zb), Parker 18 (5zb), Green 3 (6zb), a także Baynes 5 (6zb), Ayres 2, Diaw 8, Mills 6, Belinelli 3, Ginobili 6

Komentarze do wpisu: “Spurs i Warriors bez Curry’ego poćwiczyli obronę

Comments are closed.