Wall i Gortat (19/12) dali Wizards pierwszą wygraną w sezonie

Biorąc pod uwagę sytuację Wizards, w meczu przeciwko Sixers nie interesował ich za bardzo styl – ważniejsze było w końcu przełamanie serii porażek.

To było widać. Po świetnym starcie, gdzie błyszczał też Gortat, goście dostosowali się do 76ers i cały mecz trudno było nazwać świetnym widowiskiem.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Washington Wizards 1-3 39 21 29 27 116
Philadelphia 76ers 3-2 27 24 25 26 102

Przebieg spotkania

Trener Wittman po ostatnim meczu dał do zrozumienia swoim graczom, że nie akceptuje ich dotychczasowej gry. Wczorajszej nocy jego podopieczni szybko dali do zrozumienia, że wiedzą o co mu chodzi. Po niecałej minucie prowadzili już 7-2 by więcej nie oglądać się za siebie.

Bardzo dobrze zawody rozpoczął Marcin Gortat, który grał w ataku przeciwko dużo słabszemu fizycznie Thaddeusowi Youngowi. Nasz rodak najpierw wykorzystał dobrą pozycję i zapunktował półhakiem, a po chwili rzucił z wyskoku z linii końcowej. Nie minęłą kolejna minuta, a MG wykorzystał dobre podanie powracającego do gry Nene i dobitkę po niecelnym rzucie Arizy.

Sixers tymczasem mieli a) duże problemy z szybkim powrotem do defensywy, b) przekazywaniem w obronie i c) niezbyt mieli pomysł na grę w ataku. Patrząc na ich grę można było mieć wrażenie, że dostali wręcz służbowe polecenie porażki.

Ciekawostką jest to, że mimo wszystko trafili 5 z pierwszych 9 rzutów z gry (zdrowe 55.5%). Cóż z tego jednak, gdy Wizards mieli 9/12 (75%)…

Radosna koszykówka (po wczoraj oglądanym przeze mnie meczu Pacers@Pistons miałem wrażenie, że to nie jest ta sama liga) trwała do końca kwarty, a wynik po niej to All-Starowe 39-27.

Żeby nie było tak wesoło dla fanów klubu ze stolicy – ich obrona w pomalowanym jest cały czas bardzo słaba. Nene nigdy nie był tytanem defensywy, a Gortat może się jeszcze bronić nieznajomością wszystkich schematów – mimo wszystko jeśli Wizards chcą walczyć o playoff to muszą szybko się pozbierać.

Dobre minuty trenerowi Brownowi dali jego zmiennicy. W drugiej kwarcie omal nie doprowadzili do remisu. Po kolejnych trafieniach Jamesa Andersona zbliżyli się na dystans trzech punktów (43-40), ale jak się później okazało był to ich jedyny przebłysk w całym meczu.

Po czasie przebudził się Bradley Beal. Za chwilę z dystansu trafili Ariza i Wall, a przewaga Wizards znów miała wymiar dwucyfrowy.

Zmiana stron nie przyniosła dużej zmiany w obrazie spotkania. Sixers w grze próbowali utrzymywać Anderson, Turner i Carter-Williams, a z drugiej strony odgryzał się zwłaszcza John Wall i ponownie skuteczny przy obręczy Gortat.

Gospodarze dwukrotnie dochodzili na sześć punktów, ale Wizards za każdym razem odpowiadali trafieniem z dystansu (Harrington (nietypowe zagrania bo jednocześnie faulowany był MG i wyszła z tego niecodzienna akcja 3+1) i Wall). Ostatecznie przed czwartą kwartą tablica wskazywała +13 dla stołecznego klubu.

Czwarta kwarta rozkręcała się wolno. Jej bohaterami byli Martell Webster (3/5 z dystansu i 3 asysty) i Carter-Williams (7 punktów i 2 asysty) ale ostatecznie goście w końcu się przełamali i zanotowali premierową wygraną w tym sezonie.

Klucze do wygranej Wizards: rzuty z dystansu (18/33 (54.5%) – rekord organizacji) i ograniczona liczba strat (11 w całym meczu przy 20 gospodarzy).

Gortat watch: 19 punktów (8/12 z gry, 3/3 z linii rzutów wolnych), 12 zbiórek, 2 asysty, 1 przechwyt, 1 blok, 1 strata, 3 faule, bilans +14 w 33 minuty gry. Dobry występ w ataku (za bardzo nie miał z kim walczyć), przeciętny w obronie. Miał w niej dobre momenty, ale dużo częściej był spóźniony w rotacji (lub uciekał od swojego gracza zbyt szybko), potrafił też sfaulować na dystansie Thompsona (3 rzuty wolne), a nie mówię tutaj o Klay’u z GSW, tylko Otisie – 22 letnim graczu, który do tej pory w NBA trafił za trzy tylko jeden raz.Do wpadek trzeba też zaliczyć piękną asystę jaką zafundował… Hawesowi gdy piłka wychodziła za boisko. Podsumowując – statystycznie wyglądało to dobrze, na boisku tak sobie.

Pozostałe notatki:

  • Spencer Hawes notuje na starcie rozgrywek świetne linijki statystyczne – jeżeli śledzicie jego karierę to musicie być świadomi, że będzie to trwało jeszcze jakieś 2-3 tygodnie, potem ucichnie i znów będzie miał kolejny dobry tydzień – gra w kratkę jest dla niego normą.
  • Mimo wysokiego wyniku można parafrazując klasyk powiedzieć, że w tym meczu było tyle cegieł, że można się było czuć jak na zjeździe murarzy.
  • Spotkanie miało dwa highlighty (nastąpiły praktycznie po sobie w drugiej kwarcie). Najpierw Evan Turner zakręcił trójką obrońców (w tym MG). A po chwili John Wall zaliczył piękny blok odbierając Youngowi szansę w kontrze.
  • Rozgrywający Wizards zaliczył rekord kariery trafiając 5 trójek (w 8 próbach) – jest to szczególnie imponujące, gdy spojrzy się w statystyki jego kariery i na 24.4 % skuteczności z dystansu.
  • W czasie meczu kontuzji doznał Daniel Orton (ból prawego kolana). Wcześniej w 7 minut na boisku zdobył 5 punktów i miał 3 zbiórki. Jego udział w kolejnym meczu jest niepewny.

Boxscore

Wizards: Nene 10 (5zb), Ariza 15 (6zb), Gortat 19 (12zb), Wall 24 (9ast), Beal 17 (5zb, 8ast), a także Harrington 10, Webster 14, Seraphin 2, Maynor 5

76ers: Young 7 (6zb), Turner 24 (7zb), Hawes 23 (13 zb, 5ast), Carter-Williams 19 (5zb, 7ast), Anderson 13, a także Allen 3, Thompson 2, Orton 5, Morris 4, Wroten 2

Komentarze do wpisu: “Wall i Gortat (19/12) dali Wizards pierwszą wygraną w sezonie

  1. Mateusz, ale statystyka też jest ważna. Gortat jednak jedzie mocno na „statsach”, bo to rok, w którym kończy mu się kontrakt. Taki mecz może dodać mu skrzydeł, że będzie bardziej aktywny w ataku. Nie wiem kiedy Gortat rzucił w meczu 12 razy. To znaczy, że koledzy też będą go szukać. W obronie odnajdzie się, jak rozegra jeszcze te 20 meczy. Jeśli uda mu się utrzymać tempo 15/10, będzie mógł liczyć na ładną sumkę. W kontekście kontraktu Gortata wyniki Wizards nie są chyba aż tak istotne. Moim zdaniem bardzo pozytywny mecz dla Marcina.

    1. To nie jest tak, że się nie cieszę takimi statystykami – bo oczywiście się cieszę i na pewno cieszy się też MG. Chodziło mi tylko o to, żeby osobom które nie miały okazji zobaczyć meczu przekazać, że Marcin nie był w tym meczu dominatorem, a po prostu zaliczył poprawne zawody :)

  2. Jeszcze jedno, warto dodać, że sporo dobrego zrobił jednak powrót Nene i dwie wieże lepiej sobie radziły niż wcześniej MG z Bookerem. Nie mówię tutaj o jakimś wielkim przebudzeniu w obronie, ale atak już wyglądał lepiej i tzw. wymienność ról między Polakiem i Brazylijczykiem.
    BTW. najsłabszym ogniwem defensywy Wizards wydaje się być pierwsza linia i głównie Bradley Beal.

  3. Będę się cieszył jak nasz rodzynek takie cyferki będzie kręcił co mecz . Na razie jedna jaskółka wiosny nie czyni .

Comments are closed.