Ciekawostki statystyczne (5)

Where amazing happens, Sixers 3-0.

CLEVELAND CAVALIERS 74:89 INDIANA PACERS

– Indiana Pacers jest jedną z trzech drużyn w lidze, które mają już bilans 3-0. Oczywiście w ich przypadku to nie jest jakieś wielkie zaskoczenie, zwłaszcza, że sezon zaczęli od meczów jednak z Magic, Pelicans i Cavaliers, ale żadna z tych ekip nie rzuciła przeciwko nim więcej niż 90 punktów. Intensywność obrony, która jest jak na razie (i tak już może zostać do końca sezonu) najlepszą w NBA (88.5 traconych punktów na 100 posiadań), wzrastała jak dotąd szczególnie w drugich połowach, w których Indiana zdobyła łącznie o 42 punkty więcej od swoich rywali.

Halftime nie tylko zmienia ich defensywę, ale i atak – przed przerwą Pacers notowali w trzech spotkaniach 39,8% z gry, 27,3% za trzy oraz 36 strat, zdobywając o 12 punktów mniej od swoich rywali. W drugich połowach z kolei trafili 48,6% rzutów z gry, 51,4% trójek, popełniając 24 straty.

– Swoją kandydaturę do nagrody MVP regularnie zgłasza Paul George (21 pkt, 13 zb), który w trzech meczach nowego sezonu notował średnio 25.7 ppg, 8.3 rpg, 4.3 apg, 1.7 spg oraz jeden blok na mecz. W ostatnich 25 latach tylko dwóch graczy Indiany zaczęło sezon od trzech kolejnych meczów z +20 punktami na koncie (Reggie Miller, Danny Granger).

Lance Stephenson zdobył dziś aż 22 punkty, wyrównując swój rekord kariery. Trafił aż pięć rzutów za trzy i w tym elemencie swój career-high pobił. Stephenson na początku sezonu robi jeszcze większe wrażenie, niż George, który jednak jest już jednym z czołowych graczy ligi. Wracając do Lance’a – w trzech pierwszych meczach 19 ppg, 6.7 rpg, 4 apg, 59,5% z gry, 64,3% – całkiem, całkiem, nie?

– Poza Stephensonem i George’m tylko Roy Hibbert przekroczył próg 10 punktów (11 pkt, 5 zb). Dziś środkowy Indiany miał tylko dwa bloki na koncie, ale to wciąż więcej, niż cała drużyna przeciwna.

– Z obroną Pacers nikt nie ma lekko, Kyrie Irving i Dion Waiters zdobyli razem 32 punkty, ale na skuteczności 13-38 z gry. W pierwszej piątce Cleveland skuteczny był tylko Anderson Varejao (14 pkt, 6-9 FG), bowiem starterzy na pozycjach skrzydłowych (Earl Clark, Tristan Thompson) trafili wspólnie jeden z dziewięciu rzutów. Po trzech meczach w NBA jedynka ostatniego Draftu Anthony Bennett nie ma jeszcze trafionego rzutu z gry (na 12 prób). Jak na razie jest najgorszym pierwszym pickiem w historii, bo każdy poprzedni po trzech pierwszych meczach w lidze miał na koncie min. 10 punktów, a Bennett uzbierał jak dotąd tylko dwa, z wolnych.

CHICAGO BULLS 104:107 PHILADELPHIA 76ERS

– Philadelphia 76ers kradną show na początku sezonu, wygrywając po come-backach trzy pierwsze spotkania przeciwko dwóm contenderom i drużynie z zadatkami na play-offs jako ekipa, która była zgodnie typowana przed sezonem jako najgorsza w całej lidze. Where amazing happens, 3-0 i nie wiadomo, na kogo stawiać przed ich kolejnym meczem z Warriors.

Michael Carter-Williams znów błysnął, zdobywając 26 punktów i rozdając 10 asyst. Dla porównania, Derrick Rose – 13 pkt, 4 zb, 6 ast, 4-14 FG, 8 TO. Będziemy z pewnością śledzić dalsze poczynania obu, pierwszego pod kątem nowej rewelacji i potencjalnego ROTY, drugiego – bo tak naprawdę jeszcze nie wrócił Derrick Rose, jakiego znamy. 28,8% z gry, 26,7% za trzy, 5,7 strat na mecz… szkoda na to patrzeć.

– Dla Chicago 22 punkty i 10 zbiórek zdobył Carlos Boozer, a 20/7/4 dołożył Luol Deng. O double-double otarł się Joakim Noah (10 pkt, 9 zb), podobnie jak rezerwowy Taj Gibson (12/7). Po 9 punktów dołożyli Jimmy Butler i Kirk Hinrich, pierwszy miał do tego 6 zbiórek i 4 asysty, drugi – 6 asyst z ławki.

– Świetne wejście do NBA M. Cartera-Williamsa sprawia, że trochę zapomnieliśmy o jego kompanach z Filadelfii. Niesłusznie. Wyniki Sixers to zasługa także m. in. Evana Turnera (20 pkt), Spencera Hawesa (18 pkt, 11 zb, 8-11 FG), czy Thaddeusa Younga (13 pkt, 7 zb). Ciekawe, jak długo to jeszcze potrwa?

– W ostatnich pięciu sezonach Sixers przegrali wszystkie 54 spotkania, w których mieli min. 20 punktów straty.

– Bulls jak na razie rozczarowują i gdyby nie game-winner Rose’a z Knicks, nie mieliby jeszcze wygranej, ale choć nie wyglądają jeszcze jak contender, byłbym o nich spokojny. Po pierwsze, Rose już niedługo wróci do dawnej formy, głęboko w to wierzę. Po drugie – to trzeci z czterech sezonów Chicago z Thibsem na ławce trenerskiej, który ci zaczynają od startu poniżej 50% (2-3 w 2010/11, 6-7 w poprzednim).

CHARLOTTE BOBCATS 84:105 NEW ORLEANS PELICANS

– Pelicans wreszcie wygrali mecz pod nową nazwą, i to u siebie. Starzy Hornets wygrali z przyszłymi Hornets, jaki ładny nagłówek. Jeszcze ładniejszy jest statline Anthony’ego Davisa, 25 punktów, 8 zbiórek, 4 asysty, 6 przechwytów i 6 bloków. Jedna brew, wiele rekordów.

Davis pobił prywatne rekordy oczywiście w przechwytach i blokach, ale w ciągu ostatnich 40 lat tylko czterech graczy zanotowało w jednym meczu tyle steali i bloków (Elvin Hayes 1974, Hakeem 1987, Robinson 1990, Kirilenko 2006). Sporo osób stawiało na to, że to będzie przełomowy sezon dla Davisa, może nawet na skalę Meczu Gwiazd. Na tę chwilę, wypada się zgodzić.

Pelicans mieli łącznie aż 18 bloków, głównie dzięki niemu – to nowy rekord tej organizacji. Po pięć czap dodali jeszcze Jason Smith (wyrównany career-high) i Greg Stiemsma. Dopiero po raz trzeci w historii NBA odnotowano mecz, w którym aż trzech graczy jednego zespołu zanotowało min. 5 bloków. Ostatnią ekipą, która mogła pochwalić się tym wyróżnieniem, byli Sixers (30 lat temu; Julius Erving, Clemon Johnson, Sam Williams).

– Nareszcie przełamał się Tyreke Evans, który z ławki zanotował 15 punktów, 6 zbiórek i 7 asyst. W dwóch pierwszych spotkaniach trafił tylko 2 z 15 rzutów. 14 punktów i 8 asyst dołożył Jrue Holiday, a 13 punktów w 15 minut z ławki na świetnych 3-4 z gry, 2-2 za trzy i 5-5 z linii to dorobek Briana Robertsa.

– W ekipie Bobcats tylko dwóch graczy, dwóch rozgrywających (przypadek?), przekroczyło granicę 10 punktów. Ramon Sessions jako rezerwowy miał 22 punkty, 6 asyst i 12-16 za jeden, natomiast Kemba Walker zdobył 14 punktów, choć trafił tylko 7 z 19 rzutów, w tym ani jednej z pięciu trójek. Bobcats dostali 18 czap i to wpłynęło na ich 37,5% skuteczności z gry, ale czy na 3-21 za trzy i 21-36 z linii?

MEMPHIS GRIZZLIES 99:111 DALLAS MAVERICKS

– Aż trzech graczy Memphis rzuciło więcej niż 20 punktów – Mike Conley 24 (8 ast, 4 zb, 9-10 FT), Marc Gasol 23 (8-14 FG, 7-7 FT), Zach Randolph 21 (14 zb, 9-17 FG), ale poza ich 24-37 z gry reszta Grizzlies trafiła tylko 13 z 50 prób. Pozostali gracze pierwszej piątki – Tay Prince i Tony Allen – mieli razem 3 punkty z 8 rzutów. Punkty dał Prince, rzuty Allen (0-6 FG).

– Dallas Mavericks nie ukrywają, w jakiej grze czują się najlepiej. Aż sześciu ich graczy przekroczyło próg double-digits i co ciekawe – Monta Ellis (18 pkt) był dopiero trzecim strzelcem zespołu. Dirk Nowitzki był sobą (24 pkt), ale fantastyczny mecz rozegrał Shawn Marion, który zdobył 21 punktów i zebrał 14 piłek, z czego sześć w ataku. Nawet Samuel Dalembert rozegrał perfekcyjny rzutowo mecz (4-4 FG, 6-6 FT, 14 pkt, 9 zb).

– Pisałem o Tyreke Evansie, który przełamał się po 2-15 z gry w dwóch pierwszych meczach. Bardzo podobnie jest w przypadku Jose Calderona, który dziś zdobył 15 punktów, i choć trafił tylko 4 z 11 rzutów, to jednak był 3-7 za trzy, a poza tym – to i tak lepiej niż 1-15 z gry w poprzednich dwóch meczach.

– Mavericks mieli gorszą skuteczność z gry, ale wszystko nadrobili aż 40 trafieniami z linii rzutów wolnych. 21 z nich Dallas zaaplikowali w czwartej kwarcie, co jest pierwszym takim przypadkiem w klubie od ośmiu lat. Grizzlies popełnili aż 34 faule – wyrównany rekord organizacji wyłączając dogrywki – a w tym roku kalendarzowym więcej przewinień jednej drużynie odgwizdano tylko trzy razy.

TORONTO RAPTORS 97:90 MILWAUKEE BUCKS

– Pierwszy mecz w Milwaukee, bez śliskiego parkietu, zakończył się porażką Bucks z drużyną, z którą w preseason stoczyli wspaniały, 6-minutowy bój pełen anklebreakerów. Raptors tym razem nie ślizgali się przed dryblujących OJ’em Mayo i pokonali Kozły, wygrywając tablice 60-38. To było kluczem do ich wygranej w meczu, w którym trafili tylko 39% rzutów z gry przy 44% gospodarzy. Ostatnie zwycięstwo w meczu, w którym sami trafili mniej niż 40%, pozwalając rywalowi na min. 44% skuteczności, koszykarze Toronto odnieśli 10 lat temu. Jednak, jak już wspominałem, kluczowe tutaj były zbiórki. Raptors po raz trzeci w swojej historii w meczu bez dogrywek mieli 60 zbiórek. Rudy Gay, który miał dziś 18 punktów i był najlepszym strzelcem spotkania, pobił rekord kariery z 15 zbiórkami.

DeMar DeRozan dorzucił 17 punktów, 6 zbiórek i 5 asyst, 14/6/4 dodał Kyle Lowry, a po 11 punktów uzbierali Amir Johnson (8 zb, 5-7 FG) i Landry Fields (5 zb, 4 ast) z ławki. Gay miał tylko 4 celne rzuty z gry z 14 prób, popełniając także 5 strat, ale świetnie spisywał się nie tylko na tablicach, ale i na linii rzutów wolnych (8-10 FT).

– Wspomniany już OJ Mayo zanotował najwięcej punktów w szeregach Bucks, 16. Choć wszedł z ławki, zdołał również zebrać 6 piłek i rozdać 8 asyst. Ersan Ilyasova zdobył 14 punktów, Caron Butler 12, z kolei inny rezerwowy John Henson zanotował 13 punktów.

HOUSTON ROCKETS 104:93 UTAH JAZZ

– Rockets są 3-0, Jazz 0-3. Wszystko wiadomo. Chociaż jedna drużyna trzyma fason w tym tankowaniu.

– W starciu dwóch świetnych front-courtów – Howard-Asik kontra Kanter-Favors – żaden gracz nie wyniósł double-double. Ci pierwsi mieli razem tylko 19 punktów (18 zb), z kolei młoda przyszłość Utah dostarczyła we dwóch 28 punktów (14 zb), jednak w barwach Rockets różnicę zrobili wszyscy pozostali gracze pierwszej piątki. James Harden, Jeremy Lin, a przede wszystkim Chandler Parsons – wszyscy zdobyli min. 20 punktów, podczas gdy w barwach Utah tylko jeden gracz miał więcej punktów od Kantera (16) – Richard Jefferson (18 pkt).

Alec Burks i Gordon Hayward mieli po 15 punktów, John Lucas III – 11 (0-5 3pt). Dla Rockets trzy trójki i w sumie 12 punktów z ławki rzucił Francisco Garcia.

– Parsons zdobył 24 punkty, zebrał 12 piłek i rozdał 6 asyst, trafiając 8 z 14 rzutów z gry i wszystkie 6 wolnych. Czego chcieć więcej? 23/4/5 dołożył Harden, 20/3/4 miał Lin. Rockets trafili łącznie prawie 51% rzutów, co pomogło im bardzo w odrobieniu 19-punktowej straty. Do przerwy przegrywali już 16 punktami, a mimo to udało im się wygrać różnicą 11 oczek. W historii organizacji tak wysokie zwycięstwo przy tak dużej stracie po pierwszej połowie zdarza się po raz pierwszy.

SAN ANTONIO SPURS 105:115 PORTLAND TRAIL BLAZERS

– Mamy pierwsze triple-double w tym sezonie. Nicolas Batum trafił ostatni rzut, którego pewnie by nie oddał, gdyby nie okoliczności, i zanotował pierwsze triple-double tego sezonu – 11 punktów, 12 zbiórek, 11 asyst. Dla Francuza personalnie to trzecie TD w karierze. To tylko jedna z wielu superlinijek Blazers w meczu przeciwko Spurs. Gospodarze trafili aż 55,6% rzutów z gry, sześciu graczy zdobyło +10, a trzech +20 punktów. W takich okolicznościach mogli pozwolić sobie na utratę 65 punktów w samej drugiej połowie. To pierwsze zwycięstwo Blazers przy tylu straconych punktach po przerwie od 12 lat. A San Antonio w ostatnich 19 latach przegrało tylko jeden mecz, w którym zdobyło tyle punktów w drugiej części spotkania (2008, przeciwko GSW).

Damian Lillard zaczyna rajd po nieistniejącą nagrodę najlepszego drugoroczniaka. W sumie szkoda, że takiego wyróżnienia nie ma – Lillard zdobył 25 punktów, 7 zbiórek, 7 asyst (7-16 FG, 8-8 FT). LaMarcus Aldridge dodał 24/7/4 oraz świetną skuteczność 11-17 z gry. Tercet zamyka Wesley Matthews z 20 punktami (8-13 FG). Działo się jeszcze więcej, m. in. 13 punktów Mo Williamsa z ławki oraz 12/6 Robina Lopeza.

– Już wiemy, że problem Spurs wcale nie tkwił w ataku. Tim Duncan zdobył 24 punkty i 7 zbiórek – tyle samo co Aldridge – a Tony Parker dołożył 17 oczek, 5 zbiórek i 9 asyst, choć trafił tylko 7 z 20 rzutów. Świetnie spisali się rezerwowi, spośród których aż trzech graczy (wszyscy spoza Stanów – to muszą być Spurs) zdobyło dwucyfrową liczbę punktów – Belinelli 19, Diaw 14, Ginobili 11. Włoch trafił 8 z 12 rzutów i wszystkie trzy trójki, Francuz trafił 6 na 7 prób, notując jeszcze 5 zbiórek i 4 asysty.

SACRAMENTO KINGS 87:98 GOLDEN STATE WARRIORS

– Wynik w żadnym stopniu nie pokazuje przebiegu tego meczu, w którym po pierwszej kwarcie Warriors prowadzili 10, a po drugiej – 20 punktami. To był blow-out, bo Warriors trafili 51,7% rzutów z gry oraz 11 trójek, a Kings zostali zatrzymani na 34,5% z gry i 6-26 za trzy. Żaden z graczy S5 Sacramento nie rozegrał więcej niż pół meczu, dzięki czemu aż czterech graczy rezerwowych wywiozło z Oakland min. 10 punktów. Najwięcej miał debiutant Ben McLemore (19), potem byli Travis Outlaw i Jason Thompson z double-double (pierwszy 15 pkt, 12 zb, drugi 12 pkt, 10 zb), a na końcu Isaiah Thomas rzucający 12 punktów na 2-10 z gry i 0-4 za trzy.

– Splash bros Stephen Curry i Klay Thompson trafili dziś 18 z 30 rzutów, w tym 8 z 16 trójek. Pierwszy miał 22 punkty i 12 asyst (7 TO), drugi był najlepszym strzelcem dnia z 27 punktami i 7 zbiórkami. David Lee, ostatni gracz GSW z double-digits, dostarczył 15 punktów i 12 zbiórek.

– Okoliczności były jakie były, ale fakty są faktami – 22 punkty starterów to drugi najgorszy wynik Kings od 1985 roku, gdy przenieśli się do Sacramento.

Najlepsi

punkty: K. Thompson (27)

zbiórki: Gay (15)

asysty: Curry (12)

przechwyty: A. Davis (6)

bloki: A. Davis (6)

straty: Rose (8)

3pt: Curry, Stephenson (5)

FT: Sessions (12)

minuty: Harden (43)

Enbiejowy typer: 5/8, w całym sezonie – 22/40.