Ambitni Larkers musieli uznać wyższość Spurs

Brak Tima Duncana (został uderzony łokciem w klatkę piersiową podczas poprzedniego meczu) był odczuwalny w Los Angeles. Mimo tego, doświadczona ekipa z San Antonio potrafiła sobie poradzić z miejscowymi Lakers.

Nie było jednak łatwo, a ambitny zespół D’Antoniego postawił trudne warunki.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
San Antonio Spurs 2-0 16 25 22 28 91
Los Angeles Lakers 1-2 23 19 19 24 85

Przebieg spotkania

Mecz lepiej rozpoczął się dla Lakers po tym jak Pau Gasol trafił swoją drugą „trójkę” w sezonie. Po chwili tablica wskazywała już 13-4 dla gospodarzy ponieważ Spurs wyglądali na rozkojarzonych, a LAL ewidentnie chcą na początku rozgrywek pokazać, że nie będą tak słabym zespołem jak uważa większość dziennikarzy.

Pod nieobecność Duncana można się było spodziewać, że ciężar zdobywania punktów spadnie przede wszystkim na Tony’ego Parkera. Pierwsza kwarta to potwierdziła, a Francuz praktycznie jedynie z Kawhi Leonardem utrzymywał SAS w grze.

Wejście Ginobiliego obudziło trochę ofensywę, ale problemy wciąż były na drugiej połowie. Lakers na otwarciu drugiej kwarty w mniej niż 40 sekund zdobyli 8 puntów (Farmar 3, Meeks 2 i 3). Przy wyniku 18-31 Popovich nie wytrzymał. Nie tylko wziął czas, ale również zmienił całą piątkę będącą wówczas na parkiecie.

Na efekty nie musieliśmy czekać zbyt długo. Gra się wyrównała, a wynik zaczął oscylować wokół remisu by po trafieniu spod kosza Splittera, Spurs schodzili do szatni z jednopunktową stratą (41-42).

Czy w tej sytuacji druga połowa powinna być dla przyjezdnych formalnością? Nic bardziej mylnego. Co prawda zmienione S5 (Ginobili i Bonner) już po pierwszej akcji mogło się pochwalić ofensywną zbiórką i pierwszym prowadzeniem w meczu (Manu za trzy), ale po chwili to znowu LAL byli górą dzięki trafieniom z dystansu.

Dobra kwarta Steve’a Blake’a nie potrafiła jednak zmienić tego, że zaczęła się zarysowywać przewaga Spurs. Brakowało im co prawda bardzo punktów innych zmienników poza Ginobilim (tylko 4 punkty Millsa i 2 Belinelliego), ale produktywność Parkera i Leonarda wystarczyła by przed czwartą kwartą prowadzić 63-61.

Ponownie – to nie był jednak koniec emocji. Lakers dwukrotnie za sprawą pary JohnsonHill wychodzili na prowadzenie. Odgryzali się Ginobili, Parker i Diaw, ale na 3:35 do końca na tablicy był tylko remis po 80.

Końcówka to jednak czas, w którym ekipa Popovicha potrafiła ukazać swoją wyższość. Rzut z półdystansu Parkera i przede wszystkim trójka Diawa dały Spurs trochę spokoju. Po chwili swój niecelny rzut dobił Splitter i było już 87-81. Lakers stać jeszcze było na mini-zryw, ale celne rzuty wolne najskuteczniejszego w tym spotkaniu Ginobiliego przypieczętowały ich drugą porażkę w sezonie.

Spurs wygrali, ale nie było to zwycięstwo specjalnie przekonujące. To jednak również charakterystyczne dla tego zespołu w RS – nie zawsze liczy się styl, ale liczy się efekt.

Lakers tymczasem mnie pozytywnie zaskakują. Skazywani na porażki po odejściu Howarda i przy kontuzji Bryanta gracze z LA mogą jeszcze w tym sezonie namieszać. Szczególnie ciekawie zrobi się wtedy, gdy Kobe powróci na parkiet.

Boxscore

Spurs: Diaw 14, Leonard 15 (11zb), Splitter 9 (14 zb), Parker 24, Green 3, a także Baynes 0, Ayres 0, Bonner 0, Mills 4, Joseph 0, Ginobili 20, Belinelli 2

Lakers: Gasol 20 (11zb), Williams 3, Nash 5, Blake 6 (9ast), Young 6, a także Kaman 4, Hill 5, Farmar 7, Meeks 14 (6zb), Henry 3, Johnson 12

Komentarze do wpisu: “Ambitni Larkers musieli uznać wyższość Spurs

  1. Lakers zabrakło dziś naprawdę niewiele, bo Spurs nie byli jakoś specjalnie lepsi. Zadecydowały niuanse. I dziwi mnie dlaczego w końcówce Meeks pchał się w pomalowane zamiast szukać trójki. Tak byłaby szansa na zmniejszenie strat do 1 punktu, a tak była strata piłki i łatwe punkty Manu. Co ciekawe Lakers wyglądają naprawdę dobrze w tym sezonie. Widać, że jest chemia i że im się chce. Tylko D’Antoni powinien grać więcej dwójka Gasol – Hill pod koszem. Ten drugi daje niesamowitą energię tej drużynie.

  2. 2/12 Blake’a i 1/8 Nasha z gry. Backcourt jak się patrzy, a Parker był rewelacyjny na dwóch starszych Panów;-) Henry tym razem nie odpalił (0-6 z gry).

Comments are closed.