Zapowiedź sezonu 2013/14: Houston Rockets

houston-rockets-logoWraz z przyjściem Dwighta Howarda pozycja zespołu z Houston w hierarchi NBA diametralnie uległa zmianie. Do ekipy doszli też nowi zadaniowcy, a to wszystko spowodowało, że oczekiwania wobec ekipy prowadzonej przez Kevina McHale również bardzo szybko wzrosły. Jak zatem będzie wyglądała drużyna Rakiet w zbliżających się rozgrywkach? Zapraszam do naszej enbiejowskiej analizy…

 

Historia drużyny

Houston Rockets to drużyna, która do NBA dołączyła w 1967. Poczatkowo swoją siedzibę Rakiety miały w San Diego w stanie Kalifornia. Dopiero od 1971 roku, a więc czternaście lat po powstaniu organizacji, zespół przeniósł się do Houston, gdzie występuje do dziś. Rakiety to pierwszy w historii stanu Teksas zespół NBA, który sięgnął po mistrzostwo ligi, a dokładnie miało to miejsce 19 lat temu. Zresztą dwa kolejne tutuły w latach 1994 i 1995 to jedyna jak na razie mistrzostwa ligi. Ostatnimi transferami włodarze klubu chcą nawiązać do najlepszych lat i największych sukcesów, gdyż zarówno latach 80-tych jak i 90-tych Rockets grali dwukrotnie w finałach NBA. Dekada międzi 2000-2010 rokiem już takich osiągnięć nie przyniosła i stąd też niezwykle agresywna ekspansja na rynku graczy. Pozyskanie Dwighta Howarda nawiązuje do klasycznej polityki transferowej posiadania wybitnej klasy środkowego w zespole. Tacu gracze wpisali się w tradycję i historię tego klubu, stąd też konsekwentne obstawianie tej pozycji znanymi nazwiskami w lidze. Dla przykładu podam kolejno: Elvin Hayes, Moses Malone, Ralph Sampson, Hakeem Olajuwon, Yao Ming. Daje to niprzerwanie niemal od 40 lat koszykarskiego celebrytę na środku. Kontynuatorem tego zamysłu ma być włśnie „Superman”, który należy obecnie do najlepszych podkoszowych graczy w NBA. Patrząc zatem na historię, gdzież miałby on grać jeśli nie w H-Town…

 

 POPRZEDNI SEZON:

James-HardenZeszły sezon rozpoczął się od prawdziwej bomby jaką było pozyskanie Jamesa Hardena, który z miejsca stał się absolutnym liderem tego zespołu. Z nim w składzie teksańczycy stali się jednym z faworytów do gry w play-off, a on sam dostał wreszcie szansę na udowodnienie, że może być kimś więcej niż tylko najlepszym rezerwowym. Ekipa Kevina McHale’a pełna młodych graczy pokroju Omera Asika, Chandlera Parsonsa, Jeremy Lina czy też w późniejszym czasie Patricka Beverlyego i Francisco Garcii (on już co prawda młodzieniażkiem nie jest)  była drugą ofensywą w lidze. Zespół ten można porównać do modliszek, które dopiero w Houston stały się motylami. Zarówno Asik jak i wspomniany Harden czy też Garcia nie odgrywali tak ważnej roli w poprzednich swoich klubach. Jeremy Lin, który był bardzo egzotyczną niespodzianką w Nowym Jorku, w Houston miał stać się jedną z gwiazd, chociaż po kontuzji kolana wychodziło mu to w kratkę. Młody Chandler Parsons w tej ofensywnej machinie stworzonej przez McHale’a rozwinął się w zastraszającym tempie, notując dobre średnie punktowe, a także wielokrotnie udawadniał, że biali też potrafią skakać. Brakowało w tym całym szaleństwie doświadczenia, które wnosił jedynie Carlos Delfino. Okazało się to zbyt mało na wicemistrzów NBA i mimo bardzo ciekawej rywalizacji z Thunder w pierwszej rundzie play-off  Harden i spółka odpadli po sześciu meczach. Mimo wszystko poprzednie rozgrywki, a szczególnie sezon regularny zakończony bilansem 45-37 pokazał, że ten zespół posiada niezwykły potencjał, który powinien pod ręką McHale’a rozkwitać w kolejnych latach na większą skalę.

 

 KADRA I TRANSFERY:

Przybyli: Dwight Howard (Lakers), Ronnie Brewer (Thunder), Omri Casspi (Cavs), Reggie Williams (Bobcats), Robert Covington i Isaiah Canaan (obaj rookie),   Marcus Camby (Raptors)

Ubyli: Royce White, James Anderson (obaj Sixers), Carlos Delfino (Bucks), Thomas Robinson (Blazers)

Dwight HowardPrzyjście Dwighta Howarda to niewątpliwie najgorętszy transfer tego lata, który mozliwe, że wygenerował kolejnego faworyta do detronizacji Heat. Mi jednak bardziej imponują ruchy kadrowe, które poszły za tym posynięciem ze strony włodarzy Rockets. Pozyskali bardzo dobeych graczy obwodowych, skutecznych strzelców, którzy z pewnością zagrożeniem jakie będą stanowić w grze na dystansie pozwolą DH12 uzyskać więcej miejsca pod koszem. Trójka graczy takich jak: Williams, Casspi czy Brewer niejednokrotnie udowadniała, że zza łukiem są niezwykle niebezpieczni. Warto też zwrócić na bardzo wyrównany skład. Przyjście każdego z zawodników powoduje, że w moich oczach Rakiety przez niemal 48 minut mogą prezentować równy poziom gry, czego tak bardzo brakowało w zeszłym roku. Otwarcie przyznam się, że w mojej ocenie okienko transferowe zostało wykorzystane przez Daryla Moreya w bardzo rozsądny sposób, co pokazuje, że w tym wszystkim jest konkretny pomysł, który ma pozwilić wrócić Houstończykom do czołówki NBA.

Pierwsza piątka: Lin (Beverly) – Harden – Parsons – Asik (Jones) – Howard 

 

TAKTYKA:

Przyznam się, że bardzo mnie ciekawi styl, jaki będą preferować gracze Rockets w nadchodzącym sezonie. W zeszłym roku była to maszyna do zdobywania punktów ( średio 106 pkt na mecz i drugi atak NBA). Trener McHale zarzeka się, że nadal będą trwać przy zeszłorocznej taktyce i Dwight Howard ma ponoć także biegać i uczestniczyć w tym ofensywnym systemie.

Problem jednak w tym, że jeśli chcą oni naprawdę zatrzymać Asika w składzie, to muszą znaleźć miejsce w wyjściowej piątce dla obu tych gentelmenów. Już sama taka teza odrzuca możliwość kontynuowania szybkiej gry, gdyż z dwójką wysokich graczy o takich parametrach w boiskowej rzeczywistości coś takiego nie przejdzie. Po drugie nie do końca wiadomo czy taka taktyka nie wyeksploatuje zbyt organizmu Supermana, który w swej karierze cierpiał na poważne kontuzje kręgosłupa czy barku. Z drugiej strony jest to dla niego dobra metoda na ucieczkę od bolesnych starć podkoszowych, na które według wielu Howard nie ma właściwego charakteru. Biorąc pod uwagę te czynniki widzę dwie opcję:

– pierwsza piątka bez Asika, za to z Jonesem, Motiejunasem lub Garcią na „czwórce”. Już w poprzednim sezonie McHale próbował takiego ustawienia, kiedy to rolę silnego skrzydłowego pełnił najpierw Carlos Delfino, a potem właśnie Garcia. Dzięki takiemu ustawieniu 4-1 środkowy miał bardzo dużo miejsca pod koszem, co w przypadku Dwighta Howarda może okazać się niezwykle owocne, bowiem posiada on większe inkilnację do gry ofensywnej od swojego kolegi z nad Bodforu. Szybka gra piłką po obwodzie i gra insida-oustside to taktyka, która idealnie pasuje się w takie założenie McHale’a, a gdzie jak gdzie, a ale w Houston celebrują ten system gry od lat i  właśnie w ten sposób zdobywali swe dotychczasowe dwa tytuły mistrzowskie. Dodatkowo uważam, że Jones będzie grał o wiele więcej niż w zeszłym roku, gdyż on lub Motiejunas mogą okazać się kluczowymi postaciami w perspektywie pozbycia się Lina z jego ogromnym kontraktem ( a to niewątpliwe w tym roku nastąpi)

– druga opcja to Asik i Howard razem pod koszem, co pozwala realnie myśleć, że wówczas Rockets zdominują całkowicie strefę podkoszową. Jednocześnie jest to świetny system na akcje izolazycjne dla Jamesa Hardena, lub bardziej mozolne, ale ciekawsze kreowanie gry kombnacyjnej na półdystansie i ewentualne pick’n’role Lin-Howard (choć bardziej wierzę, że lepiej będzie się współpracowało Supermenowi z Patrickiem Beverly). Takie założenie taktyczne stawiają pod znakiem zapytania jak się odnajdzie na boisku duet podkoszowych: Asik-DH12. Z jednej strony Howard potrafił współistnieć z Glennem Davisem w Orlando Magic. Drugi argument za poprawnym ułożeniem sobie współpracy obydwu panów to osoba trenera, który sam był wybitnym podkoszowym graczem i grał u boku Roberta Parisha, a więc powinien on sobie poradzić w tym problemem. Można zarzucić Howardowi, że w Lakers sobie zupełnie nie poradził, ale ja wole postawić sprawę inaczej: czy jego potencjał został tam właściwie wykorzystany? No właśnie…

LIDERZY

Kolejną niewiadomą jest współpraca na linii Harden-Howard. Myślę jednak, że nieporozumienia pomiędzy dwiema gwazdami z Houston nie będą doskwierać temu zespołowi. Coś takiego wcale nie powinno mieć w mojej opinii miejsca, ponieważ żaden z nich nie posiada niezdrowych ambicji przejęcia tego zespołu na właśność. Obaj mają swoje miejsce i będą potrafili się dzielić władzą zarówno w szatni jak i na boisku. Duchem Rakiet jest właśnie zespoł i obaj to świetnie rozumieją. Zresztą obu z czasem będzie na rękę, że nie bez przerwy wszystko jest na ich barkach. Kiedy jeden będzie miał słabszy okres, wówczas ciężar brania na siebie odpowiedzialności spadnie na drugiego i vice versa – coś takiego obserwujemy obecnie w Miami Heat – a to bardzo korzystny proces dla psychiki zawodnika. Howard spotykał się z zarzutami, że jest zbyt miękki i, że nie ma charakteru. Tutaj może to odmienić, ale myślę, że sam doskonale rozumie, iż bez pomocy „brodacza” mu się to nie uda i nie odniesie oczekiwanego sukcesu.

Pragnę też zwrócić uwagę na jeszcze jedną postać, która zapewne odegra o wiele większą rolę na ławce oraz w szatni Rockets niż na boisku. mam tu na myśli Marcus’a Camby’ego, który może okazać się mentalnym liderem zespołu. Kimś takim kiedyś był w szeregach Houston Dikembe Mutombo i wychodziło mu to znakomicie. Uważam, że weteran powraca do Teksasu właśnie w takiej roli i wyśmienicie sobie z tym poradzi, a i na parkiecie też coś od siebie zawsze dorzuci, o ile zdrowie pozwoli. Charyzma tego zawodnika może się jednak okazać niezwykle potrzebna drużynie.

 TRENER MCHALE

McHaleDla wielu fanów podpisanie kontraktu z Dwightem Howardem to zbawienie, ale uważam, że coach Rakiet zyskał nie mały bół głowy. Teraz musi troszkę pozmieniać grę zespołu, który znakomicie funcjonował w ofensywie, troszkę gorzej (no dobra czasem katastrofalnie w defensywie). O ile w zeszłym sezonie pozytywna postawa Rakiet była dla wielu zaskoczeniem in plus oczywiście, to trener był chwalony. W sezonie, który przed nami oczekiwania są już konkretne i tym samym jest to prawdziwy test dla McHale’a. Myślę, że sobie poradzi. Sam w czasach zawodniczych był częścią zespołu naszpikowanego gwiazdami i mocnymi charakterami. Takie doświadczenie jest bezcenne w pracy trenerskiej. Poza tym patrząc przez pryzmat ostetniej dekady to uważam, że Rakiety grają najładniejszą koszykówkę. Dziś nikt nie zarzuci temu trenerowi, że radzi sobie w Teksasie gorzej niż Rick Adelman czy Jeff van Gundy (do Tomjanovicha się nie odwołuje bo to legenda całej organizacji Rockets zarówno jako gracz i trener).

W grze drużyny pod wodzą McHale’a widać postęp i moim zdaniem jest on jak najbardziej właściwą osobą na właściwym miejscu. Nie sądzę, że Rockets już od pierwszych dni sezonu będą prawdziwym postrachem ligi, ale z czasem trener wszystkie swe pomysły wcieli w życie i wówczas będzie to wszystko naprawdę fajnie funcjonowało. Jestem o tym święcie przekonany.   

PODSUMOWANIE

Paweł Kołakowski: Myślę, że Rakiety powinny znaleźć się na koniec sezonu w pierwszej piątce Zachodu. Bilans od 52-30 do 57-25 jest jak najbardziej w zasięgu tego zespołu. Plan minimum to II runda Play off, ale po cichu widziałbym ten zespół nawet w finale NBA. Pytanie jak szybko będzie on dojrzewał. Kluczową kwestią są też transfery jakie jeszcze nastąpią, bo co do tego nie ma wątpliwości. Do lutego ktoś z dwójki Lin – Asik z tej drużyny odejdzie i osobiście wolałbym, żeby to był absolwent Harvardu. Za mało daje temu zespołowi za taką cenę…

WIDZIANE Z INNEJ STRONY

Dawid Ciepliński: Daryl Morey jest geniuszem. No, może to za duże słowo, ale na pewno jest w tym momencie jednym z lepszych, jeśli nie najlepszym GM-em w NBA. W ciągu roku  z zespołu, który przez trzy kolejne sezony (od 2009 do 2012 roku) zaliczał dodatni bilans i nie potrafił awansować do play offs, i którego wszyscy latem 2012 roku uważali za jednego z kandydatów do zostania czerwoną latarnią ligi uczynił contendera. Tak, contendera. Nie bójmy się tego powiedzieć. Prawda, miał trochę szczęścia i pomógł mu w tym trochę Sam Presti i transfer Jamesa Hardena. Nie zapomnijmy jednak, że to Morey w głównej mierze stworzył zespół, do którego sam z własnej woli dołączył Dwight Howard. Ten sam Howard, który jeszcze w czerwcu i lipcu poprzedniego roku zarzekał się, że jeśli Magic wymienią go do Rockets, to on na pewno nie przedłuży umowy z Houston i zostawi ich po sezonie 2012/13. Jak to się wszystko w ciągu roku potrafi ładnie zmienić, prawda?

Wracając jednak do szans Rakiet w nadchodzących rozgrywkach. Na pewno będą jednym z czterech, pięciu kandydatów do awansu do finału Konferencji Zachodniej. Mają dwóch graczy z Top15 ligi (Harden i Howard), świetnych role players (Parsons, Beverley, Brewer, Garcia, Jones) i dobrego trenera (McHale). Są świetni w ofensywie i podejrzewam, że wraz z przyjściem Dwighta poprawią się jeszcze po bronionej stronie parkietu. Na dodatek mają w składzie, obecnie najlepszego rezerwowego centra ligi – Omera Asika, który prawdopodobnie zakończy przyszły sezon w barwach innego klubu. Morey na pewno będzie szukał transferu z jego udziałem, ponieważ Howard najlepiej sprawdza się, kiedy obok niego gra typowa strech-czwórka. Marzeniem byłoby ściągnięcie Ryana Andersona, ale Pelicans go chyba nie puszczą. W takim razie kto? Ersan Ilyasova z Bucks, Channing Frye z Suns, jeśli oczywiście wróci do formy sprzed operacji serca. Morey będzie musiał coś wymyślić i nie zdziwię się, jeśli przy okazji będzie chciał opchnąć Jeremy’ego Lina. Wtedy Houston może być jeszcze mocniejsze.

Gdzie zajdą Rockets w przyszłym sezonie? Finał NBA to chyba jednak jeszcze za wysokie progi. Nie dlatego, że nie mają potencjału, by tam się znaleźć. Bo mają. Po prostu zwyczajnie może im zabraknąć doświadczenia, by zajść tak daleko. Nawet Michael Jordan musiał najpierw swoje przegrać, by móc dopiero zacząć walczyć o tytuł mistrzowski. Doświadczenie jest nieocenione na tym poziomie rozgrywek. Niemniej miejsce w pierwszej czwórce i półfinał konferencji obstawiam w ciemno.

Komentarze do wpisu: “Zapowiedź sezonu 2013/14: Houston Rockets

  1. Bardzo fajny tekst. Mam tylko uwagę co do Ronniego Brewera. Ze swoimi 89-oma trójkami w 7-io letniej karierze niespecjalnie jest zagrożeniem zza łuku. To przede wszystkim gracz defensywny.

    1. Zgadza się ;) z Kings oczywiście przyszedł do Houston :)
      już jest właściwie wpisany nowy klub T. Robisnona

      Dzięki :)

  2. nie zebym sie czepial tekst jest spoko tylko fajnie jakby autor przeczytal go przed wrzuceniem. strasznie duzo literowek i nie do konca wiem o co chodzi o przeobrazeniu modliszek w motyle?

  3. Może ktoś będzie tak miły i podzieli się opinią, bo jak patrzę na Houston w tym roku, to aż prosi się zastanowić nad jedną kwestią, mianowicie duet Howard – Harden. Co prawda autor pisze o tym, ale kreuje wizję miłą, lekką i przyjemną, a moim zdaniem warto przypomnieć, że jeszcze nie tak dawno temu, Harden odszedł z OKC gdy ci grali w finałach, bo nie dogadał się co do wysokości kontraktu. No przepraszam bardzo, ale czy to nie mówi coś o priorytetach tego zawodnika? Za mało pieniędzy w wieku 23lat? Dalej, Howard – no tu chyba nie trzeba przypominać całej tej telenoweli, która początki sięgają jeszcze Dwighta w Orlando. W LA także nie zaprezentował się jako przesadny team-player, chociaż akurat tutaj nie twierdzę, że jest jedynym winnym. Podsumowując – mamy zespół z dwoma, stosunkowo młodymi, jeszcze nieokrzepłymi, graczami. Czy aby na pewno znajdzie się wystarczająco dużo spokoju, doświadczenia, chłodnej kalkulacji, przedłożenia interesu zespołu nad własne statystyki? Ja osobiście nie jestem tego taki pewny, ale życzę sztabowi powodzenia, bo jeśli uda im się przekonać ten duet do realizowania wspólnego celu jakim jest zdobycie mistrzostwa, to będziemy mieli okazję oglądać jedną z najbardziej efektownych drużyn w tym roku.

    1. Harden moim zdaniem jest po prostu ambitny. Przeszedł bo tutaj jest kropką nad i , a w OKC był jednym ze składników. Tutaj nie ma mowy o trudnym charakterze- chłop w OKC chował ego – po cichu robił czarną robotę. To on często gęsto bronił najlepszych rywali po Westbrook nie ogarniał – Rogrywał w końcówkach to Russ też nie zawsze ogarniał. A jednak to Westbrook był w centrym uwagi.

  4. Na początku miałem wiele obaw co do Howarda w Houston, ale im bliżej pierwszego gwizdka tym większą szanse daję Rakietom na finał konferencji. Podstawowa piątka piekielnie silna, mimo braku dobrego PF’a (choć wciąż jestem zdania, że powinno się na tej pozycji sprawdzić Asika co pewnie wielu będzie się zdawać niedorzeczne, ale…) i mimo wszystko średniej ławki- nie podzielam entuzjazmu ani ze sprowadzenia Brewera (który jest beznadziejnym strzelcem oraz jest coraz słabszym obrońcą, który trochę się wiezie na fejmie dobrego defensora, który wyrobił sobie w Jazz) ani tymbardziej Cassipiego, który jest nieprzydatny po obu stronach parkietu- z drugiej strony Houston też niewiele straciło, jedynie solidnego trójkowicza w postaci Delfino.
    @ittam- nie przesadzaj z tym Hardenem, nie wiem ile mu proponowało OKC, ale na pewno nie była to kwota choćby zbliżona do maxa- gdyby dostał niewiele mniej niż w Houston to pewnie by został- potrafię sobie również wyobrazić, że chciał być liderem swojego teamu, a w Oklahomie pewnie nigdy nie wyszedłby z cienia Duranta i Westbrooka.

    1. Nie będę tego dokładnie wyliczał, ale o ile mnie pamięć nie myli, to w OKC proponowali ok 55mln za 4latka, w Rockets dostał 80mln za 5lat. Zdaje sobie sprawę, że różnica jest :) Jednak sam zauważasz, że „chciał być liderem swojego teamu” – otóż to! Na takim właśnie stwierdzeniu, rodzą się moje wątpliwości. Bo czym innym jest sięganie po tytuł jako część większej maszyny, a co innego jest świecić statystykami na lewo i prawo, brylować w rankingach, być najjaśniejszym punktem swojej drużyny – a potem odpadać z zespołem z playoff.

      @Paweł Kołakowski – 27lat Howarda i 10 sezon – to cyferki, ale jego zachowanie w ostatnich latach, wcale mnie nie przekonuje, jakoby miał być to doświadczony gracz. O Hardenie piszesz, że zasmakował odgrywanie pierwszoplanowej roli – myślisz że teraz tak lekką ręką podzieli się miejscem lidera Rockets z Dwightem? A jeśli nadal to Harden będzie grał pierwsze skrzypce, czy Howard nie zacznie marudzić?
      Nie wiem, albo ze mnie jakiś beznadziejny pesymista albo z Was są niepoprawni optymiści ;)

      PS. z argumentu o kontrakcie się wycofuję, nigdy nie miałem do czynienia z takimi pieniędzmi, więc nie mi osądzać cudze wybory

  5. Howard ma już 27 lat i to będzie jego 10 sezon w NBA, a zatem ciężko powiedzieć, że nie jest on doświadczonym graczem. Harden grał w finałch NBA, a poprzedni sezon pozwolił mu poznać jak smakuje odgrywanie pierwszoplanowej roli w drużynie.
    Ronnie Brewer (jego miałem na myśli) będzie w Rockets grał ok10-15 min na mecz – i będzie oddawał jeden, dwa rzuty za trzy – to będzie wynikało z ustawienia i myślę, że nawet pomimo, że nie jest wybitnym strzelcem to w ważnych momentach będzie trafiał. Tak samo jak Casspi.
    Fakt, szkoda Delfino, dużo dawał jako zmiennik drużynie w zeszłym roku – bardzo liczyłem na pozyskanie Ilyasovy (bo on by idealnie tutaj pasował na rozciąganie obrony).

    Modliszka kojarzy się z takim typowym wyrobnikiem (czytaj role players) – Motyl kojarzy się z urokiem i pięknem rozwoju, ewolucją… stąd takie porównanie do tych dwóch owadów…

    Nie znam koszykarza w NBA, który w wieku 23 lat nie podpisałby bardziej korzystnej finansowo umowy… od Webbera, Shaqa, przez Barkleya i nawet Jordana, który z pewnością za kontrakt z lat 80-tych nie poprowadziłby Byków do mistrzostwa… NBA to biznes… praca… i budżet klubom też musi się zgadzać…

  6. i nie myślę, że wymienieni przeze mnie gracze byli w wieku Hardena, kiedy zmieniali lub też nie… kluby

  7. od poczatku wiedzialem ze OKC zrobili błąd z Hardenem. Powinni wytransferowac Westbrooka by znalazlo sie siano na Hardena
    . do tego w wymianie pozyskac tanszego przyzwoitego PG wlasnie za Russa i OKC prawdopodobnie mialoby pake na mistrza. Brodacz ma wszystko by byc najlepszym SG w lidze jesli juz nim powoli nie jest.

  8. Houston może w tym rroku wypalić i zajść nawet do finału, ale równie dobrze może skończyć na 1 rundzie PO. Co do tego, że tam awansują nie mam większych wątpliwości. Jako wierny kibic rakiet oczywiście bardzo się ciesze z przyjścia DH12. Można go nie lubieć, ale jednak jest to najlepszy środkowy dzisiejszej NBA. Powinno mu się grać w H-Town podobnie jak w Orlando, nie będzie centralna postacią ataku, ale znów jest otoczony solidnymi strzelcami z dystansu. Jego Ego jest do panowania. Trener McHale to legenda wśród podkoszowych, a nie zapominajmy, że pracuje z nim też Hakeem. Harden nie jest egoistą, wcale sie nie zdziwe jeśli będzie notował mniej pktów niż rok temu a więcej asyst. Osobiście chciałbym, żeby Asik został, ale nie widzę dla niego miejsca w S5 na pozycji PF. Obaj z Dwightem nie rażą rzutem z półdystansu, a 2 takie byki w pomalowanym w ofensywie zwyczajnie do siebie nie pasują. Co innego w obronie, ale to temat do ostrego treningu. Mam nadzieję, ze uda się wymienić Lina na solidnego weteranów, właśnie Pfa z rzutem z 4-5 metrów ( w typie Bassa lub jak pisał Paweł Ilyasovy) dodatkowo możnaby poszukać rozgrywającego, który w PO wspomoże Beverley’a. Przy rozwoju Parsonsa, Jonesa, Smitha, Motlejunasa…z dodatkiem 2 weteranów w Houston może być pięknie na 20 rocznice 1 tytułu. Pozdrawiam

  9. Modliszki przemieniające się w motyle ?????
    albo autor spał na biologi albo za bardzo stara się ubarwić swój art. idiotycznymi porównaniami

  10. Fanem Howarda nie jestem oceniając go przez pryzmat dotychczasowych jego zachowań, ale wierzę że jest on w stanie pomieścić się w tej drużynie z Hardenem, a to dlatego że Brodacz nie przytłoczy go tak bardzo swoją osobą jak robił to Bryant. KB24 w LALach jest, a przynajmniej chciałby być wszystkim… zwyczajnie one man army i właśnie dlatego Howard tego nie udźwignął… jego być albo nie być zależało tylko od widzimisię Koba, a ponadto stał on się tam nawet nie drugą opcją ponieważ trener nie jest zainteresowany zawodnikami grającymi na centrze. W Orlando wytrzymał długo, ale wierzę że nie chciał dłużej grać o pietruszkę przy bandzie słabiaków… zbędna była jedynie cała ta otoczka z transferem… żenada. Widzę jednak że jest w stanie dopasować się do drużyny, której będzie ważnym elementem i z którą będzie mógł powalczyć o coś wartościowego. Ma świetnego mentora w postaci The Dream’a i już wychodzi mu to na dobre… wystarczy zobaczyć ostatni mecz Rakiet żeby widzieć, że Howard stara się już grać nie tylko siłowo niczym taran, ale również próbuje uskuteczniać piwoty i haki co z całą pewnością wpaja mu Olajuwon. Tej drużynie brakuje szczególnie solidnego Pf’a, ale tutaj również jestem zdania, że może warto spróbować zagrać coś typu dwie wieże z Asikiem i Howardem. Co do Casspiego to faktycznie jego transfer wydaje mi bardziej nabycie czarnej dziury po obu stronach parkietu niż jakimkolwiek wzmocnieniem.

  11. Harden odszedl z OKC, zeby grac w pierwszej piatce i tylko o to tutaj chodzilo (prawdopodobnie). Zreszta sam Harden o tym mowil, ze gdyby mial zagwarantowane miejsce w pierwszej piatce OKC to nawet nie myslalby nad przeprowadzka do innego klubu. A jesli ktos uwaza, ze dla niego beda wazniejsze wlasne statystyki i miano pierwszej gwiazdy zespolu a nie mistrzostwo to niech pooglada sobie mecze OKC, w ktorych gral.

  12. Harden odszedl z OKC, zeby grac w pierwszej piatce i tylko o to tutaj chodzilo (prawdopodobnie). Zreszta sam Harden o tym mowil, ze gdyby mial zagwarantowane miejsce w pierwszej piatce OKC to nawet nie myslalby nad przeprowadzka do innego klubu. A jesli ktos uwaza, ze dla niego beda wazniejsze wlasne statystyki i miano pierwszej gwiazdy zespolu a nie mistrzostwo to niech pooglada sobie mecze OKC, w ktorych gral…

  13. Houston za rok będą szukać trzeciego do pary Howard-Harden. Przynętą będzie Asik jeżeli wytrzyma ten sezon bez marudzenia. Może uda się zatrzymać Parsonsa, który jest momentami znakomity i może mógłby grać też jako ten stretch-fory przy Howardzie w szybkim ustawieniu. Lina wg mnie powinni wymienić bo to nie ten kaliber na to co szykują w Rockets. Jest za cienki i za nierówny. Swoje 5 minut miał. Przed rockets na pewno kilka świetnych lat i szans na mistrzostwo, jeżeli wszystko wypali.

    1. aha i niech tylko zmienią stroje, bo są najgorsze w lidze i strasznie wkur..jące.

  14. Różnie może się zdarzyć – możemy przyjąć wersję optymistyczną lub pesymistyczną.
    A ja sobie myślę, że jeśli Howard będzie całkiem zdrowy(nie tak jak przez ostatnie lata) i będzie dominował pod koszem tak jak w Orlando, to obecność kogoś takiego w drużynie jak Harden może być tym elementem którego właśnie brakowało kiedyś DH12 w Orlando. Jeśli ta para zaskoczy, a jest to dla mnie bardzo możliwe – to w Houston może powstać drużyna która przez kilka lat będzie dobijać się co najmniej do finału konferencji.
    Myślę, że zbyt wiele osób ocenia Howarda poprzez pryzmat zeszłego sezonu – w LA nie było zbyt dobrej atmosfery dla dobrej gry Howarda – albo jak kto woli DH12 nie był chętny na nauki Bryanta :-)

Comments are closed.