EB: Podsumowanie dwunastego dnia – Grupa F

Ostatni dzień grupowej rywalizacji nie był szczęśliwy dla Greków. Hellada po dwóch dogrywkach musiała uznać wyższość Chorwacji i tym samym Mistrzowie Europy z 2005 roku żegnają się z tegorocznym Eurobasketem. Cały mecz był niesamowicie wyrównany, o czym świadczy fakt, że ani razu żadna z drużyn nie wyszła na chociażby 8 punktowe prowadzenie. Emocji nie zabrakło także w drugim spotkaniu, bo mimo tego, że obie druzyny miały zapewniony awans do drugiej rundy to dopiero dogrywka wyłoniła zwycięzcę. Włosi pokonali obrońców i kolejna porażka Hiszpanów może być niepokojąca dla ich kibiców.

Chorwacja – Grecja  92-88   (16-17, 20-17, 15-16, 19-20, 7-7, 15-11)

Zdeterminowane na parkiet wyszły obie drużyny, mając świadomość o co grają. Od początku spotkania zarówno Grecy jak i Chorwaci dobrze spisywali się w obronie, ale grali nonszalancko w ataku. Kilka dziwnych decyzji i głupich błędów sprawiło, że na boisku panował lekki chaos. Widać było, że Grecy są lekko poddenerwowani i starali się zakończyć akcję jak najszybciej. Chorwaci szybko zdominowali grę na tablicach i po 5 minutach mieli na swoim koncie już 12 zbiórek, z czego prawie połowa padła łupem Ante Tomicia. Żaden z zespołów nie potrafił odskoczyć na chociażby kilka punktów. Hellada mogła liczyć na dobrze dysponowanych w pierwszej kwarcie Bourousisa oraz Bramosa i to głównie dzięki nim po 10 minutach gry Grecy prowadzili 17-16.

Świetnie drugą kwartę rozpoczął Dontaye Draper, który zdobył 9 punktów z rzędu dla swojego zespołu, nie myląc się ani razu z gry. Chorwaci konsekwentnie wysoko podwajali przy pick&rollach rywali, co nie było większym problemem dla Greków, którzy dobrze szukali wolnego zawodnika i bez problemów puszczali piłkę po obwodzie. Dzięki takiej grze 6 punktów zdobył Kavvadas.Podopieczni trenera Repesy wyszli na 5 punktowe prowadzenie, ale Hellada szybko się „obudziła” i minutę później to oni prowadzili. Chorwaci umieli wykorzystać słaby powrót do obrony rywali i po dwóch celnych trójkach Bogdanovicia, na minutę przed końcem pierwszej połowy znowu mieliśmy remis. Równo z syreną trafił Tomic, więc po 20 minutach gry Chorwaci prowadzili 36-34.

9

Po powrocie na parkiet znowu oglądaliśmy wyrównaną grę, kosz za kosz. Wynik cały czas oscylował w okolicach remisu, ale to Chorwaci wyglądali pewniej. Po dwóch świetnych akcjach Ante Tomicia i zagraniu 2+1 Dario Saricia, przewaga podopiecznych Repesy wzrosła do 5 punktów. Grecy mieli problemy w ataku z przedarciem się pod kosz przez twardą defensywę rywali. Hellada pod koniec kwarty zagrała jednak mocniej w obronie i udało im się znowu doprowadzić do remisu. Po celnej akcji Ukicia, Chorwaci po 30 minutach prowadzili tylko 51-50.

W decydującej kwarcie Grecy w coraz większym stopniu oddawali swoje akcje ofensywne w ręce Spanoulisa, który nieźle wszedł w tą część spotkania. Chorwaci jednak wiedzieli, że jeśli konsekwentnie będą szukali gry pod koszem to sprawią rywalom ogromne problemy. Tak też się stało i momentami Grecy byli w trumnie bezradni. Na 7 minut przed końcem spotkania 4 faul złapał Vassilis Spanoulis, ale rywale nie starali się za wszelką cenę wyautować lidera reprezentacji Grecji.  Hellada była bardzo czytelna w ataku, bo jeśli nie mieli czystej pozycji do rzutu, to każda piłka wędrowała w ręce rozgrywającego Olympiakosu. Chorwaci bez żadnych skrupółów ogrywali centrów swoich rywali i na 20 sekund przed końcem spotkania prowadzili różnicą 3 oczek, a trener Trinchieri poprosił o przerwę na żądanie. Po długiej akcji zza łuku trafił Zisis i to Chorwaci mieli 9 sekund, aby rozstrzygnąć losy spotkania. Piłka trafiła w ręce Ukicica, który jednak nie zdecydował się grać 1 na 1 i przestrzelił rzut trzypunktowy przez ręce Spanoulisa, więc czekała nas dogrywka.

Na 3 minuty przed końcem dodatkowego czasu gry Greków spotkała najgorsza z możliwych wiadomości – 5 faul złapał Vassilis Spanoulis i do końca spotkania Hellada musiała radzić sobie bez swojego lidera. Chorwaci pudłowali z linii rzutów wolnych i wykorzystali to rywale, którzy po trójce Kaimakoglou wyszli na prowadzenie 75-74, a na zegarze pozostało półtorej minuty. W kolejnej akcji swojego rywala zamroził Zisis i po jego trafieniu z półdystansu, na 35 sekund przed końcem spotkania, Grecy prowadzili różnicą 3 oczek. Niesamowicie zza łuku trafił Bogdanovic i doprowadził tym samym do remisu. Ostatnia akcja tej dogrywki należała do Zisisa, który świetnie minął rywala, ale piłka po jego rzucie wykręciła się z kosza i druga dogrywka stała się faktem.

W niej świetnie spisał się Bogdanovic, któy zdobył 4 punkty z rzędu i zmusił Tinchieriego do poproszenia o przerwę na żądanie. Grecy nie trafili do kosza przez 2 kolejne akcję, a zza łuku nie mylił się Rudez i przewaga Chorwatów wyniosła już 7 punktów. Widmo porażki coraz bardziej wisiało nad Mistrzami Europy z 2005 roku, ale wtedy sprawy w swoje ręce wziął Zisis. Po jego celnej trójce i dwóch rzutach wolnych znowu przewaga Chorwatów wynosiła tylko 2 oczka. Po drugiej stronie pomylił się Markota i po punktach Bourousisa znowu mieliśmy remis. Skutecznym wjazdem pod kosz popisał się Draper i tym samym chciał odpłacić mu Zisis, ale piłka po jego rzucie znowu wykręciła się z kosza. Ososbiste na punkty zamienił Bogdanovic, z dystansu przestrzelił kolejny raz Zisis i stało się jasne, że Chorwaci nie wypuszczą już zwycięstwa z rąk.

Chorwacja: Bogdanovic 22, Tomic 15, Ukic 14, Draper 13, Rudez 8, Andric 6, Zoric 6, Simon 5, Saric 3.

Grecja: Bourousis 21, Spanoulis 18, Zisis i Kaimakoglou po 14, Kavvadas 8, Bramos 7, Sloukas 5.

 

Włochy – Hiszpania  86-81 (24-12, 13-25, 8-19, 25-14, 16-11)

gigi

Także w drugim dzisiejszym spotkaniu oglądaliśmy dogrywkę, którą na swoją korzyść rozstrzygnęli Włosi. Co prawda już przed spotkaniem stało się jasne, że dzięki pokonaniu przez Chorwatów Greków, oba zespoły mają zepwniony awans, ale emocji na boisku nie brakowało. Mecz można było podzielić na dwie części, bo w pierwszej i ostatniej kwarcie zdecydowanie lepsi byli Włosi, a w drugiej i trzeciej odsłonie to Hiszpanie wyglądali na kandydatów do zwycięstwa w dzisiejszym meczu.

Początek spotkania należał do Włochów, którzy lepiej weszli w spotkanie i od początku objęli prowadzenie. Ich przewaga brała się po części z faktu, że inteligetnie grali w obronie, nie pozwalając rozpędzić się Gasolowi. W ataku tradycyjnie aktywny był duet Datome-Belinelli. Szczególnie ten drugi miał sporo do udowodnienia kibicom i chciał za wszelką cenę zrehabilitować się za wcześniejsze, dwa słabsze spotkania. Hiszpanie nie mogli się wstrzelić i gdyby nie dwa celne rzuty Clavera i Calderona to sytuacja Mistrzów Europy byłaby jeszcze gorsza.

Role odwróciły się w drugiej kwarcie, bo po powrocie na parkiet to Włosi zaczęli mieć problemy ze skutecznością i popełnialni szkolne błędy. Hiszpanie szybko wzięli się do roboty i po 5 minutach na tablicy wyników mieliśmy remis. Włosi nie dali jednak rywalom odskoczyć, a to zasługa głównie młodego Alessandro Gentile i Aradoriego. Rozkręcił się za to Marc Gasol, który w końcówce zdobył 10 punktów i sprawił, że po 20 minutach mieliśmy remis.

Po powrocie na parkiet wciąż oglądaliśmy słabo dyspozycję Włochów, którzy znowu stanęli w miejscu i nie mogli się przełamać na atakowanej połowie. Jeszcze gorzej było w obronie, bo Azzurri nie mieli kompletnie żadnego pomysły jak zatrzymać centra Memphis Grizzlies. Marc Gasol w każdej kolejnej akcji ogrywał rywali i zamieniał większość okazji na punkty. Zdobył 10 punktów z rzędu, a łącznie w 3 kwarcie zapisał ich na swoim koncie aż 15(a reszta drużyny 4). Hiszpanie Młodszy z braci Gasol był niesamowicie nakręcony dobrą grą i wydawało się, że nic złego się Hiszpanom stać nie może.

Inne zdanie na ten temat miał tercet Arradori-Datome-Belinelli-Gentile. Cała czwórka grała rewelacyjnie, ale szczególnie ten pierwszy i ostatni byli dla rywali nie do zatrzymania. Hiszpanie kompletnie przespali czwartą kwartę, dając się ogrywać Włochom na każdy możliwy sposób. Włosi zaliczyli run 11-0 i przewaga Hiszpanów wynosiła już tylko 2 oczka. Na 20 sekund przed końcem Azzurri musieli faulować Rodrigueza, który jednak przestrzelił oba rzuty wolne i znowu szansę mieli Włosi. Swoją akcję przestrzelił jednak Belinelli, a dobitki nie trafił Melli. Szczęśliwie jednak piłka weszła w posiadanie Włochów i na 2 sekundy przed końcem spotkania trener Pianigiani wziął czas. Jak się okazało 2 sekundy wystarczyły Datomemu, żeby znaleźć kawałek miejsca „powiesić” rywala i trafic o deskę rzut, dzięki któremu czekała nas dogrywka.

W dodatkowym czasie gry lepsi już zdecydowanie byli Włosi, którzy w 2 minuty rozstrzygnęli losy tego spotkania. Po punktach Gentile i Arradoriego, przewaga podopiecznych trenera Pianigianiego wzrosła do 8 punktów. Do walki zachęcał swoich kolegów Llull i San Emeterio, ale rywale nie mylili się z linii rzutów wolnych i ostatecznie wygrali całe spotkanie 86-81. Stało się więc jasne, że w ćwierćfinale dojdzie do rewanżu za finał Eurobasketu 2009, kiedy to w Katowicach Hiszpanie ograli Serbów.

Włochy: Gentile 25, Aradori 17, Belinelli 16, Datome 11, Cinciarini 8, Cusin 4, Vitalli 3, Melli 2.

Hiszpania: Gasol 32(rekord w meczach kadry), Rodriguez 18, Llull, Claver i Calderon po 5, Fernandez, San Emeterio i Mumbru po 4, Rey i Rubio po 2.

Finlandia – Słowenia 92:76 (22:26, 20:16, 29:14, 21:20)

Trener gospodarzy Bozidar Maljković podobnie jak spotkanie z Polską na zakończenie pierwszej rundy, tak i spotkanie z Finlandią potraktował ulgowo. Słoweński coach dał też odpocząć najlepszym swoim graczom, przy 5 minutowym występie Gorana Dragića. Słoweńcy nie specjalnie angażowali się w defensywie i o ile pierwsza połowa grana była na przysłowiowym 'styku’, o tyle druga połowa była wyraźnie pod dyktando Suomi.

Za sprawą świetnej dyspozycji na dalekim dystansie to goście dyktowali warunki, wygrywając wyraźnie trzecią kwartę spotkania. Zryw 20-3 podczas 6 minut III odsłony dał Suomi solidne podwaliny pod drugą wygraną w „grupie F”. Zespół trenera Dettmana zaaplikował podczas całego spotkania swoim rywalom aż 17 celnych trójek przy 32 próbach. Kapitalną skutecznością (7/8 z gry) wykazał się Gerald Lee, kończąc mecz jako najskuteczniejszy w spotkaniu, z 17 pkt.

Lee miał świetne wsparcie w kolegach z drużyny, bowiem 4 innych graczy Dettmana również uzyskało co najmniej 10 oczek. Ogólnie Finlandia uzyskała aż 58 % skuteczność z pola gry. Niestety wygrana była o „przysłowiową pietruszkę” i rewelacyjna ekipa ze Skandynawii zakończyła turniej na II rundzie. Słoweńcy spotkają się natomiast z Francją.

Finlandia: Lee 17, Salin 16, Koivisto 16, Koponen 14, Ahonen 11, Haanpaa 9, Huff 5, Kotti 4, Mottola 0, Rannikko 0, Muurinen 0, Nikkila 0.

Słowenia: Nachbar 15, Balazic 14, Vidmar 7, Lorbek 7, Z.Dragić 7, Murić 6, Begić 6, Laković 4, G.Dragić 3, Blazić 3, Slokar 2, Joksimović 2.