Fantastyczny Ginobili, Heat pod ścianą, Spurs o jedno spotkanie od tytułu

Fantastyczna gra Manu Ginobiliego i nowy rekord w ilości celnych trójek podczas finałów Danny’ego Greena był potrzebny by wygrać piąty mecz tegorocznych finałów. Przed powrotem do Miami drużyna Spoelstry jest pod ścianą. Spurs tymczasem potrzebują jeszcze tylko (i aż) jednego zwycięstwa by cieszyć się z piątego bannera pod kopułą AT&T Center.

Drużyna Stan  serii I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Miami Heat 2 19 33 23 29 104
San Antonio Spurs 3 32 29 26 27 114

Przebieg spotkania

Gregg Popovich długo ukrywał decyzję o tym by zmienić swoją podstawową piątkę. Jak się okazało, doświadczony trener wiedział co robi, a wprowadzenie do S5 Manu Ginobiliego okazało się strzałem w dziesiątkę.

Argentyńczyk niesamowicie rozpoczął spotkanie i już po pięciu minutach miał na koncie 8 punktów (dwa celne rzuty z dystansu) i trzy asysty. Dodatkowo gra Spurs ewidentnie przyspieszyła, a dołożenie kolejnego strzelca zwiększyło ilość miejsca pod koszem zarówno dla Duncana jak i dla ścinających Greena i Parkera.

Heat nie zamierzali się jednak poddawać. Ich szeregami dowodził inny gracz, który już był powoli wysyłany na sportową emeryturę – Dwyane Wade. Flash był wszędzie  i rola, w której to on jest pierwszą opcją w ataku ewidentnie mu odpowiadała.

Kolejnym świetnym ruchem Popovicha było wpuszczenie na boisko Borisa Diawa. Francuz nie tylko fantastycznie podawał (high-low z Duncanem, dogranie do Leonarda), ale także świetnie pilnował Jamesa (!), który nie próbował go mijać tylko odpalał długie rzuty.

Innym smaczkiem było to, że zaraz po tym jak na parkiecie pojawił się Norris Cole (uważany za czołowego obwodowego obrońcę Heat) Tony Parker zaczął go naciskać w ataku. Przynajmniej trzy razy nabrał go na crossover i zdobywał łatwe punkty spod kosza lub z linii. To wszystko sprawiło, że w końcówce pierwszej kwarty od wyniku 17-17 Spurs zdobyli koleje 12 punktów i odskoczyli.

Spurs cały czas grali bardzo szybkim atakiem. Pop uczulił ich by wykorzystywali wszystkie luki w świetnej obronie gości, a te najłatwiej jest odnaleźć gdy defensywa nie jest jeszcze ustawiona. Z drugiej strony tym co rzuciło mi się w oczy były bardzo słabe (miękkie) zasłony graczy z Miami. Obrońcy SAS z łatwością je omijali (nawet górą), a to powodowało że Heat nie mieli z nich praktycznie żadnych korzyści.

Miejscowi tymczasem mieli już 16 oczek prowadzenia po tym jak kolejne trójki zaliczył Green (w połowie drugiej kwarty wyrównał rekord 22 celnych rzutów z dystansu w finałach ustanowiony przez… Ray’a Allena). Zaledwie kilka akcji później tablica wskazywała już jednak 47-42 po tym jak Heat zaliczyli zryw 12-0. Złą passę przerwał dopiero niezawodny Tim Duncan rzucając w swoim stylu o tablicę.

Końcówka pierwszej połowy była wymianą ciosów, ale Spurs udało się utrzymać prowadzenie i do szatni schodzili przy wyniku 61-52 dzięki fantastycznej akcji Parkera.

Cała przewaga Spurs z pierwszej połowy wyparowała po niespełna 100 sekundach gry. Świetny start Heat dał im wynik 59-61 co zapowiadało że będzie nas czekać jeszcze wiele emocji.

Gracze Popovicha się przegrupowali. Najpierw niesamowitym wejściem pod kosz popisał się Parker, a po chwili Green ustanowił rekord celnych trójek w finałach i SAS znów mieli bezpieczny dystans.

Wynik spotkania cały czas oscylował wokół 2-9 punktów przewagi miejscowych. To jednak Spurs wciąż kontrolowali przebieg wydarzeń. Drużyna z San Antonio była bardziej regularna i niesamowicie agresywna.

Zawodziła cały czas kombinowana obrona Heat, którzy nie tylko często gubili wspomnianego Greena na dystansie, ale także pozwalali na łatwe punkty po wejściach Parkera i Ginobiliego. Jeżeli zestawimy to z tym jak akcje 1na1 czy 1na2 bronili Green lub Leonard to można zrozumieć ciągłą frustrację Spoelstry.

W końcówce odsłony znów szalał Ginobili. Wróciła też gra bez piłki i gospodarze znów prowadzili dwucyfrową różnicą punktów. Ostatecznie przed decydującą kwartą tablica wskazywała 87-75.

Po dwóch minutach czwartej kwarty Spurs mieli na koncie najwyższe prowadzenie w spotkaniu (+19). Świetnie w tym okresie grał Diaw i wyglądało na to, że miejscowym nic już w tym spotkaniu nie grozi.

Aktualni mistrzowie pokazali jednak w końcówce, że przegrali tę bitwę, ale wojna wciąż trwa. W ostatnich minutach za sprawą punktów Jamesa i Allena zmniejszyli dystans nawet do ośmiu oczek, ale to było wszystko na co im tego wieczoru pozwolili Spurs.

Spotkanie numer 6 już we wtorek o 3:00 polskiego czasu. Oglądajcie. Warto.

Pozostałe notatki

  • Spurs mieli niesamowite 60% celnych rzutów z gry, dla porównania Heat 43%.
  • Juwan Howard przemienił się w Craiga Sagera. Co za garnitur!
  • Nowy cytat złotoustego Popovicha: „It’s big boys game!” + „Knock the stuffing out of them”.
  • Biorąc pod uwagę to, że do tej pory zmiany przeprowadzane w pierwszej piątce przynosiły trenerom efekty (Miller w G4, Ginobili w G5) jestem ciekawy, czy Spoelstra na G6 do S5 wprowadzi Battiera lub Allena.
  • Danny Green ma w finałach NBA skuteczność 65,8% (!!) z dystansu – trafił 25 z 38 prób.
  • Kawhi Leonard zbiera piłki jakby miał klej w rękach. Łapie Spaldingi jak zwykly ziemianin piłeczki od tenisa.
  • Ray Allen zaliczył wczoraj dwa zagrania 3+1.
  • Nad czym musi jeszcze zapanować Popovich? Przede wszystkim nad ofensywnymi zbiórkami Heat. Wczoraj było w tym elemencie 12-5.

Boxscore

Heat: James 25, Bosh 16, Chalmers 7, Miller 0, Wade 25, a także Haslem 0, Lewis 0, Jones 3, Battier 7, Anthony 0, Cole 0, Allen 21

Spurs: Duncan 17, Leonard 16, Parker 26, Ginobili 24, Green 24, a także Bonner 0, Diaw 1, Splitter 4, Neal 2, Joseph 0, de Colo 0

Filmowe podsumowanie spotkania

Komentarze do wpisu: “Fantastyczny Ginobili, Heat pod ścianą, Spurs o jedno spotkanie od tytułu

  1. Seria finałowa jest niesamowita, jak tylko jeden trener coś wymyśli drugi w kolejnym meczu odpowiada, na świetny mecz Big3 Miami, dzisiaj odpowiedziało Big5 San Antonio.
    Świetnie się to ogląda chociaż mam nadzieje na zakończenie serii po 6 meczach, ewentualnie utrzymanie tendencji serii i zwycięstwa SAS w meczu nr 7.
    Patrząc jeszcze na statystki ta seria jest naprawdę dziwna: SAS przegrało zbiórki w tym wyraźnie ofensywne, miało więcej strat, mniej asyst, mniej trafionych trójek a wygrało dzięki niesamowitej skuteczności.

  2. Jak dla mnie slabo zagral James, kompletnie zjedzony przez nerwy. Rzucal z nieprzygotowanych czesto pozycji, zero agresywnosci, kombinowal jak zalapac obronce na faul zamiast go ograc. Unikal gry 1-1… Mam nadzieje ze Miami sie podniesie i w koncu zacznie pilnowac DG…

    Let’s Go Heat !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  3. SAS znowu dzień konia i skuteczność z kosmosu, a 2 razy miało się nie zdarzać?? :) Kiedy w końcu Miami przyklei porządny plaster na Dannego Green’a? Takich wśród Heat nie brakuje a przecież to DG na tą chwilę 100% kandydat na MVP a nie Duncan czy Parker (nie mówiąc o Manu).

  4. Ja juz nie wiem…..
    Moze Battier do S5? i plaster na Greena?
    W ogole zaluje ze tak malo szejn gra , dobry obronca….
    LETS GO HEAT

    1. od przegranego trzeciego meczu już o tym mówię. Spoelstra nie wygląda dobrze z reakcjami czy zmianami podczas spotkania.

    2. Ewidentnie widać różnicę klas między Trenerami obu ekip. Spoelstra pierwszy swój sezon był wspierany przez Pata a później dostał Bosha i LBJ, w przeciętnej ekipie mógłby sobie nie poradzić. Mike Brown jest tutaj dobrym przykładem kiedy trenował Cavs a później nie poradził sobie w Lakers.

  5. Powrót Manu w wielkim stylu do grania mistrzowskiego:) heh Green dziurawi kosze w pięknym stylu, a i w obronie robi ładną pracę:) wg mnie Miami po prostu nie ma na tylu zawodników, żeby każdemu strzelcowi z SAS przykleić plastra – muszą gonić za Parkerem, naciskać na Ginobillego, trzymać się blisko w rogu Leonarda, do tego Duncan pod koszem, który nie raz wymaga podwojenia – a tu jeszcze Green rzuca swoje wysokim lobem, żeby to zablokować, to trzeba grać blisko niego to wymaga dużo biegania…

  6. Kiedy się zaczynało w ogóle nie czułem tego klimatu finałów, ale z każdym meczem seria staje się coraz lepsza i bez względu na to kto wygra przejdzie do historii.

  7. Lebron przegrał mecz. Kilka razy spudłował wcale nietrudne rzuty z kontr (mógł być remis parę razy) i parę razy zostawił za dużo miejsca Parkerowi i Ginobilemu.
    Ale Ray Ray mnie zachwycił w tych dwóch ostatnich meczach. Mądre decyzje, dobra skuteczność, niezła obrona. Mistrz po prostu.

    1. Mike sorry ale rola Allena była marginalna, on strzelał jak było -20 i praktycznie po meczu. Bez większej obrony na sobie.

    2. Myślę, że nie tylko LeBron. Wade, pomimo 10 asyst, też odpalił kilka cegieł, razem z Jamesem i to w momentach, kiedy dochodzili na kilka punktów (proszę mnie poprawic, ale o ile dobrze kojarzę raz udało im się dogonić Ostrogi na -1). Zwłaszcza w pierwszej części 3 kawarty. Manu zagrał niesamowite zawody. Był prawdziwym dowódcą na boisku. Nawet nie chodzi o liczbę kończących podań. Był widać, że zawodnicy Spurs graja swobodniej, kiedy Argentyńczyk przebywał na parkiecie. Razem z Parkerem stanowili świetnie napędzający wiele akcji duet. Ciekawe, co teraz wymyśli Spoelstra.

  8. Świetny mecz Spurs! W końcu dobra gra Manu, który niespodziewanie zagrał jak za dawnych starych lat i myślę, że dzięki temu San Antonio jedzie do Miami ze stanem 3-2. Obstawiałem 4-2 dla Spurs i jest to całkiem możliwe (liczę na to) ale Heat nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa i myślę, że zobaczymy zupełnie innego LBJ tak jak to było w game 4. Zapowiada się niezła wojna na parkiecie w Miami :)

  9. Brawo za świetne spotkanie w wykonaniu weteranów z San Antonio. Warto było się poświęcić żeby obejrzeć ten mecz. Nie spodziewałem się tak dobrego występu Manu. Dzięki niemu Spurs są już o krok od pierścienia. Następny mecz będzie jeszcze bardziej emocjonujący. Heat są pod ścianą, ale wątpię żeby ekipa Popa wypuściła taką szansę.

  10. Zacząłem powoli zastanawiać się czy Manu się podniesie i dzisiaj pokazał charakter…był iskrą która odpaliła całych Spurs i mam nadzieję, że skończy ten sezon z pierścieniem i pójdzie na emeryturę, świetny mecz Parkera, Duncana, Greena i nowej gwiazdy – Leonarda.To co gra ten chłopak jest niesamowite. Tak jak mówił Mateusz – Manu może okazać się X-factorem i dzisiaj się okazał, ale w mojej opinii dwójka Green – Leonard gra na wyższym poziomie niż się tego oczekiwało i to przeciąga szale na korzyść SAS. Big 3 Miami zagrało przyzwoicie, nie było takiej eksplozji jak w G4 ale swoje zrobili (choć razi trochę skuteczność LBJa), dodatkowo świetnie grał Allen. SAS wygrali świetną grą pierwszego unitu, znakomitą selekcją rzutową, dzieleniem się piłką i ogólnie wyglądali jakby zależało im bardziej. Typ na koniec? prawem serii powinno być 4-3 dla SAS, ale ja postawię na 4-2. Wierzę w jeszcze jedną szarżę Manu, kolejne niesamowite trójki Greena, Mrówczą robotę Leonarda, Determinacje Duncana i Ambicję Parkera. Go SPURS!!!

  11. A co takiego zrobił James w game 4??? Gral co najwyzej pecietnie a punktow nastukał w ostatnich akcjach jak juz SAS siedzieli sobie w szatni. Przez wszystkie 5 meczy gra padake. A jak na niego tp totalne dno. Jak tak wygląda król to… Wade jest w takim razie Bogiem. Zwykly nadmuchy kloc ktory 90% swojej gry opiera na sile fizycznej. Takim Jordanom ,Brajantom i innym moze co najwyzej buty nosić.

  12. Pop teraz może żałować meczu 4 bo mogło być już 4-2 dla nich, szczerze byłem zdumiony że tak wcześnie odpuścił mecz 4 jeszcze kilka minut do końca i już wpuścił zmienników a można było wtedy powalczyć jeszcze bo wade juz był zmęczony

  13. Świetne jest to, że przy ewentualnym zwycięstwie Spurs nie wiem kto mógłby być MVP tej serii. 4 gości pasuje. Pewnie ten kto zagra najlepiej w game 6 lub ewentualnym 7 dostanie nagrodę.

  14. Siemanko!
    Swietny mecz Spurs, Green jest swietny,ale to Parker jest wg mnie MVP. Sam stwarza zagrożenie i jeszcze swietnie kreuje kolegow, Green trafia z zimna krwia, ale cala ekipa na to pracuje. lbj jest cienki, bazuje tylko na swoich warunkach i ogromnej sile, macha lokciami przy kazdym wejsciu na kosz. Strach pomyslec co by bylo gdyby jordan mial takie warunki fizyczne jak lbj. Jak powstrzymuja ich kontry i aley oopy, to jest juz koniec. Wade sie stara za to go szanuje, Allen moze rzucic nawet 50pkt ale i tak jest zdrajca wiec jegogramnie nie interesuje. Brawo Manu, swietny mecz, ktory doda mu pewnosci siebie. Takich teamow jak obecni spurs juz nie bedzie. Trzymajmy za nich kciuki. stawiam na 4:2.

    1. Allen zdrajcą, więc jego gra Cię nie interesuje? Ciekawe, czy gdybyś Ty miał okazję po kilkunastu – naprawadę świetnych – latach grania w NBA zdobyć kolejne mistrzostwo (zaznaczając chęć zakończenia kariery w swoim poprzednim klubie), nie skorzystałbyś z okazji? Żenada. Właściwie to nie wiem, czemu w ogóle odpisuje na posta jakiegoś zbuntowanego gimbusa.

  15. Damwal, wypadl z rotacji po prostu, Spoe jest slabym coachem w starciu z Poppem, uwazam ze lepszy trener wycisnalby wiecej z Heat i gralby szerszym skladem caly sezon po to by w finale wszyscy mieli pewnosc w grze,a Spoe lecial na jakies serie w RS nic nei dajace, debilizm po prostu jak dla mnie. Pop caly sezon rotowal calym skladem by teraz wyciagac z kapelusza a to Manu w S5, a to Diawa na LBJu ( matko przeciez MVP powinien go zjesc i wypluc a tu ceglil masakrycznie przy nim ! 1-8 ! ) a to Green wali 3jki jak Allen w Primie, po prostu tam graja WSZYSCY , a Spoe rotuje na flopujacym Battierze albo Cole’u ktory tak zostal pojechany przez Tonyego w tym meczu, ze pewnie bedzie mu to sie snic po nocach ;)

    tak jak juz pisalem Woy-owi, MVP tych finalow powinien zostac Greg :) ( oczywiscie jesli Heat u siebie nie wrzuca BEAST MODE i nei wyrwa dwoch kolejnych meczow :0 )

Comments are closed.