Parker prowadzi Spurs i San Antonio obejmuje prowadzenie w serii

Tony Parker rzucił 25 punktów, rozdał 10 asyst i Spurs wygrali mecz nr 5 obejmując prowadzenie w serii 3-2. Nie byłoby tego zwycięstwa gdyby nie fatalna postawa backcourtu Warriors. Curry i Thopmosn rzucili wspólnie tylko 13 oczek i byli cieniem tego, co pokazywali nam w dotychczasowych swoich występach w play off.

 

Było nieco ponad 4 minuty do końca meczu. Tony Parker po pick and rollu podał do ścinającego na kosz Tima Duncana. W pomalowanym było jednak zbyt tłoczno i podkoszowy Spurs nie miał możliwości przedrzeć się przez dobrze broniącego go Andrew Boguta i pomagającego w defensywie Harrisona Barnesa. The Big Fundamental oddał więc piłkę na obwód do niekrytego Manu Ginobiliego. Barnes nie zdążył z blokiem, Argentyńczyk pewnie przymierzył zza łuku, zrobiło się 18 punktów przewagi dla Spurs i wszyscy w hali wiedzieli już, łącznie z trenerem Warriors Markiem Jacksonem, Stephenem Curry, skaczącą z zachwytu ławką gospodarzy, komentatorami, kibicami, a nawet gościem sprzedającym przekąski na trybunach, że jest po meczu.

Zagranie Wielkiej Trójki San Antonio przesądziło o wyniku spotkania, być może nawet o wyniku serii, ponieważ zazwyczaj ten, kto wygrywa mecz nr 5, zwycięża w całej serii. Nie było by go jednak, gdyby nie świetna postawa zadaniowców gospodarzy. Spurs mają chyba najlepszych role players w lidze. Każdy zna tam swoje miejsce, wie jaka jest jego rola na parkiecie i świetnie się z niej wywiązuje.

Ponadto nie byłoby by wczorajszej wygranej, gdyby nie świetne ograniczenie backcourtu Warriors. Curry i Klay Thompson grali po prostu fatalnie. Obaj trafili jedynie 6 z 22 oddanych rzutów, w tym 1 z 7 a trzy i zdobyli razem tylko 13 punktów. Jeśli Golden State myśli o awansie do finału konferencji to takie mecze jak ten nie mogą się ponownie przydarzyć dwójce obrońców gości. Obrona Spurs ograniczyła ich do wyrównania najmniejszej wspólnej zdobyczy punktowej w tym sezonie.

Warriors nie tracili kontaktu z Spurs tylko i wyłącznie za sprawą Jarretta Jacka, autora 20 oczek i przede wszystkim Barnesa. Pierwszoroczniak po raz kolejny zgrał świetnie. W drugim meczu z rzędu rzucił 25 punktów, stając się najmłodszym graczem w historii play off z dwoma kolejnymi takimi występami na koncie. Ponadto było to już jego czwarte spotkanie w tym post season z co najmniej 21 punktami, podczas gdy w sezonie regularny nie zaliczył ani jednego takiego meczu, a ostatnimi graczami, którzy zaliczyli w play off 4 mecze na poziomie 20 oczek przed ukończeniem 21 lat byli Kobe Bryant w 1999 roku i Magic Johnson w 1979 roku. Ponadto został pierwszym graczem w historii z minimum 25 punktami w 2 meczach z rzędu, pomimo tego, że nigdy wcześniej tego nie dokonał. Przyznacie, że to naprawdę niezłe rezultaty, jednak Barnes pewnie oddałby je, gdyby Warriors mieli wygrać. 16 oczek dodał Carl Landry.

Najskuteczniejszym zawodnikiem w zespole miejscowych był Parker – 25 punktów i rozdał do tego 10 asyst. 17 dołożył Kawhi Leonard, 16 Danny Green, a 10 Ginobili. Double-double na poziomie 14 oczek i 11 zbiórek zanotował Duncan, dla którego było to już 143 double-double w play off. Zrównał się tym samym w tej klasyfikacji z Wiltem Chamberlainem. Do lidera pod tym względem – Magica Johnsona – brakuje mu 14 podobnych występów.

Kolejny mecz w tej serii w czwartek. Warriors są teraz pod ścianą. Jeśli przegrają – odpadną. Muszą liczyć przede wszystkim na lepszą postawę dwójki Curry-Thompson jeśli chcą wrócić na spotkanie nr 7 do San Anotnio.

Golden State Warriors – San Antonio Spurs 91:109 (28:37, 23:17, 21:29, 19:26)

Liderzy zespołów:

Punkty: Barnes 25 – Parker 25

Zbiórki: Barnes 7 – Duncan 11

Asysty: Curry 8 – Parker 10

Przechwyty: Jack 2 – Splitter 4

Bloki: Green – Green, McGrady 1