Twarda gra podkoszowych Grizzlies znowu górą

clippers_grizzlies

W jedenasty dzień tegorocznych Playoffs odbyło się spotkanie serii, która zdecydowanie należy do  jednych z ciekawszych w fazie pozasezonowej. Początkowo Clippers grając u siebie, dwukrotnie zwyciężali, lecz w kolejnych dwóch meczach w hali FedExForum o wiele lepsi okazywali się Grizzlies, których prowadzili ich podkoszowi.

Piąte spotkanie tej  ciekawej serii po raz trzeci odbyło się w Staples Center. Co prawda zawodnicy z Los Angeles już dwa razy pokonali tam Niedźwiadków, lecz ostatnie mecze pokazały jaką siłą pod tablicami dysponują Grizzlies. Blake Griffin nie radzi sobie z wyśmienicie grającym Z-Bo, a DeAndre Jordan wręcz nie istnieje w trwającym postseason. Griffin w tym spotkaniu zagrał mimo problemów kostką, którą skręcił wczoraj na treningu. Z niezbyt dobrej strony pokazuje się również lider Clippers – Chris Paul. Ten mecz był pojedynkiem „być albo nie być” dla Clipps, bowiem ciężko byłyoby im później zwyciężyć na wyjeździe.

Spotkanie nieco lepiej rozpoczęło się dla Grizzlies. Niedźwiadki już od początku grały skutecznie, a po niespełna trzech minutach gry Blake’owi Griffinowi zagwizdano przewinienie techniczne. Walka pod tablicami od pierwszych minut była niezwykle twarda. Po 5 minutach gry Clipps wyszli na jednopunktowe prowadzenie. Sędziowie dzisiaj nie byli zbyt wyrozumiali zarówno dla gości jak i dla gospodarzy, a najwięcej złości można było zauważyć na twarzy Chrisa Paula Griffina. Obrona Clippers była zdecydowanie zbyt słaba. Goście rzucali z czystych pozycji. Było też dużo łatwych punktów spod kosza.

W ostatnich minutach skuteczność Niedźwiadków trochę zmalała, natomiast Clipps w ofensywie grali coraz lepiej. Pod koniec CP3 popisał się dobrym alley-opp passem do Ryana Hollinsa. Po pierwszej kwarcie Clippers prowadzili 28:26.

Zdecydowanie widać było, że obie drużyny grały coraz pewniej, chociaż Grizzlies mieli niewielkie problemy ze skutecznością. Goście dużo akcji rozgrywali pod tablicami, a gospodarze próbując zapobiec kolejnym punktom podwajali gracza rywali grającego tyłem do kosza, który po chwili podawał na obwód. W taki sposób defensywa drużyny z Los Angeles ulegała rozpadowi. Clippers popełniali naprawdę sporo błędów w obronie. W pierwszych 6 minutach tej odsłony, aż trzykrotnie zagwizdano im błąd 3 sekund w obronie. Prowadzenie zmieniało się wraz z posiadaniem. Mniej więcej w połowie tej kwarty za 3 najpierw trafił CP3, a chwilę później celne trafienie zaliczył Jamal Crawford.

W dzisiejszym meczu sędziowie odgrywali większą rolę od zawodników. Gwizdali tak niepotrzebne i bezsensowne faule, że odechciewało się na to patrzeć. Przewaga Grizzlies nieco się zwiększała. Ostatecznie po ciężkiej do oglądania końcówce pełnej rzutów osobistych i fauli Niedźwiadki prowadziły 54:48.

Pierwsze minuty od wyjścia z szatni należały do gospodarzy. Powoli odrabiali straty, a przewaga zmalała zaledwie do dwóch punktów. Niestety jednak Marc Gasol grał równie dobrze i po 4 minutach jego zespół prowadził już 60:52. W tym momencie Vinny Del Negro poprosił o timeout. Jednak jeśli Clippers przez resztę tej kwarty graliby tak jak grali do tej pory, mecz rozstrzygnąłby się 12 minut wcześniej. Oglądając ten mecz nie rozumiałem tylko czemu zawodnicy Clippers mimo niecelnych rzutów Griffina, ciągle swój atak opierali właśnie na nim. W pewnym momencie Blake opuścił halę ze względu na wspomniane na początku problemy z kostką i już nie powrócił do gry.

Prowadzenie Niedźwiadków sięgało już nawet 13 punktów. Clipps zamiast skupić się na stopniowym zmniejszaniu przewagi trafiając za 2, bezsensownie i nieskutecznie rzucali za 3. W ostatniej sekundzie tej kwarty, świetnym buzzer beaterem popisał się Jerryd Bayless. Po 36 minutach Grizzlies prowadzili 73:65.

Początek ostatniej odsłony zdecydowanie należał do Clippers. Rozpoczęli ją dobrze w obronie oraz znakomicie w ataku. Po minucie, przewaga gości zmniejszyła się do czterech „oczek „i w tym momencie o czas prosił Lionel Hollins. To była gra, którą Clippers mogli wyrwać to spotkanie. Na 10 minut przed końcem Gasol musiał opuścić parkiet, bowiem na swoim koncie miał już 5 przewinień. Clippers ciągle jeszcze mieli szanse na zwycięstwo, lecz rzadko wspominany dzisiaj przeze mnie Zach Randolph prowadził swoją drużynę do trzeciej wygranej z rzędu.

Z-Bo wykonywał naprawdę ciężką robotę pod tablicami. Walka, walka i jeszcze raz walka. Grający przeciwko niemu Turiaf po prostu nie istniał. Randolph grał z takim zaangażowaniem, że ciężko było mówić już o szansach gospodarzy na zwycięstwo. Na 3:30 do zakończenie spotkania dobrym blokiem popisał się Lamar Odom, a następnie świetnie dwa punkty zdobył J-Crossover.

Na 1:30 do końca celnie za 3 trafił Tayshaun Prince, a wygrana gospodarzy była już niemalże nierealna. Do sygnału syreny kończącej mecz zostało już tylko niespełna 50 sekund, a Grizzlies prowadzili 96:88. Zaczęły się faule techniczne i rzuty wolne. Mike Conley swoich dwóch szans nie wykorzystał, ale nie miało to już większego znaczenia, bo przewaga była zbyt duża. Grizzlies wygrali to spotkanie 103:93 i z serii 0:2, wyszli na 3:2. Kolejne spotkanie miało odbyć się w Memphis, a więc szanse na kolejny remis były naprawdę odległe.

Najlepszym strzelcem ekipy z Memphis zdecydowanie byl Randolph. Zanotował on 25 punktów i 11 zbiórek. Drugim najlepszym punktującym graczem w zespole przyjezdnym był Gasol (21 pkt, 8 zb, 4 ast). Najlepiej w drużynie z Miasta Aniołów zagrał Paul, który łącznie zdobył 35 punktów, 6 zbiórek oraz 4 asysty.

Boxscore:

Grizzlies: Randolph 25, Gasol 21, Conley 20, Prince 15

Clippers: Paul 35, Crawford 15, Bledsoe 7

Komentarze do wpisu: “Twarda gra podkoszowych Grizzlies znowu górą

  1. Kapitalny mecz Z-Bo. Znakomita trójka Prince’a w końcówce a z drugiej strony nic nowego nie wnoszący Del Negro. Coach Clippers musi zostać zmieniony i może sternicy klubu powinni zdecydować się na Lionella Hollinsa, któremu kończy się umowa z Grizzlies.
    BTW. w samej końcówce gapiostwo wysokich Clippers, którzy po dwóch niecelnych wolnych Conley’a dali sobie zebrać piłkę pod własną tablicą Gasolowi.

  2. Pisałem przy 0-2, że wierzę ciągle w awans Miśków ( nawet dobry kurs zagrałem ;) ) i powinno się spełnić. Są zdecydowanie lepiej poukładani niż chaotyczni Clippers. Po za CP3 nie grał nikt, powiedzmy że starał się Barnes. Dobry mecz, a Memphis to drużyna z dużymi szansami na wygranie konferencji Zachodniej.

  3. Powiedzcie mi. Czy Griffin jest taki słaby czy tylko udaje?

Comments are closed.