Flesz dnia z Enbiej #62: Powrót Jamesa, Bucks awansują do play off, Nuggets wygrywają w pierwszym meczu bez Gallinariego

Za nami kolejna noc na parkietach NBA. Spurs uciekli wygraną z Hawks, Wall poprowadził Wizards do zwycięstwa nad Pacers, a dzięki wygranej Wolves Rick Adelman odniósł 1000 zwycięstwo w karierze jako trener. Skrót pozostałych spotkań we fleszu.

flesz dnia

Charlotte Bobcats – Brooklyn Nets 96:105 (23:29, 31:24, 21:30, 21:22)

Pomimo tego, że oba zespoły dzieli aż 11 miejsc w tabeli Bobcats postawili wczoraj twarde warunki Nets.

Jeszcze na niecałe 3 minuty do końca meczu po celnej trójce Bena Gordona goście przegrywali tylko jednym punktem i zapowiadało się, że możemy być świadkami emocjonującej końcówki. Wtedy jednak zawodnicy Brooklynu zanotowali run 10-2, z czego 8 punktów należało do Derona Williamsa i przypieczętowali swoją trzecią wygrana w tym sezonie nad zespołem z Północnej Karoliny.

Williams w całym meczu rzucił 32 punkty, a trafiając trojkę w trzeciej kwarcie wyprzedził Vince’a Cartera w ilości celnych rzutów zza łuku w pojedynczym sezonie dla drużyny z Nets. Williams ma ich obecnie na koncie 157 i brakuje mu już tylko jednej trojki, by wyprzedzić rekordzistę pod tym względem Kerry’ego Kittelsa, który w sezonie 1996/97 trafił 158 rzutów z dystansu.

19 oczek dodał Brook Lopez, 16 Andray Blatche, 15 Joe Johnson, a double-duble na poziomie 14 punktów i 20 zbiórek zanotował Reggie Evans.

W szeregach Bobcats najlepszym strzelcem był Gordon, który rzucił  zławki 27 oczek. 22 dołożył Gerald Henderson, 12 Jannero Pargo, a 10 Bismack Biyombo. Ten ostatni zebrał do tego 10 piłek.

Philadeplphis 76ers – Miami Heat (18:33, 28:17, 30:27, 11:29)

LeBron James wrócił do składu Heat po trzech meczach absencji spowodowanej napięciem mięśni w prawym udzie i zdobywając 27 punktów poprowadził swój zespół do wygranej nad Sixers.

James wrócił, ale ponownie w składzie mistrzów NBA zabrakło Dwyane’a Wade’a, a do tego spotkanie z powodu urazu prawego kolana opuścił Chris Bosh. Jego miejsce w pierwszej piątce zajął Joel Anthony, dla którego był to pierwszy mecz w wyjściowym składzie w tym sezonie.

Goście po celny rzucie Thaddeusa Younga przegrywali 2 punktami niecałe 10 minut do końca spotkania. Następnie jednak Heat zanotowali run 15-3 i zapewnili sobie wygraną, która przybliża ich do zapewnienia sobie przewagi parkietu przez całe play offy. Do tego zatrzymali Sixers na tylko 11 oczkach w czwartej kwarcie.

Oprócz Jamesa jeszcze 5 innych zawodników gospodarzy zanotował podwójną zdobycz punktową. 14 rzucił Rashard Lewis, 13 Norris Cole, po 11 Ray Allen i Mario Chalmers, a 10 Udonis Haslem.

Dla gości najwięcej zdobył Jrue Holiday – 18 oczek. 14 dołożył Evan Turner, 11 Spncer Hawes, a po 10 Dorell Wright I Nick Young.

Toronto Raptors – Milwaukee Bucks (16:26, 36:35, 13:19, 28:20)

Mecz rozstrzygnął się praktycznie w trzeciej kwarcie. Raptors zaczęli ją od spudłowania pierwszych 9 rzutów z gry i w tej części spotkania trafili tylko 5 z 18 rzutów z gry, a Bucks z każdą minutą powiększali zbudowaną po pierwszej połowie 19-punktową przewagę i po celnym rzucie Brandona Jenningsa osiągnęli 32 oczka przewagi.

Tym zwycięstwem Buck zapewnili sobie udział w play off po raz pierwszy od sezonu 2009/10, kiedy to zajęli 6 miejsce i przegrali w pierwszej rundzie po 7 meczach z Atlanta Hawks.

Milwaukee zostało jeszcze do końca sezonu 6 spotkań i będą się starali dogonić znajdujących się przed nimi Boston Celtis, którzy mają nad nimi dwa mecze przewagi. Pozwoliłoby to im uniknąć w pierwszej rundzie ubiegłorocznych mistrzów NBA – Miami Heat.

Najwięcej punktów dla gospodarzy zdobył wczoraj Monta Ellis – 22, ale trafił tylko 5 z 14 rzutów z gry. 16 oczek dodał Jennings, 12 Larry Sanders, a po 10 Mike Dunleavy i Luc Mbah a Moute.

W Szereagch Ratprs najskuteczniejszy był Alan Anderson , autor 14 punktów. 13 dołożył Quincy Acy, po 12 Jonas Valanciunas i DeMar DeRozan, a 11 Terrence Ross. Kompletnie zawiódł wczoraj Rudy Gay rzucając 4 oczka i trafiając tylko 1 z 10 rzutów z gry.

Houston Rockets – Denver Nuggets 114:132 (35:25, 21:39, 27:38, 31:30)

No Lawson. No Galo. No problem? Tak to właśnie wygląda patrząc na grę Nuggets. Odejmij dwóch najlepszych zawodników z jakiekolwiek innej drużyny w lidze i zobacz jak sobie będą radzić. Dalej będą wygrywać, a ich styl się nie zmieni? Niekoniecznie. A właśnie tak wygląda to w zespole z Denver, który ma najrówniejszy i najgłębszy skład w lidze.

W pierwszym meczu po tym jak kontuzja wykluczyła z gry do końca sezonu Danillo Gallinariego, a od kilku spotkań w szeregach Nuggets nie gra już Ty Lawson, ci tak podkręcili tempo, że byli jeszcze szybsi od przecież i tak szybkich Houston. Rzucili 35 punktów po punktach z kontry i 74 z pomalowanego, przy odpowiednio 23 i 44 Rockets.

Dzięki tej wygranej powiększyli przewagę nad Grizzlies do półtora meczu i patrząc na ich grę można zaryzykować stwierdzenie, że po raz pierwszy od sezonu 2009/10 będą mieli przewagę parkietu w pierwszej rundzie play off.

22 punkty zdobył dla Nuggets Corey Brewer, a 21 Wilson Chandler, który zastąpił  w pierwszej piątce Gallinariego. 13 dodał Kenneth Faried, 14 Anthony Randolph, 17 Evan Fournier, a double-doublezanotowali Andre Iguodala i Andre Miller. Pierwszy rzucił 18 oczek i rozdał 14 asyst, a drugi odpowiednio 11 i 12. Dzięki temu zwycięstwu wgrali już 20 mecz z rzędu na własnym parkiecie.

Dla Rockets 6 graczy zaliczył podwójną zdobycz punktową. Najwięcej zdobył Jeremy Lin, autor 23 oczek. 13 dołożył Terrence Jones, po 12 Francisco Garcia i Donatas Motiejunas, 11 James Anderson, a 14 James Harden, który rzucił co prawda 14 punktów, ale trafił tylk 2 z 10 rzutów z gry.