Na półmetku rozgrywek: przełomowy sezon na Brooklynie.

Od pięciu sezonów czekają na awans do play offs fani Nets. Wcześniej ta sztuka udawała się w erze Jasona Kidda, Richarda Jeffersona i Vince’a Cartera a Siatki musiały uznać wyższość Cavaliers dowodzonych przez LeBrona Jamesa (2-4 w półfinałach konferencji). Wszystkie te pozytywne emocje były przeżywane w New Jersey. Następnie mieliśmy przeprowadzkę do Newark i negatywne rekordy ligi – pamiętacie kibiców z papierowymi torbami na głowach? Od poprzedniego sezonu, kiedy już mieliśmy pewność na temat przenosin do Barclays Center na Brooklynie, nie tylko wyglądaliśmy lepszych wyników nowych barw w NBA, ale również lepiej grających liderów teamu Avery’ego Johnsona. Oczekiwaliśmy też powolnego wyjścia z cienia utytułowanego rywala zza miedzy – Knicks. W off-season doszło do uzupełnień w składzie, dzięki czemu pewne założenia stają się bardziej realne. Zobaczmy co słychać na Brooklynie.

Udany transfer gwiazdy z planu B.

Z przenosinami do Barclays Center czołowego shootera ligi – Joe Johnsona – mieliśmy róże odczucia. Najpierw euforia, gdyż to jednak pozyskanie kolejnego po Deronie Williamsie i Geraldzie Wallace’ie zawodnika z etykietką All Star, a następnie spoglądaliśmy na konto wypłacające JJ’owi nie małą sumę, w której w końcu pozbyli się Hawks. Co ciekawe, do ostatniej chwili sternicy klubu liczyli na cud przy pozyskaniu Dwighta Howarda, ale ostatecznie postawili na ‘plan B’ i wybór Johnsona. Początki Johnsona na Brooklynie były mniej udane, ale z każdym kolejnym miesiącem jego seriale punktowe, kluczowe akcje, w końcu game winnery pozwoliły nam uwierzyć w słowa, że Joe ciągle ma to coś czyli moc rzutu. Jego lutowe występy przeciwko Bucks, Nuggets oraz styczniowe przeciwko Thunder przeszły już do annałów ligi. Podsumowując transfer na pewno na plus.

Przydatna zmiana trenera

Wydawało się, iż klub będzie rósł w ligowej hierarchii niczym dobrze wyrabiane ciasto – pod okiem dawnego Trenera Roku – Avery’ego Johnsona. Niestety dla byłego szkoleniowca Mavericks niedobrze ułożyła się współpraca z kimś, kto potrafił w przeszłości zwalniać trenera, tzn. z Deronem Williamsem. Efekt sporu na tej linii to zmiana trenera na asystenta PJ Carlesimo i 2013 rok Nets rozpoczęli w nowym szkoleniowcem. Bilans klubu z AJ’em to 14-14, wynik z PJ’em to 24-14. Zmiany jakie zaprowadził Carlesimo to m.in. wyrzucenie z rotacji kompletnie zawodzącego i przepłaconego Krisa Humphriesa, ale zanim to nastąpiło to trener zaufał doświadczonemu walczakowi Reggiemu Evansowi. Można odnieść wrażenie, że po kierownictwem Carlesimo zespół poprawił defensywę a gracze mają więcej swobody w ataku – patrząc choćby po wynikach statystycznych Joe Johnsona oraz przy przebudzeniu Brooka Lopeza.

Awans Lopeza do All Star Game

Dwa lata czekali sternicy klubu by zobaczyć zdrowego i w pełni sprawnego centra. Wydawało się, że przy gwieździe pokroju Johnsona i przy częstym, samodzielnym rozwiazywaniu akcji przed Derona Williamsa to biały podkoszowy zostanie zepchnięty na ‘trzeci plan’. Nic takiego nie miało i nie ma miejsca, bo brat bliźniak Robina z New Orleans Hornets wywalczył sobie mocną pozycję . Również dzięki jego świetnym osiągnięciom i równej formie team awansował na 4 miejsce na Wschodzie. Nie wykluczone, że przy kontuzjach dwójki Anthony-Stoudemire pokusi się o atak na wyższe miejsce (?) Wracając do Brooka jest on pierwszym strzelcem drużyny, z przeciętną 18.6 pkt oraz odnotował w grze 10 double-double. Jak się okazało z początkiem lutego – wskutek małej agitacji fanów z Brooklynu – Lopez jako jedyny gracz klubu dostał się do prestiżowego Meczu Gwiazd i zaliczył debiut w tak dużym wydarzeniu.

Coraz lepsza dyspozycja D-Willa

Jeśli przypomnimy sobie spekulacje na temat doboru rezerwowych do Meczu Gwiazd, to na pewno część z Was pamięta, iż pominięto graczy z coraz lepiej wyglądających Nets.  Wówczas, któryś z dziennikarzy zapytał lidera drużyny, Derona Williamsa, czy nie zagrałby w tym meczu, kosztem kontuzjowanego Rajona Rondo? Williams uczciwie przyznał, że jest daleki od formy jaka zasługiwałaby na takie wyróżnienie. Stąd też późniejsze zastępstwo dla playmakera Celtów wpadło w ręce Lopeza, a nie wcześniej otrzymującego podobne wyróżnienie, Williamsa. Co stało się dalej? Otóż D-Will, chcąc pokazać nam wszystkim swoją ambicję oraz poprawę gry, po dwumeczowej absencji, pokazał jak wyjść ze słabszej formy. W 12 kolejnych spotkaniach trafił on co najmniej jedną trójkę, a w meczu przeciwko Wizards zanotował 11 trafień zza łuku, ustanawiając rekord – 9 – celnych trójek do przerwy. Ponadto w 8 z 12 spotkań przekraczał granicę 20 oczek i tylko 2 mecze z tych większych spotkań, zakończył poniżej 50% skuteczności. W tym samym czasie, trzykrotnie pokusił się o double-double. Myślę, że przez kolejne 2-3 tygodnie lider Siatek powinien utrzymać podobną dyspozycję i być wyraźnie gotowy na play offs.

Zagadkowa forma zmienników

W moim przekonaniu – CJ Watson, MarShon Brooks, Andray Blatche i Mirza Teletovic – mogliby stworzyć większe wsparcie dla swojej pierwszej piątki. Potencjał ich jest na pewno wyższy od dziś prezentowanego (wykorzystanego przez trenera).  Być może dwóch ostatnich blokowała nieco osoba – odstawionego już na boczny tor – Krisa Humphriesa. Zaznaczam też, że więcej spodziewałem się po bośniackim debiutancie, dla którego na dziś NBA to wysokie progi – transformacja trwa. Amnestionowany przez Wizards – Blatche – to z kolei gracz bardziej do ataku niż obrony, a przy kapitalnej postawie Lopeza, praktycznie ciężko znaleźć dla niego więcej minut (pamiętajmy też o świetnej brudnej robocie wykonywanej przez Evansa). Za plecami liderów zostają jeszcze, walczący o pozycję w zespole, Watson (który znacznie więcej z gry miał w Chicago) oraz drugroczniak Brooks (który poszedł w cień Johnsona).  Jak na razie uważam, że rzadsze sięganie po zmienników oraz ich stracona pozycja przy świetnych liderach może być znaczącym czynnkiem w play offs; mianowicie granie na wysokiej intensywności i zmęczenie kolegów może zmusić trenera Carlesimo po częstsze sięganie po tych graczy. Pytanie; czy oni w tej najważniejszej fazie będą gotowi do większych zadań?

Własna marka i wyjście z cienia Knicks

Cel został osiągnięty – zażarta rywalizacja z drugą miastową firmą – walka o pełną halę i zmianę etykiety z loosera na winnera zostały już z Nets. Siatki nie są już tylko od przegrywania (dziurawienia) ale myślą poważnie o walce w play offs. Krok po kroku, taką drogą zamierzali podążać sternicy klubu, a jak sobie przypomnimy plan Mikhaila Prokhorova, to zakładał on udział w finale NBA za 2 lata (od dziś). Jak na razie tercet Williams-Johnson-Lopez przejdzie wspólny chrzest w pierwszej rundzie i wydaje się, że w pierwszej rundzie trafią oni na Chicago Bulls. To mogą być naprawdę pasjonujące boje o być albo nie być w dalszej części sezonu.

Cel play offs!

Końcówka regular season będzie bardzo ważna dla Nets. Przede wszystkim może dojść do sytuacji, iż do 82. spotkania powalczą oni o przewagę własnego parkietu w dalszej fazie rozgrywek.  Pojedynek z Hawks, Bulls, a nawet Celtics może jeszcze potrwać. Ważne dla klubu oraz trenerów jest też aby żaden z graczy nie doznał niepotrzebnego urazu.  Na kolejną ocenę poczekajmy do ostatniego meczu Nets.

Tak prognozowałem przed sezonem.