Heat kontynuują zwycięską passę

Pacers-Heat-logosZespół z Florydy dalej pozostaje niepokonany i wygrał już 18 mecz z rzędu, co jest najdłuższą taką serią w tym sezonie. Tym razem  ich ofiarą padli zawodnicy Indiany Pacers.

Jeśli jest jakiś zespół, którego mistrzowie z NBA mogli się obawiać to zdecydowanie jest to drużyna Pacers. Goście z Indiany już dwukrotnie w tych rozgrywkach znaleźli receptę na LeBrona Jamesa i spółkę. Wczoraj jednak Heat nie pozostawili złudzeń, kto w tym momencie jest najlepszy w lidze.

Nie potrzebowali nawet do tego wielkiego meczu Jamesa, który zagrał przeciętne, jak na niego spotkanie, po tym do czego nas przyzwyczaił w tym sezonie. Zdobył tylko 13 punktów, najmniej w tych rozgrywkach i był dopiero czwartym strzelcem zespołu. Dołożył 7 asyst, 6 zbiórek, a do tego bardzo dobrą obroną ograniczył lidera gości –Paula Georga, który zanotował 10 oczek, trafiając tylko 2 z 11 rzutów z gry.

Najwięcej dla Heat rzucił wczoraj Mario Chalmers – 26 punktów, dla którego był to dopiero trzeci mecz w sezonie z co najmniej 20 oczkami na koncie. Do ich zdobycia potrzebował tylko 9 rzutów, trafiając 5-krotnie za trzy na 6 prób i wykorzystując wszystkie 7 rzutów wolnych. Dodał także do tego 7 zbiórek, czym wyrównał swój rekord kariery.

Ponadto rozgrywający Miami jest dopiero drugim zawodnikiem w lidze od listopada 2010 roku, który zdobył co najmniej 26 punktów z 9 lub mniej rzutów. Wcześniej dokonał tego przed nim Chris Paul, rzucając 27 oczek w meczu z Golden State Warriors z listopada 2012.

Pacers jeszcze w pierwszej połowie walczyli z Heat jak równy z równym, a pod koniec drugiej kwarty po punktach Davida Westa przegrywali tylko 2-punktami. Później jednak gospodarze zaliczyli run 10-2, a Dwyane Wade trafił nawet buzzer beatera równo z końcową syreną oznajmiającą konie pierwszych 24 minut gry.

To był dopiero wstęp do tego co Miami zaprezentowało w trzeciej ćwiartce, kiedy to rozstrzygnęli losy spotkania. Tą zaczęli od spudłowanego rzutu Udonisa Haslema, ale potem trafili 7 kolejnych rzutów z gry, notując serię 21-7 i po wykorzystaniu jednego z dwóch wolnych przez Jamesa wyszli na prowadzenie 77-55 i było po meczu.

Indiana co prawda w czwartej kwarcie zmniejszali dystans kilkukrotnie do 12 punktów, ale na więcej nie pozwoli im Heat. Co odnieśli już 18 wygraną z rzędu, a ostatnim zespołem, który ich pokonał są… Pacers.

Seria gospodarzy jest najdłuższą od 19 kolejnych zwycięstw Bostonu Celtics na przełomie listopada i grudnia 2008 roku i siódma najdłuższa w historii NBA. Do tego Miami po raz pierwszy w historii klubu pokonali co najmniej raz każdy zespół w lidze w sezonie regularnym i są pierwszą drużyną w tym sezonie, który zapewnił sobie awans do play off.

24 punkty dla gospodarzy rzucił Chris Bosh, a 23 Wade. 11 z ławki dołożył Ray Allen.

W szeregach Indiany najskuteczniejszym graczem był West, autor 24 punktów z czego 17 w pierwszej połowie. 16 oczek było autorstwem Roy’a Hibberta, a 14 dodał D.J. Augustin.

Kolejny mecz obydwa zespoły zagrają na własnym parkiecie. Pacers podejmą Minnesotę Timberwolves, natomiast przeciwnikiem Heat będzie Atlanta Hawks.

Indiana Pacers – Miami Heat 91:105 (20:29, 26:27, 19:23, 26:26)

Liderzy zespołów:

Punkty: West 24 – Chalmers 26

Zbiorki: George 6 – Chalmers 7

Asysty: Gerogr 5 – James 7

Przechwyty: West 4 – Wade 6

Bloki: Pnedergraph – Bosh 3