Ellis i Jennings nakryli czapką Stepha Curry’ego

bucksgolden_state_warriors_logoBez kontuzjowanego Davida Lee (prawe kolano) musieli sobie wczoraj radzić gracze Warriors. W tej sytuacji można się było spodziewać dużej ilości punktów Stepha Curry’ego, ale rozgrywający Marka Jacksona został przysłowiowo nakryty czapką przez duet Jennings – Ellis.

Jeżeli ktoś miał wątpliwości, czy powracający do Oakland Ellis będzie zmotywowany to szybko rozwiewam wątpliwości. Obrońca zdobył 26 punktów (10/19 z gry), miał 5 zbiórek i 5 asyst, a nie był wcale najlepszym graczem Bucks.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Milwaukee Bucks 31-29 24 23 30 26 103
Golden State Warriors 35-29 28 20 22 23 93

Przebieg spotkania

Prawdziwym bohaterem gości był niesamowity tego wieczoru Brandon Jennings. Fantastycznie podający ostatnio rozgrywający przyjął wyzwanie grania przeciwko Curry’emu z uśmiechem na ustach.

Był niesamowicie skuteczny (10/16 z gry, 6/11 z dystansu) i zdobył najlepsze w spotkaniu 31 punktów, czyli blisko dwa razy tyle co Steph. Dodatkowo rozdał 10 ostatnich podań i jego statystyka asyst w ostatnich 5 spotkaniach wynosi imponujące 12.8.

Lepiej zawody rozpoczęli jednak podopieczni Marka Jacksona. Gracze Warriors wykorzystywali wysoką skuteczność swoich zawodników i kilka źle dobranych matchupów jak np. Redick pilnujący Barnesa. Z biegiem czasu goście zaczęli jednak opanowywać nerwy i oddawać lepsze rzuty niż jumpery z odchylenia Mbah a Moute.

Ochy i achy na trybunach generował uwielbiany za 6.5 sezonu efektownej gry w Oracle Arena Ellis. Pod drugim koszem mogła się zaś podobać obrona Bucks przeciwko Jarrettowi Jackowi. Widać, że Jim Boylan odrobił pracę domową i wiedział kto tak naprawdę napędza grę Warriors. Będący najczęściej przy nim Jennings nie dawał się nabrać na zwody, zostawał na ziemi i świetnie omijał stawiane zasłony.

Gdy w połowie drugiej kwarty trzeci faul zanotował Ellis wydawało się, że gospodarze szybko zbudują bezpieczną przewagę (prowadzili wówczas 36-30).  Nic z tych rzeczy. Rozluźnieni Warriors przestali dzielić się piłką i po chwili wynik już oscylował wokół remisu by przy tablicy wskazującej 48-47 dla GSW oba zespoły udały się do szatni.

Straty i pozwalanie na ofensywne zbiórki sprawiły, że po 4 minutach trzeciej odsłony Bucks prowadzili już 6 punktami. Warriors zupełnie nie mieli pomysłu na grę w ataku, a najbardziej zdeterminowany był Harrison Barnes, który przynajmniej próbował atakować obręcz.

Za każdym razem gdy miejscowi notowali dobrą akcję goście z Milwaukee byli w stanie błyskawicznie odpowiedzieć. Dzięki dwóm dobitkom Greena na chwilę obudziły się trybuny, ale trójka Jenningsa błyskawicznie posadziła kibiców ponownie na krzesełkach.

Na starcie czwartej kwarty GSW przegrywali już 10 punktami po trójce Dunleavy’ego, ale to jeszcze nie był koniec emocji. Zryw 6-0 sprawił, że przez kolejne 5 minut wynik cały czas oscylował wokół remisu.

Wtedy przebudził się Redick. Obrońca zdobył 6 kolejnych punktów gości, a gdy skończył na tablicy było już 96-87 i niecałe 3 minuty do końca. Tego Bucks już nie mogli wypuścić i po punktach Jenningsa i Ellisa przypieczętowali swoją 31 wygraną w sezonie.

Pozostałe notatki:

  • David Lee ma być gotowy na kolejny mecz Warriors – przeciwko Knicks.
  • Podoba mi się skromność Carla Landry’ego, który w przerwie powiedział że próbuje zastąpić Lee najlepiej jak umie, ale nie jest tak dobry jak David, nie jest All-Starem i nie notuje 20/10 co noc.
  • Cytując @daveknot na Twitterze: Jak tak dalej pójdzie kibice LAL będą calowali kozly w rogi za wygrane z GSW, UTAH i HOU.
  • Jest lepszy kandydat na PG All NBA Defensive Team niż Brandon Jennings?

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

Bucks: Mbah a MOute 7, Dunleavy 9, Sanders 6, Ellis 26, Jennings 31, a także Udoh 5, Henson 0, Dalembert 4, Smith 0, Redick 15

Warriors: Landry 18, Barnes 10, Bogut 4, Curry 16, Thompson 18, a także Thomas 0, Green 9, Jefferson 2, Ezeli 3, Jack 11, Bazemore 2

Komentarze do wpisu: “Ellis i Jennings nakryli czapką Stepha Curry’ego

  1. Odnośnie pytania w tekście: myśle ze jest: Norris Cole

Comments are closed.