Heat wygrywają po raz 14!

heatsNY_Knicks_logo

Jeszcze po pierwszej połowie wygrana Heat stała pod dużym znakiem zapytania. Do przerwy zdecydowanie lepiej na parkiecie prezentowali się zawodnicy Knicks i ich gra wskazywało na to, że mogą przerwać passę 13 kolejnych wygranych meczów gości z Miami.

Wszystko rozstrzygnęło się w zasadzie w ostatniej minucie spotkania. Na zegarze było 30 sekund do końca, piłkę na połowę przeciwników przekozłował J.R. Smith, a Knicks przegrywali 4 oczkami. Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa próbował znaleźć Carmelo Anthony’ego, ale jego intencje wyczuł LeBron James, który przechwycił podanie, pognał na kosz i przez nikogo nie atakowany efektownym wsadem postawił kropkę nad i przypieczętował 14 z rzędu wygraną swojego zespołu.

Świetnie w spotkanie wszedł Anthony, na którego Heat nie mogli znaleźć odpowiedzi. Melo już po 12 minutach spotkania miał na koncie 17 punktów z 22, jakie zdobyli Knicks w tej części meczu, a po dwóch kwartach 24. W drugiej połowie jednak zgasł i rzucił tylko 8 oczek.

Nie tylko  jednak Anthony może zaliczyć drugą połowę do nieudanych. Zawodnicy z Nowgo Jorku przegrali to spotkanie trochę na własne życzenie. Po pierwszych 24 minutach wygrywali z Miami 14 punktami, a w drugiej kwarcie rozstrzelali gości zdobywając 37 oczek, przy 22 rywali. Trafili wtedy również 14 z 19 rzutów z gry.

Jakby tego było mało absolutnie on fire był Jason Kidd. Weteran, który od 1 lutego trafił 7 z 49 rzutów zza łuku, wczoraj trafił pierwsze 4 próby za trzy i po pierwszej połowie miał już na koncie 12 z 14 swoich punktów.

Kidda, którego w związku ze spadkiem formy na ławkę przesunął trener Mike Woodson, w pierwszej piątce zastąpił James White. Ten jednak nie spędził zbyt dużo czasu na boisku i już po 5 minutach spotkania powędrował na ławkę za 3 faul. Nie wiem czemu w ogóle pojawił się na parkiecie, ponieważ te 5  minut mógł z powodzeniem spożytkować jakiś inny zawodnik gospodarzy.

Wczoraj słabo zagrał również Smith. Rzut kompletnie mu nie siedział i trafił tylko 5 z 18 rzutów z gry, a wiele pudeł zaliczył z otwartych pozycji, które wcześnie w sezonie pewnie wykorzystywał.

W ogóle oglądając wczoraj Knicks miało się wrażenie, że po przerwie na parkiecie pojawiła się zupełnie inna drużyna. Po pierwszej połowie rzucali z ok. 55 proc. skutecznością, natomiast na koniec meczu spadła ona do zaledwie 43 proc. Ponadto w całej drugiej połowie rzucili mniej punktów niż w samej drugiej kwarcie, a na dodatek trzecią ćwiartkę rozpoczęli od 10 kolejnych nietrafionych rzutów z gry i dali łatwo odrobić straty Heat.

Tych do zwycięstwa poprowadził James, który w całym meczu flirtował z triple-double zdobywając 29 punktów, 11 zbiórek i 8 asyst. Wspierał go Dwyane Wade, autor 20 oczek, 8 zbiórek i 8 asyst. Swoje zrobił Chris Bosh, który rzucił 16 punktów, a także Shane Battier, którego absolutnie nie można zostawiać niepilnowanego za linią za trzy punkty. Wczoraj trafił wszystkie 4 próby, zdobywając 12 punktów, a do tego w ostatnich 10 spotkaniach jego średnia w rzutach zza łuku wynosi 61 proc.

Heat mają na koncie 14 kolejnych zwycięstw i do najlepszego wyniku wygranych spotkań w tym sezonie brakuje im tylko 3 meczów. Te rozegrają z Wolves, już dziś na wyjeździe, oraz z Magic i Sixers u siebie. Szansa na wyrównanie rekordu Clippers z tych rozgrywek jest więc bardzo duża.

Miami Heat – New York Knicks 99:93 (23:22, 22:37, 28:18, 26:16)

Liderzy zespołów:

Punkty: James 29 – Anthony 32

Zbiórki: James 11 – Smith 12

Aysty: Wade 8 – Kidd 6

Przechwyty: James 3 – Smith, Kidd 3

Bloki: Andersen 2 – Chandler 2