Durant rzucił więcej od Jamesa, ale to Heat pokonali Thunder

Miami Heat250px-Oklahoma_City_Thunder.svg

Każdy kto spodziewał się zaciętego meczu srodze się zawiódł. Nie było wyrównanej walki do końca, ani wielkich rzutów w ostatnich minutach. Było za to pewne i bezproblemowe zwycięstwo Heat.

Miami prowadziło w meczu od początku do końca. Od pierwszych minut mieli spotkanie pod kontrolą i niech was nie zmyli to, że ostatecznie wygrali tylko 10 punktami. Ich zwycięstwo w ogóle nie było zagrożone i pozostaje mieć nadzieję, że jeśli w czerwcu obie drużyny spotkają się ponownie, jak uważa większość kibiców i ekspertów, to ta seria będzie bardziej wyrównana.

Thunder nim wyszli na parkiet zostawili chyba skuteczność w szatni i zabrali ją ze sobą na boisko dopiero w drugiej połowie. Wtedy było już jednak za późno, ponieważ Heat mieli już ten mecz w garści.

Na początku spotkania, czyli wtedy, kiedy rozstrzygnęły się losy pojedynku, najbardziej zawodził Kevin Durant. Co prawda zakończył mecz z 40 punktami na koncie, ale rozpoczął od spudłowania pierwszych siedmiu rzutów z gry, pierwszy raz trafiając do kosza na nieco ponad 4 minuty przed końcem drugiej kwarty, a pierwszą połowę zakończył z 2/10 z gry. Był za to bezbłędny na linii 9/9.

Ponadto w końcówce pierwszej kwarty upadł dość mocno na parkiet na lewe ramię i długo się nie podnosił. Na szczęście na strachu się skończyło, a już w następnej akcji nie zważając na to, że przed chwilą cała Chesapeake Energy Arena wstrzymała oddech i drżała o jego zdrowie, wszedł jak gdyby nigdy nic pod kosz wymuszając faul.

W drugiej połowie Durant, jak i cały zespół radzili sobie lepiej pod względem rzutowym (33,3 proc. po dwóch kwartach, 43,8 proc. w całym meczu) i ostatecznie skrzydłowy Thunder zakończył mecz ze skutecznością na poziomie 50 proc. (12/24). Na niewiele to się jednak zdało i już po raz 6 z rzędu przegrali z mistrzami ligi.

Russell Westbrook rzucił 26 punktów, z czego 20 w pierwszej połowie, rozdał do tego 10 asyst, ale popełnił też 6 start. Durant 5. Reszta zespołu 5. Słabo zagrał Kevin Martin, autor 9 oczek, i komentujący to spotkanie zastanawiali się, zresztą słusznie, jak rezerwowy Oklahomy poradzi sobie w play off. Do tej pory tylko raz w nich uczestniczył, w barwach Sacramento Kings, którzy w sześciu meczach przegrali z San Antonio Spurs. Wtedy tylko raz zdobył więcej niż 14 punktów. Brak dużego doświadczenia może mieć znaczenie, jeśli Thunder awansują do finałów i wtedy po raz pierwszy w sezonie może być widoczny brak Jamesa Hardena, który już w nich grał w ubiegłym roku.

Heat wygrali bo byli po prosty zespołem lepszym. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Świetny ball movement i szukanie otwartych pozycji dla rzucających za trzy to broń, która obok świetnego meczu LeBrona Jamesa zagwarantowała mistrzom ligi prestiżowe zwycięstwo. Goście trafili 11 z 29 trójek, podczas gdy Thunder tylko 3 z 13.

James zagrał po raz kolejny to, do czego przyzwyczaił nas przez kilka ostatnich spotkań. 39 punktów, 12 zbiórek, 7 asyst. Ot, jego normalna linijka statystyczna. Przerwał co prawda serię 30+ na 60 proc. skuteczności, ale widać, że nie na osiągach statystycznych mu zależy, tylko na wygrywaniu. Była minuta do końca meczu, spotkanie rozstrzygnięte, James ma trafionych 14 z 23 rzutów, czyli 60 proc. i jak gdyby nigdy nic przy kończącym się czasie na akcję oddaje rzuca daleką trójkę na przeciwko kosza. Jego wyśmienita seria się kończy. Szkoda? Jasne, że tak, ale dla niego nie ma to większego znacznie. Liczy się tylko wygrana.

Znowu pokazał kto jest numerem jeden w tej lidze, a kwintesencją jego przewagi nad przeciwnikiem była końcówka drugiej kwarty, kiedy zdobył 10 punktów z rzędu z taką łatwością, jakby od niechcenia i nikt nie potrafił go powstrzymać. Ponadto James jest pierwszym zawodnikiem od czasów Wilta Chamberlaina z sezonu 1962/63, który zdobył 30 punktów w siedmiu kolejnych meczach przed All Star Game.

Lepiej pod względem skuteczności od LeBrona zagrał z kolei Chris Bosh, który zapisał na swoim koncie 20 punktów na 71 proc., dodatkowo zbierając z tablic 12 piłek czym pomógł Miami wygrać walkę na tablicach 46:35.

Trochę słabiej zagrał Dwyane Wade, który miał kłopoty z faulami, a 3 z nich zdobył na przełomie 2 minut czwartej kwarty. Po nich miał już 5 na koncie i usiadł na ławce. Wszedł na niecałe 4 minuty do końca meczu, ale po 24 sekundach złapał kolejny i musiał opuścić parkiet. Sfrustrowany decyzją sędziów udał się nie na ławkę rezerwowych, ale od razu do szatni. Po kilku chwilach wrócił i oglądał jak jego koledzy dowożą zwycięstwo do końca.

Miami Heat – Oklahoma City Thunder 110:100 (32:17, 31:29, 25:23, 22:31)

Liderzy zespołów:

Punkty: James 39 – Durant 40

Zbiórki: James, Bosh 12 – Durant 8

Asysty: Wade 8 – Westbrook 10

Przechwyty: Wade 3 – Sefolosha 2

Bloki: Bosh 3 – Durant 3

Komentarze do wpisu: “Durant rzucił więcej od Jamesa, ale to Heat pokonali Thunder

  1. Miami rozbiło Thunder „na chłodno”. Opanowali deskę i przechwyty po głupich stratach i rzutach Thunder a następnie otwierali natychmiast skrzydła tzn to co lubią czyli szybkie kontry bądź rozciągnięcia do strzelców. Thunder od początku nie układał się ten mecz. Głupie straty, decyzje rzutowe, dwa techniki, szokujący upadek Duranta i jego dziwne zachowania w tym meczu.Zbyt nerwowy staje się ten chłopak. Thunder emocjonalnie podeszli, a także podchodzą do niektórych meczów w sezonie, czego dowodem jest ogromna ilość techników. Durant ma już 11, WestB.bodajże 9, Perk 8 a Ibak 5. Są na drugim miejscu w lidze pod względem ilości zbieranych fauli techn.To nie jest korzystne dla zespołu bo wytrąca z równowagi i koncentracji. Samą sprawnością i młodością nie wygra się mistrzostwa. Muszą to wiedzieć w Oklahomie, bo znowu poniosą porażkę. Niech się uczą od bardzo doświadczonych Spurs w tym względzie…

  2. Fatalnie Oklahoma zagrała jest to fakt niepodważalny. Została zgwałcona na śpiocha jak mogą złośliwi określać i będą mieć racje… Dobrze się stało, że to jednak był mecz sezonu regularnego. Prestiżowy, ale nie decydujący o być albo nie być. Co do Martina: Panie redaktorze to właśnie Harden zawalił najwięcej na finałach w zeszłym sezonie. Ja myślę, że sobie poradzi lepiej od Hardena. Proszę zwrócić uwagę na to ile grał i ile rzucał Martin 2/5 z gry, 1/2 za 3, 4/4 za 1 +/- na poziomie +2. Słabe te staty tylko pod względem rzutowym, ale to spowodowane brakiem dobrej pozycji rzutowej. Kolejna sprawa to taka, że w Oklahomie nikt nie chce grać. Jest to naprawdę problem dla tej drużyny. Małe miasto, prowincja, właściwie zerowy rynek reklamowy. Oklahoma jest najbiedniejszym klubem i jakoś musi sobie z tym radzić. Hardenik sobie odszedł za wielkimi pieniędzmi, ale o sukcesach w najbliższym czasie może zapomnieć.

    1. Nie wydaje mi się, żeby Martin poradził sobie lepiej od Hardena w ewentualnym finale z Heat. Dlaczego? Ano, jak wszyscy dobrze wiemy play off to play off, a tu liczy się przede wszystkim doświadczenie i właśnie tym bije Martina na głowę. Brodacz w czasie swojej trzyletniej kariery zagrał już trzykrotnie w fazie rozgrywek posezonowych, najpierw odpadając w pierwszej rundzie z Lakers, w następnym roku w finale Konferencji z z Mavericks, a rok temu przegrywając w wielkim finale z Heat. Zaś Martin w ciągu ośmiu lat spędzonych na parkietach NBA – tylko raz z Spurs. Piszesz, że Harden zawalił finały. Ok, racja. Ale to były jego pierwsze finały i jestem przekonany, że gdyby został w Thunder, w tym roku spisałby się o wiele lepiej. Dlaczego? Bo już raz w nich grał i wie z czym to się je. Nie chce nic ujmować Martinowi, jest świetnym koszykarzem, ale wydaje mi się, że debiutując w finale może zagrać podobnie jak Harden w zeszłym roku. Doświadczenie na tym etapie rozgrywek jest jednym z najważniejszych czynników potrzebnych do zwycięstwa, a Martin go nie posiada. Jeśli mimo tego podoła, chwała mu za to. Będę pierwszym, który napisze, że się pomyliłem. Na tą chwilę jednak nie jestem przekonany, by był lepszą opcją niż Harden na ewentualny finał NBA. Oferuje on tylko rzuty po zasłonach z czystych pozycji, co czyni z niego gracza dość jednowymiarowego. Harden jest bardziej wszechstronny, potrafi rozegrać akcję – jest dobrym podającym, lepszym niż np. Westbrook, potrafi sam stworzyć sobie okazję do zdobycia punktów, a także jest lepszym obrońcą. Więcej argumentów leży po jego stronie, dlatego uważam, że Harden bardziej by się przydał Oklahomie w finale niż Martin.

    2. haha, Panowie, ja to nawet nie jestem przekonany czy OKC dojdzie do finału :) uwazam ze Clippsi ( w pelnym skladzie ) i Spursi ( tez w full skladzie ) maja tyle samo procent szans co OKC, rowno po 33% ! :)
      I LUV THIZ GAME

  3. też tak na koniec nie było dla Miami wesoło, widać było jak ich trener miał w 4 kwarcie kał w majtach, ale z tego wybrneli

  4. hydro bullshit gadasz!
    Harden odszedl za kasą ??! PLease stop, kolezka byl 6thMAN w zeszlym roku! ON CHCE GRAC! chce byc pelnoprawna gwiazda a nie dodatkiem do Durantuli i Westa. W OKC powiedziano jasno NIE DOSTANIESZ szansy na tyle minut ile chcesz, wiec prostym byl Trade dla niego, a ze w Rakietach mieli i chcieli mu dac tyle backsów to co, Ty byc nie wzial??! Jak drewniak Asik dostal prawie MAXa?!
    Sukces mozna postrzegac w roznych kategoriach, wystep w ASG, swietne staty i awans do PO z Houston po dupie w zeszlym roku nie postrzegasz jako sukces?? Nie Hejtuj goscia tylko dlatego ze chce sie koszykarsko rozwijac !!
    Howgh

    1. jeśli chodzi o mnie to mnie to rybka czy 54 czy 60 mln za 4 sezony. To że takie drewno jak mówisz Asik ma prawie maxa to juz problem Houston, to oni szastają kasą. Sa tacy co biorą 3 miliony by zamienić klub co gra w finale konferencji wschodniej, a odrzucają 6 mln za to by pozostać w klubie w imie większych szans na mistrzostwo. Kwot nie jestem pewny ale chodzi o Allena. Ja zachowanie Hardena rozumiem tak że odszedł za kasą i za tym by nabijać statystyki, których w Oklahomie nie miał złych. Do tego zyskał też wystąpienie w bardzo prestiżowym meczu gwiazd. A co stracił to juz sam wiesz.

  5. Do finału to jest bardzo daleko. Aby w nim grać bije się 30 zespołów, potem 16, a znajdują się tam 2. To tylko spekulacje kto będzie w finale a kto nie. O tym rozstrzygnie gra na parkiecie. Równie dobrze w finale mogą się spotkać gracze z Chicago i San Antonio, albo inni.

  6. Dla mnie to jest chore.Jeden z najlepszych teamow w lidze a inni gracze wola grac w SUns,Kings czy walczyc o pierscienie bedac paziem Kobego czy Lebrona.

  7. sorry nie tutaj ten wcześniejszy wpis. Do LA to ciągną też bo tam duże pieniądze za reklamy są, ale tak było i będzie zawsze. Kobe odejdzie, a ktoś inny przyjdzie i tak w kółko.

  8. Przed meczem sądziłem, że Miami to spotkanie przegra. Po pierwsze dlatego, że słabiej gra na wyjeździe, a po drugie grali z Thunder, którzy u siebie nie mają respektu dla nikogo. Pewna wygrana tylko potwierdza to o czym mówi się o grze Miami od początku sezonu. Gdy przychodzi do pojedynków z czołowymi zespołami kończy się gra na pół gwizdka i zaczyna realna koszykówka i pokazanie prawdziwej mocy Żarów. Na chwilę obecną kończy się również dyskusja o prymacie LeBrona nad Durantem. Bezpośredni pojedynek pokazał komu należy się cześć i chwała. Fanom zawodnika OKC pozostaje już tylko szukanie jakiś statystycznych perełek typu „jedyny zawodnik z 1,5 przechwytu i ponad jednym blokiem w meczu” Durant świetnym strzelcem jest… a już na pewno świetnie rzuca wolne i ten atrybut daje mu zawsze przewagę w walce o koronę najlepszego ze strzelców ale takich strzelców mieliśmy w historii NBA już wielu i pora to sobie uświadomić.

    1. James i tak bardzo poprawił rzuty osobiste. Widać, że Durant go uczył.

Comments are closed.