Rockets bez Hardena przegrywają w Staples Center

rockets-logo05ClippersW tle wielu innych ciekawych spotkań w hali Staples Center odbyło się spotkanie, w którym Los Angeles Clippers podejmowali osłabiony zespół Rakiet z Houston. Osłabiony, ponieważ w dzisiejszym pojedynku z powodu problemów z kolanem na ławce musiał odpocząć lider Rockets – James Harden.

Nie najlepszą wiadomością dla goszczących dzisiaj w Los Angeles Rakiet był fakt, że po naprawdę słabej grze Clipps, ten zespół wraca do świetnej formy i swoimi zagraniami może zagrozić nie jednemu zespołowi. Drużyna z Miasta Aniołów za powrót do bardzo dobrej gry przede wszystkim powinna dziękować Chrisowi Paulowi, który swoim niesamowitym talentem potrafi świetne obsłużyć piłką swoich kolegów. 

Pierwszą kwartę zdecydowanie zdominowali gospodarze. Na początku gra była wyrównana, lecz nagle Rakiety stracili na skuteczności i skończyło się to na punktach Clippers. Clipps utrzymywali wtedy naprawdę dobrą grę. Po niecałych 5 minutach spotkania gospodarze prowadzili 20:12. W to spotkanie świetnie „wszedł” Paul, który na 5 minut przed zakończeniem pierwszej kwarty na swoim koncie miał już 8 pkt oraz 5 ast.

W pewnym momencie goście nieco stracili koncentrację i popełnili kilka głupich strat, które kończyły się łatwymi punktami Clippers, a do tego gospodarze dokładali celne „trójki”, które były ich znaczącą siłą. Świetnie prezentował się Caron Butler, który po 11 minutach gry miał już 17 pkt (7/9 z gry, 3/3 za 3).

Obrona ekipy z Houston była zdecydowanie za łatwa dla dzisiejszej drużyny przeciwnej.  Ostatecznie po tej kwarcie gospodarze prowadzili już 46:28 co było nie do pojęcia, że Rakiety pozwoliły na tyle zdobytych punktów przez Clipps.

W drugiej odsłonie gospodarze wychodzili z 18-sto punktową przewagę co dawało im mocną przewagę zarówno fizyczną, jak i psychiczną.  Ta kwarta była dość wyrównana, lecz wcześniejsze 46 punktów uniemożliwiało gościom z Houston odrobienie tak wielkiej różnicy.

W tych 12 minutach meczu, skuteczność Clippers znacznie spadła. Wtedy oglądaliśmy także mniej ciekawe widowisko niż w poprzedniej odsłonie. Obie drużyny przez kilka minut kompletnie nie mogły się „wstrzelić”. Zawodnicy pudłowali nawet z czystych pozycji. Dopiero po wejściu starterów obu ekip pojedynek ponownie stawał się ciekawy.

Na 2:39 przed zakończeniem pierwszych 24 minut spotkania przewaga Clipps znacząco spadła i wynosiła już 11 punktów, lecz ostatecznie po dwóch kwartach drużyna z Los Angeles prowadziła 69:49.

Po pierwszej połowie w drużynie z Houston najlepiej zaprezentował się Jeremy Lin, który zdobył wtedy 12 pkt, 2 zb oraz 4 ast, natomiast najlepszym strzelcem w drużynie gospodarzy nadal był Caron Butler (17 pkt, 1 zb, 3 ast), a zaraz za nim z 15 punktami (4/5 z gry) uplasował się Chauncey Billups.

Trzecia kwarta niczym specjalnym nie zaskakiwała. Gra była wyrównana, a jej poziom był podobny do poprzednich 24 minut. Rakiety bez Jamesa Hardena to nie ten sam zespół. Na 3 minuty przed zakończeniem tej kwarty doszło do dość nie typowego wydarzenia. Na boisko wybiegł DeAndre Jordan i na parkiecie było 6 zawodników gospodarzy. Po trzeciej odsłonie Clipps ciągle prowadzili, tym razem z wynikiem 72:88.

Patrząc na grę obu drużyn powoli można było mówić o zwycięstwie gospodarzy, ponieważ nie bardzo chciało mi się wierzyć, że Rakiety poprawią swoją słabą grę oraz niską skuteczność. Ostatecznie to spotkanie zakończyło się trzecią z rzędu wygraną Clippers, z wynikiem 106:96.

Najlepiej punktującym zawodnikiem po stronie Rockets był Parsons, który na swoim koncie zapisał 17 pkt, 6 zb oraz 4 ast. W drużynie z Miasta Aniołów aż dwóch zawodników zanotowało dzisiaj podwójną zdobycz. Byli to: Griffin (20 pkt, 11 zb, 5 ast) oraz Paul (10 pkt, 3 zb, 11 ast). Bardzo dobry występ zanotowali również: Butler Billups. Obaj zdobyli po 19 punktów.

Boxscore:

Rockets: Parsons 17, Lin Anderson 14, Motiejunas 13, Patterson 12

Clippers: Griffin 20, Butler Billups 19, Crawford 13, Paul 10

Skrót z meczu: