Świetny Tony Parker nie zatrzymał przebudowanych Pistons

800px-San_Antonio_Spurs_logo.svg200px-Detroit_Pistons_logo.svgŚwietnie grający Tony Parker (31 punktów, 8 asyst) nie był w stanie bez pomocy kontuzjowanych Duncana i Ginobiliego ograć przebudowanych Pistons. Trzeba jednocześnie przyznać, że zmieniona ekipa Lawrence’a Franka zaprezentowała się bardzo dobrze.

Bohaterem gospodarzy był Greg Monroe, który wykorzystał lukę pod koszem Spurs by zgromadzić 26 punktów, 15 zbiórek i 5 asyst.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
San Antonio Spurs 39-12 23 29 26 31 109
Detroit Pistons 19-32 31 34 30 24 119

Przebieg spotkania

Przed meczem kibice Pistons usłyszeli złą informację. Ich młody i bardzo zdolny center Andre Drummond opuści najbliższe 4-6 tygodni z powodu kontuzji pleców. 19-latek na szczęście nie będzie musiał przechodzić operacji, a według opinii lekarzy uraz nie jest chroniczny co oznacza, że po zaleczeniu nie powinien się powtórzyć.

Pierwsza kwarta  rozpoczęła się pod dyktando Pistons, którzy bardzo dobrze prezentowali się z Jose Calderonem jako rozgrywającym i Brandonem Knightem jako SG. Brak pod koszem Tima Duncana skutecznie wykorzystywał Greg Monroe, który był w stanie przestawiać Tiago Splittera i dostawać się pod obręcz.

Mimo tego wynik był przez długi czas zbliżony do remisu. Wtedy Spurs zaliczyli kilka pudeł (spora w tym zasługa dobrej podkoszowej obrony Detroit), a gospodarze zaczęli punktować z kontry by po trafieniu z półdystansu Calderona prowadzić 31-23.

W drugiej odsłonie obaj trenerzy wprowadzili zmienników i ta taktyka początkowo lepiej sprawdzała się dla gości, którzy po punktach Neala przegrywali już tylko czterema punktami (30-34). Pistons nie zamierzali jednak pękać i po chwili dał o sobie znać Charlie Villanueva. Mocno przepłacony skrzydłowy nigdy nie obawiał się rzutów z dystansu – wczoraj był jednak bardzo skuteczny (5/9), a trzy jego trójki przed przerwą sprawiły, że przed zmianą stron mieliśmy wynik 52-65.

Gdy po dobrej końcówce pierwszej połowy w wykonaniu Spurs rozpoczynała się trzecia kwarta kibice w The Palace of Auburn Hills mogli mieć uzasadnione obawy. Jak się okazało zupełnie nieuzasadnione.

Prowadzona przez Grega Monroe i Brandona Knighta ekipa nie zamierzała dawać osłabionym SAS żadnych szans. W drużynie trenera Popovicha widać było nie tylko brak Duncana, ale również siedzącego przez cały mecz na ławce Manu Ginobiliego. Co gorsza, Spurs nie grali wcale tak źle w ataku, ale pozwolenie na aż 119 punktów Pistons sprawiło, że w szatni czekała ich z pewnością klasyczna „suszarka Gregga”.

Muszę przyznać, że Joe Dumars zrobił dobrą robotę wymieniając Prince’a na Calderona. Z jednej strony oczyścił budżet i dał więcej szans na grę Kyle’owi Singlerowi. Z drugiej sprowadzenie Hiszpana pozwoliło na przesunięcie Knighta na pozycję rzucającego obrońcy, w której (przynajmniej wczoraj) bardzo dobrze sobie radził.

Ciekawostka: korzystający z usług zaledwie 3 zmienników (Villanueva, Bynum i Stuckey) Pistons otrzymali od rezerwowych więcej punktów (41) niż słynący z dobrej ławki Spurs (33).

Kluczowa statystyka: zbiórki wygrane przez gospodarzy aż 49-33.

Pozostałe notatki:

  • W drugiej kwarcie próbę wymuszenia faulu w ataku zaliczył… sędzia, który przerwał w ten sposób kontrę Pistons.
  • 65 punktów w pierwszej połowie jest nowym najlepszym wynikiem drużyny z Detroit.
  • Więcej minut pod nieobecność Andre Drummonda powinien otrzymywać Sława Krawcow. 25-letni Ukrainiec ma jeszcze problemy z wytrzymaniem tempa gry w NBA, ale trener Frank nie boi się wpuszczać go na boisko (wczoraj jednak DNP).
  • Kyle Singler jest niedocenianym SF. Nie jest efektowny, ale jest bardzo efektywny i to na obu połowach.

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

Spurs: Leonard 16, Diaw 4, Splitter 10, Parker 31, Green 15, a także Baynes 0, Bonner 8, Jackson 9, Blair 5, Mills 0, Neal 9, de Colo 2

Pistons: Maxiell 7, Monroe 26, Calderon 7, Knight 24, Singler 14, a także Villanueva 21, Bynum 9, Stuckey 11