Prasówka sprzed lat. „Magic Basketball”, nr 8, sierpień 1995.

Trochę czasu już minęło od poprzedniego odcinka „Prasówki…”, ale dzisiaj wracamy. Po krótkiej przygodzie z „Pro Basketem”, wracamy do „Magic Basketball”. Tym razem gratka dla fanów genialnych Orlando Magic z połowy ostatniej dekady XX wieku oraz osób pasjonujących się ligą akademicką, a także przypomnienie Reggiego Millera, Roberta Parisha i Sarunasa Marculonisa.

skanowanie0001

Uwierzycie? To już niemal 18 lat temu. Czas leci nieubłaganie, ale niewątpliwie legenda „tamtych” Orlando Magic na długo pozostanie w głowach wielu 30-latków i starszych kibiców z Polski, którzy dzięki Magii – dosłownie i w przenośni – Penny’ego Hardaway’a, sile Shaqa i trójkom Dennisa Andersona, zainteresowali się na dobre NBA. Dlaczego więc Finały NBA z 1995 roku pomiędzy Magic a Rockets zajęły w tym numerze Magc Basketball mniej niż 25% powierzchni? Tego nie dowiemy sie chyba nigdy, a powodem na pewno nie był fakt, że skończyły się one zaledwie po czterech meczach. Co ciekawe, ówcześni czytelnicy jedynego magazynu taktującego o NBA w naszym kraju nie otrzymali w cenie 3,95 zł/39 000 zł nawet boxscore’a z tych spotkań. Naprawiam więc szybko błąd twórców „MB” z 1995 roku, możecie je znaleźć tutaj.

Do Finałów jeszcze wrócimy, a chciałbym wam przedstawić skan strony zawierającej spis treści i coś, o co zostałem zagadnięty podczas publikacji poprzedniego odcinka „Prasówki”, a mianowicie składu osobowego redakcji. Zostałem zagadnięty o to, kto tworzył „Magic Basketball” w naszych młodzieńczych latach. Ze stópki możemy dowiedzieć się, że wydawcą magazynu była firma „Big Ball”, a redaktorem naczelnym Marek Parys. Poniżej pojawiają się nazwiska polskiej redakcji, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że 99% tekstów było zwyczajnymi przedrukami z amerykańskich gazet, a redakcja miała głównie za zadanie przetłumaczenie ich na język polski. Jak się poniżej okaże, tłumaczenie często bardzo nieudolne…

skanowanie0002

 

„Mój słownik jest za ubogi bym mógł określić ten zespół, moje odczucia co do jego charakteru, nieustępliwości”. W taki sposób opisał ekipę Houston Rockets jej trener, Rudy Tomjanovich. Rockets zdobyli drugi z rzędu tytuł mistrzowski, po tym jak w lutym dokonali bardzo ważnej wymiany.

„Bardzo śmiałym posunięciem w lutym tego roku, Rockets wymienili Otis Thorpe’a do Portland w zamian za mającego jeszcze spore „możliwości” Clyde’a Drexlera”, jednego z najbardziej błyskotliwych zawodników otwartego pola. uważano to posunięcie za wielkie ryzyko”

Jak się jednak okazało, Drexler stał się idealnym uzupełnieniem Rockets, a właściwie to stał się , obok Hakeema Olajuwona, drugim najważniejszym ogniwem mistrzowskiego składu. W 35 meczach sezonu regularnego notował średnio 21.4 pkt, 7 zb i 4.4 ast, wchodząc na jeszcze wyższy poziom w ostatecznej rozgrywce przeciwko Magic, kiedy jego średnie urosły do 21.5 pkt, 9.5 zb i 6.8 ast.

skanowanie0003

Bohaterem finałów był jednak „The Dream”, który zakończył rywalizację ze statystykami na poziomie 32.8 pkt, 11.5 zb, 5.5 ast, 2 prz (ciekawe, że w magazynie z 1995 roku podane są nieco inne średnie. Ja wziąłem je ze strony basketball-reference.com) oraz oczywiście tytułem MVP.

skanowanie0004

Niestety, skany z gier finałowych rozpoczynam dopiero od meczu numer 3, ponieważ… prawdopodobnie przed 18 laty tak podobały mi się znajdujące w tych artykułach zdjęcia, że wylądowały na mojej ścianie, a gazeta została pociętym szczątkiem.skanowanie0005

Znacie to skądś? „Robert Horry zdobył 20 punktów, w tym najważniejszy rzut za 3 punkty ustanawiający wynik spotkania na 104-100 na 14.1 sekund przed końcem meczu

Ciekawe czy ktoś wtedy spodziewał się, że Horry trafi takich rzutów jeszcze kilka w karierze, a przecież wtedy był dopiero 25-letnim silnym skrzydłowym, podczas swojego trzeciego sezonu w lidze. Zresztą początkowe lata, spędzone przez Horry’ego w Rockets, były jego najlepszymi indywidualnie w karierze. Później niemal wszędzie odgrywał ważne, ale jednak zadaniowe role. W tamtych finałach rzucał średnio 17.8 punktów w każdym meczu.

Anfernee Hardaway: „Pierwsze spotkanie złamało nam serca, przegraliśmy prowadząc 20 punktami, po czym zostaliśmy zmiażdżeni na własnym boisku. Wyjechaliśmy w trasę zdając sobie sprawę, iż musimy wygrać dwa z trzech spotkań, a dzisiaj przegraliśmy. Zaczynasz zadawać sobie pytanie: Co jeszcze musisz zrobić?”

Przypomnijmy, Magic zanotowali najlepszy wynik na Wschodzie (57 wygranych), fascynowali kibiców swoją świeżością, genialną grą Penny’ego (20.9 pkt, 7.2ast, 51.2% z gry) i Shaqa (29.3 pkt, 11.4 zb, 2.4 blk, 58.3% z gry), podczas gdy Rockets, mistrzowie sprzed roku mieli problemy. Wygrywanie przychodziło bardzo opornie, przez co odniesli tylko 47 zwycięstw w sezonie regularnym, zajmując dopiero szóste miejsce na Zachodzie. W Playoffs przeszli jednak kolejno Jazz, Suns i Spurs, awansując do finałów, gdzie po 4 meczach zostali drugi sezon z rzędu mistrzami ligi. Mimo wszystko, Magic po pokonaniu w PO Celtics, Bulls i Pacers o ile nie byli faworytami, mogli liczyc na bardziej wyrównaną rywalizację.skanowanie0006

Clyde Drexler: „Trzymałem je (trofeum Larry O’Brien’a) i byłem zdziwiony jakie jest ciężkie. Człowieku, ale jest ciężkie. Ale wiesz co? Trzeba silnej drużyny by je podnieść. Bardzo silnej.”

Dla Drexlera był to pierwszy tytuł, mimo wcześniejszych dwóch pobytów w finałach razem z Trail Blazers. I, o dziwo, na tej stronie kończy się relacja z Finałów ’95. Trochę mało, prawda?skanowanie0007 skanowanie0008

Draft 1995, z jednej strony spora grupa naprawdę niezłych grajków, ze zdecydowanie wybijającym się z perspektywy historii Kevinem Garnettem, z drugiej – naliczyłem aż sześciu graczy związanych w przyszłości z ligą polską, w tym pięciu z pierwszej rundy. Po kolei: Shawn Respert (8), Ed O’Bannon (9), George Zidek (22), Travis Best (23), Sherell Ford (26), Tyus Edney (47).

Co jednak najważniejsze i najbardziej mnie szokujące, to wspomniane wcześniej tłumaczenie, które doprawdy momentami zdumiewa.

„Przez ostatnie trzy lata na czele Draftu znajdowali sie kandydaci ubiegający się o wcześniejszy akces i tak Shaquille O’Neal został przechwycony przez Orlando w 1992 roku, Chris Webber przez Orlando w 1993, a w 1994 Glenn Robinson przez Millwauke. Poprzednio odnotowano tylko cztery przypadki kiedy to zawodnicy zgłaszający wcześniejszy akces do NBA zostali wybrani z listy Draftu z numerem 1, odkąd w 1971 roku umożliwiono w ogóle zawodnikom uczącym się jeszcze w collegeach zgłaszać wcześniejszy akces.”

Przyznacie, pomieszanie z poplątaniem. Chodzi zapewne o zawodników kończących przygodę ze studiami wcześniej niż po czwartym roku, ale stawiam jako niemal pewnik, że w roku 1995 mało kto wiedział o co chodzi w początkowych zdaniach tekstu.

Kolejna perełka: „Od 1966 roku tylko pięciu guards zostało wybranych z numerem 1 z listy ogólnej Draftu…”. Rozumiem, że NBA jest ligą amerykańską, ale naprawdę, język polski zna odpowiedniki pozycji koszykarzy.

Poczytajcie, bo cały tekst jest mocno pokręcony.skanowanie0009 skanowanie0010

Na kolejnej stronie dość mocno zaznaczony jest fakt wyboru pięciu zawodników z Europy w Drafcie ’95. Coś, co obecnie na nikim nie robi wrażenia, jeszcze w połowie tamtej dekady było czymś zaskakującym, niemal szokującym. Bardzo znamiennie jednak dla tamtych dziwnych draftowych czasów jest fakt, jakie nazwiska pojawiły się na liście: Jiri Zidek (jako jedyny zagrzał miejsce w lidze choć na chwilę), Dragan Tarlac (43 mecze w Bulls w sezonie 2000/01), Dejan Bodiroga (zrezygnował z NBA z własnej woli), Constantin Popa i Eurelius Zukauskas.skanowanie0011

 

Strony 29 i 30 to krótkie, jednozdaniowe opisy każdego z 29 zawodników, którzy znaleźli się w pierwszej rundzie Draftu ’95.

5. Kevin Garnett, Minnesota: „Wszechstronny talent, może największy talent tego Draftu. Biega, blokuje, umie obchodzić się z piłką, a przy jego wzroście (203 cm) o czymś to świadczy.”  Ten wzrost troszkę chyba ktoś zaniżył…

21. Michael Finley, Phoenix: „Znakomity sportowiec. Może seriami rzucać piłkę. Dla Phoenix, którzy preferują ofensywny styl gry będzie idealnie pasował.” Jeden ze steali tamtego Draftu, przez wiele lat skuteczny strzelec, zwłaszcza w barwach Mavs.

 

 

 

skanowanie0012 skanowanie0013

Na następnych dziesięciu stronach otrzymaliśmy prezentację 10 najlepszych zawodników Draftu ’95. Na pierwszy ogień poszedł oczywiście numer 1, czyli Joe Smith.

„Klub, który będzie miał tyle szczęścia, by wygrać loterię i pozyskać go, może zapewnić sobie podstawę mocnego składu na długie lata.”

Loterię wygrali Warriors, ale Smith w Oakland nie zagrzał długo miejsca, bo już w trzecim sezonie został wymieniony do Philly, by później podpisać pamiętny, kontrowersyjny kontrakt z Wolves. O ile przez dwa pierwsze sezony kariery Smith spisywał się nieźle, o tyle kolejne lata to typowy zjazd w dół i miano wielkiego draftowego rozczarowania.

 

 

 

 

 

 

 

 

skanowanie0014

„Jeden z pierwszych kandydatów do Draftu NBA w 1995 roku”.

Prawdę mówiąc, ciężko zrozumieć co na myśli miał autor, aczkolwiek najpewniej fakt, że McDyess był jednym z faworytów do czołowych miejsc. Dokładnie tak samo rozpoczynały się jeszcze teksty o Jerrym Stackhousie i Rasheedzie Wallace.

Opisy zawodników opierają się na wymienieniu sukcesów indywidualnych oraz drużynowych danego zawodnika podczas przygody ze studencką koszykówką, ale nie możemy przeczytać nawet zdania na temat ewentualnych możliwości i perspektyw na przyszłość.

skanowanie0015 skanowanie0016 skanowanie0017 skanowanie0018

Pierwszy, historyczny wybór debiutujących w lidze Vancouver Grizzlies – Bryant Reeves, „Big Contry”.

„W drugim roku gry w lidze akademickiej uznany za Gracza Roku Bog Eight i otrzymał tytuł Honorable Mention All-America po tym, gdy jako pierwszy koszykarz od czasów Wilta Chamberlaina zajął pierwsze miejsce w Wielkiej Ósemce w kategoriach punktów (19,5 na mecz), zbiórek (10 na mecz) i skuteczności rzutów z gry (62,1%).

Teraz możemy się tylko uśmiechnąć, że ktoś odważył się w jednym zdaniu obok siebie postawić nazwiska Reevesa i Chamberlaina, pamiętając, że szósty numer tamtego draftu raczej zawsze uważany był bardziej za maskotkę NBA, niż za poważnego zawodnika.skanowanie0019 skanowanie0020

Totalne nieporozumienie, w sumie 172 mecze w przygodzie z NBA i średnio 4,9 punktów w każdym meczu. Po wyjeździe z USA przez moment był gwiazdą polskiej ligi, rzucając średnio 20.6 punktów w 27 meczach w barwach Komfortu Kronoplus Stargard Szczeciński. Jego partnerem był m.in. Adam Hrycaniuk oraz Artur Robak, prawdopodobnie największy – obok Olivera Millera i Piotra Szybilskiego – koszykarz w historii PLK.skanowanie0021

Zawodnik, który przychodził do NBA po świetnych występach na renomowanej UCLA, z etykietką dobrego strzelca i potencjalnej gwiazdy zawodowych parkietów. Skończyło się na trzech sezonach na boiskach najlepszej ligi świata, 128 meczach i 634 rzuconych punktach. Nieco lepiej poradził sobie w… polskiej lidze, gdzie spędził trzy sezony, które okazały się ostatnimi w karierze.skanowanie0022 skanowanie0023

Opowieść o człowieku, którego lubili chyba wszyscy, no, może poza kibicami Knicks. Właśnie od pojedynku z Playoffs ’94 rozpoczyna się opowieść od Reggie Millerze, koszykarzu nie do końca spełnionym, ale niezmiennie szanowanym.

 

skanowanie0024 skanowanie0025 skanowanie0026

Po artykule o Millerze znalazły się jeszcze: historia Celtics, opowieść o Garym Paytonie oraz nieco przydługi tekst na temat Mike’a Fratello i tego, że ten mierzący 170 cm niezbyt pasuje do NBA.

Mnie jednak bardziej zainteresował artykuł o Robercie Parishu. „Chief” był jednym z moich ulubieńców, mimo że na parkietach NBA mogłem go oglądać już u schyłku kariery.

„Ćwiczenia Parisha bazują na wojennej sztuce Tai Chi. Parish także codziennie medytuje oraz prowadzi surową dietę, m.in. nie spożywa wołowiny. To tylko niektóre z sekretów zawodnika, który odkrył młodość gry w NBA. W wieku 41 lat Parish wnosi bardzo wiele do Hornets, którzy dopiero drugi grali w Play-off.”skanowanie0027

Poznajemy także tajemnicę pseudonimu Parisha:

„Cedric Maxwell, jego kolega z Bostonu, przezwał do „szefem” w 1980 roku ponieważ przypominał mu 'szefa Bromdena” z „Lotu nad kukułczym gniazdem”skanowanie0028

Sarunas Marciulionis, jeden z europejczyków, którzy odegrali największą rolę w odważniejszym stawianiu na obcokrajowców w NBA. Warto przeczytać całkiem ciekawy wywiad z Litwinem, o jego przyjaźni z Donnie Nelsonem i litewskiej koszykówce.skanowanie0029

skanowanie0030 skanowanie0031 skanowanie0032

Na ostatnich stronach otrzymaliśmy od „MB” przegląd całego sezonu 1994/95 w pigułce. Od października do czerwca.

„Zarząd NBA wprowadza nowe przepisy wchodzące w życie z początkiem sezonu 1994/95, w tym linię rzutu za trzy punkty w odległości 6.71 m od kosza na całym luku; trzy rzuty osobiste dla faulowanego zawodnika, a wykonującego rzut za trzy, wyeliminowanie hand checking przez obrońców, cięższe kary za bezmyślne przewinienia, przedrzeźnianie zawodników oraz opuszczanie ławki podczas bójek.”

„Trener Atlanta, Lenny Wilkens wyprzedza legendarnego Reda Auerbacha i staje się „najskuteczniejszym” trenerem w dziejach NBA z 939 zwycięstwami, po wygranej Hawks 112-90 nad Washington. Wilkens osiągnął ten wynik w swoim 22 sezonie w NBA.”

Wilkens zakończył karierę trenerską z 1332 zwycięstwami na koncie i dopiero w 2010 Don Nelson poprawił ten wynik o 3 wygrane.skanowanie0033

„Zaliczając 15 asyst w zwycięstwie Utah 108-98 nad Boston, John Stockton stał się pierwszym zawodnikiem w historii NBA z 10.000 asyst na swoim koncie”skanowanie0034

Rookie, Jason Kidd, ustanowił rekord Dallas, trafiając celnie 8 razy podczas gdy dla Rockets 5 razy celnie trafiał Kenny Smith. Po raz trzeci na 5 spotkań, Kidd odnotowuje dwucyfrowy wynik w trzech klasyfikacjach, zdobywając 38 punktów, 11 zbiórek i 10 asyst.

Niesamowite jest to, że Kidd do tej pory biega po boiskach NBA.

„Drugie spotkanie półfinału Konferencji Wschodniej pomiędzy Chicago i Orlando, wygrane przez Chicago 104-94 przyciągnęło przez telewizory, widzów w ponad 5 milionach domów, co dało według TNT wskaźnik 7.9, czyli był to „najbardziej” oglądany mecz NBA w historii telewizji kablowej.”

Jeśli dobrze udało mi się sprawdzić, to obecny najlepszy wynik TNT, to ponad 11 milionów podczas finałów Konferencji Wschodu z 2010 roku, pomiędzy Bulls a Heat.skanowanie0035

Jason Kidd z Dallas i Grant Hill z Detroit zostali wspólnie uznani za najlepszych 1995 Shick NBA Rookie of the Year.

Czyżby tę dwójkę coś jeszcze łączyło?skanowanie0036

Na koniec zapraszamy do Quizu, który został zamieszczony w „MB” niemal 18 lat temu. Na ile pytań znacie odpowiedź?skanowanie0037

Komentarze do wpisu: “Prasówka sprzed lat. „Magic Basketball”, nr 8, sierpień 1995.

  1. 1. Michael Williams z Minnesoty
    2. Scott Williams z Chicago
    3. Gus Williams
    4. Reggie Williams (Był jeszcze Brian w składzie, znany potem jako Bison Dele)
    5. Buck Williams, ex Blazers
    6. John Williams – Cavs, Suns
    7. Justin i Jason
    8. Sylwester, ex Hawks, Knicks i Celtics.
    9. Brian, późniejszy Mistrz z Chicago (Bison Dele)
    10. znów Buck Williams, ex Blazers i Knicks.

  2. 7. Ja chyba składałbym się do Lorenzo i Aarona Wiliamsów.

    Pierwszy w 1991 nie został wybrany w drafcie, później grał z powodzeniem m. in w ORL. Drugi to były gracz m.in. Nets, Seatle

  3. Wtedy bylo co czytać, a nie to co teraz połowa gazety to reklamy…

  4. możecie nie wierzyć ale jako maniak Hakeema i Rockets miałem na ścianie fototapetę z tym zdjęciem z okładki :)

  5. Magic basketball i Probasket, kupowany był co miesiąc. Później skończył na makulaturze. Żałuję… nie bijcie :(

  6. Pamietam, jak dziś gdzieś w szafie leżą wszystkie numery chyba do 1998roku

Comments are closed.