Flesz dnia z Enbiej #27: noc bez niespodzianek i pewne wygrane gospodarzy

flesz dniaOrlando Magic – Boston Celtics 84:97 (18:25, 17:21, 24:26, 25:25)

Boston zagrał już trzeci mecz z rzędu bez Rajona Rondo, a dodatkowo pierwszy bez pierwszoroczniaka Jareda Sullingera, który podobnie jak podstawowy rozgrywający Celtics nie pojawi się już na parkiecie do końca sezonu, ze względu na kontuzje pleców.

Pomimo wypadnięcia z rotacji dwóch istotnych zawodników drużyna z Bostonu odniosła trzecie kolejne zwycięstwo, tym razem pokonując Orlando Magic. W zespole gości ze względu na kontuzję nie mogliśmy zobaczyć Glena Davisa. Jego również do końca sezonu wyeliminowała kontuzja, a mianowicie złamanie kości śródstopia. Ponadto na parkiecie nie mógł pojawić się Arron Afflalo (uraz łydki), a dodatkowo na drugą połowę dzisiejszego spotkania, ze względu na uraz przedramienia nie wyszedł Jamer Nelson.

Celtic pomimo braku Rondo w składzie rozdali 30 asyst przy 42 rzutach, a prym pod tym względem w ich zespole wiedli Paul Pierce – 7, Courtney Lee – 5 i Jason Terry – 5. Pierce dołożył także do swojego dorobku 11 zbiórek i 14 punktów, a oprócz niego jeszcze 5 innych zawodników gospodarzy zanotowało podwójną zdobycz punktową. 14 oczek i 10 zbiórek zdobył Kevin Garnett, 14 punktów Lee, a Terry, Jeff Green i Leonardo Barbossa dodali z ławki odpowiednio 12, 17 i 12.

W zespole Magic najwięcej rzucił J.J. Redick 17, ale trafił tylko 5 z 15 rzutów z gry, a cała drużyna rzucała z tylko 37,9 proc. skutecznością, trafiając tylko 3 próby na 19 z dystansu. Po 14 punktów dołożyli Nikola Vucevic (14 zbiórek), Andrew Nicholson (10 zbiórek) i Etwaun Moore.

Dla Orlando była to już 8 porażka z rzędu, a ostatni raz schodzili z boiska jako zwycięzcy 16 stycznia pokonując wtedy u siebie Indiane Pacers.

Chicago Bulls – Brooklyn Nets 89:93 (14:24, 28:17, 25:22, 22:30)

Nets nie bez problemów pokonali na własnym boisko drużynę Bulls i to pomimo tego, że w skaldzie gości zabrakło trzech podstawowych zawodników pierwszej piątki.

Miejsce kontuzjowanych Carlosa Boozera, Joakima Noah i Kirka Hinricha zajęli rezerwowi Taj Gibson, Nazr Mohhamed i Nate Robinson, a w całym meczu na parkiecie pojawiło się tylko 8 zawodników gości. Nie przeszkodziło to jednak zawodnikom doprowadzić do zaciętej końcówki. Pokazuje to tylko jak silna jest ta drużyna i kiedy wszyscy gracze Bulls na czele z Derrickiem Rosem będą zdrowi Chicago mogą być ciężkim przeciwnikiem w play off.

Gospodarzom zapewniło zwycięstwo dobitka Geralda Wallace’a tuż spod kosza, po tym jak floatera po penetracji spudłował Deron Williams. Co prawda później Chicago zbliżyło się jeszcze na 2 punkty straty, ale celne wolne byłego gracza Bulls C.J. Watsona przypieczętowały wygraną Nets.

Mało co, a w drugiej połowie na boisku nie pojawił by się Williams, który podkręcił kostkę, stając na stopie Robinsona przed końcem drugiej kwarty.

Najwięcej punktów dla Brooklynu rzucił Brook Lopez 20. Po 13 rzucili Joe Johnson (tylko 6/14 z gry) i Marshon Brooks, a po 11 Williams i Andray Blatche, który wszystkie swoje punkty zdobył w czwartej kwarcie.

Po stornie Chicago najskuteczniejsi byli Luol Deng i Marco Belinelli – 18. 16 dodał Gibson, a po 12 Jimmy Butler i Robinson, rozdając dodatkowo 11 asyst.

Milwaukee Bucks – New York Knicks 86:96 (28:25, 25:22, 20:27, 13:22)

Bucks prowadzili już 12 punktami po rzucie Monty Ellisa na początku trzeciej kwarty. Potem jednak do gry wzięli się zawodnicy Knicks poprawiając defensywę i to oni ostatecznie mogli cieszyć się z wygranej.

Goście rozegrali bardzo dobrą pierwszą połowę, podczas której trafili 20 z 42 rzutów, w tym 6 z 13 za trzy i prowadzili po 24 minutach gry 53-47. W drugiej coś się jednak zacięło i z 41 rzutów drogę do kosza znalazł tylko 13, a dodatkowo zostali zatrzymani w czwartej kwarcie na tylko 13 punktach.

Knicks do zwycięstwa poprowadził Carmelo Anthony, który rzucił 25 punktów, co jest już jego 31 meczem z kolei, w którym zdobył co najmniej 20 oczek. Po 17 z ławki dodali J.R. Smith i Amare Stoudemire, który zebrał również 7 piłek.

14 punktów i 8 asyst zapisał na swoim koncie w trzecim meczu po powrocie po kontuzji Raymond Felton, a 9 oczek i 20 zbiorek Tyson Chandler, którego postawa na tablicach pozwoliła wygrać walkę Knicks o zbiórki 50-40.

Dla Bucks najlepiej punktowali Ersan Ilyasova – 19 oczek. 16 rzucił Ellis, 14 Brandon Jennings, a 12 z ławki dołożył Mike Dunleavy.

Dla Bucks była to druga porażka z rzędu, a ponadto kiedy rzucają mniej niż 90 punktów notują bilans 0-12.

Sacramento Kings – Philadelphia 76ers 80:89 (23:27, 16:27, 29:18, 12:17)

Kigns, którzy są w trakcie 6-meczowej serii wyjazdowej przegrali drugie spotkanie z rzędu. Tym razem nie zdołali pokonać w Wells Fargo Center miejscowych Sixers.

Gospodarze prowadzili już w drugiej kwarcie 19 punktami. Pomimo tego Sacramento głów nie za sprawą pochodzącego z Philadelphii Tyreke’a Evensa zdołali zmniejszyć starty do trzech punktów w trzeciej kwarcie. Na więcej jednak nie było ich już stać, a kluczowy dla losów meczu był run Sixers 10-0 na początku czwartej kwarty osiągając 9-punktowe prowadzenie, które bezpiecznie dowieźli do końca meczu.

Najlepszy strzelcem gospodarzy był Thaddeus Young zdobywając 23 punkty i dokładając do tego 15 zbiórek, czym wyrównał swój rekord z tego sezonu. 21 oczek rzucił Jrue Holiday, a 20 zaczynający już czwarty mecz w pierwszej piątce Nick Young, któremu wyraźnie służy rozpoczynanie meczów jako starter. W tym sezonie już po raz siódmy wyszedł w podstawowym składzie i w tym czasie rzuca średnio 16,7 punktów na mecz.

W szeregach Kings najwięcej punktów zdobył Evans – 29 (rekord sezonu), 24 dodał Isaiah Thomas, a double-double na poziomie 12 punktów i 12 zbiórek zanotował DeMarcus Cousins.

Dla Kings była to już 5 porażka w ostatnich 6 spotkaniach, natomiast dla Sixers druga wygrana z rzędu. Dalej jednak tracą do zajmujących 8 opozycję na Wschodzie 3 mecze.

Cleveland Cavaliers – Detroit Pistons 99:117 (16:24, 31:30, 21:31, 31:32)

Już bez Tayshauna Prince’a i Austina Daye’a, którzy w środę zostali wytransferowani do Grizzlies i jeszcze bez Jose Calderona Pistons bez większych problemów pokonali u siebie Cavaliers.

Hiszpan nie mógł zagrać z powodu problemów wizowych i spotkanie obejrzał z ławki rezerwowych. Jednak nawet bez niego Detroit pewnie wygrało swoje spotkanie prowadząc od początku do końca spotkania, pod koniec trzeciej kwarty uzyskując nawet 19-punktowe prowadzenie.

Pistons do zwycięstwa poprowadziło trio Brandon Knight-Kyle Singler-Greg Monroe. Pierwsi dwaj zapisali na swoim koncie po 20 oczek, a rozgrywający gospodarzy rozdał do tego 10 asyst. Natomiast Monroe zanotował już 18 w sezonie double-double na poziomie 18 punktów i 16 zbiórek.

W drużynie gości najskuteczniejszy okazał się Tristan Thopmson – 19 oczek. 17 z ławki dołożył Marreese Speights, a 14 zdobył Kyrie Irving.

Washington Wizards – Memphis Grizzlies 76:85 (30:23, 10:16, 16:22, 20:24)

Mike Conley rzucił 18 punktów, a Tayshaun Prince 14 w swoim debiucie w barwach Grizzlies, prowadząc drużynę z miasta Elvisa Presley’a do zwycięstwa nad Wizards.

Spotkanie lepiej zaczęli goście, którzy prowadzili po pierwszej kwarcie, a na początku drugiej wygrywali już nawet 9 punktami po rzucie Trevora Brookera. Po chwili jednak Grizzlies zaczęli odrabiać straty, a kibice Wizards przeżyli chwilę grozy. John Wall, który opuścił pierwsze 33 mecze sezonu z powodu kontuzji wszedł pod kosz miedzy zawodników gospodarzy i upadł na parkiet trzymając się za lewę ramię. Następnie udał się do szatni, ale na całe szczęście wrócił na start drugiej połowy, w całym meczu rzucając 9 punktów i rozdając 6 asyst.

Po ostatnim wysypie kontuzji i zakończeniu sezonów przez niektórych zawodników, naprawdę szkoda by było gdyby kolejny tak dobry zawodnik nie pojawił się już w tym sezonie na parkiecie.

W zespole Waszyngtonu punkty zdobyli wszyscy zawodni, ale tylko Nene zapisał na swoim koncie podwójną zdobycz punktową, rzucając 14 oczek.

Pomimo początkowego prowadzenia Wizards, później do głosu doszli zawodnicy Grizzlies, powoli odrabiając starty i ostatecznie wygrywając. 14 punktów w swoim debiucie zanotował Prince (7/11 z gry) rozpoczynając mecz z ławki rezerwowych. Po 11 dodali Tony Allen i Jerryd Bayless, a double-double na poziomie 13 punktów i 15 zbiórek dołożył Marc Gasol.

New Orleans Hornets – Denver Nuggets 98:113 (26:26, 22:25, 30:34, 20:28)

Nuggets kontynuują dalej swoją serie wygranych spotkań, wygrywając od początku roku 13 z 17 meczów i mając po tym meczu serie 6 kolejnych zwycięstw.

Tym razem do wygranej poprowadził ich duet Ty Lawson- Andre Iguodala. Pierwszy zapisał na swoim koncie 21 punktów i 13 asyst, a drugi 24 oczka. Poza nimi podwójną zdobycz punktową zanotowali Danillo Galinari 18, Kenneth Faried 13, a 17 oczek z ławki dołożył Corey Brewer,  z czego 11 rzucając w drugiej kwarcie.

Hornets przegrali już 3 spotkanie z rzędu i 5 z ostatnich 6, popełniając w meczu aż 22 starty, po których gospodarze zdobyli aż 32 punkty.

Najwięcej dla gości rzucił Ryan Anderson – 21 oczek, a po 13 dodali Anthony Davis, Robin Lopez i Greivis Vasquez.

Portland Trail Blazers – Utah Jazz 77:86 (19:26, 17:25, 25:22, 16:13)

Al Jefferson, który w całym meczu zdobył 21 punktów i zebrał 10 piłek, zapewnił zwycięstwo Jazz dwoma identycznymi rzutami z rzędu w ostatnich dwóch minutach czwartej kwarty.

Obok Jeffersona w drużynie Utah najlepiej punktowali Paul Millsap 15, Randy Foye 14 (tylko 4/17 z gry) i Demarre Carroll 13. Gospodarze wygrali już 8 z ostatnich 9 spotkań we własnej hali, a dzisiejsze zwycięstwo odnieśli pomimo tego, że w czwartej kwarcie trafili tylko 5 z 19 rzutów z gry,  w całym meczu trafiając z tylko 43,2 proc. skutecznością.

Wygrana była możliwa dzięki temu, że jeszcze słabiej pod względem strzeleckim prezentowali się zawodnicy Blazers – tylko 36,7 proc.

Portland nie dość, że przegrali to w trzeciej kwarcie stracili Wesley’a Matthewsa. Obrońca gości dość poważnie skręcił kostkę i nie wiadomo czy wystąpi w następnym meczy, czy opuści parę spotkan z rzędu.

26 oczek dla Blazers zdobył Damian Lillard, a double-double na poziomie 16 punktów i 10 zbiórek zanotował LaMarcus Aldridge.

Komentarze do wpisu: “Flesz dnia z Enbiej #27: noc bez niespodzianek i pewne wygrane gospodarzy

  1. Kinga było stać na ciut więcej niż 3 punktowa strata. 73-72 prowadzili na początku 4 kwarty po rzutach Thomasa z linii.

Comments are closed.