Grizzlies polegli trzeci raz z rzędu, Spurs są mocni nawet bez Manu

Memphis Grizzlies800px-San_Antonio_Spurs_logo.svgKolejny raz w tym sezonie stanęły naprzeciw siebie czołowa ofensywa ligi – San Antonio Spurs i czołowa obrona – Memphis Grizzlies. W dwóch poprzednich pojedynkach potrzebowaliśmy dogrywki by wyłonić zwycięzcę, więc można się było spodziewać sporych emocji.

Pomimo braku Manu Ginobiliego podopieczni Grega Popovicha nie pozostawili gościom żadnych złudzeń. Druga kwarta, w której SAS zdobyli 38 punktów będzie z pewnością często wypominana swoim graczom przez Lionela Hollinsa.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
Memphis Grizzlies 24-13 25 29 15 13 82
San Antonio Spurs 30-11 19 38 25 21 103

Przebieg spotkania

Mecz lepiej rozpoczął się dla Grizzlies, którzy po kilku minutach prowadzili już 11-6. Bardzo dobrze w otwierających minutach grał Tony Allen, który nie tylko świetnie pilnował Tony’ego Parkera, ale także dokładał punkty na drugiej połowie.

Dobrze prezentował się także powracający do gry po przerwie z przyczyn osobistych (śmierć babci) Rudy Gay. Jego pojedynki pod obiema obręczami z Kawhi Leonardem były ozdobą spotkania.

Po kilku kolejnych minutach i rozkręceniu się Tima Duncana tablica wskazywała już 11-15 na korzyść Spurs, a Grizzlies postanowili wrócić do swojego modus operandi, czyli gry pod kosz. Wprowadzenie Baylessa, który przejął obowiązek pilnowania Parkera spowodowało szybkie wystudzenie ataku gospodarzy i ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 25-19.

Dużo energii Spurs dało wprowadzenie Stephena Jacksona. Jax najpierw świetnie podał do Splittera, a po chwili dwukrotnie do Diawa i ofensywa Spurs znów zaskoczyła. Po kolejnych punktach świetnie grającego Francuza tablica wskazywała 38-40, a SAS wcale nie mieli zamiaru zwolnić.

Grizzlies w grze próbował utrzymać duet GayRandolph, ale przewaga Spurs cały czas wzrastała. Od początku drugiej połowy goście mieli coraz większe problemy ze zdobywaniem punktów. Zbyt duża część ich ataku opierała się na rzutach z wyskoku, a nie na atakowaniu obręczy jak to zwykle mieli w zwyczaju.

Duża w tym zasługa Popovicha, który wymusił na swoich graczach regularne zablokowanie strefy podkoszowej, a to w połączeniu z twardym staniem na nogach gdy w post-up grali Gasol lub Z-Bo skutkowało trudnymi rzutami przez ręce zamiast layupami.

W tym czasie Spurs osiągnęli już swoją pierwszą dwucyfrową przewagę (68-80) dzięki kolejnym trafieniom Tony’ego Parkera i trójce Kawhi Leonarda. Ostatecznie tą odsłonę miejscowi wygrali 25-15, a wciąż to nie była najgorsza kwarta Grizzlies.

W ostatnich 12 minutach musieliśmy czekać aż 150 sekund na pierwsze punkty którejkolwiek ze stron. Trafienie Neala i po chwili odpowiedź z linii rzutów wolnych Ellingtona nie zmieniły jednak obrazu gry. Spurs wciąż przeważali, a Grizzlies wyglądali jakby mieli już serdecznie dość twardej, fizycznej walki.

Widząc to trener Hollins wkrótce wpuścił na boisko głębokie rezerwy, co zaowocowało zaledwie 13 punktami w czwartej kwarcie i ostatecznie sprawiło, że SAS zanotowali 30 wygraną w sezonie.

Pozostałe notatki:

  • Tim Duncan watch: 19 punktów, 9 zbiórek, 5 bloków, 4 asysty.
  • Grizzlies ustawili wczoraj defensywę w ten sposób, że Diaw był ewidentnie zachęcany do rzucania.
  • Spurs nie pozwolili gościom wczoraj na choćby jeden punkt w szybki ataku (sami w ten sposób zdobyli 12 oczek).
  • Grizzlies zdobyli wczoraj tylko 26 punktów w pomalowanym przy 46 SAS.
  • Cichymi bohaterami spotkania po stronie San Antonio byli Stephen Jackson i Tiago Splitter.

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

Grizzlies: Randolph 11, Gay 17, Gasol 12, Conley 10, Allen 11, a także Arthur 2, Speights 5, Haddadi 3, Bayless 4, Selby 2, Wroten 1, Ellington 4

Spurs: Duncan 19, Splitter 10, Leonard 13, Parker 17, Green 8, a także Bonner 0, Jackson 8, Blair 0, Diaw 14, de Colo 2, Mills 3, Neal 9, Joseph 0

Komentarze do wpisu: “Grizzlies polegli trzeci raz z rzędu, Spurs są mocni nawet bez Manu

  1. Zobaczcie jaki shot bloker się zrobił z Duncana w wieku 36 lat. Średnia w styczniu: 3.9, nieźle jak na weterana grającego po 30 minut. Najlepszy w lidze oprócz Sandersa, Ibaki i Howarda. Ogólnie Spurs są jak szwajcarski zegarek nieustannie dopracowywany przez mistrza i szlifujący poszczególne części. Spurs są właśnie takim mechanizmem i nawet wypadnięcie 2-3 kluczowych elementów, nie wpływa za bardzo na działanie całości. Grają wciąż kawał solidnej i wytrawnej koszykówki. Dla koneserów.

Comments are closed.