Osłabieni Jeziorowcy przegrywają z Rockets

Wygrana 125-112 nad Los Angeles Lakers była dla zespołu Houston Rockets piątą z rzędu i aktualnie są oni drużyną z najdłuższą serią zwycięstw w lidze. Mecz w Houston był historyczny w karierze Steve’a Nasha, który  przekroczył granicę 10 000 asyst.

LA_logo

Los Angeles Lakers do spotkania w Toyota Center przystępowali bez swoich ważnych ogniw podkoszowych. Mike D’Antoni nie mógł skorzystać z usług Dwighta Howarda, Pau Gasola oraz Jordana Hill’a. Wobec takiego stanu rzeczy w pierwszej piątce na pozycji środkowego wyszedł … Robert Sacre, który bardziej jest znany z impulsywnych reakcji na ławce rezerwowych niż z dobrej gry na parkietach NBA.

Mimo problemów kadrowych to goście rozpoczęli spotkanie w o wiele lepszym stylu niż Rakiety. Po niecałych pięciu minutach gry Lakers prowadzili 18-4, a świetnie prezentował się były gracz Rockets – Metta World Peace aka Ron Artest. W tym czasie gry gracz ten trafił dwie trójki i z ośmioma punktami był wyróżniającym się zawodnikiem w swej ekipie.  W końcówce pierwszej kwarty na boisku pojawił się Carlos Delfino i to dzięki jego skutecznej egzekucji zza linii 7,24 (2 celne rzutu za 3 pkt) podopieczni Kevina McHale’a podgonili trochę wynik.

W drugiej odsłonie gra już się wyrównała, a 4-6 punktowa przewaga graczy z Kalifornii utrzymywała się przez dłuższy czas.  Metta World Peace kontynuował dobrą grę, będąc najjaśniejszym punktem swojej drużyny. Kobe Bryant, co jest zaskoczeniem po 24 minutach gry miał na swoim koncie ledwie 6 pkt ( 2 w I kwarcie i 4 w drugiej). W ostatniej minucie tej ćwiartki Steve Nash podał do Antwana Jamisona, a ten zdobył punkty dla Jeziorowców. Tym samym kanadyjski rozgrywający zaliczył 10 000 asystę w karierze i został piątym graczem w historii NBA, który tego dokonał.

Steve Nash prócz asyst dawał swojej drużynie także sporo punktów. Po pierwszej połowie miał ich na swoim koncie 16. W trzeciej kwarcie obraz gry nie zmienił się i nadal utrzymywała się lekka przewaga Lakers. Dopiero na trzy minuty przed końcem tej części gry trójka Chandlera Parsonsa wyprowadziła gospodarzy na prowadzenie 82-80. Wcześniej kilka dobrych akcji pokazał James Harden. Rockets naciskali na prowadzących Jeziorowców na tyle skutecznie, że po wspomnianych punktach Parsonsa zaliczyli run 13-0 i to był bardzo ważny moment meczu. Proporcję punktowe wyraźnie się odwróciły i to teraz Lakers byli drużyną, która musiała gonić.

Mimo wysiłków Kobe Bryanta niestety nie udało się już nawiązać walki z Rockets. Goście nie wytrzymali tempa narzuconego przez rywali. W czwartej kwarcie to Houston Rockets spokojnie kontrolowali grę. Świetną końcówkę zaliczył Harden, który ponownie był najlepszym strzelcem w swoim zespole. Ostatecznie Rakiety wygrywają z osłabionymi Lakers 125-112, a hasło „beat L.A” w Houston jak najbardziej aktualne. Było to bowiem drugie zwycięstwo na własnym parkiecie nad Lakers w tym sezonie Teksańczyków.

Metta World Peace rozegrał najlepsze spotkanie w obecnym sezonie. Ex-gracz Rockets rzucił swej byłej drużynie 24 pkt (4 na 5 za trzy pkt) i zebrał 6 piłek. Steve Nash spotkanie zakończył z 10 asystami i 16 pkt. W słabszej dyspozycji był Kobe Bryant, który mimo 20 pkt nie zachwycał skutecznością (8-22 z gry w tym 2-8 za trzy pkt). Całkiem przyzwoicie spisał się Robert Sacre. Zastępujący Howarda w pierwszej piątce środkowy zdobył 10 pkt i zebrał trzy piłki. Marne to jednak pocieszenie dla fanów Lakers bowiem Ci zajmują obecnie 11 miejsce w Konferencji Zachodniej i bardzo poważnie muszą się martwić o gonienie czołowej ósemki. Brak play-off dla Jeziorowców to byłaby prawdziwa tragedia, a Kobe czy Nash już młodsi nie będą. Dla niektórych graczy to ostatnia szansa, żeby coś osiągnąć… z taką grą jednak nadzieje na to nie są zbyt wielkie.

Na zupełnie innym kursie są ich dzisiejsi rywale. Piąta wygrana z rzędu oraz brak jakiejkolwiek porażki w bieżącym roku z pewnością cieszą kibiców Rockets oraz ich sztab trenerski. Cieszy także dobra forma Jamesa Hardena, który dziś rzucił 31 pkt i rozdał 9 asyst. Chandler Parsons był autorem 20 pkt ( w tym 2 na 2 za trzy pkt). Bardzo dobrą zmianę kolejny raz dał Carlos Delfino. Trafił 5 trójek na 7 prób, a w całym meczu uzbierał 19 pkt.

 

LOS ANGELES LAKERS (15-19) – HOUSTON ROCKETS (21-14) 112-125

(34-28, 28-31, 26-38, 24-28)

Metta World Peace 24 pkt, K. Bryant 20 pkt, S. Nash 16 pkt – J. Harden 31 pkt, C. Parsons 20 pkt, J. Lin oraz C. Delfino po 19 pkt.

 

Komentarze do wpisu: “Osłabieni Jeziorowcy przegrywają z Rockets

  1. Prawda jest taka że od powrotu mcHale Houston gra niesamowicie. On wrócił 8 grudnia. Pierwsze 2 mecze jeszcze przegrał ale można je odciąć bo trudno wymagać by w 2 dni ogarnąłwszystko. Ale potem Rockets ma 12-3 bilans i wygrane w Nowym Jorku i Chcicago . Lin kompletnie inaczej gra o wiele bardziej efektywnie. Inaczej też gra Harden czy Asik . McHale obok Marka JAcksona to murowany kandydat do COY. Houston wprawdzie stąpa po cienkim lodzie bo przecież poza Asikiem nie mają nikogo pod koszem bo z całym szacunkiem ale Morris czy Patterson to w niektórych zespołach byliby 12 graczem w rotacji – niemniej Asik jest wart każdego dolara z jego 8 mln rocznej wypłaty

    1. Zgodzę się, ale nie zapominałbym o Woodsonie z NY.

      Co najważniejsze w tym meczu, to pierwsza połowa, w której Kobas nie rzucał za dużo i okazało się, że jest życie w LA poza biednym, osamotnionym Czarnym Mambą. Trzeba tylko dać też pograć Nashowi i pozwolić wejść w mecz kolegom, a nie odpalać 30 rakiet w spotkaniu

    1. Szerszeń Asik tak zarabiałby gdyby Chicago wyrównało ofertę. Rockets może rozrzucić ten kontrakt równo na 3 lata po 8 mln i tak zrobiło

Comments are closed.