Podsumowanie 2012 roku: największe objawienia.

Czas na bardziej indywidualne i na reszcie dla niektórych z Was, bardziej pozytywne wyróżnienia niż rozczarowania;-) Pewnie każdy z Was rzuciłby swoich faworytów do statusu objawienia całego roku, ale ja wybrałem swoją dziesiątkę, która mam nadzieję przypadnie Wam do gustu. Oto oni:

10. Danny Green

Jedna z dwóch tajnych broni Grega Popovicha. Jedyny gracz w historii Atlantic Coast Conference, który zdobywał 1000pkt, 500zb, 250as, 150blk i 150przech oraz 15o celnych rzutów za 3pkt. Po pierwszym nieudanym podejściu do Spurs, absolwent Tar Heels swoje rzemiosło doskonalił pod skrzydłami Saso Filipovskiego w Ljubljanie. Ze swingmana szerokiej rotacji potrafił awansować do pierwszej piątki. Atutem jego jest umiejętność wyjścia zza zasłony i oddanie rzutu z wysokoku, najczęściej za trzy punkty. Nie należy zapominać, iż obrońca/niski skrzydłowy z San Antonio nie jest tylko graczem ataku, ale i solidnie broni (na uczelni nie raz honorowano go wyborami do piątki najlepszych defensorów).

9. Lou Williams

Od 2010 roku pewny punkt z ławki Sixers. Doug Collins postanowił w pełni zaufać swojemu obrońcy i ten go nie zawiódł wspierając liderów – Andre Iguodalę oraz Spencera Hawesa – w walce o drugą rundę play offs w 2012. Dziś weteran z 7-letnim stażem jest ofensywną podporą Hawks, zastępując przepłacanego wg niektórych fanów, Joe Johnsona. Co ciekawe, po latach gry w mieście braterstwa i przyjaźni, Louis Tyrone zawitał do miejsca w którym się urodził i jest mocną siłą Jastrzębi, znakomicie funkcjonując w przestrzennym graniu coacha Drew.

8. Kawhi Leonard

Samo oddanie do Indiany Pacers zaufanego człowieka Poppa czyli George’a Hilla było ruchem ze znakiem zapytania (a co w przypadku kontuzji Parkera?).  Od początku 2012 roku, przy wzroście formy weteranów Ostróg zobaczyliśmy gracza z wielkim potencjałem defensywnym, potrafiącego wspomóc swoje wieże w walce na tablicach, ponadto świetnie przechwytującego piłki. Popovich sporo ryzykował inwestując w 15 wybór draftu, a zawodnik na początku 67. sezonu zaliczył nawet mobilizującą do dalszej pracy, przygodę z D-League. Przykładami Leonarda i Greena trener Spurs nie tylko wyłowił sobie dwie cenne perełki, ale również pokazał nam, że potrafi świetnie pracować z młodymi graczami, wprowadzając ich na ligowe salony.

7. Avery Bradley

Wprawdzie nie oglądaliśmy go do minionej nocy podczas rozgrywek 67. sezonu, ale wrażenie jakie zostawił w poprzednim sezonie, awansując do pierwszej piątki Celtów było potężne. Na tyle pozytywne by widzieć w nim nadzieję drużyny na poprawę słabego bilansu i kolejnej serii porażek. Topowy defensor wśród dwójek na piłce, na tyle umiejętnie wkomponował się do wyjściowej piątki Zielonych – w dodatku przy charyzmatycznej osobie Rajona Rondo – by dziś przy przeżywających kryzys Celtach, każdy fan tej drużyny mocno tęsknił za najlepszymi występami Bradley’a. Ci, którzy nie śledzą dokładnie kariery Avery’ego, trzeba powiedzieć, że jego droga do koszykarskiego raju wiodła przez ligę izraelską.

6. Shane Battier

Ktoś może powiedzieć przecież 35-latek niczym szczególnym się nie wyróżnił patrząc na jego przeciętne z regular season 2011-12 (4,8pkt i 2,4zb). Z drugiej strony proszę się znaleźć w pierwszym składzie największych faworytów ligi, układając sobie współpracę z LeBronem Jamesem i Dwaynem Wadem, pozostając ważnym elementem układanki trenera. Jeśli ktoś jeszcze pamięta, to w momencie kiedy Heat budowali skład pod wielką trójkę zawsze im kogoś brakowało; jednego razu centra, innego razu zawodnika z mocną trójką. Na pewno każdy jednak zauważył ,że do lata 2011 nie było w składzie typowego stopera, zawodnika do zadań specjalnych przy konfrontacjach z wybitnymi graczami ataku. Te zadanie znakomicie wypełnił Battier, a ex gracz Rockets i Grizzlies nie tylko stopował rywali, ale i sam zdobywał wiele punktów trójkami, podczas play offs i przy kontuzji Bosha, nieco zmusił LBJ’a do gry bliżej kosza. Jak wiemy każdemu z nich wyszły zmiany na dobre.

5. Jrue Holiday

Kiedy grał w parze z Iguodalą lub Williamsem nie było widać jak wiele wnosi do gry Sixers. Minionej nocy zanotował drugie w karierze triple-double i od początku listopada notuje życiowe średnie: 18pkt i 9as w meczu. Aż żal patrzeć, że trener Collins nie może skorzystać z pomocy dla Holiday’a w osobie Andrew Bynuma. Absolwent UCLA ma na koncie 3 lata gry w lidze i w wieku 23 lat jest zaliczany do czołówki rozgrywających NBA. Mimo posiadania w składzie typowych strzelców jak Jason Richardson, Nick Young oraz Evan Turner to Holiday jest numerem jeden Szóstek.

4. Jeremy Lin

Samo wymienienie nazwiska Amerykanina o korzeniach tajwańskich powinno wystarczyć;-) Dla przypomnienia dodam, że wystarczyło kilka spotkań by rozkochał w sobie Madison Square Garden (przy okazji całą koszykarską Azję) i napisał nową historię o Kopciuszku. Ze zdobyczy punktów i asyst na poziomie 2,6 i 1,4 wśród Warriors wywindował on je wśród Knicks do 14,6 i 6,2. Do dziś w pamięci kibiców Nowego Jorku zostaje fakt, że jego gwiazda świeciła na tyle mocno, że fani drużyny zastanawiali się nad dalszą przydatnością Carmelo Anthony’ego (zwanego szkodnikiem!). W okolicach Weekendu Gwiazd Lin wygrał dla NYK 9 z 12 spotkań i rzucał średnio 22,5pkt, notując 8,7as. Po sezonie podpisał kontrakt z Rockets wart 28,8 mln USD ( i już nie śpi na kanapie kolegi;-).

3. Nikola Peković

Czarnogórzec na dziś to jeden z najrówniej grających centrów całej NBA. Kiedy wszyscy w poprzednich latach mówili głośno o Kevinie Love, to 211cm olbrzym pozostawał gdzieś w cieniu silnego skrzydłowego. 27-latek swoją karierę rozpoczynał w Podgoricy, skąd poprzez KK Atlas trafił do Partizana Belgrad. W Serbii zdobył on wszystko co było do wygrania na ówczesne możliwości finansowe klubu: 3 Mistrzostwa kraju, 2 razy Ligę Adriatycką i Puchar Serbii. Następnie swoją furtkę przed utalentowanym centrem otworzył grecki Panathinaikos (w lato 2008 podpisał on 3-letnią umowę na 4,6 mln euro co było jednym z najwyższych kontraktów na Starym Kontynencie). Z nim panującym w pomalowanym, znakomicie pracującym przy zastawianiu oraz całkiem dobrze poruszającym się na nogach jak na olbrzyma z dużą siłą, „Pana” wygrała rozgrywki Euroligi. Wówczas Pek był już spełniony i mógł ruszyć do NBA. Jego zagmatwana sytuacja z kontraktem sprawiła, że nie został wybrany w czołowej 15 i dopiero z 31. numerem sięgnęła po niego Minnesota. Ostatecznie po oswojeniu się z ligą NBA (bolączką były popełniane faule w ataku oraz błędy kroków) Big Pek uczynił ruch do przodu za Ricka Adelmana i był trzeci w głosowaniu na zawodnika z największym postępem. Dziś zdobywa blisko 16pkt i zbiera 8 piłek na mecz (ciągle więcej niż w 66. sezonie).

2. Chandler Parsons

Skrzydłowy, wybrany z odległym 38. numerem przez Rockets. Jego droga do NBA biegła przez Francję. W swoim pierwszym sezonie, zawierającym tylko 66 gier po lock oucie, okazał się na tyle mocnym graczem by wyprzeć ze składu Chase’a Budingera. Parsons jak na wzrost 206cm jest mobilnym graczem, potrafiącym wejść pod kosz jak i przymerzyć z dystansu, co czyni go trudnym do upilnowania zawodnikiem. Dziś rzuca przeciętnie 14,5pkt i zbiera średnio 6,2piłki w meczu. Jego atutem jest również dzielenie się piłką, a dostrzegając wolnych na obwodzie partnerów zalicza 3,6 asysty w spotkaniu. Czy 5 pkt, 1.5 as i 1.4 zb więcej w porównaniu do dziewiczego sezonu nie czyni go kandydatem do MIP?  Warto dodać, że w poprzednim sezonie odnotował 2 double-double, dziś przy 30 grach ma ich na koncie 6. Ponadto w całych zeszłych rozgrywkach zanotował 60 trafień zza łuku, a dziś ma ich już 58. Skuteczność za 2pkt, 3pkt i 1pkt też poszła w górę.

1. Damian Lillard

Gra w NBA dopiero 2 miesiące, a jest graczem na miarę Derricka Rose’a z jego debiutanckiego sezonu. NBA pamięta inne świetne debiuty rozgrywających jak Jasona Kidda, Damona Stoudamire’a, Stephona Marbury’ego, Steve’a Francisa i Jasona Williamsa ale w czasach, kiedy młodym i perspektywicznym graczom, tuż po studiach, ciężko jest się przebić do rotacji swojego zespołu (Jimmer Fredette i Kendall Marshall mogą coś powiedzieć więcej) występy debiutanta z Portland trzeba traktować niczym wielkie zjawisko. Kontuzjowany na dziś lider Bulls – swoimi występami na poziomie 16,8pkt i 6,3as – tknął w Chicago nową wiarę w sukces drużyny, w 2008. Obecnie Lillard prezentuje się jeszcze lepiej niż Rose (Derrick przychodził do ligi z numerem 1, Damian przyszedł z numerem 6 draftu). 22-letni lider Smug pędząc z zespołem w stronę upragnionych w Oregonie play offs, zalicza wielkie występy, ogrywa czołowych rozgrywjących ligi, wykonuje kluczowe i celne rzuty, spełnia wszystkie pokładane w nim nadzieje. 18,4 pkt i 6,2 as oraz niezagrożone prowadzenie po nagrodę Debiutanta Roku.

Było to ostatnie z prezentowanych przeze mnie podsumowań. Następne dopiero po zakończeniu obecnych rozgrywek.

#1 – Najgorsze decyzje personale

# 2 – Największe rozczarowania

Komentarze do wpisu: “Podsumowanie 2012 roku: największe objawienia.

  1. Farried zdecydowanie! Holiday i Williams nieco wg. mnie na wyrost, już w 2011 świetnie sobie radzili w phily. A battier był brakującym ogniwem miami heat, ale ciężko nazwać go objawieniem, nie grał raczej nic czego byśmy nie widzieli w ostatnich latach. Może na ich miejsce np. Steve Novak albo Paul George?

  2. według mnie brakuje Vasqueza.
    Holiday,Lou juz od 2011 bylo wiadome z kim mamy doczynienia.Battier takze nie za bardzo pasuje do objawienia.

  3. @Szerszeń, @Maro

    co do Battiera to jednak zwróciłbym uwagę, że swoją robotę wykonał perfekcyjnie i znakomicie znalazł się w doborym towarzystwie. Przypomnijmy sobie ,że nie każdy, który radził sobie w innym klubie miał tak udane wejście do Heat (Miller, House, Dampier, Bibby). Na to zwracam uwagę.

    Co do Holiday’a to ten sezon jest jego życiowym i wydawało się ,że może być znacznie trudniej po odejściu Iguodali, bo reflektory będą skierowane w jego stronę jeszcze mocniej. Tymczasem doskonale się sprawdza jako pierwszy strzelec i lider. W młodym wieku, z powodzeniem dźwiga spory ciężar i prowadzi Sixers w trudnym dla nich sezonie.

    Na koniec Lou Williams. Nie ukrywam jestem fanem tego gracza. Wiemy wszyscy ,że błyszczał w Sixers, ale nie wiem czy widzicie jego formę w Hawks. Miałem okazję w przerwie świątecznej podpatrzeć parę jego spotkań, w których prezentował się na miarę Joe Johnsona. Pewny na dystansie, świetnie dogrywający i błyszczący w nowej drużynie. Nasuwa się więc myśl, że deal Hawks był udany, a nowy tańszy zawodnik wcale nie ustępuje w taktyce trenera Drew J.J’owi. Śmiem twierdzić, że ma większe carte blanche i znakomicie je wykorzystuje. Stąd jego wysokie miejsce.

Comments are closed.