Bohater i antybohater tygodnia 2012/2013 (6)

Witam! Ostatnio sporo mówi się o kłopotach Los Angeles Lakers czy Phoenix Suns. Krótko mówiąc – gra tych drużyn załamuje. Wpadkę zaliczyli jednak też mistrzowie z Miami Heat, którzy przegrali z Washington Wizards. Z bardziej optymistycznych akcentów w głowie mogły utkwić rzuty J.R. Smitha czy Evana Turnera, które zapewniły zwycięstwa ich ekipom. Nawet minionej nocy jeszcze sporo się działo. Szczególnie w „Toyota Center”. Jeremy Lin znowu wypalił, a Tony Parker zaliczył pierwsze triple-double w karierze. Z tych wszystkich ciekawych wydarzeń kolejny raz wybrałem po jednym najbardziej bohaterskim oraz wręcz przeciwnym.

BOHATER TYGODNIA:

Kobe Bryant – zapomnijmy chwilowo o beznadziejnej grze Lakers. Skupmy się na „Black Mambie” jako jednostce. Kobe gra naprawdę świetny sezon. Jego statystyki to 28.6 pkt, 5 zb i 4.9 as. Trafia na najwyższej skuteczności w karierze – 48%. W obliczu minionego tygodnia ważniejszy jest jednak jego historyczny wyczyn z meczu przeciwko New Orleans Hornets. Bryant przekroczył wtedy magiczną barierę 30 000 punktów zdobytych na parkietach NBA. Łącznie z nim dokonało tego tylko pięciu dżentelmenów. Kobe dołączył do tego grona jako najmłodszy. Patrząc na jego formę to pewnie jeszcze będzie piął się w tej hierarchii. Tak właśnie na naszych oczach tworzy się historia, więc warto to docenić.

 

 

ANTYBOHATER TYGODNIA:

Amir Johnson – Toronto Raptors mają swoje problemy i na pewno nie potrzebują kolejnych. Johnson zadbał jednak, aby było ich jeszcze więcej. Podczas starcia z Portland Trail Blazers postanowił zabawić się z arbitrem w szarpanie piłki, a gdy został za to ukarany chciał chyba wymierzyć sprawiedliwość własnoręcznie. Na szczęście koledzy z drużyny szybko powstrzymali krewkiego Amira i skończyło się tylko rzutem ochraniacza na zęby w kierunku sędziego. Gdzie tu jest jakiś sens? Pierwsze co pomyślałem po tej sytuacji – ktoś tu mądrością nie grzeszy…

 

Komentarze do wpisu: “Bohater i antybohater tygodnia 2012/2013 (6)

  1. Mac
    Nie mogę się z Tobą zgodzić w sprawie Kobiego. Fakt 30 000 pkt to historia. Irytuje mnie to stałe podkreślanie, że Kobi jest najmłodszy z całego grona. Jest najmłodszy, bo przyszedł do ligi ładne kilka lat przed pozostałymi graczami z tego elitarnego grona. Oni byli znacznie starsi zaczynając grę w NBA.
    Życzę mu jeszcze wiele wspaniałym meczy. Rzeczywiście wciąż prezentuje znakomitą formę, ale paradoksalnie jego wysoki poziom gry jest szkodą dla zespołu. Może warto, żeby się nad tym zastanowił.

    Amir Johnson powinien się leczyć, albo stracić posadę, a nie wylecieć z meczu. Ja bym go zawiesił na 10 meczy na początek i wlepił karę pieniężną. Rzucać w sędziego ochraniaczem na zęby?

    1. Fakt jest taki, że Kobe jest najmłodszy z tego grona ;). To, że inni potrzebowali mniej meczów to druga strona medalu. Kobe jest legendą i to nie podlega wątpliwości. Nie mam najmniejszego zamiaru porównywać go do pozostałych z tego grona, bo on ma coś jeszcze do udowodnienia. Bardziej szczegółowymi porównaniami zajmiemy się, gdy zakończy karierę. Co do wysokiej formy to nie uważam, żeby to szkodziło drużynie. Lakers mają zupełnie inny problem…

      Co do Amira to zacząłem się zastanawiać czy on czasem nie był naćpany ;p.

      Pozdrawiam i dziękuję za konstruktywną krytykę :).

    2. on nie do udowodnienia nie ma!
      powoli zaczynają mnie wkurzać te porównania do Jordana. czy to Kobyego czy Lebrona. Koby to Koby a Lebron to Lebron. Są na tyle dobzi by nie musieć nic udowadniać.
      ps. Choć to dzięki Jordanowi zacząłem interesować się koszykówką to musze stwierdzić że gdyby był na miejscu Kobyego, w dzisiejszych czasach mógłby nie dać rady. On miał pełno pomagierów, Koby nie ma właściwie nikogo.

    3. Pisząc o udowadnianiu nie miałem na myśli żadnego porównywania. Też byłem, jestem i będę przeciwnikiem takich praktyk. Każdy zawodnik to osobna historia. Chodziło mi bardziej o podsumowanie klasy Kobe’go dopiero po zakończeniu kariery.

Comments are closed.