Lakers znów na deskach. Jazz za mocny dla fanów w Staples Center.

Nie ma w ostatnich meczach Lakers momentu, w którym podopieczni Mike’a D’Antoniego nie mieliby słabości i nie stracili seryjnie punktów. Słaba defensywa spod ręki ex szkoleniowca Suns i Knicks praktycznie nie powinna nas dziwić, ale z drugiej stronie w L.A. występują nie raz wybierani do najlepszych piątek obrońców gracze jak: MWP, Bryant oraz Howard. W poprzednim tygodniu znów oni stracili 40 oczek , tym razem przeciwko Oklahomie City Thunder i nie byli w stanie przechylić szali wygranej na swoją stronę. Minionej nocy swoje słabości pokazali nam podobnie do meczu ze Grzmotem, w drugiej kwarcie, a następnie Lakers zmuszeni byli gonić Jazz-menów..

Podopieczni Ty’a Corbina mieli w nogach ultra ofensywny występ przeciwko Raptors, podczas którego wrzucili rywalom aż 132 punkty. Należało jednak pamiętać, że Jazz to drużyna własnego parkietu, która w 9 spotkaniach na własnym boisku przegrała tylko raz. Tym razem gościli oni w Staples Center, gdzie w przeszłości ciężko im szło o zwycięstwo.

Lakers znów grali bez kontuzjowanego Paua Gasola, a miejsce w pierwszej piątce ponownie przypadło Antawnowi Jamisonowi (1/6 z gry i 4as – 3zb). Formą również nie imponował MWP, który noc wcześniej szalał w Las Vegas podczas walki Manny’ego Pacquiao z Juanem Manuelem Marquezem. Ron Ron zakończył mecz przeciwko Utah bez zbiórki i bez przechwytu. Przy takim obrocie spraw i niemocy partnerów gra Lakers znów spoczęła na barkach Kobego Bryanta i Dwighta Howarda, a na szczęście do walki, z ławki, włączyli się Jordan Hill (17pkt i 9zb) i Jodie Meeks (16pkt).Co ciekawe, pierwsze double-double w sezonie odnotował Chris Duhon (12pkt i 11as).

Jazz-meni opierali swój atak o front menów i takim sposobem znów na pierwszy plan wysunęli się Paul Millsap (24pkt i 9zb), Al Jefferson (14pkt i 11zb) oraz Enes Kanter (14pkt i 6zb). Ponadto swój powrót do Staples Center świetnie zaznaczył ex rozgrywający Clippers, Mo Williams (8-11 z gry, 22pkt i 9as).

Atak Lakers koncentrował się wokół sporo rzucającego – 9/24 – Kobego Bryanta – który jednak mimo 34 punktowej zdobyczy nie zapewnił swojej drużynie 10 wygranej.

W pierwszej kwarcie Kobe zdobył 9 oczek i był głównym aktorem widowiska. Świetnie sekundował mu Jordan Hill, autor 6 pkt. Z drugiej strony wynik dla gości trzymali WilliamsowieMo i Marvin (11 oczek w sumie). Lakers po rzucie Bryanta cieszyli się w dwupunktowego prowadzenia (27-25).

Przełomowa dla Jazz, druga odsłona zaczęła się od ofensywnego szturmu Enesa Kantera. Turek szybko zaliczył 6 oczek i wraz z innymi rezerwowymi – Gordonem Haywardem (14pkt) Jamalem Tinsley’em (popisał się celną trójką), DeMarrem Carrollem (10pkt) – pracował na 12-punktową zaliczkę dla Jazz (55-43). Lakers próbowali wrócić do gry na styku, ale jedynym pozytywnym akcentem znów był Jordan Hill (7 oczek w serii przed końcem 2kw i 60-51 dla Jazz).

Trzecią kwartę podopieczni T. Corbina rozpoczęli od udanych zagrań Paula Millsapa (5 oczek z rzędu). Jeziorowcy niwelowali straty dzięki trzypunktowym trafieniom Ron Rona i Kobego. Kiedy gospodarze doszli już rywali na dwa oczka (71-73) mocny odwet wziął Mo Williams. Jego celna trójka i po chwili trafienie następne z ręki Millsapa pozwoliło Jazz zachować 6 punktowy dystans nad przeciwnikiem. Wówczas Lakers zagrali jedną z nielicznych akcji na Dwighta Howarda, po czym ten pokazał swój pierwszy slam dunk w tym meczu. Z drugiej strony, gra obronna Lakers prezentowała się fatalnie, a dowód ku temu dał kolejny raz Mo Williams, wchodząc w strefę podkoszową przeciwnika i zaliczając akcję 2+1.

Przed końcem trzeciej odsłony, dzięki solowym akcjom Bryanta i celnym osobistym (4x) gracze D’Antoniego mogli jeszcze realnie myśleć o wygranej (85-88).

Finałowa część gry rozpoczęła się od celnych zagrań Kantera (tym razem seria 6 oczek). Gospodarze odpowiadali trójkami Bryanta i Meeksa, ale dzięki trafieniu zza łuku Haywarda znów Jazz-mani wracali do 6-punktowej zaliczki (97-91). Następnie, między 5 a 7 minutą czwartej odsłony nastąpiły kluczowe dla wyniku akcje gości. Serię pudeł Bryanta i Meeksa wykorzystali kolejno Hayward, Millsap i znów Hayward a dzięki im goście zmierzali po swoją wyjazdową wygraną ( 109 – 95 ).

Lakers próbowali odpowiedzieć trafieniami Duhona, Meeksa lub osobistymi Bryanta ale mądre granie doświadczonych graczy gości – Foye’a i Jeffersona – przyniosło niespodziewaną wygraną w Staples Center.

Kobe Bryant próbował przynieść swojej drużynie remis, ale jego dwie trzypunktowe próby w ostatnich 30 sekundach napotykały tylko obręcz.

Bilans Lakers za czasów Mike’a D’Antoniego to 4-7. Kluczowymi zagraniami przy wygranej wydawały się w tym meczu kontry Jazz-menów. Goście z Utah ograli miejscowych w tym elemencie aż 19-4. Lakers kolejny raz pokazali, że nie tylko brak im skrzydeł i szybkiego wyprowadzania akcji, również zaprezentowali nam nieodpowiedni powrót do obrony. Jak na razie wśród byłych Mistrzów NBA brakuje płynności ofensywnej (małe usprawiedliwienie to brak Steve’a Nasha) ale i walki po swojej stronie parkietu. Wg mnie o ten drugi aspekt będzie niezmiernie ciężko, gdyż nie tylko Lakers brakuje odpowiednich zadaniowców, będących w stanie wesprzeć Bryanta i Howarda. Nie zapominajmy również, Mike D’Antoni nigdy nie uchodził za wybitnego specjalistę od obrony. Asystentów mających większe rozeznanie w defensywnie też w sztabie Lakers jak na lekarstwo..

Podsumowując: to druga wygrana Jazz nad Lakers w tym sezonie. L.A. mają bilans 9-12, natomiast Utah 12-10.


Wynik: Los Angeles Lakers – Utah Jazz 110:117
Najlepsi strzelcy: K. Bryant 34, J. Hill 17, J. Meeks 16 oraz P. Millsap 24, M. Williams 22, A. Jefferson 14.

Komentarze do wpisu: “Lakers znów na deskach. Jazz za mocny dla fanów w Staples Center.

  1. to już nie jest niespodzianka, widac lakers sa w stanie przegrac z kazdym, nie zdziwi mnie nawet porazka z Wizards. A co do Jazz to podoba mi sie to w jakim kierunku idzie ten zespol. Wytransferowanie gwiazdora D-Willa okazalo sie niezlym posunieciem, szkoda tylko ze najpierw odszedl Sloan

  2. Jakoś nigdy nie byłem fanem Lakers ale aż przykro sie robi widząc co się dzieje z tym zespołem i nie zanosi się na to że coś się w tej kwestii zmieni.Wiedząc jak ambitny jest Brynat to frustracja rośnie w nim z każdym kolejnym meczem.

  3. „Sunsyzacja” drużyny z Los Angeles trwa. Tak to jest, jak powierza sie drużynę z indywidualnościami i talentem trenerowi, który nic wielkiego w karierze nie osiągnął, i który ma w głowie tylko jeden schemat drużyny. Spójrzmy na ten genialny ruch reformatorski coacha D’Antoniego:
    Reforma I – nakazanie Gasolowi gry daleko od kosza, co jest nielogiczne, bo blisko obręczy Hiszpan jest najbardziej efektywny, czy to kończąc akcje czy to wykorzystując swój (najlepszy wśród wysokich według mnie) przegląd pola. Idiotyzm tej decyzji mogę porównać tylko z pomysłem jego poprzednika, który chciał, aby Nash biegał po zasłonach bez piłki.
    Reforma II – wskrzeszenie Jamisona, celem uczynienia go 3 opcją w ataku (po co? tak ładnie dogorywał w cavs….)
    Reforma III – ściśle związana z planem Mike’a, czyli podkoszowy i stado trójkowców. Dziś widzieliśmy efekt tego „planu”, 15 trójek LAL, a mimo to porażka. Poza tym trzeba postawić pytanie, czy DH12 nadaje się do takiej taktyki, Howard to nie STAT, który potrafił kończyć picki jak bestia, a w razie faulu kończył na przyzwoitym % osobiste.
    Reforma IV – niezamierzona, ale typowa dla coacha, czyli ZERO obrony, zero absolutne, ośmielę się postawić tezę, iż nawet Howard już tym przesiąka, oglądając tego gracza mam wrażenie, jakby te DPOTY z poprzednich lat przyznawał niewidomy (21/37 z gry tria Al-Millsap-Kanter, ale może to wynikać z braku wsparcia pozostałych). Na tę chwilę, grając pod D’Antonim Howard nie jest najlepszym centrem tej ligi

    Więc w czym problem? Problem nr 1 to według mnie siwy pan z wąsem na ławce, który chyba nadal myśli, że to samo zaskoczy. Problem drugi to totalny brak obrony, jak ktoś tu zauważył, Lakers są w tej chwili przegrać z każdym. Brzmi to śmiesznie, ale tak jest. Jaki rywal jest najlepszy dla LAL?
    Zespoły z dobrą defensywą mordują Jeziorowców obroną, a same problemów ze zdobywaniem pkt nie mają. Zespoły spod znaku run and gun również im nie leżą, szanse na zwycięstwo LAL są tu większe, ale wystarczy jeden przestój i robi się krucho, bo przeciwnik nie ma problemów z „odjazdem”. A w rezerwie wciąż jest Hack-a-Howard…

    Czy powrót Nasha/Gasola coś tu zmieni? Dziś zaskoczył mnie Duhon (chyba nawet sam siebie zaskoczył) dając duże wsparcie w ataku i rozdając liczbę asyst jakiej oczekuje się od Kanadyjczyka. Do tego Lakers byli świetni na dystansie, ale nic to nie pomogło. Tam trzeba zmiany taktyki, zmiany trenera, na kogoś kto ma pojęcie o obronie, ale ma też jaja, żeby wziąć gwiazdorków za mordy i kazać im grać dla zespołu, bronić itp. I dotyczy to wszystkich, bo Kobe również nie pomaga grając indywidualnie czy też nie wracając do obrony (parę razy tak dziś było, bo wolał dyskutować z sędziami)

    Ps. Kto się spodziewał, że GSW bez Boguta będą mieć dużo lepszy bilans po tym okresie?

  4. Jazz i tak musza handlowac Alem albo Millsapem.Według mnie lepiej im wyjdzie handlowanie z Jeffersonem.

    Gdyby Utah mialo kogos na '2′ solidnego

Comments are closed.