Bohater i antybohater tygodnia 2012/2013 (5)

Witam! Przyznam szczerze, że mój umysł był ostatnio trochę zajęty przez sprawę Stern vs. Popovich. Dużo o tym myślę, ale naprawdę nie rozumiem decyzji „władcy NBA”. Trener to trener i on decyduje kim gra. Sezon liczy sobie 82 spotkania, a liczy się tylko końcowy triumf. Zapewne nikt nie chce przegrywać, więc osądzajmy dopiero na koniec sezony. Nie róbmy też z NBA jakiegoś marketingowego plakatu. To jest koszykówka na najwyższym poziomie. Owszem, dolary są istotnym czynnikiem, ale nie zapominajmy o duszy tej gry. Popovich chciał dać odpocząć swoim gwiazdom to tylko i wyłącznie jego sprawa. Z tych bardziej optymistycznych wydarzeń zaskoczyli mnie Alonzo Gee oraz Nicolas Batum. Potrafili znaleźć się w odpowiednim miejscu i popisać się dobrze ustawionymi celownikami. Te wydarzenia na pewno były bardzo ważne w minionym tygodniu, ale ja i tak dokonałem innych wyborów ;).

BOHATER TYGODNIA:

Larry Sanders – ten niepozorny chłopak z Florydy narobił ostatnio sporo szumu. W spotkaniu z Timberwolves uzbierał zgrabne triple-double: 10 punktów, 12 zbiórek i 10 bloków. To naprawdę świetne osiągnięcie. Jeszcze większe wrażenie robi fakt, że Sanders to tylko rezerwowy. Zapisał się na kartach historii. W ilości zablokowanych rzutów wyrównał rekord prawdziwej legendy w koszulce Bucks, czyli Kareema Abdula-Jabbara. Ten fantastyczny występ psuje fakt, że Milwaukee przegrało ten mecz. W kolejnym jednak, przeciwko Celtics, młody Sanders jednak nie zwalniał tempa i zanotował swoje rekordowe 18 punktów i 16 zbiórek. To jest dobry materiał na bohatera.

 

ANTYBOHATER TYGODNIA:

Rajon Rondo – rozgrywający Celtics ma ogromny talent do rozgrywania. Właśnie zakończył serię 37 spotkań i minimum 10 asystami na koncie. Robi wrażenie. Zakończył jednak w bardzo bezmyślny sposób. Podczas konfrontacji z Brooklyn Nets bardzo nerwowo zareagował na faul Humphriesa na Garnettcie. Aż tak to wstrząsnęło Rondo, że postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość i zaatakował gracza rywali. Dziwna reakcja, bo faul nie był jakoś szczególnie brutalny ani wymierzony bezpośrednio w naszego antybohatera. Rozumiem, że koszykówka to wielkie emocje, ale czasami trzeba trzymać je na wodzy. Za swój niechlubny czyn Rondo został oczywiście usunięty z parkietu, piękna seria dobiegła końca, a drużyna straciła kluczowe ogniwo i przegrała mecz. Tak się nie robi…