Parker i Splitter ukarali słabą obronę Celtics

Przez ponad dekadę gdy naprzeciw siebie stawali Tim Duncan i Kevin Garnett to zawsze ich walka była tematem numer jeden. Wraz z upływem czasu zostali zmuszeni do oddania palmy pierwszeństwa innym i teraz gdy mamy mecz Spurs z Celtics to wszyscy myślą o pojedynku Tony’ego Parkera i Rajona Rondo.

Nie inaczej było wczoraj. To walka rozgrywających decydowała o przebiegu spotkania. Dodatkowo ekipa Popovicha mogła liczyć na świetne wsparcie ze strony Tiago Splittera i wciąż imponującego Big Fundamentala.

Drużyna Bilans I kw. II kw. III kw. IV kw. Wynik
San Antonio Spurs 9-3 30 26 26 30 112
Boston Celtics 6-6 27 21 26 26 100

W skrócie

Z powodu kontuzji dwójki podstawowych niskich skrzydłowych (Leonard i Jackson), w S5 Spurs musiały nastąpić roszady. Bliżej kosza został przesunięty Danny Green, a na jego pozycję wskoczył Gary Neal.

Spotkanie lepiej zaczęło się dla gospodarzy, którzy wykorzystywali proste błędy SAS. Przyjezdni zaliczyli straty w pierwszych trzech posiadaniach i już po chwili musieli gonić. Wśród Celtics widać było dużą motywację Jasona Terry’ego, który chciał się odkupić za słabiutki występ w Detroit. Jet już po chwili miał na koncie 7 punktów. Determinację widać było także po Rondo, który uwielbia grać pod presją wiedząc, że ogląda go szeroka widownia.

Mimo tego Celtics nie byli w stanie uciec na więcej niż dwa-trzy posiadania. Goście wykorzystywali siłę DeJuana Blaira i grę inside-out by uzyskiwać otwarte pozycje na dystansie i półdystansie dla Neala i Greena.

Problemy Bostończyków zaczęły się gdy na boisko trafili zmiennicy. Barbosa, Wilcox i Sullinger nie byli w stanie dotrzymać kroku rezerwowym Spurs.

Różnicą pierwszej kwarty (i jak się okazało także całego spotkania) były punkty w pomalowanym. W ciągu 12 minut gracze z San Antonio zdobyli tam 20 oczek przy zaledwie 4 miejscowych.

Kolejny raz szybko na boisko został wpuszczony Nando de Colo. Widać, że Popovich coraz bardziej mu ufa, a dodatkowo Francuz skorzystał na przesunięciu do S5 Neala, który zwykł zastępować Parkera na pozycji rozgrywającego.

Co ciekawe, w sytuacji gdy większość dziennikarzy przewidywało obniżenie skladu pod nieobecność Leonarda i Jacksona, Popovich zaczął grać trójką wysokich rotując kwartetem: Duncan, Diaw, Splitter i Blair. Ewidentnie przechytrzył tym Riversa, który nie mógł znaleźć gracza mającego regularnie przewagę nad rywalem.

Zbyt dużo gry Bostonu było też oparte na indywidualnych akcjach podczas gdy praktycznie każda akcja Spurs zawierała w sobie 4-5 podań i rzut z czystej pozycji. To wszystko plus świetna gra Parkera sprawiły, że do szatni goście schodzili z ośmiopunktową przewagą.

Drugą połowę lepiej rozpoczęli goście. Rondo pełnił rolę quarterbacka i raz za razem dostarczał piłki kolegom w sytuacji gdy nie pozostawało im nic innego jak punktować. Uaktywnił się zwłaszcza Garnett, ale pod drugim koszem on i pozostali podkoszowi C’s byli zbyt łatwo ogrywani.

Po tym jak miejscowi wyszli na prowadzenie (64-62), Spurs zaliczyli zryw 9-2 który przerwał dopiero dystansowy rzut Pierce’a. Do końca kwarty trwała wyrównana walka, ale cały czas z przewagą gości. Powód jest prosty – layupy są zawsze bardziej skuteczne niż jumpery.

Pierwsze minuty czwartej kwarty rozwiały wątpliwości odnośnie tego kto bedzie górą. Spurs odskoczyli na 14 punktów przewagi, a gdy C’s zdobywali kilka punktów z rzędu błyskawicznie otrzymywali reprymendę z ławki. To sprawiło, że już do końca przewaga nie spadła poniżej ośmiu punktów i mecz zakończył się pewną i zasłużoną wygraną przyjezdnych.

Podsumowując spotkanie trzeba podkreślić dwie rzeczy. Przede wszystkim katastrofalną grę Celtics pod koszem. 58 punktów w pomalowanym Spurs to zdecydowanie, zdecydowanie zbyt dużo jak na drużynę, która znana była z dumnej obrony. Obrona pick-and-rolli wołała wręcz o pomstę do nieba.

Mało tego – „starzy” i nieatletyczni goście zdominowali deskę zbierając 41 piłek (6 w ataku) przy tylko 25 (1 w ataku) miejscowych. Jeżeli podstawowy tercet Riversa: Garnett, Bass i Sullinger w sumie zbiera mniej piłek niż sam Tim Duncan to widać co jest największą bolączką C’s.

Ps. Rajon Rondo moim zdanien nie może „znikać” na tak długie fragmenty jeżeli chce być traktowany jako elitarny gracz w NBA. Może zamiast ciągłego pojawiania się mediach powinien zamknąć usta krytykom większą regularnością?

Ciekawostki:

  • To był już 41 mecz Duncana przeciwko Garnettowi.
  • Rajon Rondo przerwał serię pięciu kolejnych spotkań, w których nie oddawał choćby jednego rzutu wolnego.
  • Darko Milicic został oficjalnie zwolniony ze składu Celtics i w tej chwili jest w Serbii.
  • Kevin Garnett zaliczył drugą zbiórkę w meczu dopiero w połowie czwartej kwarty.

Filmowe podsumowanie spotkania

Boxscore

Spurs: Duncan 20, Blair 10, Parker 26, Neal 12, Green 10, a także Splitter 23, Diaw 6, de Colo 0, Ginobili 5

Celtics: Garnett 14, Bass 16, Pierce 19, Rondo 22, Terry 12, a także Green 5, Sullinger 2, Wilcox 2, Lee 4, Barbosa 4

Komentarze do wpisu: “Parker i Splitter ukarali słabą obronę Celtics

  1. Rondo zbyt długo trzyma piłkę, a kiedy już to robi to powinien więcej się z nią ruszać. Gdyby nie jedna ofensywna zbiórka Brandona Bassa to Celtics podobno dokonali by historycznej rzeczy która nigdy tej drużynie się nie przytrafiła… 0 zbiórek w ataku.
    Ale zewrą pośladki albo niech sprowadzą środkowego lepszego niż Wilcox bo od czasu odejścia Perkinsa jest coraz gorzej.

  2. akurat Rondo jest ostatnim graczem Bostonu do którego można mieć pretensję w tym meczu.

    1. Można, a nawet trzeba – jeżeli chce być elite PG to powinien wygrać przynajmniej swój matchup z Parkerem, a tak niestety nie było. Jasne – są gracze, którzy za ten mecz po stronie Celtów powinni dostać większą burę, ale RR też nie jest bez winy.

    2. w Bostonie problem jest jeden bardzo duży problem (obrona) i kilka mniejszych. w tym momencie z zespołu nr 2 tamtego sezonu są zespołem nr 19 w obronie. San Antonio trafiało prawie 60% swoich rzutów i mieli 16 zbiórek więcej. cała ławka zdobywająca mniej punktów niż Splitter. to są problemy Bostonu, a nie Rondo który w drugiej połowie praktycznie w pojedynkę tworzył ofensywę całej drużyny.

  3. czasami oglądając Celtics ma się wrażenie, że Rondo gra pod staty jak niektóre 'gwiazdki’ ligi. Jest owszem jednym z wyróżniających PG, ale mam wrażenie, że Pierce czy KG są wciąż dla tej drużyny jakieś 46 razy ważniejsi. Zresztą już nie raz zdarzało się, że gdy mecz był ważny to w końcówkach Rondo przestrzelał 100% lay upy, a całą grę owa dwójka ciągneła.

Comments are closed.