Drafts from the past #4 NBA Draft ’93 – część czwarta Nick Van Exel

Stanowczo zbyt długo odkładałem w czasie publikację kolejnej części cyklu o Draftach z Przeszłości. Dzień ma jednak tylko dwadzieścia cztery godziny, a życie jest tak intensywne, że naprawdę bardzo ciężko było mi się do tego zabrać.

 

Opisywany przeze mnie nabór do ligi miał miejsce 30 czerwca 1993 r. i odbył się w jednym z najbardziej znanych, koszykarskich miejsc na świecie, czyli w Auburn Hills w Michigan. Hala kojarząca się z Detroitowskimi 'Bad Boys’ była bodaj najlepszą lokacją dla tej draftowej klasy, gdyż wyszło z niej kilku naprawdę złych chłopców. Draft ten uważany jest powszechnie za jeden z najbardziej utalentowanych w latach ’90. Niestety też, z różnych względów pozostanie najbardziej kojarzony z tym, że te samorodne talenty raczej nie spełniły oczekiwań wielu obserwatorów, czy ekspertów związanych z NBA. Uważam, że przy odpowiedniej dozie szczęścia trzech graczy z pierwszej czwórki tego draftu mogłoby być uważanych za epokowe postacie tamtej dekady w lidze. Niestety fortuna nie sprzyjała temu rocznikowi.

#7. Nick Van Exel, rocznik 1971, 185cm. 77kg. Cincinnati, 37 nr draftu.

Drobny rozgrywający draftowany przez Lakers to jedna z pierwszych ofiar galaktyczności Jeziorowców. Pomimo tego, że za czasów swojej gry dla ekipy z Los Angeles nigdy nie zawodził, to jednak zdecydowano się z nim rozstać, bo jego jedną z nielicznych wad było to, że uwielbia trzymać piłkę w rękach i mieć ją w bardzo trudnych momentach meczów. O ile w pierwszych sezonach gry dla LAL nikomu to jeszcze nie przeszkadzało, bo wespół z Eddie’m Jonesem tworzył on świetną parę obwodowych, to wszystko zmieniło się za sprawą draftowania Dereka Fishera i Kobe’go Bryanta.

To właśnie ta dwójka stała się przysłowiowym gwoździem do trumny dla bohatera naszego artykułu (tak jak i dla Jonesa) Kierownictwo Lakers już wtedy wiedziało, że Bryant jest materiałem na franchise-playera i to w niego warto inwestować, nawet kosztem swoich dotychczasowych gwiazdek. Postawiono więc na słabszego koszykarsko, choć na pewno bardziej pokornego Fishera, który dodatkowo zawsze przekładał grę zespołu, nad własne osiągnięcia. Z Van Exelem tak nie było, bo był to gracz świadom swojego talentu, który uwielbiał dyrygować poczynaniami swojego teamu. Ówczesny coach ekipy z Miasta Aniołów w Fisherze widział też lepszy materiał na współpracę ze świeżo pozyskanym Shaquille’m O’Nealem.

Przez pierwsze dwa sezony pobytu duetu Fisher – Bryant w Kalifornii, Van Exel znajdował jeszcze poparcie trenera i był całkiem ważną postacią tamtego składu. Jednak wraz z rozwojem Kobe’go rola szybkiego jak błyskawica playmakera malała. Każdy, nieźle zorientowany w realiach NBA kibic, wiedział bowiem, że jedna piłka nie wystarczy by obdzielić po równo wszystkie, wielkie ego gwiazdorów drużyny. Jako, że wokół Shaqa miało być tam wszystko budowane, a Bryant miał być kimś na kształt Michaela Jordana, to właśnie Van Exel musiał opuścić zespół.

W kuluarach mówi się o tym, że rozstanie nie było spowodowane tylko nową polityką Jeziorowców, ale też konfliktem gracza z Delem Harrisem, który wówczas trenował Lakers. Być może, gdybyśmy mieli do czynienia z zawodnikiem nieco bardziej pokornym, to może udałoby się stłumić ten konflikt i zachęcić Van Exela do podporządkowania się schematom. Rozgrywający ten, nigdy nie chciał jednak zadowalać się półśrodkami i czuł, że może być liderem drużyny.

Wszystkie te wydarzenia doprowadziły do transferu 'Nicka the Quicka’ do jednej z najgorszych w tamtym czasie ekip NBA – Denver Nuggets. Rozdział w Colorado był dla zawodnika,  bodaj najlepszym, jeśli chodzi o osiągnięcia statystyczne. Dobra postawa tego gracza nie wpływała jednak w żaden sposób na Bryłki, które wprawdzie rokrocznie polepszały swój bilans, ale nigdy nie wystarczyło to na awans do rozgrywek posezonowych.

Dalszy przebieg kariery Van Exela to już roczne przygody z kolejnymi zespołami NBA. Warty nadmienienia jest z całą pewnością pobyt Nicka w Dallas Mavericks, gdzie był on bardzo bliski awansu do ścisłego finału, na ich drodze stanęli jednak późniejsi mistrzowie z San Antonio, którzy wygrali serię w sześciu spotkaniach. Były playmaker Lakers i Nuggets był wtedy solidnym zmiennikiem Steve’a Nasha, doprowadziło to zresztą do tego, że był on wymieniany jako kandydat do nagrody Sixth Mana.

Swoją prawdziwą wartość Van Exel mógł pokazać właśnie w rozgrywkach posezonowych, gdzie obok Dirka Nowitzkiego był zdecydowanie najjaśniejszą postacią Mavericks. Jego wielki wkład w poczynania zespołu był widoczny szczególnie w najważniejszych momentach meczów i serii, gdzie praktycznie zawsze był liderem swego teamu, oddając najbardziej istotne rzuty i dyrygując partnerami.

Z tego właśnie najbardziej zapamiętamy Nicka Van Exela. Był to zawodnik obdarzony naprawdę wielkim 'leadershipem’, który grał najlepiej, kiedy stawka była wysoka, wprost uwielbiając mecze 'pod presją’. Wydaje mi się, że zasłużył on na to by kierownictwo Lakers w pewnym momencie odważnie postawiło właśnie na niego i tak naprawdę został on skrzywdzony, kiedy pozbywano się go w taki niewybredny sposób.

Co ciekawe podczas swojej trzynastoletniej kariery na parkietach National Basketball Association tylko raz zdarzyło mu się zapisywać na swoje konto mniej niż dziesięć punktów i zaledwie trzykrotnie mniej niż pięć asyst. To naprawdę świetne referencje, jak na gracza z drugiej rundy draftu.

Statystyki z kariery – 880 meczów (670) – 32,9 min. 14,4 pkt. 2,9 zb. 6,6 as. 40,5 % z gry, 35,7 % za 3, 79,4 % z wolnych, 0,8 prz. 0,1 bl. 2,1 str.

 

Najlepszy sezon – (2001/02 Denver-Dallas) – 72 mecze (46) 34,7 min. 18,4 pkt. 3,5 zb. 6,6 as. 40,9 % z gry, 34,0 % za 3, 79,1 % z wolnych, 0,6 prz. 0,2 bl. 2,2 str.

 

Draftowany przez – Los Angeles Lakers

Osiągnięcia:

  • Nominacja do All-Star Game (1998)
  • Nominacja do NBA All-Rookies Second Team (1994)
  • Jako pierwszy w historii Lakers osiągnął pułap 750 celnych rzutów za trzy punkty
  • Podczas ośmiu ze swoich trzynastu sezonów był w pierwszej piętnastce najlepszych asystujących
  • Jako ostatni 'Jeziorowiec’ zapunktował w słynnej Boston Garden