Siatki za mocne dla Królów

                            

Brooklyn Nets odnieśli już 5 zwycięstwo z rzędu i legitymują się obecnie drugim bilansem na Wschodzie. Ubiegłej nocy pewnie pokonali na wyjeździe Sacramento Kings

Nets meczem z Kings rozpoczęli serię trzech spotkań na zachodnim wybrzeżu, a do składu zespołu z Nowego Jorku po 6 meczach absencji powrócił Gerald Wallace. Skrzydłowy Nets był wyłączony z gry ze względu na kontuzję kostki, której nabawił się w pierwszym meczu sezonu z Toronto Raptors. Wczoraj wybiegł w pierwszej piątce i spędził na parkiecie 24 minuty, ale widać było po nim, że nie jest jeszcze w pełni formy i musi minąć jeszcze kilka spotkań nim wróci do pełnej dyspozycji.

Również w pierwszej piątce Sacramento doszło do jednej zmiany i miejsce Isaiaha Thomasa zajął Aaron Brooks, dla którego był to już drugie spotkanie w sezonie, kiedy zaczynał mecz w wyjściowym składzie Kings.

Mecz zaczął się wyrównanie, a tradycyjnie najlepszym punktującym po stronie Nets był Brook Lopez, który po pierwszej kwarcie miał już na koncie 8 punktów. Warto wspomnieć, że center zespołu gości, ze średnią 8,4, zajmuje drugie miejsce w lidze pod względem ilości punktów zdobywanych w pierwszej kwarcie i w tej kategorii ustępuje jedynie Carmelo Anthony’emu z New Yrok Knicks (średnio 9,4). Po 5 minutach gry mieliśmy na tablicy widniał wynik 8-8 i od tego momentu Kings zanotowali run 8-0, a ich szybkie ataki i dobra postawa na atakowanej desce pozwalały na łatwe punkty i ponowienia akcji.

Na taką postawę zawodników gospodarzy od razu zareagował trener Avery Johnosn, który poprosił o czas. Słowa trenera Brooklynu musiały podziałać mobilizująco na jego podopiecznych, bowiem po pierwszej kwarcie to Nets wyszli na jednopunktowe prowadzenie, głównie za sprawą Andray’a Blatche’a i Derona Williamsa. Współpraca tej dwójki przyniosła na koniec 6 łatwych punktów i to goście prowadzili 21-20.

Druga kwarta to dominacja zespołu z Brooklynu, którzy tą część spotkania wygrał 33-22, a zdecydowanie najlepszym zawodnikiem Nets po pierwszej połowie był Blatche, który zdobył w niej 18 punktów trafiając wszystkie 9 rzutów z gry. Na wyróżnienie zasługuje również Williams, świetnie kreujący partnerów z drużyny,  autor 8 asyst. W drużynie gospodarzy najlepszym zawodnikiem był Tyreke Evans, który rzucił 10 punktów i przed drugą połową Kings przegrywali 42-54.

Trzecia kwarta toczyła się pod dyktando gości, którzy cały czas utrzymywali około 10-punktową przewagę nad przeciwnikiem. Co prawda Sacramento na dwie minuty przed końcem tej części spotkania doszło Nets na dwa punkty, ale goście dzięki runowi 7-0 ostudzili szybko zapał gospodarzy.

Na początku ostatniej kwarty Kings ponownie się zmobilizowali i udało się zminimalizować straty do dwóch punktów, a ofensywę gospodarzy ciągnął DeMarcus Cousins. Młody center w czwartej kwarcie zdobył 12 punktów, a w całym meczu miał ich na koncie 29. Nie był jednak w stanie uchronić swojego zespołu przed porażką i ostatecznie Nets wygrali całe spotkanie 99-90.

W drużynie gości aż sześciu zawodników zanotowało 10 lub więcej punktów, a najwięcej na koncie miał ich Blatche – 22, który trafiła 11 z 12 rzutów z gry. Zdecydowanie na gorszej skuteczności rzucał Joe Johnosn, trafiając tylko raz na 10 prób. Wśród Kings obok Cousinsa najskuteczniejszy był Evans, autor 21 oczek.

Sacramento w całym meczu zebrało więcej piłek niż przeciwnicy (42 przy 33 Nets) z czego aż 15 w ataku. Zdobyło więcej punktów z pomalowanego (52 do 40) i po szybkich atakach (15 do 2!), ale nawet to nie pomogło odnieść trzeciego zwycięstwa w sezonie. Kings przegrali także przez słabe końcówki kwart, kiedy to pozwalali graczom z Brooklynu zdobywać po klika punktów z rzędu, a sami nie potrafili znaleźć drogi do kosza.

Kolejny mecz Brooklyn zagra we wtorek na wyjeździe z Los Angeles Lakers, natomiast Kings dzień później u siebie również podejmą drużynę z Miasta Aniołów.

Brooklyn Nets – Sacramento Kings 99:90 (21:20, 33:22, 20:23, 25:25)