Knicks 1993-94 – serce Nowego Jorku

Ostatnio w jednej z relacji z meczu Nowego Jorku z bieżącego sezonu Woy9 nawiązał do ekipy Knicks z lat 1993-94. Było to nieprzypadkowe, bowiem obecny start sezonu w wykonaniu zespołu z Madison Square Garden jest najlepszym właśnie od wspomnianego okresu. Obecni Knicks wygrali pięć pierwszych spotkań i do wyrównania wyniku zespołu prowadzonego przez Pata Riley’a brakuje im jeszcze dwóch wygranych. Tym samym jest to dobra okazja, aby przypomnieć sobie Knickerbockers 1993-94, a zwłaszcza postacie, które tworzyły tamten zespół.

Po znakomitych latach osiemdziesiątych spędzonych w Los Angeles Lakers, którzy prezentowali niezwykle efektowną koszykówkę określaną mianem „Showtime” wielu ekspertów oczekiwało od Pata Riley’a, że Knicks pod jego wodzą będą prezentować się równie widowiskowo.  Tutaj jednak szybko spotkało ich spore zaskoczenie, bowiem w grze Knicks nie wiele było błyskotliwości, którą można było zobaczyć w grze Jeziorowców. „Brylantowy Pat”, któremu w Kalifornii udało się stworzyć być może najefektowniejszy zespół w historii ligi zaprezentował w Nowym Jorku zespół o zupełnie odmiennym obliczu. Przede wszystkim postawił na obronę i na walkę. Znając specyfikę koszykówki prezentowanej na Wschodzie NBA trudno się temu dziwić, ale przypomnijcie sobie jak zakończyła się przygoda Mike’a D’Antoniego w Knicks kilkanaście lat później. Geniusz Rileya pozwolił mu sformować zespół o niesamowitym charakterze i ogromnej woli walki, co pozwoliło tej drużynie stać się prawdziwą potęgą w lidze. Przyjrzyjmy się zatem wszystkim elementom jego układanki w postaci zasobów ludzkich.

#33 PATRICK EWING

Tej postaci praktycznie fanom koszykówki przedstawiać nie trzeba. Największa gwiazda drużyny i to w oparciu o King Konga, a właściwie wokół niego Pat Riley (podobnie jak wcześniejsi szkoleniowcy) budowali  zespół. Najważniejsza postać drużyny i jedna z największych gwiazd NBA w historii całej ligi. W opisywanym sezonie był najlepszym strzelcem (24,5 pkt) oraz najlepiej blokującym (1,9 bloku na mecz). To jego rywale obawiali się najbardziej zarówno w ofensywie jak i w defensywie. Pewnym policzkiem dla niego było ustąpienie młodemu Shaquille’owi O’Neal’owi miejsca w pierwszym składzie Wschodu w meczu gwiazd rozgrywanym w Minneapolis. Nie omieszkał jednak wspólnie z innymi kolegami dość wyraźnie pokazać młokosowi z Orlando, gdzie jest jego miejsce, wyraźnie uprzykrzając mu w czasie ASG. Uwielbiany przez szowinistyczną publiczność w Madison Square Garden był uosobieniem wszystkiego co najlepsze tej ekipy i prawdziwym symbolem Nowego Jorku.

#3 JOHN STARKS

Prawdziwe odkrycie Pata Riley’a. Po nieudanej przygodzie w Golden State Warriors dopiero w Nowym Jorku pod okiem legendarnego trenera pokazał swoją prawdziwą wartość. Posiadał chyba największe serce do gry z całego zespołu. Kochany przez kibiców nie mniej niż Ewing. Świetny strzelec za trzy, a jednocześnie niesamowity walczak. Lider zespołu w przechwytach i asystach. Jego wsad nad Jordanem i Horace Grantem z poprzedniego sezonu obrósł do miana legendy, a w omawianym roku wykonał równie efektowny dunk nad samym Hakeemem Olajuwonem w finałach NBA. Podobnie jak Ewing wystąpił w meczu gwiazd w Target Center.  Ulubieniec Rileya o czym wspomniałem, a jednocześnie człowiek od zadań specjalnych. Czasem niesforny i znienawidzony przez wielu oponentów, ale taki charakter miała ta drużyna.

#34 CHARLES OAKLAY

Prawdziwy wojownik. Dla Oaklaya słowo stracona piłka nie istniało w ogóle. Lider w walce na tablicach zakończył sezon ze średnią 11,8 zbiórek na mecz. Ogromny zapał do walki pod koszem często przeradzał się się w walkę wręcz z rywalami, co swoją drogą było dowodem ogromnej ambicji Oak’a. Po trzyletnim pobycie w Chicago Bulls na początku swojej kariery przez kolejne lata wspólnie z m.in Ewing’iem przez kolejne lata znosił upokorzenia ze strony Michaela Jordana i spółki, który na dodatek właśnie w MSG rozgrywał najlepsze mecze w karierze. Sezon 1993-94 pozwolił mu wreszcie na odwet i zemstę w postaci wyeliminowania odwiecznego rywala w półfinale konferencji (smak zwycięstwa mogła popsuć jedynie nieobecność Jordana, który postanowił pograć w baseball, ale satysfakcja i tak była ogromna). Niezniszczalny i nie do zdarcia, przepychanka z nim w strefie podkoszowej groziła trwałym uszczerbkiem na zdrowiu. Tym samym był idealnym uzupełnieniem pod koszem dla King Konga. Jako jedyny rozegrał w sezonie regularnym wszystkie 82 mecze. Był trzecim reprezentantem Knicks w trakcie All – Star Game ’94.

#14 ANTHONY MASON

Drugi obok Starksa gracz, którego dla koszykówki odkrył Pat Riley. Po dalekim, bo 53 numerze draftu w 1988 roku karierę zawodową zaczynał w Turcji w Efesie Pilsen. Potem błąkał się po NBA, aż w 1991 roku trafił do Nowego Jorku. Najbardziej nieobliczalny gracz tej drużyny. Swoim zachowaniem w równym stopniu irytował graczy drużyn przeciwnych co i samego Rileya. Pamiętna jest sytuacja kiedy to w 1992 w rywalizacji z Bulls zdenerwowany postawą Masona Riley zaczął szarpać go w trakcie wziętego czasu. Sam fakt, że go nie zdjął tylko posłał do boju pokazuje jednak jak wielkim szacunkiem darzył umiejętności tego gracza i jak ważną rolę Mason odgrywał w tym zespole.  Niby jego statystyki nie powalały, ale jego wejścia z ławki dawały dodatkową jakość grze nowojorczyków. Niezdarny styl gry był tylko przykrywką dla bogatego pakietu piwotów czy ambitnej walki pod koszem. Bardzo dobry na dystansie z czego także wielokrotnie korzystał w swojej grze.

#11 DEREK HARPER

Sprowadzony w trakcie sezonu z Dallas Mavericks na życzenie Rileya miał dać więcej spokoju w rozegraniu piłki. Bardzo szybko wkomponował się w zespół. Jego olbrzymie doświadczenie okazało się bezcenne zwłaszcza w Play-off. Porównując jego statystyki z osiągnięciami Doc’a Riversa można dojść do wniosku, że obaj dawali tyle samo ( a wręcz Rivers miał trochę lepsze osiągnięcia),  złudzenie to niweluje jednak rzeczywista wizja Knicksów z rozgrywek posezonowych, gdzie ówczesny weteran pokazywał się z jak najlepszej strony. Zwłaszcza skuteczny w rzutach zza linii 7,24. W Mavs był prawdziwą legendą, a do Nowego Jorku przyjechał zdobyć mistrzostwo jako pierwszy playmaker.

#25 DOC RIVERS

Obecny trener Boston Celtics po odejściu Marka Jacksona miał nadzieje bycia pierwszą „jedynką” w zespole Pata Riley’a. Pojawienie się Harpera, a także kontuzja szybko zweryfikowały te marzenia i pomimo dobrego startu sezonu jego udział w wynikach Knicks’ów. Mimo wszystko bardzo solidny gracz notujący 7,5 pkt oraz 5,3 asysty na mecz (chociaż grał jedynie w 19 meczach)

#54 CHARLES SMITH

Trafił do Knicks wraz z Riversem w wymianie za Marka Jacksona. Okazał się czołowym podkoszowym graczem. Zmiennik Ewinga lub Oaklay’a. Niezwykły spryt i waleczność pomagały mu idealnie odnajdywać się bezpardonowej grze nowojorczyków. Zdobywał średnio 10,4 pkt na mecz. Gracz od zadań specjalnych znakomicie się czuł w systemie gry Pata Riley’a.

#44 HUBERT DAVIS

Kuzyn Waltera Davisa wybrany przez Nowy Jork z numerem 20 w drafcie 1992. Dysponujący świetnym rzutem za trzy i właśnie ten atut wykorzystywał w jego grze Riley. Wchodząc na parkiet miał zapewniać punkty zza linii 7,24 i wywiązywał się z tego zadania znakomicie będąc najlepszym egzekutorem trójek w zespole trafiając ze skutecznością 40%.

#50 GREG ANTHONY

Znacząca postać w zespole, chociaż wydaje mi się, że Riley nigdy do końca nie miał do niego przekonania. Chociaż czasami drażnił głupimi stratami i nierozważnymi zagraniami to niemal osiem punktów na mecz jakie zdobywał pokazują, że miał on swoją wartość w ofensywie zespołu. Póki w zespole nie pojawił się Harper to on zastępował kontuzjowanego Riversa w wyjściowym składzie. Swoją drogą Anthony obchodzi dziś 45 urodziny (Wszystkiego najlepszego Greg!!!)

#32 HERB WILLIAMS

Przyznam się, że ile razy oglądam mecz New York Knicks to zawsze widzę Williamsa … siedzącego na ławce rezerwowych. Tak było w latach 90-tych  i tak też jest niezmiennie w dzisiejszych czasach, kiedy to jest nadwornym asystentem każdego kolejnego trenera  Knicks. Patrząc jednak na statystyki okazuje się, że czasami pojawiał się on także na parkiecie. Weteran, który najlepsze lata miał już za sobą, był w owym sezonie zmiennikiem Ewinga, chociaż też nie był pierwszy w kolejce do zastąpienia zmęczonego lidera. Jeżeli chcemy lepiej zobrazować jego rolę w zespole to można go porównać do Roberta Parisha występującego w późniejszych latach w Chicago Bulls.  Chociaż tego drugiego akurat bardziej kojarzę z parkietu.

#4 ANTHONY BONNER

Młody, szybki, dynamiczny – zmiennik Johna Starksa. Miewał nawet występy w pierwszej piątce jednak w rzeczywistej hierarchii drużyny należał raczej do niższego szczebla graczy. Solidny rezerwowy i nic więcej … Po przygodzie w Knicks i epizodzie w Magic w sezonie 1995-96 wyjechał do Europy i ligi NBA nie zawojował. Szkoda, bo potencjał miał dość spory.

POZOSTALI GRACZE:

#20 ROLANDO BLACKMAN

#7 COREY GAINES

#42 ERIC ANDERSON

Nowojorczycy rozpoczęli sezon 1993-94 od siedmiu wygranych z rzędu i dopiero porażka z San Antonio Spurs przerwała tą serię.  Sezon regularny zakończyli z bilansem 57-25 co dało im pozycję lidera w Atlantic Division oraz drugie miejsce na Wschodzie (tuż za Atlanta Hawks). Okazali się najlepiej broniącym zespołem w sezonie regularnym, a wielu obserwatorów widziało w nich mistrzów NBA. Knicks udowodnili swoje mistrzowskie aspirację znakomitymi występami w Play – off i ku uciesze ich największego fana – Spike’a Lee (który swoją drogą był bardzo ważnym aktorem rywalizacji w finale konferencji z Indiana Pacers.

W finale NBA ulegli w siedmio-meczowej rywalizacji zespołowi Houston Rockets, ale mimo to był to najlepszy pod względem wyników sezon Pata Riley’a w Nowym Jorku. Będący jego autorstwa zespół zapisał się w pamięci kibiców niesamowitą wolą walki, żelazną obroną, chartem ducha, heroizmem oraz wielką ambicją. Prezentowana przez nich koszykówka w pełnym stopniu oddawała charakter miasta, które reprezentowali. Nowy Jork kochał tamtych Knicks, a oni zapisali się w annałach NBA jako jedna z najtwardszych ekip w historii ligi.

Na koniec filmowe podsumowanie drużyny Knicks prowadzonych przez Pata Riley’a:

 

Komentarze do wpisu: “Knicks 1993-94 – serce Nowego Jorku

  1. Tego przegranego finału z Houston to długo nie mogłem przeboleć. W latach 90 ich potyczki z Indianą i Miami (szczególnie druga połowa lat 90 z nieco zmienionym składem) były bardzo agresywne. Podsumowaniem tej koszykówki była bijatyka w Miami :D

Comments are closed.