Bohater i antybohater tygodnia 2012/2013 (2)

Mam wrażenie, że w minionym tygodniu tematem numer jeden była wielka i zaskakująca karuzela trenerska w Los Angeles Lakers. Na parkietach NBA trwała jednak cały czas emocjonująca walka. Nie brakowało występów godnych zapamiętania i spotkań, gdzie potrzebny był dodatkowy czas gry do wyłonienia zwycięzcy. Z tego wszystkiego, jak co tydzień, wyłoniłem dwóch zawodników, którzy zrobili na mnie największe wrażenie zarówno w tym pozytywnym sensie jak i negatywnym.

BOHATER TYGODNIA:

Wayne Ellington – zespoły uważane za słabsze często działają w myśl zasady „bij mistrza”. Chcą się pokazać i może nawet wybić na tle aktualnie najlepszej ekipy. Nie inaczej jest z Memphis Grizzlies. W meczu z Miami Heat strasznie byli zdeterminowani i za wszelką cenę starali się wygrać. Cel swój osiągnęli. Wyraźnie zgasili „Żar”. Wśród „Niedźwiedzi” objawił się prawdziwy kat. To właśnie Ellington. Zagrał swój mecz życia – zdobył 25 punktów trafiając 7/11 za trzy. Niemal wszyscy sympatycy sportu lubią historie, gdy drużyny uważane za słabsze odnoszą zwycięstwo, a niespodziewanie czołową rolę odgrywa postać z bardzo dalekiego planu. Nie jestem wręcz sobie w stanie wyobrazić jaką radość musieli przeżywać po tym meczu najzagorzalsi sympatycy Grizzlies.

 

ANTYBOHATER TYGODNIA:

 Thomas Robinson – kiedyś słyszałem, że młodość wiąże się z pewna głupotą. Robinson swoim zachowaniem potwierdził tę tezę. Koszykówka to kontaktowy sport, ale pierwszoroczniak wziął to chyba sobie za bardzo do serca. W spotkaniu z Detroit Pistons postanowił, że Jonas Jerebko bliżej zapozna się z jego łokciem. Na parkietach NBA nie powinno być miejsca na takie zagrania. Robinson po tym zagraniu został oczywiście usunięty z parkietu, a później zawieszony na dwa mecze. Niezbyt wygórowana kara… Może jedynie się cieszyć, że jego Sacramento Kings nie przegrało wtedy z „Tłokami”.

Komentarze do wpisu: “Bohater i antybohater tygodnia 2012/2013 (2)

Comments are closed.