Prezentacja: Los Angeles Clippers

Los Angeles Clippers praktycznie od zawsze byli dla mnie takim sympatycznym „chłopcem do bicia”. Tam zawsze coś nie wychodziło. Za moich czasów tylko dwukrotnie zameldowali się w Playoffs. Raz, gdy w lidze rządził jeszcze M.J. (1996/1997), a drugi raz, gdy sezon życia rozgrywał Elton Brand (2005/206). Tylko za tym drugim podejściem awansowali do drugiej rundy i to był nawet ich jedyny sezon, który pamiętam, gdy osiągnęli dodatni bilans. Nigdy jednak nie byli traktowani w roli poważnego pretendenta. Wszystko miało się zmienić, gdy w drafcie 2009 z pierwszym numerem wybrali Blake’a Griffina. Pech jednak trwał w najlepsze i ten obiecujący zawodnik wypadł na rok z gry przez kontuzję. Gdy jednak wrócił zaczął prezentować niezwykle efektowne akcje i ludzie stwierdzili, że warto oglądać LAC. Rok temu do załogi dołączył jeszcze m.in. Chris Paul. Siła Clippers rosła. Teraz, po kolejnych zmianach i udowodnieniu czegoś na parkiecie, nikt nie może naśmiewać się z Los Angeles Clippers, a raczej powinien zacząć poważnie obawiać się tej ekipy.

 POPRZEDNI SEZON:

W poprzednich rozgrywkach Los Angeles Clippers dokonali poważnych wzmocnień. Czasy, gdy byli tylko pośmiewiskiem już dawno poszły w zapomnienie. Teraz stali się poważną ekipą. Nawet bardzo poważną. W skróconym sezonie regularnym osiągnęli świetny bilans 40-26. Dało im to 60% zwycięstw, co jest najlepszym wynikiem w historii tej organizacji. Nie przeszkodziła nawet kontuzja Chauncey’a Billupsa. W swoich trzecich Playoffs na przestrzeni ostatnich 19 lat ekipa Clippers trafiła na Memphis Grizzlies. Rywal nie był łatwy i dlatego cała batalia była niezwykle wyrównana. W tej serii wszystko mogło się zdarzyć. Ciężko było wskazać faworyta. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebnych było siedem spotkań. Ostatecznie podopieczni Vinny’ego Del Negro zwyciężyli 4-3. W kolejnej rundzie musieli stawić czoła najlepszej ekipie zachodu, San Antonio Spurs. Niestety, tutaj nie było niewyobrażalnych emocji. Może przez zmęczenie, a może przez inne braki Clippers przegrali gładko 0-4. Ubiegły sezon trzeba jednak uznać za udany, bo pokazali, że mogą zagrozić nawet najlepszym.

 

 

LETNIE TRANSAKCJE:

Podczas upalnego lata w Clippers postanowiono kierować się prostą zasadą – trzon, który dobrze się spisuje zostawiamy, ale znacznie wzmacniamy zaplecze. Dlatego umowy przedłużyli Blake Griffin i Chauncey Billups. Clippers zaczęli również ostro polować na rynku wolnych agentów. Szybko w taki sposób sprowadzono Jamala Crawforda, Ryana Hollinsa, Granta Hilla, Ronny’ego Turiafa czy Matta Barnesa. Jak widać, są to w dużej mierze gracze, którzy mają już wyrobioną pewną markę w tej lidze. Nikt nie jest anonimowy. Po prostu idealne rozszerzenie ławki. Dostał również od nich szansę Lamar Odom, który cały poprzedni sezon zupełnie zawalił. Mam jednak szansę na odbudowę w miejscu, które przecież już doskonale zna. Z Atlanty sprowadzony został również Willie Green za prawa do greckiego centra Sofoklisa Schortsanitisa. Wykorzystano również prawo amnestii, aby pozbyć się kontraktu Ryana Gomesa. Naprawdę do Clippers przybył cały zastęp solidnych graczy. Nie są to gwiazdy, które w pojedynkę wygrają tę ligę, ale tworzą na pewno paczkę koszykarzy o sporych możliwościach. trener Del Negro może nawet mieć pewien kłopot bogactwa.

 

 

OBROŃCY:

Pewniakiem tutaj jest praktycznie tylko Chris Paul. To „CP3” po zeszłorocznym transferze stanowi o sile Clippers. Paul to generał, który przez wielu fachowców uważany jest za najlepszego rozgrywającego w lidze. W jego rękach, w dużej mierze, będzie spoczywał los LAC. Przez te wszystkie lata udowodnił jednak, że można spokojnie na niego liczyć. Jeśli chodzi o pozostałych obrońców to Vinny del Negro ma naprawdę dużo wariantów do wykorzystania. W mojej opinii niemal każdy może tutaj odegrać dość istotną rolę. Już rok temu doświadczony Billups pokazał, że może być ważnym ogniwem. Nie musi koniecznie rozgrywać, ale może bardziej skupić się na rzucaniu i po prostu wymieniać się z Paulem zadaniami. Jeśli planów nie pokrzyżują mu kontuzje to znowu może wiele od siebie dać.

Za tymi zawodnikami jest naprawdę spore zaplecze. Szczególnie ciekawym graczem jest 23-letni Eric Bledsoe. Ten młody chłopak potrafi naprawdę wiele zarówno w defensywie jak i w ofensywie. Na pewno będzie przydatny. Ze względu na wiek jest jednak cały czas melodią przyszłości i z miesiąca na miesiąc powinniśmy obserwować jego rozwój. Do Clippers trafił również bardziej doświadczony Jamal Crawford. Za czasów Knicks czy Hawks był naprawdę wartościowym graczem. Od kilku lat jest przyzwyczajony do roli rezerwowego i spełnia jest w tej dziedzinie bardzo dobrze, więc w nowym otoczeniu nie powinien mieć problemów z przystosowaniem. Crawford po prostu wchodzi do gry i robi swoje, czyli rzuca punkty rywalom. Latem do zespołu trafił również Willie Green. Kiedyś dobrze sobie radził w „Sixers”, ale od kilku lat niczym raczej się nie wyróżnia. W nadchodzącym sezonie będzie zapewne podobnie. Nie można od Greena za dużo wymagać, ale powinien wprowadzić trochę spokoju na te kilka minut, które dostanie. W kadrze Clippers jest jeszcze młody Travis Leslie, który już w ubiegłym sezonie praktycznie w ogóle nie grał, więc w obecnym tym bardziej nie pogra. Jego rola ograniczy się zapewne do podawania piłek na treningu.

 

 

SKRZYDŁOWI:

 

Tutaj, podobnie jak wśród obrońców, jest jeden pewniak – Blake Griffin. To od niego przecież rozpoczęła się przebudowa Clippers. Kibice na całym świecie przyzwyczaili się już do podniebnych lotów Griffina. W nadchodzącym sezonie też powinien nam to zagwarantować. Dodatkowo należy pamiętać, że to cały czas jest młody gracz, który się rozwija. Powinien stopniowo rozwijać swoje techniczne zagrania i przez to stać się jeszcze większym wyzwaniem dla przeciwników.

Wśród pozostałych skrzydłowych będzie panowała bardziej wyrównana walka o minuty. W ekipie cały czas jest Caron Butler, który już od dawna znany jest jako dobry strzelec. Ostatni sezon nie był dla niego jakoś szczególnie udany, ale to może wynikać ze zmniejszonej roli w drużynie. Teraz może być nawet jeszcze gorzej pod tym względem. Butler jest jednak takim zawodnikiem, który obojętnie jakie zadania otrzyma to wywiąże się z nich na miarę oczekiwań i własnych możliwości. Z Lakers to Clippers przybył latem Matt Barnes. W nowej odsłonie „Jeziorowców” zabrakło dla niego miejsca, ale nie musiał się zbyt daleko przeprowadzać. Od tego niskiego skrzydłowego będzie można oczekiwać wejścia z ławki i dobrej obrony. Oczywiście przy każdej okazji będzie też rzucał, ale myślę, że trener Del Negro widzi w nim człowieka od czarnej roboty, a Barnes zna się na tej pracy.

Podczas letniego okresu transferowego do zespołu dołączyło jeszcze dwóch niezwykle doświadczonych skrzydłowych. Pierwszy to prawdziwy weteran, czyli Grant Hill. Ten człowiek jest chyba jakimś cyborgiem. Ma już 40 lat, a od dłuższego czasu gra na stałym, naprawdę niezłym poziomie. W Clippers podejrzewam jednak, że trochę spadnie statystycznie. będzie jednak bardzo przydatny dla zespołu. Hill cały czas jest niezwykle uniwersalny. Potrafi zarówno bardzo dobrze bronić jak i atakować, a to tego ma niezwykle pokaźny bagaż doświadczenia. Taki gracz to skarb. Clippers dali również szansę swojemu staremu znajomemu. Do Los Angeles wrócił Lamar Odom. Ostatni sezon w „Mavs” był dla niego po prostu katastrofalny. Najgorszy w karierze. To nie był ten Odom, którego bardzo szanuję. Lamar był totalnie rozbity. Teraz Clippers wyciągnęli do niego rękę. Wiąże się to z dużym ryzykiem, ale trzeba spojrzeć na to inaczej. Rok temu było tak beznadziejnie, że gorzej być nie możne, więc może być tylko lepiej. Nie wierzę, że Odom grą nawiąże do najlepszych swoich lat, ale powinien podnieść się z kolan i coś dam dać drużynie.

Wśród skrzydłowych również jest człowiek od podawania piłek na treningach. Trey Thompkins w ubiegłym sezonie grał zaledwie 5 minut na mecz. Czy teraz będzie lepiej? Nie sądzę. Chociaż jeśli pomysł z Odomem nie wypali to może w ostateczności zostać zmienikiem Griffina.

 

 

ŚRODKOWI:

 

Nie jestem entuzjastą talentu centrów z Los Angeles Clippers. Pierwsze skrzypce powinien znowu tutaj odgrywać. DeAndre Jordan. Zdania o tym graczu są podzielone. Na pewno umie wysoko skakać, dobijać, blokować czy coś tam zbierać. Według mnie jednak na tym kończy się jego wachlarz zagrań. Jordan jest graczem przydatnym, ale brakuje mu pewnej kultury gry. Przez lato na pewno ciężko trenował i wierzę, że postępy będą widoczne. Mam również nadzieje, że zrobi kolejny krok w przód ze swoimi rzutami wolnymi, chociaż w preseason nie było tego widać (35%).

Zmiennikami Jordana będą Ronny Turiaf oraz Ryan Hollins. Francuz to spory wulkan energii, ale raczej dość surowy w swojej grze podkoszowej. Przez te minuty, które otrzyma powinien jednak walczyć jak lew i to jego największy plus. Z kolei Hollins w poprzednich swoich drużynach był raczej statystą. Nie inaczej będzie w Clippers. Osoby decyzyjne w LAC postanowiły po prostu zakontraktować dodatkowego centra na wszelki wypadek, który na brak doświadczenia nie może narzekać.

 

 

SKŁAD ZESPOŁU:

 

#22 Matt Barnes

#1 Chauncey Billups

#12 Eric Bledsoe

#5 Caron Butler

#11 Jamal Crawford

#34 Willie Green

#32 Blake Griffin

#33 Grant Hill

#15 Ryan Hollins

#6 DeAndre Jordan

#23 Travis Leslie

#7 Lamar Odom

#3 Chris Paul

#9 Trey Thompkins

#21 Ronny Turiaf

 

 

PRZEWIDYWANIE:

 

Czasy, gdy można było wyśmiewać się z Los Angeles Clippers już bezsprzecznie minęły i nie zanosi się, aby wróciły.Ta drużyna ma za sobą udany sezon. Bardzo możliwe, że kolejny będzie jeszcze lepszy. Blake Griffin cały czas się rozwija. Na dodatek latem w Clippers naprawdę sporo się działo. Sprowadzono wielu ciekawych graczy, którzy „z niejednego pieca chleb jedli”. Mogą naprawdę sporo zaoferować drużynie. Jeśli jeszcze wypali opcja z Lamarem Odomem to szerokość składu LAC będzie budziła naprawdę duży podziw. Praktycznie na każdej pozycji będzie bardzo wartościowy zmiennik. Wprowadzenie rezerwowych nie będzie oznaczało spadku jakości gry.

Rywale również się wzmocnili, ale powtórzenie wyniku z poprzedniego sezonu to powinien być dla Clippers plan minimum. Stać ich jednak na zrobienie kolejnego kroku naprzód i osiągnięcia historycznego wyniku. Finał konferencji, przy dobrych wiatrach, jest w ich zasięgu. O coś więcej będzie jednak niezwykle trudno i po prostu nie wierzę, by ten zespół to osiągnął.

Comments are closed.