Prezentacja: Dallas Mavericks

Mistrz NBA z 2011 roku wkracza w bardzo trudny okres przebudowy i najprawdopodobniej nadchodzący sezon posłuży trenerowi Rickowi Carlisle jako poligon doświadczalny w dobieraniu odpowiednich zawodników na konkretne pozycje. Powód jest oczywisty, Mavericks od pierwszych przygotowań zmagają się z większymi kontuzjami i drobnymi urazami, a dziś już wiemy, że drużyna na starcie zagra bez swojego najlepszego strzelca, Dirka Nowitzkiego. Jak każdy z nas wie, Niemiec to 50% możliwości ofensywnych zespołu i bez niego jakość drużyny spada drastycznie. Jaki więc będzie ten nadchodzący 67. sezon dla drużyny z Dallas?

Począwszy od największej gwiazdy zespołu, Dirka Nowitzkiego, pre-season miało pozwolić w znalezieniu właściwych odpowiedzi dla ataku oraz obrony drużyny. Sam MVP finałów sprzed ponad roku, mocno dbał o formę fizyczną, zabiegając mocniej niż rok wcześniej o swoje przygotowanie fizyczne (zwłaszcza kondycję nóg). Wszak w lato doszło do kilku ciekawych transferów (to one pozwoliły dać nadzieję Niemcowi na miesiące obiecującej gry w Dallas) i przed wszystkim zmiany pokoleniowej, gdyż Texas na dobre opuścili kolejni mistrzowie NBA z 2011, Jason Kidd i Jason Terry (te dwa odejścia wydawały się nieuniknione). Również nastąpiła zmiana na najsłabszej, w poprzednich rozgrywkach, pozycji centra. Jeśli odwrócimy się na moment by odnaleźć najjaśniejsze postacie z najlepszego w historii składu i roku 2011, to szybko ujrzymy sporą przepaść dzielącą nas zaledwie kilkanaście miesięcy od najlepszych dla miasta wydarzeń.

Odrobina historii.

Dallas słynące do 1980 roku z futbolu amerykańskiego i ekipy Cowboys dostało – po usilnych staraniach – ligę NBA na swoje potrzeby by obok Houston i San Antonio rywalizować w przyszłości o tytuł mistrza (dwukrotnie). Nazwa wybrana przez fanów w 1979 nawiązywała do serialu TV pod tytułem Maverick i zdystansowała takie propozycje jak: Wranglers i Express. Pierwszym trenerem został legendarny Dick Motta, a premierowym wyborem w drafcie stał się nie mniej słynny Kiki Vandeweghe (wymieniony do Denver za Rolando Blackmana, gdyż nie chciał grać w nowej ekipie).


W prezencie od władz ligi, Dallas na starcie otrzymało All Star Game, co miało pozwolić na lepszy marketing i popularyzację koszykówki w okolicach metropolii.
Mavs bardzo szybko zbudowali silną drużynę, zdolną konkurować z najlepszymi na zachodzie. W skład jej wchodzili m.in. Derek Harper, Mark Aguirre, Brad Davis czy Detlef Schrempf. Podczas pierwszych 7 lat gry w lidze, zespół Motty aż 6-krotnie grał w play offs (wyobrażacie sobie podobną historię związaną z Bobcats ?). W 1987 zespół wygrał z najlepszym bilansem rywalizację w całej dywizji, podczas gdy w następnym roku zasmakował gry w finałach konferencji zachodniej.

Między 1990 a 1993 byliśmy świadkami kryzysu związanego z koszykówką w Dallas. Więcej na ten temat może skojarzycie przy osobie Roy’a Tarpley’a, który dwukrotnie był łapany na zażywaniu narkotyków, po czym wydalany z ligi. Po trzech bezbarwnych latach w ligowej otchłani, nad teksańską metropolią zagościło znów słońce. Pojawili się kolejno trzej Panowie JJim Jackson, Jamal Mashburn i Jason Kidd – najbardziej obiecujący tercet NBA w ówczesnym okresie. Niestety jak część z Was doskonale pamięta dwóch obrońców poróżnił banalny spór o znaną piosenkarkę, Toni Braxton, która jednocześnie flirtowała z Jacksonem i Kiddem! Po chwili konflikt obu graczy odbił się na wynikach drużyny, która start 1995-96 sezonu z ex Rookie of the Year miała piorunujący. Finałem sprawy okazała się wymiana Jasona Kidda do Phoenix, a niedługo później Jim Jackson podążył podobną drogą do New Jersey.

Kolejna dekada rozpoczęła wśród Mavericks narodziny kolejnej wielkiej nadziei związanej z osobami Michaela Finley’a, Dirka Nowitzkiego i Steve’a Nasha. Od momentu przejęcia klubowych sterów przez Dona Nelsona, zespół zachwycał ofensywnym stylem i mocno zachodził pretendentom za skórę, bijąc się o czołowe pozycje w zachodniej części USA.

Letnia przemiana Mavs.

Dla fanów w Dallas lato 2012 przypominało kolejne obdzieranie ze skóry byłych Mistrzów. Jak pamiętacie wcześniej, przed rokiem ze składu odeszli: Tyson Chandler, DeShawn Stevenson, JJ Barea i Peja Stojaković (zakończył karierę). W czerwcu i lipcu 2012 kolejne nazwiska obrały inne kierunki i tak do Bostonu podążył Jason Terry, a do NYJason Kidd. Ponadto wytransferowano do Indiany Iana Mahinmiego w zamian za Darrena Collisona i Dahntay’a Jonesa (ci gracze akurat będą wzmocnieniem ekipy).
Do pozyskanych z Pacers obrońców, Mark Cuban dokooptował dobrego znajomego Wunderdirka z reprezentacji Niemiec – Chrisa Kamana. Najgłośniejsze nazwisko, które zasiliło zespół z Dallas to O.J. Mayo – mający w dalszej perspektywie zastąpić Jeta. Skorzystano też z amnestii Sixers przy osobie Eltona Branda, mającego rotować między pozycją numer 4 a 5.
Te transfery to jednak kropla w morzu oczekiwań, podsycanych przez samego właściciela klubu. Z plotek na temat przejścia do Dallas Derona Williamsa (sam gracz obwinił Marka Cubana o brak rozmowy w cztery oczy przy propozycji ze strony Mavs) zostały nici. Przechwyt z L.A. Dwighta Howarda wydaje się mission impossible. W dodatku okres gier przedsezonowych zakończył się kontuzją Nowitzkiego, który będzie pauzował przez 4-5 tygodni (zabieg artroskopii kolana). W trybie awaryjnym zatrudniono niechcianego w szeregach Spurs, Eddy’ego Curry. W dodatku przez szatnię Dallas przewinęły się kłopoty wychowawcze z Delonte Westem w roli głównej i jak na razie gracz jest zawieszony przez klub.

Pierwsza piątka: D. Collison (D. West/R. Beaubois) – V. Carter (OJ Mayo/Do.Jones) – S. Marion (Da. Jones) – D. Nowitzki (E. Brand/B.Wright) – C. Kaman (E. Curry).

Wszystko wokół wielkiego lidera.

Wiele podczas przygotowań drużyny szło zgodnie z planem Ricka Carlisle. Mimo, że zespół zostawił po sobie średnie wrażenie podczas europejskiego tournée to każdy z komentujących podkreślał, iż team jest w fazie poznawania się, zgrywania oraz sam szkoleniowiec poszukuje optymalnych rozwiązań. Dziś wydaje się, że utrata w pierwszych 14-16 spotkaniach Nowitzkiego może być równoznaczna z falstartem. W tym wypadku szybciej niż by się wydawało swój drzemiący wewnątrz potencjał muszą uzewnętrznić sprowadzeni obwodowi – Mayo oraz Collison. Akurat ten zabieg może przynieść wysokie korzyści, kiedy do pełnej dyspozycji wróci Dirk. Gorzej wygląda sytuacja na najsilniejszej dotychczas wśród Mavs pozycji numer 4. Zbliżający się do emerytury Brand, wsparty narzekającym na bóle pleców Kamanem oraz przy nie gwarantujących wyższej jakości Currym oraz Wrightcie to bóle głowy coacha Carlisle. Wszystko znów więc zależy od zdrowia!

Mocne i słabe strony drużyny.

Plusy – weterani ciągle powinni decydować o wynikach drużyny. Carter, Marion, zdrowy Nowitzki i Kaman mają realne szanse na awans do play offs. Cieszyć trenera Carlisle powinna też możliwość rotacji na dwójce i trójce – również posiadanie zadaniowców pokroju dwóch Jonesów. Arsenał ofensywnych możliwości mogą też pokazać Mayo i Beaubois. Mały plusik postawię też przy zdrowych (bo to jest zagadka) Kamanie i Brandzie, którzy są dużo bardziej przydatnymi graczami niż zeszło sezonowi podkoszowi – Haywood oraz Mahinmi (temu ostatniemu niewiele szans dawano na grę w pierwszej piątce).

Minusy – kontuzja Nowitzkiego, wybryki Delonte Westa, strata liderów na obwodzie – Kidda i Terry’ego to największe zmory sztabu szkoleniowego i organizacji. Czas który potrzebuje zespół na dokładne odkrycie swoich możliwości będzie przedłużony do czasu powrotu Niemca. Jeśli Collison, Mayo i Kaman nie pokarzą się od początku z najlepszej strony oraz w wysoką formą to wówczas ciężko będzie o play offs w trzecim mieście Texasu pod względem mistrzowskich tytułów na koncie.

Zagrożenia.

Największym w moim przekonaniu jest wiara w talent Darrena Collisona, co do którego sam nie jestem do końca przekonany. PG nie poradził sobie w Pacers, czyli w klubie o wysokich aspiracjach a przecież w Dallas poprzeczka zawieszona została jeszcze wyżej przez jego poprzednika, Jasona Kidda. Awizowane przyjście D-Willa również zaostrzyło apetyty wśród fanów drużyny na solidnego lidera.
Numer dwa to postawa OJ Mayo, który od lat uchodzi za nie w pełni wykorzystany talent (by nie użyć słowa niespełniony). Ex Grizzly również ma do zalepienia niemałą lukę, ma okazję bowiem stać się rasowym i potrzebnym drużynie shooterem, godnym zastąpienia Terry’ego. Jeśli jednak zacznie pudłować lub utrzymywać będzie nierówną dyspozycję to wtedy będziemy wiedzieć, że to raczej z graczem jest coś nie tak (być może wypada się bardziej zająć treningiem rzutowym?), a nie obroni go fakt krótszego grania w Memphis.

Oczekiwania.

Najważniejsze to awans do play offs. Dalej czai się realna wizja oparcia przyszłych Mavericks na barkach młodszych od Nowitzkiego; graczy jak Mayo i Collison (być może by za rok wesprzeć ich jeszcze jednym ciekawym graczem). W Dallas na pewno nie chcą zakończyć sezonu na bezbarwnej pierwszej rundzie, zakończonej sweepem. Czy zatem Collison i Mayo są w stanie zastąpić z powodzeniem dawnych weteranów?

Podsumowanie czyli okiem autora:

Ciężko ocenić przygotowania i transfery Mavs po kilku meczach przedsezonowych i na pewno nie zobaczymy pełnego potencjału tej drużyny do czasu powrotu na parkiet Dirka Nowitzkiego. Jak napisałem powyżej; ten czas może sprzyjać nowym twarzom drużyny. Nazwiska, które zjawiły się w Dallas tego lata i tej jesieni gwarantują większe perspektywy – na lata – aniżeli ubiegłoroczne – Cartera i Odoma. Na pewno transformacja nie jest zakończona a do następnych uzupełnień musimy czekać kolejne 82 (lub więcej) mecze. Grunt stanowi fakt, że z taką mieszanką młodości i doświadczenia Mavs są w stanie awansować do play offs. Następny krok w wykonaniu byłych Mistrzów – przy założeniu 42, 44 wygranych w sezonie zasadniczym – przeanalizujemy już za kilka miesięcy. Wydaje się, że Mavs są na dobrej drodze by skończyć z etykietką kończącej się drużyny, nie gwarantującej jasnej przyszłości i bazującej ciągle na tych samych graczach.