Prezentacja: Los Angeles Lakers

Można ich kochać lub nienawidzić, ale jedno jest pewne – w tym sezonie będą wzbudzać emocje większe nawet od Miami Heat. Los Angeles Lakers, wzmocnieni Dwightem Howardem i Steve’m Nashem są największym faworytem do zrzucenia z tronu ekipy z Florydy. Czy misja zdobycia tytułów dla Bryanta (szósty), Nasha i Howarda (pierwsze) zakończy się powodzeniem?


Skład zespołu

Nr Imię i nazwisko Poz. Wiek Wzrost Waga Uczelnia Zarobki
5 Steve Blake PG 32 191 78 Maryland $4,000,000
24 Kobe Bryant SG 34 198 103 Lower Merion HS $27,849,000
6 Earl Clark PF 24 208 102 Louisville $1,240,000
21 Chris Duhon PG 30 185 86 Duke $3,680,000
3 Devin Ebanks SF 25 206 98 West Virginia $1,040,000
16 Pau Gasol PF 32 213 108 FC Barcelona $19,000,000
0 Andrew Goudelock SG 24 191 91 Charleston $762,195
27 Jordan Hill C 25 208 107 Arizona $3,500,000
12 Dwight Howard C 27 211 120 SW Atlanta Ch. Academy $19,261,200
4 Antawn Jamison PF 36 206 106 North Carolina $1,253,181
7 Darius Johnson-Odom PG 23 188 97 Marquette $1,074,720
20 Jodie Meeks SG 25 193 94 Kentucky $1,400,000
1 Darius Morris PG 21 196 86 Michigan $937,175
10 Steve Nash PG 38 191 81 Santa Clara $8,900,000
50 Robert Sacre C 23 213 119 Gonzaga $-
15 Metta World Peace SF 33 201 118 St. John’s $7,258,960

Lato

Dwa nieudane sezony z rzędu, to o dwa za dużo. Z takiego założenia wychodzi właściciel Lakers – Jerry Buss i człowiek, który decyduje o transferach w tym popularniejszym klubie z Miasta Aniołów – Mitch Kupchak. Ten pierwszy postanowił zrobić sobie żarty z nowego CBA – o którym tak głośno było rok temu – dzięki czemu drugi mógł zrealizować marzenia kibiców LAL. Zeszłoroczne zmiany miały stanąć na przeszkodzie w budowaniu Dream Teamów, Big Three itd. Nie zapobiegły jednak utworzeniu… Big Four, które w tym roku będą mieli okazję oglądać kibice w Staples Center.

Po niepowodzeniu sprzed roku, kiedy David Stern zrobił psikusa i zastopował transfer Chria Paula, wydawało się, że Lakers są skazani na powolną rekonstrukcję składu, a pierwszym do odstrzału miał być Pau Gasol. Minął rok, a sytuacja odwróciła się o 180 stopni, a Gasol pozostał i jeśli odejdzie, to zapewne dopiero za rok, kiedy salary cap „Jeziorowców” będzie jeszcze bardziej napięte, niż ma to miejsce obecnie.

Właściwie od końca poprzednich rozgrywek, a dokładnie porażki w piątym meczu z Thunder w półfinale Konferencji Zachodniej wokół klubu z Los Angeles unosiła się aura oznaczająca jedno – zmiany, i to te zdecydowane. Pierwszym objawem było odstąpienie od kontraktu przez Ramona Sessionsa, który przeczuwał już zapewne co się święci. Kolejnym etapem była  -prawdziwa, a może nieco wymyślona na potrzeby sytuacji – rozmowa Kobe Bryanta ze Steve’m Nashem, podczas której lider Lakers przekonywał Kanadyjczyka do gry w Kalifornii. Kupchak za dwa picki pozyskał dwukrotnego MVP ligi – majstersztyk numer jeden. Niedługo później nastąpiły małe wydarzenia, które jak wiadomo – w dużej mierze decydują o późniejszych sukcesach. Najpierw podpisano nową, dwuletnią umowę z Jordanem Hillem, a następnie pozyskano weterana, Antawna Jamisona, po części w miejsce odchodzącego Matta Barnesa.

Prawdziwy strzał miał jednak dopiero nadejść. Kupchak nie postanowił poprzestać na pozyskaniu Steve’a Nasha. Zrobił krok dalej, oddając Andrew Bynuma, a w zamian pozyskując najlepszego środkowego ligi – Dwighta Howarda. Majstersztyk numer dwa – dołączenie Howarda do rosteru, bez straty Pau Gasola, w czterostronnej wymianie. Jako uzupełnienie składu Lakers otrzymali także Chrisa Duhona i Earla Clarka, a umowę podpisał także niezły strzelec z dystansu – Jodie Meeks.

Obrońcy

Czy Kobe Bryant będzie potrafił przestawić się ze „swojej” gry, na występy na parkiecie wspólnie ze Steve Nashem? To najbardziej nurtujące pytanie wszystkich fanów NBA przed nadchodzącym sezonem. Lakers to od ponad dekady drużyna Black Mamby, który z piłką w rękach decydował o wyglądzie większości akcji w latach poprzednich. Sezon 2012/13 to już jednak zupełnie inna bajka, ponieważ piłka trafi w ręce Nasha, a rola Bryanta będzie bardziej polegała na grze bez piłki. Niemal wykluczona jest jednak sytuacja, w której Bryant ponownie będzie oddawał średnio 23 rzuty na mecz, szczególnie w momencie, kiedy na parkiecie będzie całe Big Four. Wiadomo, Kobe to Kobe i nie raz, i nie dwa charakter najlepszego strzelca Lakers ostatnich lat „zmusi” go do gry w izolacji, która ograniczy rolę resztę drużyny do biernego przyglądania się takim akcjom. Na pewno jednak takie sytuacje nie będą stanowiły aż 27,.9% (w poprzednim sezonie) wszystkich w jego wykonaniu.

Piłka trafi do Nasha, dzięki któremu Lakers zyskują o wiele więcej możliwości ofensywnych rozwiązań, niż w latach ubiegłych. Przede wszystkim grę pick&roll, która tak dobrze kojarzy się nam z ostatnich dwóch sezonów gry w parze z Marcinem Gortatem. Kanadyjski playmaker ma tą wspaniałą cechę, która pozwala stawać się grającym obok niego graczom jeszcze lepszymi. Tak było z naszym jedynakiem w NBA i tak może stać się z Pau Gasolem. Oczywiście Hiszpan jest już ukształtowanym, świetnym koszykarzem, ale ostatnie Playoffs nieco obniżyły jego notowania. Współpraca z Nashem może pozwolić wyjść mu ponownie na prostą, a obecność Howarda – wbrew pozorom – wpłynąć pozytywnie na ilość okazji do zdobywania punktów przez Hiszpana, dzięki obrońcom skupiającym się w dużej mierze na defensywie na Supermanie.  Pick&rolle Nasha i Gasola powinny być numerem popisowym Lakers w tym sezonie.

Bezpośrednimi zastępcami obu graczy pierwszej piątki będą Steve Blake i Jodie Meeks. Obaj to bardzo skuteczni strzelcy z dystansu, trafiający odpowiednio 38.7% i 37.1%  rzutów za trzy w karierze. Niestety dla kibiców Lakers, minuty, podczas których Blake będzie zastępował Nasha, mogą okazać się  najmniej efektywnymi podczas meczów zespołu. Rezerwowy rozgrywający nie jest zbyt dobrym kreatorem, a w poprzednim sezonie rozdawał tylko 3.3 asysty podczas ponad 23 minut na parkiecie.

Z kolei Meeks może okazać się wielkim wzmocnieniem z ławki, mającym wzmocnić ten element Lakers, który w ostatnich rozgrywkach bardzo kulał, czyli skuteczność rzutów z dystansu. „Jeziorowcy” zajęli dopiero 26. miejsce pod względem celności trójek (32.2%). W kadrze drużyny znajdują się także Chris Duhon i Andrew Goudelock, ale wydaje się, że w trakcie sezonu mogą oni posłużyć jako „mięso armatnie” podczas wymiany, w której Kupchak będzie chciał pozyskać bardziej wartościowego rezerwowego.

Skrzydłowi

Metta World Peace jest tego lata zawodnikiem, o którym jest stosunkowo najciszej i, właśnie to może wyjść mu na dobre. poprzednie lata wiązały się u niego z licznymi aferami wychowawczymi oraz ze zmianą nazwiska, a sezon 2011/12 rozpoczął ze sporą nadwagą, co odbiło się później na jego fatalnej postawie – głównie na początku rozgrywek. Tym razem, jak donoszą media z LA, MWP przyjechał na obóz przygotowawczy zespołu świetnie przygotowany, z nowymi nadziejami i chęcią do pracy. Tak nastawiony World Peace, ma szansę okazać się skarbem w zestawie Mike’a Browna.

Tak naprawdę, to chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że trener LAL nie oczekuje w ofensywie od Metty nic więcej niż oddania 2, a może czasami 3 trójek z rogu w każdym meczu. Peace ma być tym starym, świetnym defensorem, którego zadaniem będzie powstrzymywanie Kevina Duranta lub LeBrona Jamesa.

O Pau Gasolu wspominałem już trochę przy okazji Steve’a Nasha, ale poza pickami z rozgrywającym, nie możemy się dziwić, kiedy w boxscorze zobaczymy w linijce Hiszpana coś w stylu – 15 pkt, 12 zb, 6 ast, 3 blk. Już ostrzę sobie zęby na współpracę Gasola z Howardem, mając w pamięci świetne zagrania dwójki Gasol-Bynum z ostatnich dwóch lat.

Lider hiszpańskiej reprezentacji zdaje sobie sprawę, że właśnie skończyły się czasy, kiedy był druga opcją w ataku Lakers. Jest jednak na tyle dojrzałym zawodnikiem, aby dostosować się na potrzeby zespołu i stać się człowiekiem z cienia. Myślę, że każdy trener w NBA marzy o posiadaniu takiej 3-4 opcji ofensywnej, jak Gasol.

Lakers największe braki wykazują na rezerwowych pozycjach skrzydłowych. Antawn Jamison ma już 36 lat i prawdę mówiąc, ciężko mi uwierzyć, aby był wzmocnieniem z ławki, bo w renesans formy z sezonu 2003/04, kiedy był najlepszym rezerwowym w całej lidze – nie wierzę. Niestety dla kibiców Lakers, nowym Lamarem Odomem Jamison nie zostanie. Devin Ebanks teoretycznie powinien być zmiennikiem Metty World Peace’a, ale istnieje możliwość, że będzie pełnił tę rolę z wymienionym wcześniej Jamisonem. Earl Clark nawet w preseason odgrywa marginalną rolę i prawdopodobnie tak samo będzie to wyglądało podczas sezonu regularnego.

Środkowi

Jakie obawy może mieć zespół, w składzie którego znajduje się najlepszy środkowy ligi ostatnich lat, czterokrotnie wybierany na najlepszego defensora ligi? Jedynym problemem mogą okazać się… plecy. Tak, zdrowie nowego centra Lakers – szczególnie po ostatniej operacji może okazać się przekleństwem Mike’a Browna. Oczywistym jest, że powrót do pełni zdrowia po takim urazie może nie być taki łatwy. Początkowo Howard miał nie zdążyć z rehabilitacją na początek rozgrywek, ale ku uciesze fanów LAL, udało mu się zagrać już w jednym z meczów preseason, zresztą bardzo dobrze.

Howard w pełni sił, to atut po obu stronach parkietu, dominator strefy podkoszowej, król zbiórek i bloków. Przy tak wielu opcjach ofensywnych, jakie posiadają podopieczni Browna, już sama obecność „Supermana” na parkiecie daje przewagę. Każdy trener drużyny przeciwnej przed meczami z Lakers będzie miał spory ból głowy, w jaki sposób ustawić swoją defensywę, kiedy na parkiecie przebywać będą razem Nash, Bryant, World Peace, Gasol i Howard.

Najlepszy środkowy NBA, to jednak największe wzmocnienie w obronie. 13 zbiórek, 2.2 bloki i 1 przechwyt, to średnie Howarda z całej kariery, które skutecznie odstraszają rywali daleko od strefy podkoszowej. Jego bezpośredni rywale w poprzednim sezonie trafiali zaledwie 37.2% swoich rzutów. Z kolei Lakers tracili średni w każdym meczu po 41,5 punktów z pomalowanego, co było dopiero 19. miejscem w całej lidze, nawet podczas obecności Andrew Bynuma. Mogę iść o zakład, że przy Howardzie, LAL zakręca się w czołówce tej klasyfikacji.

W obwodzie Lakers posiadają Jordana Hilla, który już w końcówce poprzednich rozgrywek swoją dobrą grą zyskał sobie wielu fanów. Pozyskany z Houston Rockets zawodnik zapewnia spokój na tablicach i będzie na pewno przydatnym backupem dla Howarda. O minuty w rotacji powalczy debiutant z Gonzagi – Robert Sacre, ale po tym co pokazuje w preseason, jego szanse są małe.

Trener

Kto wie, czy Mike Brown nie będzie miał na sobie większej presji, niż dwa lata temu Eric Spoelstra. Szkoleniowiec Lakers ma w zespole jeszcze więcej gwiazd, z których każda ma swój – niełatwy – charakter, a przede wszystkim są one indywidualnościami, które niechętnie dzielą się swoją sławą z innymi.

Podzielić piłkę pomiędzy Kobe Bryantem i Steve Nashem, zgrać odpowiednio duet świetnych podkoszowych oraz wprowadzić do spółki z Eddie Jordanem Princeton offense, polegającą głównie na ruchu zawodników bez piłki, zasłonach, ścięciach, o czym pisał Wojtek. To głównie zadania stojące przed Brownem, które wcale nie będą łatwe do zrealizowania.

Jeśli sezon zakończy się sukcesem, Brown raz na zawsze może skończyć z łatką, która do niego przylgnęła, czyli trenera bez charyzmy, nieradzącego sobie z gwiazdami, czego przykład mieliśmy w Cavaliers. Brown musi wykazać się także mądrością, polegającą na odpowiednim rozłożeniu sił na cały sezon. Niezwykle ważne będzie ograniczenie do minimum liczby minut, jakie na parkiecie spędzać będą Kobe Bryant i Steve Nash.

Ewentualne kłopoty

Największym problemem Lakers na początku sezonu – poza wiekiem liderów – będzie ich zgranie. Miesięczne przygotowania na pewno nie wystarczyły, aby nowi zawodnicy wpasowali się do taktyki, zwłaszcza , że Brown postanowił wprowadzić do gry zespołu coś zupełnie nowego.

Kto może być największym wrogiem Lakers? Tylko sami Lakers. Na przeszkodzie w odniesieniu sukcesu już teraz, mogą stanąć konflikty pomiędzy liderami oraz brak wspomnianego wcześniej zgrania.

Zarówno Nash, jak i Bryant mają już swoje lata, a ich kolana nie są w najlepszym stanie, Howard narzeka problemy z plecami. Kontuzje mogą pokrzyżować wszystkie marzenia Kupchaka, Bussa i ich zespołu, a ważnym elementem będzie oszczędzanie graczy w trakcie regular season.

Decydujące elementy

Kobe Bryant grał w ostatnim sezonie średnio aż 38.5 minut w każdym meczu, a ograniczenie ich będzie bardzo ważnym zadaniem Mike’a Browna. Black Mamba musi otrzymać odpowiednią dawkę odpoczynku, aby nie zgasnąć w Playoffs, kiedy tak naprawdę będą decydowały się losy mistrzostwa.

Dzięki pozyskaniu Howarda, Lakers powinni awansować z 15. miejsca w poprzednim sezonie pod względem traconych punktów, do czołowej piątki najlepiej broniących zespołów i to nawet pomimo niezbyt broniącego i starzejącego się Nasha.

Nash z kolei będzie motorem napędzającym grę Lakers, który będzie rozpoczynał kontratak, kiedy tylko zwietrzy szansę. „Jeziorowcy” byli w poprzednim roku na szarym końcu w ilości punktów zdobywanych z szybkiego ataku (9.3 pkt/mecz, 28. miejsce). Znaleźli więc idealnego wykonawcę, mogącego zwiększyć tę liczbę nawet dwukrotnie. Chyba wszyscy mają w pamięci grę Phoenix Suns w połowie pierwszej dekady XXI wieku.

Przewidywania

Kibicuję tej drużynie od ponad 15 lat. Przeżyłem różne momenty w ciągu tego okresu. Zarówno wspaniały Three-peat, jak i popisy Kobego na tle słynnego ostatnio Smusha Parkera. Nigdy jednak nie spodziewałem się, że będę musiał skrytykować władze mojego ulubionego zespołu z powodu… pozyskania jednego z najlepszych koszykarzy w NBA. Niestety, jeszcze kilka dni przed zatwierdzeniem transferu Dwighta Howarda w rozmowie ze znajomym, mówiłem, że jestem przeciwny tym wszystkim Big Three, Four, Dream Teamom, czy ja je tam nazwać. Tworzenie drużyn złożonych z samych gwiazd niszczy gdzieś magię tej ligi, a z drugiej strony – może ta magia właśnie na tym polega?

W każdym bądź razie, wolałem tych Lakers z Bryantem i Bynumem, ale niewątpliwie ciężko jest zignorować to, co tego lata działo się w LA, a tym bardziej – ciężko będzie odpuścić sobie oglądanie Lakers, bo mamy do czynienia z najbardziej napakowaną talentem drużyną ostatnich lat, a może nawet w ogóle.

Nieco dziwią mnie odważne głosy porównujące team Mike’a Browna do Bulls z 1996 roku. To jednak chyba nie ten rozmiar kapelusza, a na pewno nie na początku sezonu. Każdy, kto kiedyś grał choćby w amatorskiej lidze, wie, że zgranie zespołu nie jest łatwą zabawą. Tym bardziej – zgranie takich indywidualności, z jakimi mamy do czynienia w zespole Lakers. Bardzo możliwe, że ekipa z Kalifornii zaskoczy dość szybko, ale wygranie 64-68 meczów w sezonie raczej nie wchodzi w grę. Musimy wziąć pod uwagę – zmęczenie, kontuzje, zgrywanie się, co według mnie da jakieś 58-60 wygranych i 2-3 miejsce na Zachodzie po sezonie regularnym. A w playoffs…, to już dopowiedzcie sobie sami, fani Lakers.

 

 

Komentarze do wpisu: “Prezentacja: Los Angeles Lakers

  1. Ta ilustracja jest idealny – Kobe oddał właśnie swój rzut, a reszta drużyny trzyma piłki i czeka żeby podać do Bryanta, aby mógł rzucić ;)

  2. Panie Piotrze a skąd poczucie że Big Three to wymysł współczesnych czasów. Przecież kiedyś Wilt zażądał transferu do Lakers i wtedy w jednym zespole grali : West, Baylor i Wilt gracze którzy do dziś wymieniani są w TOP 15. Moim zdaniem najbardziej napakowana ekipa Lakers w historii a i tak długo tytułu zdobyć nie mogli . Możemy mówić jak to Lew Alcindor zażądał transferu z Bucks do Knicks i gdyby do tego doszło to pewnie Knicks w latach 70tych mieliby więcej tytułów niż Lakers w 80tych. Moim zdaniem zawsze tak było

    1. Tyle, że wtedy liczba drużyn była niemal o połowę mniejsza, więc naturalnym faktem było to, że w każdym z teamów było więcej gwiazd. Bardziej porównałbym tę sytuację do lat 90-tych, gdzie jednak był podział na 1-2 gwiazdy i zadaniowców, czego idealnym przykładem byli Bulls. Niestety obecny trend gwiazdorskich zespołów nieco psuje całą zabawę.

Comments are closed.