Prezentacja: Portland Trailblazers

Wyjście z kryzysu i ligowej przeciętności to zadanie na nadchodzący sezon dla podopiecznych nowego trenera, Terry’ego Stottsa. Słowo kryzys, mające swoje podłoże przy pechowych wyborach w drafcie, często kontuzjowanych czy zmuszonych przedwcześnie zakończyć karierę Brandona Roy’a i Grega Odena. W Portland w okresie wakacyjnym niewiele się działo i oczekiwanie na wartościowe wzmocnienia składu spełzły tylko na pozyskaniu absolwentów Webster State, Damian Lillarda oraz wywodzącego się w uniwersytetu stanu Illinois, Meyersa Leonarda. Nie postawiono też na przejściowego trenera z poprzedniego sezonu, Kaleba Canalesa, który zmuszony był wrócić do swoich poprzednich obowiązków, asystenta. Zrezygnowano z usług Jamala Crawforda (nie proponując mu warunków nowej umowy) i bez sentymentów pożegnano się z Raymondem Feltonem. Dziś Świetliste Smugi to zespół z solidną pierwszą piątką, głęboko wierzącą w awans do play offs, a także ekipa zmuszona czekać na aklimatyzację nowych twarzy i postępy w grze rezerwowych zawodników.

Odrobina historii czyli od ery Waltona przez erę Drexlera do czasów obecnych.

W 1970 roku Blazers dołączyli do ligi wraz z Cleveland Cavaliers oraz Buffalo Braves (Los Angeles Clippers). Przez pierwsze 6 lat zespół nie miał okazji zagościć w play offs oraz trzykrotnie zmieniał pierwszego szkoleniowca. Wówczas też zaczął Portland prześladować pech z nieudanymi wyborami w drafcie – LaRue Martin rozpoczął erę złych wyborów, a następnymi w kolejce stali się Mychal Thompson oraz Sam Bowie. Jeden człowiek, wybitny środkowy NBA lat siedemdziesiątych odmienił historię klubu i zaprowadził ich na sam szczyt. Bill Walton bowiem zaprowadził Świetliste Smugi do finału NBA 1977 i po pierwsze oraz jedyne Mistrzostwo. Od 1983 roku Blazer-meni obserwowali rozwój Clyde’a Drexlera, a po chwili Terry’ego Portera – dwóch przyszłych All Star, budujących wysoki poziom na obwodzie w drużynie. Kiedy w 1988 roku zespół nabył Paul Allen, a na stanowisku pierwszego trenera zasiadł Rick Adelman, wiadome było, iż drużyna będzie mierzyć wysoko.

Awans do piątki Kevina Duckwortha, Jerome’a Kersey’a i ściągnięcie z New Jersey Nets, Bucka Williamsa, pozwoliło Blazers wspiąć się na wyżyny, po latach spełniając marzenia fanów w Portland. W 1990 kierowani przez Clyde’a the Glide’a awansowali do finału NBA, w którym zmuszeni byli uznać wyższą klasę legendarnych Bad Boys. Dwa lata później, w drodze do finału wyeliminowali poprzednich finalistów – Lakers, ale w meczach o wszystko nie byli w stanie zatrzymać legendarnych Byków z Michaelem Jordanem. W ’95 era Drexlera dobiegła końca, gdyż klub wymienił zainteresowanego mistrzowskim tytułem gracza do Houston Rockets.

Przebudowa trwała, a Paul Allen nie skąpił grosza na kolejne głośne nazwiska. Pozyskano Isiaha Ridera, Kenny’ego Andersona – za chwilę wymieniono go za Damona Stoudemire’a oraz Rasheeda Wallace’a. W końcu przekonano do wyprawy za ocean Arvydasa Sabonisa. Zatrudniono też nowego szkoleniowca, z równie dużym doświadczeniem co Rick Adelman, Mike’a Dunleavy’ego.. Jak większość z Was doskonale pamięta wymieniano graczy na kolejne głośne nazwiska, Steve’a Smitha i Scottiego Pippena a od sezonu 1999-2000 celem był finał NBA. Wszystko było na najlepszej drodze by osiągnąć sukces (gdyby nie pamiętny rzut o tablicę Briana Shawa w końcówce trzeciej kwarty siódmego meczu przeciwko Lakers). Kolejne nabytki klubu z Portland – przy nieustannych próbach odmładzania składu – sprawiały wiele problemów wychowawczych (Shawn Kemp, Rasheed Wallace, Zach Randolph, Ruben Patterson, Bonzi Wells, Qyntel Woods to kolejne nazwiska goszczące również w kronikach policyjnych). Rozpoczęła się era „Jail-Blazers”. Efekt był taki, że wydano setki milionów dolarów, ale upragnionego sukcesu do dziś w stanie Oregon nie odnotowano.

Lato 2012 i dopływ młodych graczy, ale żadnego gwiazdora.

Każdy fan tego klubu doskonale sobie zdaje sprawę z faktu, jakim potencjałem miał przez lata dysponować, zwolniony poprzedniej zimy trener, Nate McMillan. Brandon Roy na obwodzie zdobywający seryjnie punkty, a pod koszem najlepsze wieże w obronie oraz ataku, Greg Oden i LaMarcus Aldridge. Po dwóch z trzech wymienionych zawodników pozostało tylko wspomnienie..

Zakusy w Portland były ciągle duże, bo tego lata próbowano z dwójki LaMarcus Aldridge – Roy Hibbert stworzyć topowy front court zachodu. Ostatecznie ofertę dla zeszłorocznego debiutanta w All Star Game wyrównał jego macierzysty klub, Indiana Pacers. O mały włos nie stracono też na rzecz Minnesoty Timberwolves świetnego defensora i rozwijającego się ofensywie, Nicolasa Batuma. Nie było tajemnicą, iż zespół potrzebuje wartościowych wzmocnień.

Rozpoczęto od draftu 2012, w którym postawiono na dwie najsłabsze pozycje – zwłaszcza po odejściu Marcusa Camby’ego i Raymonda Feltona – piątki i jedynki. Wylosowano Damiana Lilliarda oraz Meyersa Leonarda oraz skutecznie wrócono do przenosin za ocean angielskiego olbrzyma, notującego coraz lepsze występy w hiszpańskiej ACB, Joela Freelanda. Sprowadzono też 206cm skrzydłowego, Victora Clavera. Na koniec parafowano nową umowę z JJ Hicksonem. Tak naprawdę przeprowadzone zmiany nie są tak głośne jak przed rokiem – Jamal Crawford miał być solidnym strzelcem na lata w tej drużynie – ale trzeba podkreślić, iż od dawien dawna w Portland nie szastano bezmyślnie gotówką tego lata.

Ostatnią i zarazem kluczową zmianą było postawienie na Terry’ego Stottsa, trenera z doświadczeniem w lidze NBA i wśród Hawks oraz Bucks. Ważna rzecz, to w 2011 obecny szkoleniowiec Smug będąc asystentem Ricka Carlisle zdobył swój tytuł Mistrza NBA. Bilans Stottsa w lidze nie jest imponujący (115-168), jednak wiadomo, że stawia on na atak i będzie szukał pomysłów na wkomponowanie utalentowanego Lilliarda oraz zwiększenie możliwości ofensywnych dla swoich liderów – głównie Aldridge’a. Idąc dalej, nowy opiekun ma zaprowadzić klub z Oregonu z powrotem do play offs.

Pierwsza piątka: D. Lilliard (R. Price lub N. Smith) – W. Matthews (W. Barton) – N. Batum (V. Claver lub S. Pavlović)– L. Aldridge (J. Freeland lub J.Jeffries) – JJ Hickson (M. Leonard)

Liderzy drużyny.

Numerem jeden jest LaMarcus Aldridge dla którego będzie to już 7 sezon w lidze. Aldridge od poprzedniego sezonu zmuszony jest momentami występować na pozycji centra i dzięki pozyskaniu Joela Freelanda oraz Meyersa Leonarda będzie mógł znów usunąć się bardziej na skrzydło, by grać z ulubionej prawej strony kosza. Zeszłoroczny debiutant Meczu Gwiazd wkracza w najlepszy dla koszykarza wiek (27 lat) i – przy ofensywnej taktyce nowego szkoleniowca – powinien w tym sezonie być jeszcze jaśniejszym punktem drużyny. Dodając do niego Damian Lillarda możemy spodziewać się więcej dograń w okolice obręczy do silnego skrzydłowego oraz zwiększenie możliwość zdobywania punktów po akcjach dwójkowych. Drugim wyróżniającym się zawodnikiem Smug jest francuski specjalista od obrony, Nicolas Batum. Skrzydłowy podpisał nowy 4-letni kontrakt na sumę 46mln USD i powinien w nowym sezonie znów pokazać nam swoje najlepsze zagrania. Warto podkreślić, iż zawodnik z sezonu na sezon zdobywa coraz więcej punktów, stając się również coraz lepszym strzelcem na dystansie.

Liderem zagadką, ze względu na swój debiutancki sezon i mniejsze doświadczenie jest wg mnie Damian Lillard wobec którego oczekiwania są wyjątkowo duże. Oczekiwania są wywindowane w górę z racji niesmaku jaki pozostawił po sobie Ray Felton. 22-letni, 6 wybór w drafcie NBA 2012, to przede wszystkim 2-krotny najlepszy zawodnik Big Sky Conference i 5 najlepszy strzelec w historii tej samej konferencji. Były lider Wildcats potrafił w swoim najlepszym występie w NCAA zdobyć 41 oczek i zastanawiam się na ile skutecznym strzelcem okaże się on na parkietach zawodowej ligi?

Słabe i mocne strony.

Plusy – wzmocnienie pozycji numer 5 czyli posiłki dla Aldridge’a w osobach Freelanda, Leonarda, przy nowej umowie dla Hicksona. Nowy trener preferujący ofensywny styl gry przy graczach pokroju Lillarda oraz Aldridge’a i odbudowywanie chemii (na czym zależy wszystkim graczom i działaczom) w drużynie po kompletnie nieudanym poprzednim sezonie. Wybranie najlepszego rozgrywającego w letniej loterii to też plus dla Portland.

Minusy – Brak wartościowych zmienników, zwłaszcza przy pozycji numer jeden (Ronnie Price, to dopiero trzeci PG w Suns w poprzednich rozgrywkach oraz Nolan Smith – drugoroczniak, który w pierwszym sezonie grał po 12 minut i zdobywał blisko 4pkt i 1.5as). Nie ma w składzie ekipy z Portland wartościowego strzelca mogącego uzupełniać rotację z Wesley’em Matthewsem. Sasho Pavlović oraz Victor Claver to nie są też zawodnicy gwarantujący odpowiedni poziom w drużynie walczącej o play offs. W odwodzie zostaje debiutant (40 nr w drafcie) Will Barton. Szkoda, że Neil Olshey (nowy manager klubu) nie spojrzał w stronę Leandro Barbosy (Celtics) lub Michaela Redda, którzy mogliby się przydać w Oregonie i dostarczyliby w każdym meczu kilka ważnych punktów. Zastanawiam się też czy przy ofensywnie nastawionym trenerze, Blazers pokażą odpowiednią jakość w defensywie (kilku walczaków pod koszem mamy, jest również solidny Batum, ale na ławce nie mamy zbyt wielu obwodowych zadaniowców do brudnej roboty)?

Zagrożenia.

Jak zwykle trzeba zwrócić uwagę na kontuzję któregoś z pierwszo piątkowych graczy i w nawiązaniu do poprzedniego punktu (wąskiej – mało doświadczonej ławki) w przypadku urazów Aldridge’a-Batuma-Lillarda-Matthewsa wiemy, iż zespół traci sporą część swego potencjału. Jeśli jednak przygotowania przebiegną bez komplikacji to powinniśmy na starcie sezonu i w meczu przeciwko Lakers ujrzeć zgraną oraz ambitnie walczącą po obu stronach parkietu drużynę. Gorzej będzie jeśli zespół przegra kilka pierwszych spotkań i będzie pod kreską. Wówczas możemy być świadkami jałowej atmosfery co z kolei może przerodzić się w większą presję w stosunku do Terry’ego Stottsa. W pogotowiu, jako asystent, czeka poprzedni tymczasowy trener, który przegrał wyścig o posadę pierwszego – Kaleb Canales.

Oczekiwania.

Temat zawsze świeży w Portland – awans do play offs. Jednak realnie patrząc na całość składu, może ten cel okazać się bardzo trudny do zrealizowania. Jeśli Lillard okaże się od początku graczem na poziomie 15pkt i 6as a poszczególni – nowi – gracze szybko wkomponują się w drużynę i odpowiednio wypełnią swoje role w taktyce nowe szkoleniowca to wraz z końcem regular season możemy być świadkami małej niespodzianki w postaci 8 miejsca dla Blazers. Tu jednak podkreślę, że to jest prawdziwe wyzwanie dla przemeblowanego składu i bardzo trudna misja do zrealizowania (aczkolwiek nie niemożliwa).

Podsumowanie czyli okiem autora:

Obserwując drużynę od lat ’90 tych muszę powiedzieć, iż standardowo w ich wykonaniu oglądam sinusoidy rosnące i malejące. Mieliśmy tłuste lata z Drexlerem w roli głównej, następnie słabszy okres po odejściu Clyde’a, by po chwili oglądać całkiem nowe Smugi wzmocnione największym potencjałem graczy na zachodnim wybrzeżu – Pippen, Smith, Sabonis i Wallace. Po erze Jail-Blazers przyszły znów lepsze lata i osoba Brandona Roy’a. Dziś Świetliste Smugi stają przed nowym wyzwaniem i zamazaniem słabych wyników oraz wrażeń ze skróconego sezonu. Może transfery nie były porywające ale wieść niesie, iż w Rose Garden myślą o kolejnym większym nazwisku już za rok. Tymczasem trener Stotts musi zgrać i przestawić taktycznie swój nowy zespół, przede wszystkim należycie wprowadzić debiutantów i imigrantów z ligi hiszpańskiej, by myśleć o realnych szansach na play offs. Wg mojej oceny klub z Portland zakończy rozgrywki na sezonie regularnym i na poziomie 35-37 zwycięstw. Na więcej po prostu nie pozwala mu obecny potencjał drużyny i słabsza od innych czołowych teamów zachodu, ławka.

Komentarze do wpisu: “Prezentacja: Portland Trailblazers

  1. Myślę, że z tymi play-offami to jednak mrzonki. To trochę za słaba ekipa. Będą ładnie grać i wydaje mi się, że powinno im zależeć na ogrywaniu młodych (Lillard i Lenard) oraz na tym, żeby nie było jakiejś katastrofy ala Bobki w zeszłym sezonie. Wynik w granicach 30-35 zwycięstw będzie dobrym prognostykiem na następny sezon. Wtedy jeśli uda im się wyciągnąć jakiegoś all-stara na pozycji SG-SF-C będzie bardzo dobra paka na play-offy. Ten sezon to jednak nauka.

Comments are closed.