Czy Marcin Gortat poradzi sobie bez Steve’a Nasha?

Każdy kibic Phoenix Suns zastanawia się jak będzie wygladała teraz gra Słońc po odejściu do Los Angeles, Steve’a Nasha? Każdy polski fan NBA zastanawia się z kolei, ile bez Kanadyjczyka straci nasz jedynak w lidze, Marcin Gortat??

Niestety pesymistycznie rzecz biorąc najwięcej do stracenia przy odejściu klasowego playmakera ma Marcin Gortat, który ostatnie statystyki punktowe zawdzięczał byłemu już partnerowi z drużyny. Polish Hammer ostatni sezon zakończył ze zdobyczami 15,4pkt oraz 10,0zb. Wiele jego akcji kończonych było po zagraniu z 2-krotnym MVP ligi czy to po podaniu kozłem, czy po akcji pick’n’rollowej.

Do Phoenix podczas przenosin Nasha do Kalifornii powrócił inny, dobrze znany rozgrywający, Goran Dragić (z którym Marcin miał już okazję grać i trenować w przeszłości).Ponadto obwód Słońc wzmocnił absolwent North Caroline’a State, Kendall Marshall. Szefostwo klubu zadbało o to by miejsce po liderze było należycie wypełnione, być może nie aż tak klasowym rozgrywającym, ale na pewno jednym czy drugim perspektywicznym.

Polaka również wsparto dwoma doświadczonymi podkoszowymi, grającymi na pozycjach 4 i 5. Mowa tutaj o Louisie Scoli oraz Jermaine’ie O’Nealu.

“I’m quite sure I’m going to be fine offensively, I’m playing with Goran (Dragic), who’s a fine passer also and Luis Scola, who is a pretty good passer. They’re going to help me out a lot.”

Sprawdźmy jednak jak Polak sobie radził w parze z Kandyjczykiem i czy Słoweniec będzie w stanie zastąpić utytułowanego poprzednika w starym-nowym klubie.

Wg statystyków Gortat dzięki współpracy ze Stevem oraz podkoszowym penetracjom rozgrywającego trafiłał 71% swoich rzutów – po podaniu od Nasha – oraz (uwaga) 84% akcji punktowych Marcina było zasługą dobrych podań partnerów. Z tej staystyki wynika, iż tylko 16% akcji Polaka to były jego samodzielne zdobycze – m.in. po zbiórkach w ataku!

Niestety nasz rodzynek nie ma w NBA wysokich notowań, jeśli chodzi o grę jeden na jeden i akcje w post-up. Mimo faktu, że przed ponad rokiem specjalnie trenował podobne zagrania z legendą NBA, Hakeemem Olajuwonem to w jego grze nie było widać nowo poznanych manewrów..

Jeśli dobrze kojarzycie to podobną szkołę poprzedniego lata przebył LeBron James (motorycznie bardzo róźny gracz) a na efekty nie trzeba było czekać zbyt długo, gdyż MVP ligi już w meczach play offs dominował w grze jeden na jeden, w pobliżu obręczy rywala.

Gortat w sytuacjach jeden na jeden trafia tylko 42% swoich oddanych rzutów, co daje mu dopiero 118 pozycję w lidze. W dodatku środkowy Suns wykorzystuje 3 z 10 sytuacji jeden na jeden, które kończy zdobyczami punktowymi (wlicza się również faule przeciwników po których center staje na linii osobistych). Nasz zawodnik w NBA podkreśla, że dzięki regularnym występom w kadrze Polski jego gra uległa poprawie.

“Hopefully, I’m going to be a bigger threat in the post. And I’m quite sure I’ve improved as a player playing 20 games with the (Polish) national team, where I had a chance to be the main guy, the go-to guy”.

Biorąc pod uwagę osiągi MG#4 podczas kwalifikacji do Eurobasketu 2013, to notował on średnio 21,1pkt i 11,6zb na mecz. Trafiał 63% rzutów z gry i 75% z osobistych. Nie oszukujmy się jednak, gdyż Polakowi nie było dane mierzyć się przeciwko topowym centrom świata, a w tej kategorii stawiamy jego rywali z konferencji zachodniej NBA : Dwighta Howarda, DeMarcusa Cousinsa czy Tima Duncana.

Patrząc w stronę nowych podających piłkę do Polskiego Młota, analizując ich grę dwójkową i potencjalne wykorzystywanie centra, trzeba zwrócić też uwagę na grę Gorana Dragića. Otóż już wcześniej za czasów ich wspólnej gry w Phoenix, zwracaliśmy uwagę na fakt, że Słoweniec nie jest typem gracza „first pass”. Sam zawodnik nie rzadko decyduje się na akcje rzutowe, a w końcu często zdarzały się sytuacje, iż nawet nie dostrzegał on pod koszem wolnego Polaka i decydował się na solową akcję.

Dragić na pewno okrzepł grając w barwach Rakiet, znalazł pewność siebie i poznał swoją wartość. Z pewnością też dobrze pamięta schematy gry Alvina Gentry, ma gdzieś w pamięci lekcje od Steve’a Nasha, ale jak twierdzą sceptycy nie będzie on mentalnym liderem swojej drużyny i może zabraknąć mu cierpliwości przy tak dużej odpowiedzialności w zastąpieniu wielkiego rozgrywającego. Zwłaszcza przy akcjach do których przyzwyczaił nas Nash (pick’n’roll). Steve miał w Suns jeszcze jedną rolę, potrafił wziąć na swoje barki ciężar zdobywania punktów w ważnych momentach, jego trzypunktowe akcje znała i zna cała NBA, a gdy gra toczyła się na styku – w samych końcówkach – on nie bał się podjąć odpowiedzialności. Czy Dragić jest gotowy na podobną rolę, w przebudowanych Słońcach i w ekipie, która pragnie znów zagościć w play offs?

Jest jeszcze jedna rzecz na którą warto zwrócić uwagę; Gortat i Nash poprzez swoje markowe granie otwierali przestrzeń dla innych graczy. Steve i Marcin wyszukiwali wolnych na obwodzie partnerów – Dudley, Frye, Redd – i błyskawicznymi przerzutami piłki uruchamiali dodatkowe opcje w ataku Suns. Jak widzicie jest wiele zagadek związanych ze zmianą playmakera oraz przyszłą ofensywą Słońc.

Dlatego też trenerzy Suns bardziej patrzą w stronę dwóch innych nabytków – Louisa Scoli (który może stworzyć alternatywę dla Gortata, chętniej podejmuje akcje jeden na jeden, plus dysponuje lepszym rzutem z pola) i Michaela Beasley’a (najlepiej zawiązuje grę jeden na jeden, potrafi celnie przymierzyć z dystansu i być może stanie się nawet kluczowym graczem w ofensywie nowej dla niego drużyny). Scola dzięki wieloletnim występom na arenie Mistrzostw świata i olimpijskich świetnie współpracuje z wysokimi oraz potrafi dogrywać piłki wyższym graczom. Na te cechy Argentyńczyka, przelane w ofensywie Suns, liczą jego szkoleniowcy.

Z wielką niecierpliwością czekamy na pierwsze mecze sezonu regularnego z udziałem najbardziej polskiej drużyny w NBA, by poznać w którym kierunku (dobrym czy złym) poszła przebudowa arizońskich Słońc. Nadchodzący sezon zbiega się z 45-leciem klubu;-)