Londyn – dzień # 8 – „hey, hey USA !!”

Wspaniały deser w finałowym dniu koszykarskiego turnieju zafundowali nam reprezentacje 4 państw: USA, Hiszpanii, Rosji i Argentyny. Każde ze spotkań trzymało w napięciu do ostatnich, swoich minut, a zawodnicy imponowali walką, ambicją, skutecznością czy efektownością zagrań. Nikt nie odpuścił walki. Ostatecznie zgodnie z planem wygrali po raz 14 w historii IO – Amerykanie – mimo braku w składzie kilku czołowych gwiazd ligi NBA jak Dwayne Wade, Dwight Howard, Blake Griffin i Chris Bosh. W spotkaniu o złoto na najwyższym światowym poziomie stanęli nie tylko podopieczni, prowadzącego po raz ostatni reprezentację USA, Mike’a Krzyzewskiego, ale jeszcze większą ucztę zafundowali nam zawodnicy Sergio Scariolo, stawiający wyraźny opór wielkim faworytom imprezy. Do niespodzianki nie doszło, ale Hiszpanie przegrali finał w najmniejszym z możliwych dotychczas rozmiarze z US-Team – 7 punktów (wcześniej w przeszłości najlepsi byli Francuzi – 10). Mecz jakościowo był porównywalnym widowiskiem do tego z Pekinu z 2008 roku.

Każda kwarta pojedynku numer 1 ostatniego popołudnia IO miała swojego bohatera. Mieliśmy również takich, którzy nie wytrzymali napięcia pojedynku o złoto a ponadto nie sprawdziła się, mimo sporych chęci. Rzućmy wspólnie okiem na największych wygranych oraz tych, którzy nie do końca spełnili swoje marzenia.

USA – Hiszpania 107-100 (35:27, 24:31, 24:24, 24:18)

Pierwsza kwarta spotkania była popisem „Króla Eurobasketu” Juana Carlosa Navarro, który cały turniej był oszczędzany przez swojego head coacha, a który całą artylerię zatrzymał na finałową potyczkę. Navarro przed czterema laty nie zawiódł i również w najważniejszym meczu londyńskiego turnieju dał się poznać z najlepszej strony. Jego mocne otwarcie i dwie szybkie trójki oraz słynny rzut – „La Bomba” – wylądowały w koszu rywali. Navarro w całej pierwszej połowie miał już na koncie 19 oczek i gdyby nie bardzo mocna defensywa w dalszej części meczu Kobego Bryanta, hiszpański strzelec mógł zdobyć znacznie więcej niż 21 punktów w całym spotkaniu.

Odpowiedzią na ofensywę Hiszpanów był wszechstronny LeBron James, który grał momentami nawet na centrze, w defensywie walcząc jak równy z równym przeciwko braciom Gasol . 19pkt/7zb/4as to osiągnięcia Króla w tym spotkaniu.

Wracając do nazwiska Gasol, to pierwszym zawodnikiem, który nie pokazał pełni możliwości w finale był Marc. Center Grizzlies już pod koniec pierwszej połowy złapał 4 faul i jego trener niemal był skazany na granie, odstającym od poziomu Amerykanów, Felipe Reyes’em. Dwa dni wstecz jeszcze chwaliłem centra Królewskich za mecz w defensywie przeciwko Rosjanom, ale USA to były dla niego za wysokie progi.

Nie tylko dzięki Jamesowi team amerykański przetrzymał natarcie Hiszpanów. Obronę rywali fantastycznie rozbijał po przerwie Kevin Durant. Jego pięć trójek mocno rozbiło strefę srebrnych medalistów olimpijskich z Pekinu, a przez całe spotkanie trener Sergio Scariolo nie mógł znaleźć recepty na strzelca Thunder ani zawodnika zdolnego zatrzymać Durantulę. KD zdobył 30 oczek.

Zanim na dobre rozstrzelał się lider punktowy Amerykanów, strachu faworytom napędził Pau Gasol. 12 oczek na stracie trzeciej odsłony, przy szybkim przejściu z obrony do ataku partnerów, zdobył najlepszy zawodnik La Roja. W pewnym momencie po kontrze i wsadzie Pau’a Hiszpanie wyszli na 3-punktowe prowadzenie. Publiczność oszalała!

Niestety Hiszpanom zabrakło w tym spotkaniu przysłowiowego pójścia za ciosem a także wg moich spostrzeżeń, trzeciego strzelca, z co najmniej 20 punktami. Przy mocnej defensywie faworytów praktycznie nie próbował zdobywać punktów Jose Manuel Calderon.  1 asysta – 2 zbiórki – bez punktów – oto finałowy dorobek lidera Raptors. Odniosłem wrażenie i pewnie nie tylko ja, że momentami lepiej wyglądał, mający praktyki w Portland i Sacramento, playmaker Realu Madryt, Sergio Rodriguez (6as). Ponadto nie zapominajmy, iż niemal większość drugiej połowy na ławce przesiedział Marc Gasol (zanim usiadł niejednokrotnie miał zastrzeżenia do pracy sędziów).

Emocjonalnie trudów tego spotkania nie najlepiej również nie zniósł Rudy Fernandez, który nieprzepisowo zaatakował Chrisa Paula. Lider i rozgrywający USA wykazał się ogromnym doświadczeniem i sprytem decydując się na solowe akcje oraz celne trafienia w finałowych minutach meczu. Jego trójka, po chwili penetracja pod kosz, pozwoliła uciec Amerykanom od rywala, na 8 oczek. Kiedy Hiszpanie znów skrócili dystans punktowy, Paul piękną penetracją w pole trzech sekund, rozwiał hiszpańskie nadzieje na tryumf w spotkaniu o złoto.

Znakomicie swoją pracę, tzw. brudną robotę, wykonał cichy bohater potyczki, Kevin Love. Po tym jak Pau Gasol bezlitośnie ogrywał Tysona Chandlera, podkoszowy Wolves zajął się mocniej swoim vis-a-vie pokazując najlepszemu defensorowi NBA jak należy grać przeciwko punktującemu środkowemu. Love czynił to skutecznie nawet mając 4 faule na koncie.

Najciekawszą akcją ostatnich dwóch minut, było wciągnięcie przez Jamesa – starszego Gasola – do gry jeden na jeden. LeBron podjął się kluczowego rzutu, po tym jak dryblował przez Pauem – ignorując wyciągającego ręce po piłkę w rogu Kobego – i trafił na 9 oczek przewagi trójkę sprzed nosa Hiszpana. Amerykanie trafili 15 rzutów zza łuku, natomiast Hiszpanie tylko 7.

Kobe Bryant i LeBron James, a także Chris Paul, Deron Williams i Carmelo Anthony dołączyli do legend basketu, takich jak Michael Jordan, Scottie Pippen, Charles Barkley, Karl Malone czy Patrick Ewing zdobywając swoje drugie, olimpijskie złoto. Z kolei Anthony Davis, poszedł śladami Christiana Leattnera i Patricka Ewinga, zdobywając w tym samym roku Mistrzostwo NCAA oraz Igrzysk Olimpijskich. Jest coś jeszcze czego dokonał LeBron na wzór Jordana i Pippena, bowiem tego samego roku zdobył on złoto olimpijskie i tytuł Mistrza NBA.

W Stanach Zjednoczonych już głośno się mówi o następcy Coacha K. (Gregg Popovich?), o tym, że to była ostatnia wykorzystana szansa na złoto Kobego Bryanta i m.in. o fakcie, że LeBron James już nie będzie miał ochoty pojechania do Rio de Janeiro w 2016 roku.

USA: Kevin Durant 30, LeBron James 19, Kobe Bryant 17, Chris Paul 11, Kevin Love 9, Carmelo Anthony 8, Deron Williams 6, Russell Westbrook 3, Tyson Chandler 2, James Harden 2, Andre Iguodala 0, Anthony Davis 0.

Hiszpania: Pau Gasol 24, Juan Carlos Navarro 21, Marc Gasol 17, Rudy Fernandez 14, Serge Ibaka 12, Sergio Rodriguez 7, Sergio Llull 4, Felipe Reyes 0, Fernando San Emeterio 0, Victor Sada 0, Victor Claver 0.

Rosja – Argentyna 81-77 (20:19, 18:21, 19:21, 20:20)

RUS bball.jpgOglądając to spotkanie można było odnieść wrażenie, że wiele w meczu toczy się po myśli Albi-Celestes. Mimo ,że Rosjanie lepiej zaczęli i można było z łatwością dostrzec głód piłki u Andrei’a Kirilenki, to przewaga Rosjan szybko topniała dzięki trafieniom Manu Ginobiliego i Andresa Nocioniego. O ile do wysokiej formy gracza Spurs (nie spudłował żadnego rzutu wolnego w olimpijskim turnieju) przyzwyczailiśmy się już, o tyle ex skrzydłowy Bulls-Kings-Sixers imponował skutecznością, mocno absorbując defensywę przeciwnika.

Argentyńczycy – mocno odrzuceni na obwód – o wiele częściej w pierwszych 20 minutach, podejmowali próby rzutów zza łuku. Po dwie trafili do przerwy Ginobili i Delfino, a po jednej Nocioni i Gutierrez (Leo). Wśród Rosjan podobną dystansową skutecznością mógł się jedynie popisać Alexei Shved (2x). Sborna opierała swój atak o wszechstronnego Kirilenkę, a sztuka zdobywania punktów udawała się: spod kosza Kaunowi i na dystansie Fridzonowi. Wydawało się, że gracze Davida Blatta są mocno skoncentrowani, jednak w dwóch momentach zostali ośmieszeni przez Prigioniego i Ginobiliego wyciągających im piłkę z rąk tuż po wznowieniu gry. Dwa podobne zagrania, w II i III kw. dały Argentyńczykom po dodatkowym trafieniu za trzy, najpierw Delfino, a następnie Ginobiliego. Ten ostatni aż 4 razy posłał piłkę do kosza przeciwników zza 6.75m.

Kiedy wydawało się, że Rosjanie znaleźli klucz do wygrania tego spotkania, a 12 oczek z rzędu dało im 9-punktowe prowadzenie (wówczas kosz za koszem zdobywał Kirilenko) Argentyńczycy poprosili o czas. Po nim ich sposób atakowania kosza przeciwników uległ mocno zmianie. W końcówce trzeciej odsłony reprezentacja weteranów grała więcej podaniem, grała też bardziej do kosza niż na dystansie, wykorzystując wszechstronność Ginobiliego oraz Nocioniego.  9 oczek z rzędu i trafienie w ostatniej sekundzie kwarty za trzy punkty Campazzo, znów zbliżyło rywali.

4 punkty na starcie finałowych 10 minut zdawało się być w zasięgu multimedalistów Igrzysk i Mistrzostw świata (Rosja czekała na olimpijski medal już 12 lat). Po bardzo długiej rozmowie z Davidem Blattem, wrócił na parkiet Alexei Shved i pokazał wszystkim dlaczego trafił do klubu z Minnesoty! Najpierw trafiał zza łuku, a po chwili czując 4 faule aż 3 czołowych graczy Argentyny wchodził pod kosz przeciwników, szukając kontaktu i fauli rywali. Ta sztuka udała mu się trzy razy, po czym słabo wykonujący osobiste na IO (59%) Shved, trafił 4-krotnie. Jeśli dodamy w końcówce meczu (przy 7 as.) 6 dodatkowe trafienie zza łuku, to znajdziemy odpowiedź na pytanie o Minnesocie..

Szansę na wygraną stracili biało-błękitni wraz z serią celnych rzutów rozgrywającego Rosjan. Argentyńczycy przy częstych faulach Rosjan, wykonywali celnie osobiste, do momentu jednego pudła Delfino. Mimo, iż wydawało się, że po pięknym podaniu Nocioniego, trójka numer 4 Ginobiliego załatwi Argentynie sprawę olimpijskiego srebra, to Rosjanie po 6 trójce swojego playmakera wyszli zwycięsko z ostatniej potyczki. Przy 77-79 obrońcy argentyńscy stracili jeszcze piłkę i sprawa brązowego medalu została rozstrzygnięta.

Dziś wiadomo, że wielu zawodników rosysjkich pokusi się o kolejny medal za 4 lata; wszak Kirilenko i Khryapa mają tylko 30 lat (lub więcej). Natomiast dojrzali wiekowo Argentyńczycy będą się chylili ku zakończeniu kariery sportowej. Smutny koniec dla jednych, happy end dla drugich. Taki jest sport, zawsze są wygrani i przegrani. Czekamy wspólnie na kolejne wielkie, koszykarskie imprezy oraz „podbój Ameryki” – ale czy Dream Teamu Panie Stern?

Argentyna: Ginobili 21, Nocioni 16, Delfino 15, Scola 11, L.Gutierrez 6, Campazzo 3, Prigioni 3, J.Guttierez 2, Jasen 0.

Rosja: Shved 25, Kirilenko 20, Fridzon 19, Khryapa 9, Kaun 6, Monya 2, Mozgov 0, Ponkrashov 0.

—–

Piątka dnia: Kevin Durant – LeBron James – Pau Gasol – Alexei Shved – Juan Carlos Navarro

Komentarze do wpisu: “Londyn – dzień # 8 – „hey, hey USA !!”

  1. Gasol do przerwy już 4 faule miał .

    Shved jest bardzo chimeryczny w tym meczu przyznam zagrał dobrze ale zdarzają mu się mecze w których chyba sam nie wie co robi na boisku.

    Oba mecze jednak były bardzo dobrym zwieńczeniem igrzysk.

  2. USA według mnie zawiodło.Sedziowie według mnie Im pomogali i o dziwo bez tej przychylnosci wcale nie musieli wygrac.

    PS.Tylko nie piszcie o braku Wade’a,Griffina,Howarda.

  3. sędziowanie generalnie w niektórych chwilach pozostawiało nieco do życzenia – zgadza się że chyba nieco więcej przychylności było na rzecz usa, lecz opcji 'and 1′ też im rzadko odgwizdywano.

Comments are closed.