Londyn 2012 – dzień #1.

Falstart telewizji polskiej, debiut reprezentacji Tunezji na Igrzyskach Olimpijskich, imponująca forma zawodników związanych kontraktami z klubami NBA oraz argentyński walec, który rozjechał litewskiego garbusa – tak w wielkim skrócie można podsumować pierwszy dzień turnieju w Londynie.

Nas Polaków oczywiście interesowały dwa wydarzenia spod znaku tenisa i siatkówki, a Ci, którzy sugerowali się programem stacji TVP Sport i N-Sport (choć ta stacja zaczęła z wysokiego C od transmisji pełnego spotkania Nigerii z Tunezją) i chcieli obejrzeć koszykówkę, dostali w zamian żagle, kolarstwo czy siatkówkę plażową..oraz 7.5 minuty meczu Amerykanów z Francuzami przy stanie +18 dla US-Team. Na szczęście mamy internet i kilka całkiem przyzwoitych łącz na stronach z koszykarskimi transmisjami.

Przyjrzyjmy się na spokojnie rywalizacji w obu grupach, do której wrócimy już jutro.

GRUPA 'A’

Nigeria – Tunezja 60:56 (18:7, 13:8, 14:16, 15:25)

Turniej rozpoczęliśmy rywalizacją Nigerii z Tunezją i to był najsłabszy mecz tego dnia. Widać było gołym okiem braki w wyszkoleniu technicznym, problemy z koordynacją ruchową – zwłaszcza Tunezyjczyków, błędy w prowadzeniu piłki przy masie strat oraz jako kontynuację – obawę przed kolejnym podaniem (by nie popełnić kolejnej straty). Po pierwszej połowie reprezentacji Nigerii, prowadzona przez dominującego w strefie podkoszowej Ike Diogu zostawiała swoich przeciwników daleko w polu (13pkt); 31:15. Tunezyjczycy absolutnie nie potrafili dograć piłki do zawodnika o wzroście 217cm, przymierzanego nawet do N.Y. Knicks, Sammiego Mejri. Kiedy ten zdecydował się na solową akcję na początku trzeciej kwarty, ziemia zadrżała.

Minął on, bowiem z łatwością wysokich rywala, a następnie z pełnym impetem wpakował piłkę do kosza. Niestety takich akcji było w tym meczu jak na lekarstwo, choć Mejri popisał się niejednym blokiem, to punktów już nie zdobył (!!). Center uwalniał się, machał ręką by mu dograć piłkę, ale jego koledzy najwyraźniej nie potrafili tego dokonać! Rzuty z dystansu (4x) Amine Riziga dały olimpijskim debiutantom nadzieję, na pokonanie Nigerii. Jednak duża liczba strat, kilka nieprzemyślanych decyzji oraz brak konsekwencji i dyscypliny taktycznej w finałowych 3 minutach meczu, nie pozwoliły Tunezyjczykom na historyczny tryumf. Podejrzewam, że do końca turnieju nie będzie im już tak blisko do wygranej..(Tunezyjczycy niczym na sprzedawcy na polskich wakacjach, sporo gadają z sędziami, wykonują masę gestykulacji rękoma – przy okazji pewnie by coś sprzedali – a efekt z tego jest marny)

Z kolei Nigeryjczycy radzili nieporadnością przy strefie, którą ustawili ich przeciwnicy w drugiej części gry. Ich skuteczność w rzutach zza łuku była fatalna, a niektóre próby rzutów ledwo dotykały obręcz kosza. Na szczęście Alade Aminu, w tym decydującym momencie, na nieco ponad minutę do końca nie pomylił się i zapewnił wygraną swojej reprezentacji. Jeśli, ktoś jednak stawiał na ten kraj jako czarnego konia turnieju i być może na tych, którzy dotrzymają kroku Litwie bądź Francji awansując kosztem tych dwóch reprezentacji do II fazy Mistrzostw, mogą być w błędzie. Taktyka również nie należy do mocnych ich stron. Obrona nie jest zorganizowana na przyzwoitym poziomie (parę podań Tunezyjczyków rozbiło ją bez trudu), a zespołowa gra przypomina często solowe popisy.

Nigeria: Alade Aminu 15, Diogu 13, Al Faroq Aminu 10, Skinn 7, Dagunduro 6, Obasohan 6, Oyedeji 2, Oguchi 1, Oruche 0, Archibong 0, Ugboaja 0.

Tunezja: Rzig 18, Kechrid 12, Ben Romdhane 12, El Mabrouk 8, Hafsi 4, Mejri 2, Slimane 0, Knioua 0, Hadidane 0, Ghayaza 0.

USA – Francja 98:71 (22:21, 30:15, 26:15, 20:20)

Jeśli ktoś zakładał, że Francuzi prowadzeni przez Tony’ego Parkera stworzą trudne warunki gry Amerykanom, to szybko musiał zmodyfikować swoje myśli. Tylko pierwsza kwarta była w miarę wyrównana, a w drugiej odsłonie – dzięki intensywnej grze swoich rezerwowych – amerykańska Drużyna Marzeń, łatwo uciekła rywalom. Tym razem to dwóch Kevinów – Durant (22) i Love (14) poprowadziło w ataku grę US-Team.

Francuzom przede wszystkim zabrakło wybitnych defensorów jak Mike Pietrus i Joakim Noah, których nieobecności łatwo można było się dopatrzyć. Ważnym elementem w grze była skuteczność za trzy punkty. Amerykanie trafiali z 32% skutecznością (8 celnych), Francuzi z kolei z 9% (2 razy). Miłą niespodziankę zafundował swojemu debiutantowi, Anthony’emu Davisowi, trener Mike Krzyzewski, dając mu 16 minut w grze, co zaowocowało 3 oczkami. Na przestrzeni drugiej i trzeciej odsłony Amerykanie zaliczyli 26 punktową przewagę, której nie oddali w ostatniej fazie meczu, wygrywając pewnie i śmiem twierdzić, bez większego wysiłku.

USA: Durant 22, Love 14, Bryant 10, James 9, Westbrook 9, Anthony 9, Chandler 8, Harden 5, Paul 5, Williams 3, Davis 3, Iguodala 1.

Francja: Traore 12, Parker 10, Diaw 9, Batum 7, De Colo 7, Turiaf 7, Bokolo 4, Gelabale 4, Seraphin 3, Causeur 0, Diawara 0.

Argentyna – Litwa 102:79 (24:23, 27:16, 27:22, 24:18)

Oglądając te spotkanie przecierałem oczy ze zdumienia. Po pierwsze już wiemy, że Argentyna jest w wysokiej formie a wyrównane spotkanie przed IO z USA nie było dziełem przypadku. Po drugie, Litwa poczyniła krok w tył od Mistrzostw świata w Turcji i trenerowi Kestutisowi Kemzurze kończy się repertuar pomysłów (tutaj zadam pytanie czemu w składzie Litwy nie ma braci Lawrinowiczów?). Wydawało się, że dwie ekipy mocno doświadczone (zwłaszcza Argentyna z ponad 30-letnimi Delfino, Ginobilim, Prigionim i Scolą) w wielkich imprezach stworzą wyrównane widowisko. Niestety nic z tego!

Fantastyczną dyspozycję zaprezentowali gracze rodem z NBA. Louis Scola odnotował 32pkt, Manu Ginobili był o 4 asysty od triple double (21pkt/10zb/6as), a Carlos Delfino karcił rywali rzutami z obwodu (20 oczek i 6/9 zza łuku). Jedyną litewską odpowiedzią okazał się skrzydłowy Raptors, Linas Kleiza (20pkt i 7zb). Do przerwy goście z Ameryki Południowej prowadzili już 51:39.

Nasi wschodni sąsiedzi nie przypominali mi ekipy z ostatnich Mistrzostw Europy czy świata, prezentując defensywę na naprawdę niskim poziomie. Nie widać było w ich szeregach tej woli walki i ambicji, którą podopieczni Kestitusa Kemzury imponowali w poprzednich imprezach. Bardzo bladziutko wypadł Sarunas Jasikievicius (4 straty i 2/7 z gry), który wielkimi krokami zbliża się do końca swojej koszykarskiej przygody. Brak szybkości, niezdecydowanie i nieskuteczność w zagraniach były widoczne gołym okiem. On i jego koledzy zostali zastopowani w rzutach zza łuku (to, co tak Litwini lubią robić) do poziomu 3 celnych przy 10 próbach, a z drugiej strony byliśmy świadkami występu na poziomie 11 celnych przy 27 próbach. Inna ważna statystyka to 16 strat Litwinów przy ledwie 7 Argentyńczyków. Te dwa elementy zadecydowały o litewskim pogromie..

Argentyna: Scola 32, Ginobili 21, Delfino 20, Nocioni 10, Prigioni 9, Gutierrez J. 6, Gutierrez L. 3, Campazzo 1, Jasen 0.
Litwa: Kleiza 20, Jankunas 14, Songaila 11, Maciulis 7, Kalnietis 6, Jasikevicius 6, Valanciunas 6, Pocius 5, Kaukenas 4, Jasaitis 0.

GRUPA 'B’

Rosja – Wielka Brytania 95:75 (24:10, 25:15, 22:24, 24:17)

Kolejne ze spotkań, w którym zabrakło emocji już po pierwszej połowie. Miejscowa publiczność kiwała z niedowierzaniem głowami obserwując popisowe zagrania dwójki Minnesoty T-Wolves: Andrei Kirilenko (35pkt) i Aleksei Shved (14pkt i 12as). Do przerwy przewaga Sbronej wynosiła już 15 puntków, a gospodarzom nie pomógł występ duetu Luol Deng (26pkt) i Pops Mensah-Bonsu (22pkt).
W grze Brytyjczyków widoczny był brak lidera na obwodzie, który umiejętnie pokierowałby akcjami gospodarzy. Większa liczba strat (18-16), ale przede wszystkim uderzająca, niska liczba asyst (10-24) szybko znalazła swoje odbicie na tablicy wyników. Ponadto trzeba podkreślić, fantastyczną dyspozycję Rosjan w grze z bliższego dystansu – 73%. Gospodarze turnieju muszą w kolejnych potyczkach znaleźć większe pokłady ambicji do gry w obronie i wykrzesać z siebie więcej ochoty pod bronionym koszem (zacieśnić strefę podkoszową).

Rosja: Kirilenko 35, Shved 16, Fridzon 14, Mozgov 9, Kaun 5, Monya 4, Ponkrashov 4, Khryapa 3, Khvostov 3, Antonov 2, Karasev 0, Voronov 0

Wielka Brytania: Deng 26, Mensah-Bonsu 22, Freeland 13, Reinking 7, Clark 5, Sullivan 2, Achara 0, Archibald 0, Boateng 0, Johnson 0, Lenzly 0

Hiszpania – Chiny 97:81 (19:17, 34:24, 16:19, 28:21)

Po meczach sparingowych z reprezentacją Polski, wydawało się, iż Chiny mogą być chłopcami do bicia w olimpijskiej przygodzie. Tymczasem, mecz z aktualnymi wicemistrzami Igrzysk oraz Mistrzami Europy dał nam więcej emocji aniżeli wyżej opisana potyczka. Te niespodziewane emocje i równa walka przez ¾ spotkania to przede wszystkim zasługa Yi Jianlana, autora 30 pkt, który mocno się dawał we znaki braciom Gasol (również zbierając 12 piłek). Yi popisowo zachowywał się w strefie podkoszowej i na półdystansie, kończąc wiele akcji (również wsadami piłki do kosza!). Yi i jego koledzy nie znaleźli jednak recepty na solidnie spisującego się Paua Gasola, autora dubletu na poziomie 21pkt i 11zb.
Chińczycy nie radzili sobie w walce na tablicach i dobitnie przegrali w tym aspekcie gry (25:39). Ponadto kandydaci do medalu karcili raz za razem i w decydujących momentach, swoich rywali rzutami zza łuku. Juan Carlos Navarro i Jose Manuel Calderon zagrali ze swoimi kolegami na wysokiej, 58% skuteczności (11/19). Podobać się mógł również pewny punkt teamu Sergio Scariolo, Serge Ibaka (17pkt,5zb,3blk). Chińczycy swojej szansy na awans poszukają w kolejnych potyczkach. Jednak po słabej defensywie na obwodzie, można śmiało stwierdzić, iż będzie to niezwykle ciężkie zadanie do wykonania.

Hiszpania: P. Gasol 21, Ibaka 17, Navarro 14, Calderon 12, Fernandez 7, Sada 7, M. Gasol 5, San Emeterio 5, Rodriguez 5, Llull 2, Reyes 2, Claver 0

Chiny: Yi 30, Wang 15, Chen 12, Liu 9, Wang 8, Sun 3, Zhang 2, Zhu 2, Ding 0, Yi 0, Zhou 0

Brazylia – Australia 75:71 (19:20, 17:15, 20:14, 19:22)

Najlepszy, bo najrówniejszy pojedynek zafundowali nam wczoraj reprezentanci Kraju Kawy i Kraju Kangurów. Emocji nie brakowało, a gra o wynik toczyła się do ostatniej minuty. Ozdobą konfrontacji był pojedynek rozgrywających. Po jednej stronie niezawodny wczoraj, bohater Kanarków, Marcelinho Huertas (15pkt i 10as). Po drugiej ten, który trzymał wynik w pierwszej połowie, Patty Mills (18pkt i 4as). Po wyrównanej pierwszej połowie, trzecia kwarta należała do Brazylijczyków, którzy lepiej ustawili swoją obronę, kładąc mocny nacisk na strefę podkoszową oraz wywierając większą presję aniżeli to miało miejsce w pierwszej połowie, na Millsa. Obu drużynom nie siedział wczoraj rzut zza łuku, a słabe dokonania Millsa (1/9) czy Brazylijczyka Machado (1/8) dobitnie o tym świadczą.

Na szczęście dla Canarinhos świetnie swój celownik wyregulował Leo Barbosa i jego wysoka skuteczność była kluczowa przy ostatecznym wyniku (16pkt i 7/12 z gry). Duet Nene-Varejao zdobył 22pkt i 14zb i udanie zainaugurował swoje Igrzyska, po 8-letniej przerwie Brazylijczyków. Wśród Kangurów zabrakło mi skutecznej gry Brada Newley’a, który wczoraj był cieniem siebie (1/3 z gry i 3pkt). Natomiast kompletnie sobie nie radził w starciu z wysokimi przeciwników, doświadczony Matt Nielsen, który spudłował na dodatek potencjalny rzut na dogrywkę (1pkt,5zb i 3 straty). Australijczycy dopuścili się większej liczby strat, co miało pewien wpływ na wynik końcowy (19 do 15 na ich niekorzyść). Brazylia jest jedną nogą w ćwierćfinale, natomiast Australia musi wygrać spotkania z Chinami i Wielką Brytanią by być pewnym awansu do kolejnej rundy Mistrzostw.

Brazylia: Barbosa 16, Huertas 15, Varejao 12, Nene 8, Splitter 7, Garcia 6, Machado 5, Giovannoni 4, Taylor 2, Torres 0, Vieira Sousa 0

Australia: Mills 20, Ingles 15, Andersen 14, Baynes 10, Dellavedova 6, Newley 3, Nielsen 1, Gibson 0, Worthington 0

Piątka dnia: Andrei Kirilenko – Kevin Durant – Luis Scola – Marcelinho Huertas – Manu Ginobili

Następna kolejka spotkań (wtorek)

LIT-NIG
FRA-ARG
TUN-USA

UK-BRA
CHI-ROS
AUS-HISZ

I na koniec pytanie do Was; której z drużyn kibicujecie i jakiego zawodnika gra Wam najbardziej przypadła do gustu podczas pierwszego dnia spotkań??

Komentarze do wpisu: “Londyn 2012 – dzień #1.

  1. +27 z Francją. Ciekawe ile będzie z Tunezją?
    Argentyna chyba przeskakuje Hiszpanię w szansach na srebro.

  2. tam jest chyba błąd ,bo napisaliście ,że Davis miał 9 punktów ,a pod spodem ,że miał 3 :)

  3. delfino, prosta koszykówka, rzut za trzy, mało strat, mało wejść pod kosz, utożsamiam się już z taką grą

  4. a najlepszy był komentator TVP:) dawał czadu: Anthony CARMEL, Igulada, Iguloda.. chyba wszystkie możliwe opcje wymienił.

Comments are closed.