Killer-time. X-Factor jednak kluczem.

Najwięksi snajperzy w historii NBA Finals.

Kiedy sympatycy NBA wymieniają nazwisko MILLER, to 99 procentom kibiców rzuca się na myśl imię Reggie. Dziś jednak nie będzie o Killerze-Millerze z Indianapolis, a o jego imienniku z Miami Heat (będzie też o Battierze). Otóż Mike, który od transferu do Heat miał problemy z kontuzjami, a w międzyczasie pojawiły się nawet plotki o amnestionowaniu gracza czy jego wcześniejszym zakończeniu kariery, spłacił dany mu kredyt zaufania w najważniejszym meczu sezonu! Znalazł swój rzut w kluczowym meczu, przesądzającym o koronie Mistrza.

Minionej nocy byliśmy znów – po meczu numer 4 – świadkami zjawiska pod nazwą „wielka trójka plus jeden”. Kiedy uwaga wszystkich skupiona była na LeBronie Jamesie – obrońcy Thunder też mieli mocno na uwadze Mario Chalmersa i Shane’a Battiera (bohaterów poprzednich potyczek) – to my przecieraliśmy, nieco zaspane oczy ze zdumienia. Nie tylko, bowiem LBJ, Flash i CB-1 przekroczyli pułap 20 oczek w dzisiejszym meczu..

Takiego występy nie powstydziłby się Reggie Miller, który nie miał najlepszej miny przy swoich pięciu minutach w finałach NBA roku 2000. Killer-time w NBA finals od dziś będzie kojarzone z Mikem Millerem, świetnym strzelcem, który w przeszłości popisywał się seriami rzutów w trykocie Grizzlies lub Magic. Oto popis jego możliwości.

Nawiążmy też do słynnego wątku i czynnika X. Otóż kimś takim miał być James Harden, a okazało się, że został on jednym z większych przegranych tej serii. Do finałów NBA gracze Żaru przygotowali się wyjątkowo i nagle ujrzeliśmy inne granie drużyny Spoelstry. Liderzy dali więcej miejsca do gry zadaniowcom, nie bali się też im podawać w ważnych momentach gry i kredyt zaufania wykorzystali kolejno: Shane Battier, Mario Chalmers oraz Mike Miller.

Postarajcie sobie przypomnieć serie z Celtics i Pacers, kiedy narzekaliśmy na brak wsparcia głównie dla LeBrona i zaraz dalej dla Dwayne’a. Padały też hasła, że dwie, osamotnione gwiazdy, nie dadzą tytułu swojej drużynie. Nie bez back up’u. Asystenci pojawili się szybciej niż zakładano, i już od pierwszego spotkania finałowej serii brali ważny udział – nie tylko w defensywie Heat. Oto 3 bohaterowie z drugich stron gazet (jak dotychczas):

Shane Battier: G1 – 6/9 z gry i 17pkt, G2 – 6/8 z gry i 17pkt G3 – 9 pkt (100%), G5 – 4/8 z gry i 11pkt


Mario Chalmers: G1 – 5/7 z gry i 12pkt (6as), G4 – 9/15 z gry i 25pkt, G5 – 3/6 z gry i 10pkt (7as)


Mike Miller: G5 – 7/11 z gry (7-8 za 3pkt) i 23pkt

Wydawało się, że ważnym sposobem na zwycięstwo w serii Żaru, będzie zatrzymanie silnej strony rywala tj. rzutów zza łuku. Spójrzmy na statystykę elementu, który wydawał się mocną stroną Thunder, do serii ze Spurs.

Heat w dzisiejszym meczu mieli aż 54%, trafiając 14 z 26 prób. Shane Battier trafił 3 razy przy bohaterze G5 Mike’u Millerze, trafiającym 7 razy przy 8 próbach. Thunder trafili najwięcej w serii bo 11 razy, a Derek Fisher przegonił drugiego na liście wszech czasów w finałach Kobego Bryanta (48) trafiając 3x, podczas gdy liderem zostaje legendarny Big Rob – Horry (59). Grzmot poszedł na wymianę ciosów, uzyskując najwyższy procent w finałach z dystansu (39%) i zapomniał o obronie, by w końcu znów przegrać..Nie chcę gdybać, ale lato w Oklahomie może być mocno burzliwe (trener, Westbrook, Harden znów staną się obiektem zmian/wymian).

Wracając do Big Fisha, miał niepowtarzalną szansę przebić Kobego i zdobyć swój 6 pierścień.. i ciągle ma o 2 mniej od Roberta Horry’ego.

W aspekcie występu Millera – spójrzmy na największe trójkowe występy w NBA Finals. Do dziś wspominając finały miałem w pamięci rzuty Michaela Jordana, Kenny’ego Smitha, Scottiego Pippena i Ray’a Allena. Dziś wróciło imię Mike i nazwisko Miller (Jordan i Reggie – ciekawe połączenie historyczne; efekt wybuchowy;-)

1995 rok – mecz numer 1 serii Houston vs. Orlando i 7 celnych Kenny’ego Smitha.

Dane mi było oglądać ten mecz na żywo, gdy Hakeem Olajuwon, Clyde Drexler, a zwłaszcza grający życiowy mecz Kenny Smith, odrabiali straty do Shaq’a O’Neala – Penny’ego Hardaway’a i spółki. Smith doprowadził swoją super serią do dogrywki i spotęgował koszmar Nicka Andersona i jego czterech niecelnych wolnych.

Wydawało się przez moment ,że Orlando jest tak mocne (z Grantem czy Scottem w składzie), a Rakietom jakby brakowało siły na obwodzie i pod koszem (po odejściu Otisa Thorpe’a i Vernona Maxwella czyli gwiazd poprzednich finałów z 1994). Swoją drogą Smith już nie był tak mocny podczas kolejnych meczów tej serii i wrócił do poziomu z NBA Finals 1994, kiedy bardziej przydatny był Sam Cassell (do Sam Sama należał mecz numer 2 przeciwko Magic).

Dwa lata później podobny wynik wyśrubował as Chicago Bulls, wyrównując rekord Smitha.

Scottie Pippen – w 3. meczu finałów 1997: Chicago vs. Utah.

Wprawdzie Byki przegrały to spotkanie, grając bardzo nierówno przez trzy pierwsze kwarty, jednak Scottie potrafił pobić wyczyn słynniejszego kolegi z ’92 r.
Pogoń prowadzona dzięki rzutom gracza z numerem 33, a także nieprawdopodobny rzut o tablicę z blisko 9metrów wlał w szeregi Jazz-menów sporo niepokoju, w samej końcówce spotkania. Kibice Utah myśleli, że zwyciestwo jest niezagrożone..a Byki walczyły do końca, a my ogladaliśmy ostatnie finały NBA w TVP2.

Ray Allen w 2. meczu finałów: Boston – Los Angeles 2010.

Historia, którą pamiętacie bardzo dobrze sprzed 2 lat. Rekord 8 celnych rzutów zza łuku Allena został niestety troszkę za mgłą i po następnym, katastrofalnym występie świetnego obwodowego z samymi pudłami zza linii 7,24m (tutaj dogonił Johna Starksa z 1994 roku!). 27 punktów do przerwy Ray Ray’a przeszło jednak do annałów ligi. Millerowi dziś zabrakło jednego celnego rzutu by dogonić wielki wynik kolegi z Bostonu.

Wracając jeszcze do postaci Shane’a Battiera – kto wie czy jeszcze nie większego wygranego finałów niż LeBron James – trafił on 15 rzutów zza łuku z 26 oddanych. Oto najlepsi gracze finałów z poprzednich lat w ilości celnych trójek a dziś do nich dołączył Battier:

22: Ray Allen (Celtics) 2008

17: Derek Harper (Knicks), 1994; Dan Majerle (Suns) 1993

16: John Starks (Knicks) 1994; Rashard Lewis (Magic) 2009

15:  SHANE BATTIER (Heat) 2012, Kobe Bryant (Lakers) 2010; Reggie Miller (Pacers) 2000; Robert Horry (Spurs) 2005; Bryon Russell (Jazz) 1997

14: Michael Cooper (Lakers) 1987; Mario Chalmers (Heat) 2011.

Pointa: sezon 2011-12 został właśnie zamknięty, a my już pewnie za tydzień zatęsknimy za meczami. Na szczęście są jeszcze powtórki.