5 różnych twarzy play offs 2012.

Każdy z nas bardziej lub mniej kibicuje drużynom NBA w tegorocznych play offs. Jedni już tylko patrzą przez pryzmat dalekiego kibica, bo jego team jest już na rybach, inni z kolei trzymają się bliżej, bo ich Thunder, Heat lub Celtics są dalej w grze. Emocji nie brakuje i wg wielu obserwatorów jesteśmy świadkami jeszcze lepszych dogrywek niż przed rokiem, o podobnej porze.

Już za chwilę zostaną tylko dwie drużyny, dwie najlepsze podczas tego sezonu, które staną do walki o koronę. Jedni lub drudzy po pierwszą w historii, inni po drugą, a następni może nawet po kolejną, rekordową w ilości, w  historii klubu. Dziś jednak warto się przyjrzeć bohaterom tegorocznych rozgrywek, by zrozumieć jaki trud znieśli nasi idole, by dojść do danego dziś miejsca. Oto przełomowe momenty oraz osoby, które zmieniły wydarzenia tego krótkiego lecz intensywnego sezonu.

1. Numerem jeden jest LeBron James, który w dwóch spotkaniach pokazał naprawdę, swoją wielkość. Mam tu na myśli pojedynek numer 6 w TD Garden z liczbami 45-15-5, a także mecz numer 4 serii z Pacers, w Bankers Life Fieldhouse, z liczbami 40-18-9. Tym samym LBJ został najjbardziej wszechstronnym graczem play offs od czasów Szczudły i najbardziej dominującym w seriach od złotych czasów Michaela Jordana. Teraz stoi on przed 3 swoją szansą zaistnienia w finałach NBA. Czy w jego przypadku sprawdzi się porzekadło do 3 razy sztuka?

2. Drugi wybór idzie do rąk Kevina Duranta, jednego z najlepszych closerów w historii play offs. Durantula kąsiła już podczas play offs 2011 i dawała popisowe spotkania w 2010 roku, ale tegoroczne dogrywki to czas numeru 35.  Lider OKC Thunder przy solidnej pomocy swoich kolegów odprawił z kwitkiem Mistrzów NBA 2011, Mistrzów NBA 2010 i Mistrzów NBA 2007. To chyba wystarczająca rekomendacja by najlepszy gracz ostatnich Mistrzostw świata w Turcji stał się w końcu faworytem fanów i spełnił ich oczekiwania. Warto dodać, że Kevin przyczynił się do rzadkiego w NBA zjawiska; jego team podniósł się w serii z wyżej notowanym rywalem, od 0-2 do 4-2.

3.  Z trójeczką stawiam najwszechstronniejszego playmakera tych play offs Rajona Rondo. Pasja tak można jednym słowem oddać sztukę gry Rajona, który tym razem gonił i przegonił największe legendy NBA. 14 spotkań z double double w play offs to wyrównany rekord Johna Stocktona, a 40 spotkań z dwucyfrową liczbą asyst to pobicie (38) wyczynu niesamowitego Celta, Boba Cousy’ego. Rondo stworzył nową historię tej gry, a także otworzył oczy niedowiarkom rzucając Żarom aż 44 oczka w meczu numer dwa, finałowej serii na Wschodzie. Jak pamiętacie RR#9 nie zszedł z parkietu nawet na sekundę i był o 2 zbiórki od triple – double.

4. Przy tej cyfrze miałem wątpliwości podzielone między dwoma Dinozaurami ligi. Timem Duncanem oraz Kevinem Garnettem. Ostatecznie postawiłem na drugiego lidera bostońskich Celtów, który przeszedł na luzie – a może gdzieś obok – sezonu zasadniczego, by w najważniejszym momencie wyglądać na 10 lat młodszego i szybszego (co najważniejsze – skutecznego).  Jeśli dzisiejszej nocy Big Ticket wręczy trzecie bilety kolegom – podczas swojej bostońskiej przygody – do NBA Finals, to wówczas staniemy się świadkami największej niespodzianki tego sezonu. Tylko najwierniejsi fani Zielonych mogli w to wierzyć.

5. Tutaj możemy podzielić miejsce pomiędzy dwóch kapitalnych rezerwowych NBA, Manu Ginobiliego i Jamesa Hardena.  Ich wpływ na grę drużyny był w wielu momentach ważniejszy i większy aniżeli typowych kreatorów gry. Dwa mecze podczas wielkiej serii z OKC Thunder, to popisy Argentyńczyka. W pierwszym pobił rekord kariery w play offs i zdobył 26 oczek. Kilka dni później – już jako starter – pobił ten osiąg z 34pkt na koncie. Niestety jego świetna gra nie pomogła Spurs w 5 awansie do NBA Finals od 1999 roku.

Do finału, pierwszego dla Oklahomy, a trzeciego w dziejach organizacji mającej początki w Seattle, poprowadził wraz z Kevinem Durantem –  swój team, James Harden. Człowiek z Brodą był niesamowity w tych play offs i w meczach na tzw. styku czterokrotnie trafiał na pięć oddanych rzutów (liczą się ostatnie dwie minuty). Brodacz ograł kolejno Jasona Terry’ego, Kobego Bryanta a w końcu Manu Ginobiliego. Ma 22-lata, nagrodę Rezerwowego Roku w kieszeni i pierwsze NBA Finals przed sobą. Co ciekawe, Harden nie pękł w play offs i pokazał wielki charakter, oddając łokcia Ronowi Artesowi alias MWP. Wydarzeniem było jego wejście w czwartej kwarcie i 15 oczek w 12 minut przeciwko Mavs, w meczu numer 4.

Teraz podopieczny Scotta Brooksa czeka na najbliższego rywala..Jamesa i Wade’a czy Pierce’a i Allena?

Komentarze do wpisu: “5 różnych twarzy play offs 2012.

  1. może się czepiam, ale w #1, w 1:38, Wade zrobił dwutakt przed kozłem ;-)

  2. Harden ograł Bryanta. No ciekawe…
    Ale przepraszam w co ograł? Bo chyba nie w kosza.

    1.  dosłownie: ograł w kosza. pokazał ,że Kobe mu nie straszny, wystarczy zobaczyć staty Kobego – zwłaszcza clutch moments (1-10 z gry!). W obronie tylko raz nie udało mu się powstrzymać Bryanta, kiedy KB#24 rzucił czterdziestkę, ale bez większego wpływu na wynik. 7/18 – 9/25 – 9/25 w trzech kolejnych meczach to na pewno nie laurka Koba i wyniki , którymi należy się chwalić. Bryant w ogóle nie radził sobie z Hardenem na dystansie, a jego nacisk dał gwieździe L.A. 2 celne na 18 oddanych rzutów za trzy punkty. Kolejna fantastyczna linijka.

    2. Przepraszam a oglądałeś może jakiś mecz bo sądząc po Twojej wypowiedzi to chyba nie. A kojarzysz może takiego gościa jak Thabo Sefolosha ?

    3. Sorry ale Kobe Bryant był pilnowany nie tylko przez Sefoloshę. Decydujące momenty Thabo spędzał na ławce, bo Harden jest lepszy w transition offense i przyciąga uwagę w ataku swojej drużyny.
      ten mecz był tego najlepszym przykładem.

      Harden ma szybsze ręce , częściej przeszkadza Kobemu w grze kozłem i jest agresywniejszy w nacisku na gracza Lakers.Od zeszłego roku w crunch time zawsze bierze go James H. Broda przykleja się do Bryanta i nie daje mu wiele manewrów. Zawsze też może liczyć na podwojenie ze strony Duranta (odstawia MWP lub Barnesa) i w ostateczności – Ibaki.

      Thabo Sefolosha jest mi znany od czasów Chicago Bulls. Mecze staram się oglądać z dużą uwagą i bardzo regularnie. I śmiem twierdzić, że w 3/4 spotkań (chyba, że były rozstrzygnięte po 3kw.) między Lakers a Thunder piątka w finałowych minutach grała bez T.S. a z J.H. Pozdrawiam.

Comments are closed.