Celtics wracają do gry

Świetna postawa Kevina Garnetta pozwoliła drużynie Celtics wygrać pierwszy mecz w Finałach Konferencji Wschodniej, i zmniejszyć straty w rywalizacji z Heat do stanu 1-2. Heat zagrali za mało agresywnie,a  Dwyane Wade rzucił zaledwie 18 punktów.

Drużyna Stan I kwarta II kwarta III kwarta IV kwarta Wynik
Miami Heat 2 28 14 21 28 91
Boston Celtics 1 30 25 30 16 101

Dla Celtics to spotkanie było ostatnia szansą na zachowanie nadziei na awans do NBA Finals. Po dwóch porażkach na Florydzie, kiedy nieco gorzej niż w poprzednich rundach spisywał się Kevin Garnett, tym razem skrzydłowy drużyny z Bostonu rozegrał świetne spotkanie, a jego postawa była elementem, który przeważył szalę na korzyść C’s.

KG zanotował 24 punkty, 11 zbiórek i trafił 10 z 16 rzutów z gry, a jego skuteczność przyczyniła się do najlepszego wyniku Celtics od czterech lat w playoffs, czyli 58 punktów zdobytych z pomalowanego. Oczywiście nie byłoby tego wyniku bez Rajona Rondo. Lepszego Rajona Rondo od tego, który rzucił 44 punkty w G2. Tak, dobrze przeczytaliście – Rondo notujący 21 punktów i 10 asyst, zagrywający dokładne piłki pod kosz i rozgrywający pick&rolle z Garnettem, jest lepszym zawodnikiem niż ten popisujący się strzeleckimi umiejętnościami w środę.

Celtics wygrywali już 55-42 do przerwy, zatrzymując Heat na zaledwie 14 punktach zdobytych w drugiej kwarcie. Rondo w tym czasie rozdał 7 asyst, Garnett trafił 5 z 6 prób, a słabo spisujący się zazwyczaj rezerwowi z Bostonu rzucili 12 punktów. Po stronie Heat 20 oczek miał na swoim koncie LeBron James, ale „Żar” najlepszego zawodnika gości gasł z każda kolejną minutą, po tym, jak w pierwszej kwarcie zdobył 16 punktów.

James zdążył dorzucić jeszcze 10 punktów w trzeciej ćwiartce, ale zakończyła się ona fatalnie dla Heat. Celtics wygrali tę odsłonę 30-21, a przewaga po 36 minutach wzrosła do aż 23 punktów (85-62).

Świetnie radził sobie tercet liderów C’s, ponieważ oprócz doskonałej postawy Rondo i Garnetta, swoje 23 punkty dorzucił Paul Pierce. Poprawa gry wymienionej wyżej trójki była warunkiem koniecznym do odniesienia sukcesu, po tym, jak w drugim meczu Pierce i Garnett do spółki z Rayem Allenem trafili zaledwie 19 z 48 rzutów z gry.

Co prawda po zrywie Heat w ostatnich minutach, przewaga gospodarzy zmalała nawet do 8 punktów (97-89) po trafieniu Dwyane’a Wade’a na 2:24 przed końcem spotkania. W odpowiednim momencie genialnym zagraniem, kiedy trafił layupa po rajdzie przez niemal całą długość parkietu – popisał się jednak Rondo, który ostatecznie rozstrzygnął wynik meczu.

Co ważne w perspektywie kolejnych spotkań, liderzy Celtics mogli odpocząć nieco dłużej na ławce, po tym, jak Rondo w G2 zagrał całe 53 minuty. Tym razem, rozgrywający C’s spędził na parkiecie 42 minuty, Garnett 34, Pierce 41, a Allen 38.

Garnett i spółka skutecznie powstrzymali agresję zawodników Heat, głównie Jamesa i Wade’a, którzy tylko 5 razy pojawili się na linii rzutów wolnych, podczas gdy w G2 we dwójkę oddali sami 35 takich prób. James zanotował 34 punkty, 8 zbiórek, 5 asyst, 2 przechwyty i 2 bloki, ale nie dość, że nie miał odpowiedniego wsparcia w partnerach, to jeszcze niemal połowę swoich zdobyczy zaliczył już w pierwszej kwarcie.

Heat zostali powstrzymani na zaledwie 35 punktach w drugiej i trzeciej kwarcie, które zdecydowały o wyniku, a o poziomie ich defensywy może świadczyć liczba wspomnianych już wcześniej rzutów wolnych. Po 73 próbach z linii w dwóch pierwszych meczach, tym razem Heat mieli tylko 20 takich szans, a dodatkowo spudłowali aż połowę z nich.

Bostończycy na pewno uwierzyli, że mogą wygrać tę serię, a już w niedzielę staną przed szansą wyrównania stanu serii.