Houston! Mamy problem!

Portal gazety Houston Chronicle informuje o zamieszaniu w drużynie Houston Rockets jakie ponoć wywołał rzekomy konflikt na linii Kyle Lowry – Kevin McHale. Panowie nie mogą się porozumieć już od końcówki sezonu regularnego, który Rakiety zakończyły dość nieudanie. Po sezonie nieporozumienia między oboma panami przybrały na silę.

Kyle Lowry zapowiedział, że przeczuwa, że chyba czas zmienić otoczenie. Jest to dość szokujące oświadczenie dla wszystkich fanów Rakiet, bowiem jeszcze przed zatruciem, którego doznał w styczniu tego roku był on obok Kevina Martina siłą napędową drużyny z Teksasu. Przypomnijmy jednak, że w trakcie jego absencji gwiazdą zespołu stał się niespodziewanie jego zmiennik – Goran Dragic.

Pod koniec sezonu to Lowry był zmiennikiem Słoweńca, ale ta sytuacja była do przewidzenia, bowiem absolwent uczelni Villanova był nie w pełni sił. Zresztą po sezonie regularnym przeszedł operację przepukliny, stąd nikt nie oczekiwał od niego formy z początku rozgrywek. Z czasem jednak z obozu Rakiet zaczęły wypływać informację o konflikcie pomiędzy trenerem, a samym zawodnikiem. Rozgrywającemu Rockets miała się nie podobać wizja gry, którą przedstawiał McHale (forujący wyraźnie gracza ze Słowenii).

Zapytany ostatnio Lowry czy w drużynie z Toyota Center jest miejsce dla niego i Dragicia zawodnik odpowiedział przecząco dodając “It has nothing to do with Goran. I’m not happy with the way coaches handled things. If management wants to do something to keep Goran, I think I’ll have to be moved.”

Słowami Lowry’ego zaskoczony jest McHale, który nie widzi problemu w przyszłej współpracy z Lowrym, a jest wręcz zwolennikem wystawiania obu w pierwszym składzie. “That’s very surprising. I didn’t think we had too much of a problem coexisting this year. Everybody has a little beef every once in a while. I didn’t feel like (there were problems). He apparently did.

Podobnie do całej sprawy odnosi się manager rakiet Deryl Morey “I think Kyle and coach McHale are both winners and both competitive guys, I don’t anticipate any issues going forward.”

Mimo wszystko może to być dobra mina do złej gry bowiem cała sytuacja nie służy przyszłości drużyny. Sam zawodnik wywierając presję na swych pracodawcach także stąpa po śliskim lodzie. Z jednej strony wie, że Dragić w lato będzie wolnym agentem i może odejść gdzie chce. W Houston pokazał, że zrobił ogromny postęp i będzie wzmocnieniem każdej innej drużyny w NBA. Z drugiej strony Morey z pewnością łatwo nie odpuści Dragicia i będzie robił wszystko, żeby ten podpisał nowy kontrakt właśnie z Houston. Drugą złą wiadomością dla Lowry;ego jest fakt, że w Houston tego typu zachowań raczej nie tolerują. Półtora roku temu to Lowry przebojem wdarł się do pierwszej piątki Rockets kosztem Aarona Brooksa, który sfrustrowany taką sytuacją w pewnym momencie odmówił wyjścia na boisko i pokłócił się z ówczesnym trenerem – Rick’iem Adelmanem. Miesiąc później Brooks grał już w koszulce Phoenix Suns, a w jego miejsce z Arizony przywędrował właśnie Dragić. Zatem historia zatoczyła koło, a do całej sytuacji z Lowrym pasuje powiedzenie „zapomniał wół jak cielęciem był”. Lepiej by było, aby swoje miejsce w wyjściowym składzie zdobył na treningach, a nie kłótniach i frustracjach. To będzie optymalne rozwiązanie dla wszystkich zainteresowanych.

Mimo to myślę, że czas Kyle Lowry’ego w Houston powoli przemija …