Historia czasami lubi się powtarzać… Crunch-time, Thunder-time!

Oklahoma City Thunder wrócili z dalekiej podróży, odrabiając sporą (niekiedy przekraczającą 10 punktów) stratę i po kapitalnym widowisku wygrali 103:100.  Niesamowitym rzutem z dystansupopisał się Kevin Durant, wyprowadzając tym samym swoją drużynę na trzypunktowe prowadzenie w samej końcówce spotkania. Popularny KD zaaplikował rywalom tego wieczoru 31 punktów. Do tego dorzucił jeszcze 13 zbiórek. W decydujących momentach po raz kolejny zawiódł Kobe Bryant… Thunder prowadzą już w serii 3-1 i zdaje się, że może być już po przysłowiowych „ptakach”.

  • Mecz w skrócie…

Do meczu numer 4, drużyny Lakers  i Thunder, wyszły bardzo zmotywowana, co widać było od pierwszych minut. Nie mogliśmy narzekać na brak zaangażowania. Po pierwszych 4 minutach oba zespoły  miały w swoim dorobku po 10 punktów, a błyszczał wtedy szczególnie Kobe Bryant (10 punktów po pierwszych 12 minutach) i Russel Westbrook  (8 punktów w pierwszej odsłonie). Gospodarze rzucili w pewnym momencie 14 z 18 punktów z „pomalowanego”, głównie za sprawą dobrej postawy Andrew Bynuma, który rządził i dzielił wtedy pod koszem rywali. „Jeziorowcy” grali bardzo poukładaną koszykówkę opartą w dużej mierze na zasłonach, które otwierały drogę do kosza. 29-24 dla Lakers po 12 minutach gry.

Miejscowi rozpoczęli drugą kwartę koncertowo. Center w żółtej koszulce dostarczył swojej drużynie kolejne punkty, a za trzy „huknął” Steve Blake. „Jeziorowcy” nie dali dojść do głosu przyjezdnym i to właśnie oni, po połowie drugiej kwarty, prowadzili już różnicą 10 punktów. Thunder stać było tylko na jednorazowe zrywy, szybki atak (nie zawsze uwieńczony sukcesem) i akcje trwające maksymalnie do 10 sekund.  Mylił się nawet Kevin Durant i Russel Westbrook. Ten pierwszy po 24 minutach gry trafił zaledwie 6 na 12 oddanych rzutów, a jego kolega, pan „londyńskie metro” 6/10 z gry. Przy okazji dodam, że to właśnie on był najlepszym strzelcem zespołu z 14 punktami na koncie. Na nieszczęście drużyny z Oklahomy, pod koniec 2 kwarty, wspomniany powyżej Westbrook, poślizgnął się i niebezpiecznie skręcił nogę. Jak by tego było mało, sygnalizował wystąpienie bólu w okolicach uda, co  było następstwem tego niekontrolowanego upadku… Skończyło się jednak tylko na strachu. Russell, po chwili zwątpienia, podniósł się o własnych siłach i kontynuował mecz. Do przerwy dość zasłużenie prowadzili Lakers 56-46. Aha, no tak… Kobe Bryant skompletował do tej pory 16 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty, a Andrew Bynum – po pierwszej połowie – może pochwalić się statystykami na poziomie 14/7/4.

Trzecią kwartę bardzo dobrze rozpoczął Kobe Bryant, trafiając dwukrotnie za dwa. Thunder znów pokazali, że w tym meczu im się nie wiedzie, a na dodatek nie potrafią skonstruować składnej akcji. Ponownie jednak para Durant – Westbrook udowodniła, że nadal są pierwszą opcją w ataku. Obaj gracze trafili zza łuku, ale to Lakers nadal grali lepiej i to ciągle oni powiększali przewagę. KB#24 szalał jak za swoich najlepszych lat. Tańczył, kozłował, rzucał, wymuszał faule, wchodził pod kosz, po czym dzielił się piłką, jak rasowy rozgrywający.Tak, to wszystko jego robota. Swoją drogą, pod koniec 3. kwarty dał znać o sobie ponownie, rozgrywający Thunder, Westbrook. Zdobył 6 punktów z rzędu, po czym za trzy trafił Kevin Durant, a faul w ataku popełnił Pau Gasol. Gdy wszystko wskazywało na początek pogoni za uciekającą zwierzyną (Lakers), po raz kolejny gospodarze biegli zbyt szybko… Jump shotem, równo z syreną, trafił jeszcze Bryant i po 36 minutach zmagań na tablicy widniał wynik: 80:71 dla Lakers.

Pierwsze minuty 4. odsłony to gra punkt za punkt, kosz za kosz, czy jak kto woli oko za oko. Tym razem w szeregach graczy Lakers błyszczał… Metta World Peace, który pobudzany przez kibiców angażował się na boisku dwa razy bardziej niż zwykle, trafił nawet zza łuku.

Przenieśmy się do Staples Center.  Krople nadziei w serce sympatyków OKC wlał Russel Westbrook, następnie krople zmieniły się w rzekę, RW trafił 2+1. Już tylko 94:90. Co wypada zrobić w takim momencie? Podać do Bryanta, zagrać tyłem do kosza z najlepszym rezerwowy NBA, rzucić równo z syreną z ręką na twarzy, fajnie by też było to zrobić z odejścia, skacząc na jednej nodze w górę!

Ponownie do kosza trafia Westbrook. Następnie dwukrotnie celnie z linii Durant i na tablicy wyników: „two point game”! Czyżby powtórka z meczu numer 2? Metta World Peace fauluje, Durant ponownie wykonuje rzuty osobowe, tym razem nie trafia nawet raz… Lakers się mylą, Durant trafia za 2, remis! Kobe pudłuje zza łuku, Westbrook nie trafia jump shota, Perkins dobija. Kobe wymusza faul… ależ to szybko się działo.

Znów równo, po 98, do końca spotkania pozostała minuta. Westbrook kozłuje, ślizga się, upada na parkiet, traci piłkę. Podobna sytuacja wydarzyła się parę sekund później po stronie Lakers. Piłka Thunder, do Duranta, ten kozłuje, wychodzi w górę, rzuca… big shot for three. Kobe Bryant po time-oucie rzuca zza łuku, ale pudłuje. Harden jest faulowany, wykorzystuje dwa osobiste. To już pięć „oczek” przewagi. Do końca spotkania pozostało 7 sekund. Bryant trafia jeszcze na zakończenie i to równo z syreną, ale to już nic nie zmieni. Thunder wygrali 103:100, tym samym prowadzą w serii już 3-1. Halo Studio :)

 

  • Player of the Game…

Tak naprawdę na przyznanie tego tytułu zasługują dwie osoby, dwóch młodych chłopaków. Kevin Durant i Russel Westbrook. O tym pierwszym pisałem już we wstępie, dodam jeszcze, że trafił 10 na 18 rzutów z gry i 3/4 za 3!

To jednak nie Durant napędzał grę OKC w trudnych momentach. Tym razem był to jego klubowy kolega – Westbrook. Russel był najlepszym strzelcem swojej drużyny, zdobył 37 punktów (15/26 z gry), wliczając w to kluczowe rzuty, kiedy to Thunder zakopali się w głębokim dole. Moim zdaniem (tak przynajmniej czuję), jemu można przypisać miano „ojca” dzisiejszego sukcesu. Rozgrywający Thunder rozdał jeszcze 5 asyst.

 

  • Los Angeles Lakers, znów byli blisko…

Lakers po raz kolejny otarli się o zwycięstwo, znów przegrali w decydujących momentach. Ponownie zawiódł też Kobe Bryant, który wcześniej radził sobie przecież bardzo dobrze. Ostatecznie zakończył mecz z 38 punktami, 8 zbiórkami i 5 asystami na koncie. „Black Mamba” trafił jednak tylko 12 na 28 prób, co więcej, pomylił się w tych najważniejszych momentach… Dobre zawody rozegrał też Andrew Bynum (18 punktów, 9 zbiórek) i Metta World Peace (14 punktów, 6 zbiórek). Niesmak czuć może Pau Gasol... Hiszpan oddał zaledwie 10 rzutów, z czego 4 odnalazły drogę do kosza. Z ławki po 5 „oczek” dorzucił jeszcze Steve Blake i Jordan Hill. Lakers trafili 37 na 86 rzutów (43%) i 5/18 zza łuku (27.8%).

Jako ciekawostkę dodam , że Mike Brown– trener Lakers, wprowadził na parkiet tylko 8 – zawodników.

Oklahoma City Thunder, crunch-time masters!

Oglądając to spotkanie do czwartej kwarty nawet przez głowę nie przeszła mi myśl, że Lakers mogą przegrywać w serii tej nocy już 1-3. „Grzmoty” były bezradne przez 36 minut, by w ostatniej, decydującej kwarcie znów wystrzelić jak z armaty. Podobna sytuacja miała już miejsce w meczu numer 2. Tym razem Thunder wygrali czwartą odsłonę 32 do 20, a w całym spotkaniu 103:100! Jeśli chodzi o ławkę rezerwowych to najlepiej spisał się James Harden, autor 12 punktów i 6 zbiórek. Brodacz nie może zaliczyć jednak tego meczu do udanych, ponieważ trafił tylko 2 na 11 rzutów. Co do Frontcourtu, to najlepiej spisywał się Serge Ibaka, zdobywca 14 „oczek”, 4 zbiórek i 5 bloków! Kendricks Perkins nie popisał się niczym szczególnym, ale zagrał przyzwoity mecz. Uzbierał 2 punkty , 9 zbiórek i 3 bloki. Warto dodać jeszcze, że drużyna z Oklahomy trafiła 38 na 77 rzutów z gry, co daje przyzwoite – 49.4%.

  • Następne spotkania:

Poniedziałek 21.05, 3:30;

*Środa 23.05;

*Niedziela 27.05;


Komentarze do wpisu: “Historia czasami lubi się powtarzać… Crunch-time, Thunder-time!

  1. To był chyba ostatni mecz Gasola w Staples jako gracz Lakers.  Taka strata i w takim momencie takiemu graczowi zdarzyć się nie powinna.

  2. Już zgłupiałem, bryant po meczu nr 3 grał podobno super ze skutecznością 36% dziś miał 42% a zaliczamy jego występ do słabych:D Jak Na kobasa to dziś zagrał super. A closerem to od dłuższego czasu nie jest. To że koleś oddaje te rzuty w ostatnich akcjach przesłania skuteczność tych akcji ja pamiętam chyba tylko 1-2 mecze w których mu się udało trafić game winnera w tym roku. A próbował hoho – albo i częściej

  3. Ciężko to powiedzieć, bo kibicuje Celtom, ale to naprawdę będzie wielka niespodzianka, jeśli mistrz nie będzie z Zachodu. Playoffs w wykonaniu Thunder i Spurs wyglądają jak inna bajka, gdy potem ogląda się Wschód to widać…. sporą różnicę po prostu.
    Różnicę w formie, szybkości, fizyczności gry.
    Jedyna szansa dla Wschodu to chyba 7-meczowe i wyczerpujące WCF, co w sumie jest możliwe bo oba teamy są w formie (wiem, że serie jeszcze trwają, ale raczej na niespodzianki już się nie zanosi).
    No a tak poza tym to Finał Zachodu zapowiada się zajebiście, nic dodać, nic ująć

Comments are closed.