Lakers nie oszukali przeznaczenia, a byli bardzo blisko

Stara koszykarska zasada mówi, że jeśli nie trafiasz z czystych pozycji, nie możesz wygrać meczu – szczególnie w playoffs. Podczas drugiego spotkania półfinału Konferencji Zachodniej pomiędzy Lakers a Thunder, pudłowali zawodnicy obu zespołów. Podopieczni Scotta Brooksa potrafili jednak opanować nerwy w najważniejszych momentach i wygrali, choć Lakers zagrali bardzo dobre spotkanie w obronie.


Drużyna Stan I kwarta II kwarta III kwarta IV kwarta Wynik
Los Angeles Lakers 0 22 23 18 12 75
Oklahoma City Thunder 1 21 27 12 17 77

Cała historia meczu rozpoczęła się i zakończyła tak naprawdę w ciągu ostatnich dwóch minut, a dokładnie końcowych 2 minut i 8 sekund. To właśnie wtedy Andrew Bynum zakończył celnym rzutem trójkową akcję rozpoczętą przez Kobe Bryanta. Najlepszy strzelec Lakers odegrał do Pau Gasola, który ściągając na siebie dwóch obrońców, oddał piłkę jeszcze do Bynuma, 75-68 dla świetnie broniących Lakers.

Ostatnie akcje to dramat w wykonaniu „Jeziorowców”. Najpierw punkty zdobył James Harden, a po kilku sekundach Kobe Bryant podał piłkę wprost w ręce Kevina Duranta, który szybko przemieścił się pod drugi kosz i zdobył łatwe punkty. Od tego rzutu nie minęło 10 sekund, kiedy Steve Blake fatalnie podał do naciskanego przez Russella Westbrooka Bryanta. Efekt – jeszcze jedna strata na 1:39 przed końcem.

Kolejne 40 sekund to sekwencja spudłowanych rzutów. Najpierw ze swoją próbą za trzy pospieszył się Durant, po czym w odpowiedzi Bryant nieco na siłę próbował rzucać przez ręce Jamesa Hardena, który musnął jeszcze piłkę, a ta nie doleciała nawet do obręczy. Popularny „”Brodacz” szybko pobiegł do kontry po zbiórce Kendricka Perkinsa i zakończył akcję łatwymi punktami. Mimo wszystko, na 56 sekund przed ostatnią syreną, to Lakers wygrywali 75-74.

Wywierający niesamowitą presję na rywalach, gracze Thunder zmusili Bryanta raz jeszcze do oddania wymuszonego rzutu. Piłka odbiła się od obręczy, a swoją szansę otrzymał ponownie Durant. Tym razem jej nie zmarnował, wbijając się pod kosz z prawego skrzydła, kończąc akcję celnym rzutem na rękami Pau Gasola, mijając wcześniej Bynuma. Po tym trafieniu zrobiło sie 76-75 dla gospodarzy, a Mike Brown stanął przed trudnym zadaniem przechytrzenia defensywy Thunder, co było tym cięższe, ponieważ Bryant spudłował poprzednich pięć rzutów.

Lakers mieli jednak 18.6 sekund i piłkę z boku. Po wznowieniu trafiła ona szybko do Bryanta, który próbował zagrać jeden na jednego z Thabo Sefoloshą. Defensor OKC zrobił w tym momencie najlepszą rzecz, jaka mogła zdarzyć się jego drużynie. Mianowicie, sfaulował Bryanta, kiedy na zegarze pozostało już tylko 5.7 sekund, a że był to dopiero piąty faul Thunder, LAL musieli raz jeszcze wznowić grę z boku.

Akcja, którą Lakers mieli rozegrać w ostatniej chwili na 99% rozrysowana była dla Bryanta, który jednak nie przebił się na zasłonach. Tym samym, wybijający piłkę Metta World Peace musiał znaleźć alternatywne rozwiązanie, a że w obronie zagubił się Westbrook, Steve Blake został niekryty w prawym rogu boiska. Piłka powędrowała do rezerwowego rozgrywającego „Jeziorowców”. Wystarczyło trafić, ale piłka odbiła się od obręczy prawdopodobnie wraz z marzeniami Lakers o awansie do kolejnej rundy.

Thunder wygrali wspomniane przeze mnie na wstępie dwie końcowe minuty 9-0, udowadniając, że są już niemal kompletną drużyną. Potrafili wyjść ze sporych tarapatów, grając dość słabo, co spowodowane było naprawę bardzo dobrą defensywą Lakers.

W ogóle całe spotkanie stało pod znakiem obrony. Lakers wiedzieli, że po blowoucie w pierwszym meczu nie mogą pójść z Thunder na wymianę ciosów, bo taka walka zwyczajnie źle się dla nich skończy. Goście od początku grali twardo, próbując nie dopuszczać do czystych pozycji liderów OKC. Z drugiej strony, na podobną taktykę zdecydował się Scott Brooks, nie dając graczom Lakers ani sekundy wolnej pozycji. Serge Ibaka szybko zniechęcił przyjezdnych do odwiedzin w pomalowanym, blokując dwa rzuty w pierwszej kwarcie, a w sumie w całym spotkaniu 7. O ile jednak razem z Kendrickiem Perkinsem robili wszystko, aby ograniczyć poczynania Bynuma (20 pkt, 9 zb, 8-19 z gry), o tyle zupełnie nie radzili sobie na tablicach, zbierając łącznie tylko osiem piłek.

Lakers wygrali walkę na „deskach” 41-36, zbierając aż 11 razy pod atakowanym koszem, co przełożyło się 14 punktów drugiej szansy (4 Thunder), z czego aż 12 w pierwszej połowie.

Trzecia ćwiartka była popisem Lakers, którzy ograniczyli Thunder do zdobycia zaledwie 12 punktów i trafienia 4 rzutów z gry na 15 prób. Wielką pracę broniąc Duranta, wykonywał World Peace, pozwalając mu przez trzy kwarty oddać zaledwie 7 rzutów. Co prawda lider Thunder trafił sześć z nich, ale i tak jego ofensywne poczynania zostały ograniczone do minimum.

OKC spudłowali w trzeciej kwarcie siedem pierwszych rzutów, pozostając bez zdobyczy przez 4 i pół minuty. Lakers potrafili jednak odskoczyć tylko na trzy punkty (63-60), ponieważ sami także nie potrafili znaleźć drogi do kosza, zwłaszcza z dystansu. Zza łuku tylko 2 z ich 15 prób dotarło do celu. W tym ta jedna Steve’a Blake’a w piątej minucie czwartej odsłony, kiedy Lakers wyszli na prowadzenie 68-63 i chyba dopiero wtedy uwierzyli naprawdę, że mogą wygrać to spotkanie. Spowodowało to jednak sporą nerwowość z ich strony, która zakończyła się tak, jak wszyscy już wiemy.

Od trafienia Blake’a, aż 10 z 13 kolejnych prób Lakers było niecelnych, i to właśnie nieskuteczność spowodowała tę porażkę, bo defensywa stała na najwyższym poziomie.

Russell Westbrook zdobył tylko 15 punktów, a gracze Lakers ograniczyli właściwie do zera jego pick&rolle z wysokimi, po których tak łatwo zdobywał punkty w pierwszym meczu. Tym razem tylko 5 z 17 jego prób dotarło do celu. Kevin Durant zanotował 22 punkty, 7 zbiórek i 5 asyst. Przez większą część meczu wyglądał na nieco ukrytego, dobrze pilnowanego przez MWP, ale w najważniejszym momencie „odpalił” i trafił decydujący o wygranej rzut.

20 punktów dla Lakers rzucił Bryant, ale potrzebował do tego aż 25 prób, a żaden z jego sześciu rzutów z dystansu nie okazał się skuteczny. Do tego dochodzi pięć pudeł z rzędu w końcówce. 14 punktów i 11 zbiórek dodał Pau Gasol, który jednak kolejny raz w tegorocznych playoffs wydawał się jakby przeszedł obok tego meczu. W obronie odpuścił kilka razu Serge’a Ibakę, który niemal bezbłędnie trafiał z półdystansu, a w ataku nie oddawał rzutów z nielicznych, ale jednak czystych pozycji, oddając piłkę do partnerów.

Rezerwowi LAL ponownie nie dali nic swojemu zespołowi poza wspomnianą „trójką” Blake’a, który w ostatnie kwarcie  grał kosztem nieradzącego sobie w tej serii Ramona Sessionsa, oraz kilkoma dobrymi minutami Jordana Hilla w drugiej kwarcie.

Ponownie każdy z czterech najważniejszych zawodników Lakers zagrał po przynajmniej 38 minut, natomiast w drużynie Thunder ten poziom osiągnął tylko Durant (42 minuty).

To spotkanie było prawdopodobnie ostatnią szansą na zmienienie losów tej serii przez Lakers. Teraz rywalizacja przenosi się do Los Angeles, gdzie oba zespoły zmierzą się ze sobą w piątek i sobotę. Dwa mecze w dwa dni na takich obrotach dla Lakers wydaje się być zadaniem ponad miarę. Każda wygrana na własnym parkiecie będzie już sukcesem.

Komentarze do wpisu: “Lakers nie oszukali przeznaczenia, a byli bardzo blisko

  1. Oklahoma w finale w Spurs
    LA bez sznas z Durantem w takim gazie
    rozstrzela ich
    tylko aby Westbrook czegoś nie spieprz……

    nie wiem czemu ale go nie lubie 

  2. To nie Lakers zagrali dobrze, ale OKC słabo.
    Po pierwszych minutach miałem wrażenie, że sędziowie koniecznie chca pomóc wygrać Lakers to spotkanie.
    Niektóre faule były co najmniej kontrowersyjne.

  3. Czy człowiek piszący ten artykuł wziął pod uwagę fakt że lal grali w oklahomie czy przewaga własnego boiska nie ma znaczenia?

    1.  Ale do czego odnosisz tą przewagę parkietu, bo nie za bardzo wiem?

    2. Nubzor 94, jestem kibicem LAL ale na 100% będzie 4-0. Bryant zgasł niestety w tej serii

  4. Brawo Oklahoma. Ładna końcówka. Lejki niech się cieszą, że nie odpadli w 1 rundzie. Teraz będzie im ciężko wygrać chociaż jeden mecz. Finał Spurs – Thunder na wyciągnięcie ręki :) 

Comments are closed.