Lakers z pasją wygrywają drugi mecz

Los Angeles Lakers prowadzeni prze Kobe Bryanta wygrali drugie spotkanie w serii z Denver Nuggets i pewnie zmierzają po awans do drugiej rundy playoffs. Mimo niewielkiej różnicy na koniec, przewaga „Jeziorowców” nie podlegała wątpliwości przez cały mecz.


Drużyna Stan I kwarta II kwarta III kwarta IV kwarta Wynik
Denver Nuggets 0 25 23 26 26 100
Los Angeles Lakers 2 32 23 26 23 104

Dziwne było to spotkanie. Lakers co jakiś czas odskakiwali na kilkanaście punktów różnicy, żeby po chwili stracić przewagę i wygrywać zaledwie 4-5 oczkami. Ani przez moment nie pomyślałem jednak, że to Nuggets okażą się zwycięzcami. Zwyczajnie zabrakło ich argumentów, a nawet kiedy do przerwy zebrali 13 piłek w ataku i rzucili 30 punktów w pomalowanym, przegrywali z Lakers 48-55.

Prawda o tym meczu jest dość brutalna dla podopiecznych George’a Karla, którzy nie prowadzili we wtorkowy wieczór nawet przez sekundę. W momencie, kiedy wykorzystują właściwie maksymalnie swoje mocne strony, czyli szybki atak i punktowanie z pomalowanego, ciągle nie mogą dogonić Lakers. Taka sytuacja miała miejsce właśnie w drugim spotkaniu. Zespół z Denver zdobył aż 60 punktów z pomalowanego (52 LAL) i 30 z szybkiego ataku (15), a i tak sporo zabrakło do wygranej.

W połowie trzeciej kwarty, Lakers zanotowali run 14-0, odskakując na 71-52. Wydawało się wtedy, że do końca przewaga może jeszcze tylko urosnąć, ale ambitna postawa Nuggets oraz pewne rozprężenie gospodarzy spowodowały, że tuż przed końcem tej ćwiartki po trafieniu Corey’a Brewera (13 pkt, 3 prz) zrobiło się 70-75.

Kolejny run Lakers (10-1), na początku ostatniej odsłony przyniósł prowadzenie 91-77, a wielką rolę w tamtym momencie odegrali gracze, którzy doszli do zespołu w drugiej części rozgrywek. Ramon Sessions (14 pkt, 4 ast, 6-16 FG), mimo że nie było to jego najlepszy mecz, w tym akurat momencie świetnie dzielił się piłką, a pod koszami rządził i dzielił Jordan Hill (6 pkt, 10 zb), który może okazać się strzałem w dziesiątkę Mitcha Kupchaka.

Co prawda na 3:20 przed ostatnią syreną zrobiło się jeszcze 95-91, ale przechwyt i asysta do Adrew Bynuma (27 pkt,9 zb, 2 blk), po których nic już nie mogło odebrać wygranej Lakers, były uwieńczeniem wielkiego meczu Kobe Bryanta. „Black Mamba” zanotował 38 punktów, 4 zbiórki i 3 przechwyty, trafił 15 z 29 rzutów z gry oraz zanotował niesamowity blok na Alu Harringtonie (11 pkt, 6 zb, 4-11 FG).

Oglądając Bryanta w tym spotkaniu, utwierdzam się tylko w niezrozumieniu osób, które są jego hejterami. Można go nie lubić, ale trzeba szanować za nieprawdopodobne zaangażowanie w każdą sekundę meczu. Motywowanie kolegów i wpływanie na sędziów oraz kibiców. Bryant nie przestaje żyć koszykówką ani na moment. Jest ogarnięty myślami tylko i wyłącznie o zwycięstwie, a drugi mecz z Nuggets tylko potwierdził pasję, z jaką dąży do szóstego mistrzostwa. Pasję, która kojarzy mi się wyłącznie z jednym koszykarzem. Domyślcie się którym.

Biedni byli zarówno Arron Afflalo, jak i Corey Brewer, którzy choć próbowali, nic im nie wychodziło w defensywie przeciwko Bryantowi. Przewagę w tym nierównym match-upie stanowią oczywiście umiejętności, ale i wielkie doświadczenie Bryanta. Zresztą spójrzcie na grafikę:

Gdzie swoich przewag szukać mogą Nuggets? Na pewno w kontratakach, które były świetnie napędzane przez Ty Lawsona (25 pkt, 7 ast). Dobrze wyglądał moment gry w drugiej kwarcie, kiedy Karl wpuścił na parkiet trzech obrońców (Lawson, Andre Miller i Afflalo) dodając do nich Harringtona i JaValee McGee. Gra wyglądała wtedy naprawdę przyzwoicie, a sprawdzała się szczególnie w momencie, kiedy na czwórce grał Matt Barnes, aczkolwiek były to pojedyncze minuty.

Pau Gasol notuje w tej serii średnio 13 punktów, 9 zbiórek i 6.5 asyst, mając przewagę nad każdym z silnych skrzydłowych Nuggets, pomimo wielkich starań ze strony Kenetha Farieda (14 pkt, 10 zb).

Kolejny raz w tym sezonie wielką defensywną pracę wykonał Devin Ebanks. O ile gubi się jeszcze chwilami w ofensywie, o tyle w obronie jest bardzo przydatnym zawodnikiem. Danilo Gallinari rzucił przy nim tylko 13 punktów z 18 rzutów, nie mając ani chwili wolnej przestrzeni na dystansie.

Seria przenosi się teraz do Kolorado, gdzie oba zespoły rozegrają spotkania trzy i cztery, odpowiednio w piątek i niedzielę. Wiele wskazuje na to, że tak grający Lakers nie namęczą się specjalnie i przystąpią do pojedynków z Thunder w drugiej rundzie wypoczęci.

Komentarze do wpisu: “Lakers z pasją wygrywają drugi mecz

  1. mecz bardzo dobry ale kilka rażących w oczy błędów. Pare razy tak pod Bryatna gwizneli  ze nie mogłem. Dwa razy nie kozłująca walnął po prostu rywala vel odepchnął i 2 akcje powinny być faule w ataku a nie punkty Lakers. Raz kontrowersyjny jego blok na Harringtonie który był moim zdaniem faulem. No i faul na Brewerze, przebiegł całe boisko tylko po to żeby chamsko to sfaulować nie znam się może na technikach ale jakiś paragraf na to jest.

    Ogólnie mecz bardzo dobry, ale Denver w tym meczu było mega dziwną paką. Czasem wyglądali jakby im się chciało – atakowali glass( nie tak jak Amare wczoraj raniąc sobie dłoń po meczu) a potem przez pare minut nie wiedzieli co robic i po co tam są. 

    A rzuty za trzy to jakaś masakra jak Ci coś nie wychodzi to tego nie rób..

    1. To akurat w NBA normalne, że gwiazdy mogą więcej. To jest jak w boksie. Pretendent musi znokautować „mistrza” inaczej nie wygra. Denver ma niestety za mało atutów szczególnie w obronie. W ataku też im to średnio wychodzi przy agresywnej obronie Lakers. Zawodzi Gallinari a bez jego punktów ciężko im wygrać. 

  2. Pytanie jak długo w PO ujadą Lakersi grając 3 rezerwowymi?

    1. Jeśli już to 4, którzy grają dużo i kilkoma, którzy tylko na chwilę wejdą :). W PO rezerwowi nie są tak ważni, a największą rolę odgrywają gracze pierwszopiątkowi. Adrian, blok kobego to był faul? Proszę Cię, oglądałem specjalnie kilkukrotnie powtórkę tego bloku i nie było żadnego faulu ;)

  3. ” W PO rezerwowi nie są tak ważni”
    heheheeheh
    bardzo ciekawa teoria:-)
    jakbym oglądał NBA od wczoraj to może bym uwierzył:-)

  4. A tak na marginesie jeśli jesteś w stanie powiedzieć mi że tam Kobe nie faulował Harringtona to gratuluje dobrego wzroku, ja też oglądałem kilkakrotnie powtórkę tej akcji i jak dla mnie to faul choć ujęcie z kamery  od tyłu było by lepsze i na 100 tego nie widzę:-)

    1. Mam bardzo dobry wzrok, a Ty się widocznie przewidziałeś :)

    2. uwielbiam nie omylnych, napisalem ze kontrowersyjna bo nie da sie jednoznacznie ocenic 

    3. *nieomylnych ;)
      No, a ja zdecydowanie uważam, że tam nie było faulu, skończmy tą dyskusję, która do niczego nie prowadzi.

Comments are closed.