Nagrody enbiej.pl za sezon 2011/12

Szalony, skrócony, ale z wieloma ciekawymi historiami – sezon regularny 2011/12 dobiegł końca. Przed nami już tylko playoffs i …. przyznanie nagród. W redakcyjnym gronie zagłosowaliśmy na swoje trójki w poszczególnych kategoriach. Za pierwsze miejsce przyznawaliśmy 3 pkt, za drugie 2 i za trzecie 1. Co wyszło z naszych propozycji? Kto zgarnął nagrody redakcji enbiej.pl?


MVP

Zwycięzca: LeBron James

Dalsze miejsca: Kevin Durant, Kobe Bryant, Chris Paul, Tony Parker.

Bardziej niż statystyki, podczas przyznawania tej nagrody chodzi o wkład danego zawodnika w grę drużyny. O ile Miami Heat potrafią – i to nieźle – funkcjonować bez Dwyane’a Wade’a, o tyle grając bez LeBrona Jamesa  wyglądają zwyczajnie słabo. Z LBJ-em na parkiecie, Heat zdobywają 7.6 punktów więcej niż w momencie, kiedy siedzi na ławce. Nie da się także nie docenić wartości defensywnej Jamesa. Kiedy gra, Heat tracą średnio 3.3 punkty mniej.

Heat mieli w tym sezonie bilans 5-0, kiedy grali bez Wade’a i Chrisa Bosha. Statystyki LeBrona: 27.1 pkt, 7.9 zb, 6.3 ast i 53% z gry. James porzucił w tym sezonie myśli o grze na dystansie, stąd spadek liczby prób z dystansu z 3.5 na 2.4, co spowodowało częstszą grę w pobliżu kosza (6.6 prób spod kosza przy 5.9 w poprzednich rozgrywkach). Te cyferki są kosmiczne, ale tak naprawdę siłą Jamesa jest zaangażowanie po obu stronach parkietu. To, że skrzydłowy Heat jest bestią ofensywną wiedzieliśmy od dawna. Na wyższy poziom pozwoliła mu wskoczyć praca nad obroną. Dobrze idzie mu zarówno bronienie pick&rolli, jak i przeciwników w izolacjach. Ta statuetka nie jest jednak tą, na którą LeBron James czeka najbardziej. Nie przyda się ona do niczego, jeśli w czerwcu Heat nie wejdą na szczyt.

 

Most Improved Player

Zwycięzca: Ryan Anderson

Dalsze miejsca: Ty Lawson, Nikola Pekovic, Ersan Ilyasova, Andrew Bynum, DeMarcus Cousins, Greg Monroe, Marcin Gortat.

Ryan Anderson przeobraził się z zawodnika, który po prostu był w rotacji Magic, w drugą opcję ofensywną zespołu Stana Van Gundy’ego. Jego średnie PER-36 i skuteczność rzutów w porównaniu do poprzedniego sezonu pozostały właściwie takie same. Otrzymał jednak od trenera niezbędne zaufanie. W przeciwieństwie do ostatnich lat zaczynał wszystkie mecze w pierwszej piątce, a co ważne – potrafił wykorzystać szansę.

Jest szóstym najlepiej zbierającym zawodnikiem NBA w ataku (3.7), co niektórym może wydawać się niemożliwe, pamiętając o Andersonie głównie jako strzelcu dystansowym. Dokładnie tyle samo piłek na atakowanej desce zalicza jego partner z drużyny, Dwight Howard. Jeśli tylko poprawi dość kiepską skuteczność rzutów z gry (43.9%) może na lata zostać podstawową opcją Magic, tym bardziej, że broni także bardzo przyzwoicie.

Nagroda dla zawodnika, który poczynił największy postęp wzbudziła najwięcej dyskusji. Padały propozycje Ersana Ilyasovy, który rozegrał świetny sezon dla Bucks, skończony jednak fatalnym wynikiem zespołu. Niewątpliwie duże szanse na zgarnięcie tej nagrody ma James Harden, a Ty Lawson pod skrzydłami George’a Karla i Andre Millera stał się rozgrywającym z krwi i kości. Wreszcie Andrew Bynum, grający życiowy sezon w końcu wykorzystał w pełni swoje ogromne możliwości po obu stronach parkietu. W dużej mierze pomogło mu w tym zdrowie. Greg Monroe rozwija się prawidłowo w Detroit, ale ginie gdzieś w szarzyźnie swojego zespołu, a DeMarcus Cousins przebojem wszedł do czołówki środkowych NBA, gdzie może zadomowić się na kilka kolejnych sezonów. Musi jednak wyeliminować głupie straty. Kandydatury Marcina Gortata i Ramona Sessionsa były nieco na wyrost, ponieważ obaj nie zrobili aż tak wielkiego skoku jakościowego w stosunku do poprzednich rozgrywek. Nikola Pekovic po świetnych lutym i marcu nieco obniżył loty w ostatnich tygodniach, co było spowodowane głównie brakiem Ricky’ego Rubio.

Sixth Man of the Year

Zwycięzca: James Harden

Dalsze miejsca: Jason Terry, Lou Williams, Taj Gibson, Al Harrington, J.R.Smith

Jakieś pytania? Człowiek, któremu nie straszny jest nawet łokieć Metty World Peace’a przeistoczył się w jeszcze lepszego zawodnika niż rok temu. Pierwsze dwa lata kariery stały pod znakiem świetnego biegania do szybkiego ataku, ale słabej egzekucji w ataku pozycyjnym (odpowiednio 40% i 43% celnych rzutów z gry). Obecne rozgrywki to 49.1% skuteczności z gry przy ponad 10 próbach w meczu oraz 39% z dystansu. Daje to w sumie 16.8 punktów, bo aż 6 razy w każdym meczu dostaje się na linię rzutów wolnych, a na dokładkę 4.1 zbiórki i 3.7 asysty.

Ofensywa Thunder z Hardenem na parkiecie jest aż 18.2 punktów na 100 posiadań lepsza. Aż 32.4% swoich akcji kończy jako kozłujący w pick&rollu, a po takich zagraniach zdobywa 1.06 pkt na posiadanie, co jest trzecim wynikiem w lidze.

Tak rozwijający się Harden to skarb dla Thunder, którzy w razie słabszej dyspozycji Russella Westbrooka mają gotową opcję ofensywną, która nigdy nie zawaha się użyć swojej broni.

 

Defensive Player of the Year

Zwycięzca: Tyson Chandler

Dalsze miejsca: Dwight Howard, Serge Ibaka,  Tony Allen, LeBron James, Kevin Garnett, Josh Smith

W tej kategorii można by spierać się właściwie z każdym wyborem. Nie było jednego, zdecydowanego defensywnego lidera w tym roku, ale decydujący wpływ na to, kto zwyciężył może mieć następujący fakt: regres Dallas Mavericks i progres New York Knicks. Tyson Chandler udowodnił, że jest wart swojego ogromnego czteroletniego kontraktu z drużyną z Nowego Jorku.

Knicks mieli w tym sezonie naprawdę niezłą defensywę, a Chandler był motorem napędowym pod własnym koszem. Sezon 2010/11 to średnio 106.9 punktów traconych przez NYK na 100 posiadań. Obecne rozgrywki to tylko 98.4 pkt i piąte miejsce w tej klasyfikacji w całej lidze. Może nie wszystko należy przypisywać tylko Chandlerowi, ale jest to środkowy, którego sama obecność w pomalowanym odstrasza rywali od atakowania spod kosza. Zresztą Knicks tracili tylko 38.8 punktów z pomalowanego, co dało im 8. miejsce w tej kategorii.A to wszystko mając w składzie Melo Anthony’ego i Amar’e Stoudemire’a, którym na samo słowo obrona włos jeży się na głowie.

Właśnie Chandlera najbardziej obawiać się powinni gracze Heat w pierwszej rundzie playoffs.

 

Rookie of the Year

Zwycięzca: Kyrie Irving

Dalsze miejsca: Isaiah Thomas, Ricky Rubio, Klay Thompson, Iman Shumpert, Kenneth Faried

Bezdyskusyjnie i jednogłośnie – Kyrie Irving był najlepszym debiutantem mijającego sezonu, a co ważne z każdym rokiem będzie coraz lepszy. Od pierwszego meczu w barwach Cavs stał się liderem zespołu i pozwolił choć na chwilę zapomnieć kibicom z Ohio, że w ich mieście grał kiedyś człowiek, którego obecnie nazywają zdrajcą. Irving i Cavs wygrali w skróconym sezonie więcej meczów niż w całych poprzednich – pełnych rozgrywkach.

Imponuje zimna głowa 20-latka, która pozwoliła mu wygrać w końcówkach spotkanie choćby z Celtics. Porównania z Chrisem Paulem wcale nie są na wyrost, a jeśli Irving poprawi i tak już niezłą – jak na młokosa –  grę w defensywie, w Cleveland będzie można otaczać go graczami, którzy powalczą w przyszłości o wyższe cele niż tylko awans do playoffs.

Irving znalazł się w pierwszej piątce siedmiu klasyfikacji wśród debiutantów: punktach (18,5 punktów na mecz, lider), skuteczność rzutów z gry (46,9 %, piąty) i rzutów wolnych (87,2 %, lider) oraz za trzy punkty (39,9 %, drugi), asystach (5,4, drugi), przechwytach (1,06 na mecz, piąty) i minutach (30,5 na mecz, trzeci).

Nagrodę specjalną przyznałbym Isaiah Thomasowi, który będąc wybranym z 60 numerem zeszłorocznego Draftu, wyprawiał niesamowite rzeczy w Sacto.

 

Coach of the Year

Zwycięzca: Greg Popovich

Dalsze miejsca: Tom Thibodeau, Scott Brooks, Rick Adelman, Tyrone Corbin, Frank Vogel, Doc Rivers.

Nikt inny nie może wygrać tej nagrody w obecnym sezonie. Spurs drugi raz wygrali Konferencję Zachodnią, od 16 lat nieprzerwanie grają w PO, a Tim Duncan pod skrzydłami „Popa” wydaje się nie starzeć. To w jaki sposób Popovich w każdym sezonie znajduje perełki, które szlifuje wydaje się być niemożliwe. W tym sezonie byli to Tiago Splitter i Danny Green. Tony Parker rozegrał fenomenalny sezon, a nieobecność Manu Gibobiliego przez spora część sezonu nie stanowiła żadnego problemu.

Kibice Spurs będą w pełni szczęśliwi dopiero, kiedy nie powtórzy się sytuacja z pierwszej rundy poprzednich playoffs.

Pierwsze piątki przestawimy w kolejnej odsłonie naszych nagród. Jaki są Wasze typy na tegoroczne nagrody?

Komentarze do wpisu: “Nagrody enbiej.pl za sezon 2011/12

  1. MVP: Durant

    MIP:Ty Lawson
    6th Man:Harden
    DPOY:Chandler
    ROTY: Irving
    COTY:Poppovich

  2. O tej obronie Mela to przesada, bo chłop naprawdę wziął się do roboty i pracuje w obronie. Nie jest już na pewno jednym z najgorszych obrońców roku.

  3. MVP: Lebron James( MVP nie zdobywają misia w danym sezonie, więc jestem za, a po za tym z której strony by nie patrzeć to zasłużył, a niedoskonałości w crunch timie wyjdą w play off)
    6th man: Harden (trudno o inny wybór)
    DPOY : Chandler (nagle knicksi zaczęli bronić stając się czołową defensywą ligi po zmianie trenera, to chyba mówi wszystko o tym zawodniku, w sezonie pełnym kaprysów Howarda jak dla mnie kandydat nr 1, kluczowy zawodnik jeśli NYK chce powalczyć z Miami)
    ROTY: Irving ( gdyby nie kontuzja Rubio to mogłoby byc ciekawie a tak to nie ma innej opcji)
    MIP: Monroe ( Z racji słabej gry Detroit trochę w cieniu ale zrobił wielkie postępy by stać się naprawdę dominującym centrem)
    COTY: Popovich ( każdy inny wybór będzie groteską) :)

  4. wow nawet wstawki o Jeremy Lin’ie jako MIP

    MVP: LeBron
    6th man: Harden
    MIP: Ilyasova/ Anderson6th man: Harden
    DPY: Howard (lecz wygra Ibaka)
    CY: Rivers (Choc wygra Pop)

  5. MVP: Durant
    6th man: Harden
    MIP: Cousins/ Monroe
    DPY: Ibaka / Chandler
    CY:  Thibodeau z tyloma kontuzjami najlepszy bilans – szacun.

  6. z najgorszych obrońców w nba* co mnie z tym rokiem naszło? ;)

  7. MVP: LeBronMIP: Anderson
    6th man: Lou 
    DPOY: J-Smoove
    COTY: Pop
    ROTY: I Thomas

  8. Heat wyglądają słabo bez LBJ? A kiedy to przepraszam grali bez LBJ? Ostatnich meczy bym zwyczajnie nie liczył, a z tego co pamiętam, wygrali z Hawks na początku sezonu bez niego i wcale nie wyglądali słabo. Zresztą niech sobie LBJ zgarnia MVP nie MVP jakieś All NBA 1st Team i inne, dopóki nie pokaże niczego w finale jest dla mnie co najwyżej jednym z wielu dobrych (nawet nie bardzo dobrych), podkreślam ma pokazać się w finale a nie oddać wszystko w ręce Wade’a i Bosh’a,  czekam na to z niecierpliwością, bo póki co to taki z niego MVP jak i z Luke’a Walton’a.

Comments are closed.