Wyższe loty: Marcin Gortat.

Część z Was zastanawiała się, dlaczego w poprzednim podsumowaniu indywidualnym zabrakło Polskiego Młota. Oto odpowiedź, wpis podsumowujący występy Polaka na parkietach NBA w sezonie 2011-2012.

Marcin Gortat ma pecha czy szczęście, jak myślicie?

Pamiętacie ostatnie przygotowania do Eurobasketu i informacje o lock oucie w NBA. Dotychczas żaden zawodnik nie miał tyle szczęścia w naszym kraju by zajść tak wysoko w zawodowym baskecie tzn. zagrać w finale NBA oraz być regularnie występującym zawodnikiem pierwszej piątki drużyny, walczącej o NBA play offs. Mimo tego człowiek z Łodzi nieco sobie zaszkodził. Poprzedniego lata wodził nas jego agent za nos z ubezpieczeniem i podczas przygotowań kadry. Ostatecznie nasz potencjalny filar nie zagrał na prestiżowej imprezie, na której o mały włos nie awansowaliśmy do II rundy. Wg mnie, dziś, wystarczało jedno twarde zdanie na początku przygotowań – bez przeciągania decyzji – że Polak nie zagra i chyba nikt nie miałby mu za złe wyboru. Polacy niestety nie lubią być wodzeni za nos i przez brak jednego prostego słowa NIE, zraził do siebie jakąś część fanów i kibiców. Na szczęście nie wszystkich.

Podczas swojego wolnego czasu zabrał się za indywidualne treningi z najlepszym centrem lat 90-tych Hakeemem Olajuwonem. Wg naszego jedynaka, te przygotowania do nowego sezonu sporo mu dały, nauczyły go wielu rzeczy i pozwoliły bardziej uwierzyć w siebie (co też mieliśmy okazję oglądać przez większość sezonu zasadniczego). Niektórzy z nas liczyli na poprawę gry w low – post, jednak zarówno Marcin jak i LeBron mają ‘ciężkie stopy’ czyli coś co blokuje ich naturalnie i bez odpowiednich treningów w wieku młodzika, kadeta czy juniora nie mieli możliwości poprawienia tego elementu gry. Nawet sam the Dream, mimo, że próbował, nie był w stanie tego zmienić u obu graczy, od takim parodniowym treningiem (niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nie da się, sorry).

Polak przepracował solidnie krótki pre-season a efekty jego pracy były widoczne gołym okiem. Przez większość sezonu szukaliśmy go na pierwszym miejscu pod względem skuteczności z pola, patrzeliśmy na niego w ligowej czołówce zbierających i przy okazji stał się on pierwszym strzelcem Phoenix Suns. Wiele jego punktów było uzależnionych od postawy Steve’a Nasha, ale czy przypominacie sobie jak narzekaliśmy na grę Jameera Nelsona w Orlando, gdy nie dostrzegał wyższego i stawiającego zasłony kolegi? Nie podawał mu piłek..

MG-4 poprawił się w niemal każdym elemencie swojej gry. Grał łącznie o 100 minut więcej niż przed rokiem: 2114. Rzucił blisko 90 koszy więcej niż w całym sezonie 2010-11: 427 . Zebrał też przeszło 20 piłek więcej niż w poprzednich rozgrywkach: 659. Zablokował rywali 99 razy – o 9 więcej niż przed rokiem i w końcu ukradł 12 piłek więcej (48). Pamiętajmy o jednym, poprzednie sumy dotyczyły 82 gier. Efekty tego sezonu w statystyce to: 15.4 pkt (5 więcej), 10 zb (2 więcej) i 1.5 blk (0.4 więcej). Polak ósmym zbierającym ligi i piątym graczem pod względem skuteczności w NBA. Podczas sezonu odnotował 31 double-double co dało mu w sumie 7 pozycję w lidze. W każdej z wymienionej przeze mnie kategorii konkuruje on z najlepszymi tej ligi: Bynumem, Gasolem, Griffinem, Howardem oraz Lovem. Doborowe towarzystwo a Polak w nim!

Kończąc te wywody statystyczne – które część z Was lubi a inna część mniej – Polski Młot jest 17 pod względem efektywności w grze, i wyprzedza takie gwiazdy jak C.Anthony, T. Chandler, Nowtizki, Westbrook oraz D. Williams.

Warto przypomnieć rekordowe 28 oczek przeciwko Thunder oraz 5 bloków przeciwko Cavs.

Podsumowując: Marcin Gortat ma za sobą najlepszy i najbardziej męczący sezon zasadniczy; grany na wysokiej intensywności. Prawdopodobnie będzie on wysoko w głosowaniu na zawodnika z Największym Postępem. Wiadomo też, że w przyszłym sezonie jego pozycja już będzie ukształtowana w zespole – być może zmieni się trener – a zespół będzie budowany wokół niego (to również nowość dla Polaka za oceanem). Wiadomo też, iż to nowy sezon da nam odpowiedź, w jakim stopniu Suns zdecydują się na przebudowę – w końcu jest ona nieunikniona. Jeśli Polak dostałby solidne wsparcie na pozycjach numer 2,3,4 to może się okazać, że za rok o tej porze będziemy ściskać za niego kciuki w play offs. Będziemy też znów głosować na Gortata do Meczu Gwiazd, licząc na kolejny postęp!

Na koniec dodam, w dzisiejszych czasach, kiedy większość młodych fanów zdobywa wiele rzeczy mniejszym nakładem sił, niektórym z nas ciężko docenić ciężką pracę Polaka w drodze na sam szczyt (patrz pierwsza piątka klubu NBA). W latach ’90-tych, z których wywodzi się mój początek przygody z NBA, przy panującym w Polsce boomie na koszykówce, byłby wielkim idolem każdego Enbiej-maniaka. Keep rollin’ Marcin!!

Komentarze do wpisu: “Wyższe loty: Marcin Gortat.

  1. Tylko TRZECH zawodników w tym sezonie miało średnie przynajmniej 15 pkt, 10 zb i 1,5 bl. Howard Bynum i Gortat… Na prawdę mamy jednego z najlepszych C w lidze!! A każdemu zawodnikowi przytrafiały się w tym sezonie gorsze mecze… Nawet Howardowi i Bynumowi!!

  2. Ja przyznam szczerze że nie wiem czy transfer Nasha nie byłby na rękę Marcinowi. No zgoda cyferki mu poszły do góry. Ale tak zbiórki tam tak naprawdę nie ma kto zbierać bo Frye lata na obwód więc siłą rzeczy wpadają te piłki. A Lopez już agresywniejszy na deskach jest , Marcin zwykle zbiera te co lecą mu w ręce. ( choć w sumie może subiektywnie oceniam po końcówce sezonu )

    A co do tematu Nasha, Nash – Gortat na tej linii najwięcej asyst w sezonie padło więcej od Paul- Blake ( myślałem że to nie możliwe) Ale w dalszej części sezonu wszyscy wiedzieli jak bronić i już Marcin zdecydowany regres zaliczał.  Nie można jechać cały czas na pick& roll . Ktoś pisał że Marcin za rzadko robi wsady i to racja. Choć w sumie z utah czy chciał layup’a czy wsad i tak go blokowali. 

    Z Nashem będzie starał się grać to samo bo sprawdzało się to kiedyś, ale wydaję mi się że przy mocniejsze defensywie ważniejszych meczach to już nie zdaje egzaminu. Przecież nie bez powodu Nash w końcówce z Marcinem siedzili na ławce kiedy były decydujące spotkania . Ławka grała na obwodzie a Lopez zawsze napierał z czego też inni mieli okazję zbierać bo np. przeszkodził komuś w zbiórce w obronie.

    Z Telfairem rzadko grał na boisku razem ale było od razu widać różnicę. Zresztą on taki a’la Westbrook jest wydawało mi się że zawsze chce sam skończyć, a podanie to ostateczność.

    Przede wszystkim musi popracować nad obroną 1 na 1. Można mówić że w Suns nikt nie broni ale jakoś Telfaire może bronić ( głównie dlatego jest wykorzystywany) i utrudniać grę rywalom , Hill podobnie to i Marcin może być tym który broni. A to że Frye czy ktoś nie broni to już nie problem Marcina. Piszę o tym bo ktoś traktował to że ktoś tam nie broni to Marcin nie ma po co się męczyć.

    Ale Suns to wybór dla niego idealny do nauki gry w ataku bo tam głównie na atak kładzie się nacisk i Nash chce go wykorzystywać , jednak za sezon widziałbym go w innym zespole.

Comments are closed.