James rozwiewa marzenia Rakiet o Play-off

Miami Heat dzięki wyśmienitej dyspozycji LeBrona Jamesa pokonało Houston Rockets odbierając tym samym swoim rywalom szanse na udział w kolejnej fazie rozgrywek. Porażka na Florydzie 88-97 przy jednoczesnym zwycięstwie Utah Jazz oznacza definitywnie eliminacje z Play-off Teksańczyków.

 

Jak się okazało dobra gra pierwszej kwarcie to stanowczo za mało nawet na Miami Heat osłabione brakiem Dwayne Wade’a oraz Chrisa Bosha. Przez pierwsze dwanaście minut goście mili wyraźną przewagę.  Skuteczna gra na dystansie Courtney’a Lee oraz Chandlera Parsona oraz dobra postawa Louisa Scoli dały Rakietom nawet 10 punktowe prowadzenie. Na taki stan rzeczy złożyła się cała seria nie celnych rzutów graczy z Miami, którzy w ataku na początku meczu mieli nie zbyt wiele do powiedzenia. Dopiero w samej końcówce po około 10 minutach gry zabrali się do pracy i pierwsza odsłona meczu zakończyła się wynikiem 27-22 dla Rockets.

Druga kwarta to już popis Norrisa Cole’a oraz LeBrona Jamesa, którzy zrobili wyraźną różnice w grze. Ich indywidualne akcje pozwoliły nadrobić straty do rywali, a nawet wyjść na prowadzenie. Rakiety odpowiedziały ponownie dobrą skutecznością na dystansie, a także twardą walką podkoszową Patricka Pattersona, który dość dobrze radził sobie z Joelem Anthonym. Drugoroczniak z Kentucky był czołowym graczem podkoszowym wobec średniej dyspozycji Marcusa Camby’ego oraz beznadziejnej Samuela Dalamberta.

Na trzecią kwartę podopieczni Erica Spoelestry wyszli z jednopunktową przewagę i chyba z lekkim rozkojarzeniem bo zupełnie w tej części gry zapomnieli o obronie. Łatwe punkty Lee i Dragicia po wejściach pod kosz oraz brak pomysłu na zatrzymanie Patricka Pattersona zaowocowały kolejną przewagą Rakiet.  Heat ripostowali punktami Jamesa oraz znanego z występów w Houston Shane Battiera. Dzięki tej dwójce gospodarze znowu zbliżyli się do przeciwników na jeden – dwa punkty.

Ostatnia kwarta stała pod znakiem akcji LeBrona Jamesa, który 11 ze swoich 32 pkt zdobył właśnie w ostatniej części gry. Czynnikiem decydującym o wyniku dzisiejszego meczu był właśnie brak lidera po stronie Teksańczyków. Jako drużyna wyglądali bardzo dobrze, natomiast kiedy na pierwszy plan wysunęły się strzeleckie umiejętności James’a podopieczni McHale nie mieli na nie żadnej odpowiedzi. Dodatkowo LeBron otrzymał bardzo dobre wsparcie ze strony kolegów, bowiem solidnie prezentował się także Mike Miller – autor kilki ważnych trójek oraz wspomniany już wcześniej Norris Cole. Sama solidność Rakiet niestety nie wystarczyła i w końcowym rozrachunku Miami okazało się lepsze wygrywając 97-88.  Dzisiejsza gra Miami bardzo przypominała grę Cleveland Cavalieri własnie z Jamesem w składzie, kiedy to on był niekwestionowanym liderem, a reszta zespołu błyszczała w odpowiednich momentach . Dziś poza równą grą „Króla” swoje momenty mieli Cole, Battier, Miller czy nawet Joel Anthony. Kiedy w ostatniej kwarcie LeBron wrzucił szósty bieg jego zespół zyskał prowadzenie, którego już nie oddał do końca. Nie bez znaczenia była także przewaga w zbiórkach 48:37 na korzyść Heat. Zabrakło wsparcia ze strony Camy’ego I Dalamberta, którzy możliwości i doświadczenie mają ogromnę na tego typu mecze o stawkę, a dziś kompletnie zawiedli.

LeBron James rzucił 32 pkt, ale także zebrał 8 piłek i zaliczył 5 asyst. Pierwszoroczniak Norris Cole zakończył spotkanie z 16 pkt, a będący w dobrej dyspozycji rzutowej Mike Miller zanotował 11 pkt z czego trzy celne trójki na pięc prób. Najlepiej zbierającym w ekipie „Żarów” był Udonis Haslem, który „na desce” wywalczył 11 piłek. Ze zwycięstwa zadowolony był także trener Spoelstra, który chwalił podejście psychiczne swoich graczy w trudnych momentach tego meczu „”Those are the kind of wins that coaches like where there’s segments of the game where it’s tough, it’s ugly. We went through a few spells offensively where the ball wasn’t going in. We had to stay in it mentally … We had to get some easy ones and then break it open at the end.”

Najlepszym strzelcem gości był Chandler Parsons, który urodził się na Florydzie jest absolwentem uczelni Florida State, zatem miał okazję pokazać się rodzimej publiczności. „I had a lot of family and friends here. You always want to play well for them but at the end of the day you want to get the win. It was a good learning experience and it’s exciting to be back in Florida.”  – powiedział po meczu. Jego dorobek z dzisiejszego starcia to  23 pkt oraz  6 zbiórek.  Dodatkowo dla Houston po 14 punktów rzucili Patterson oraz Courtney Lee, a o dwa punkty więcej od wymienionej dwójki zaliczył Goran Dragić. Słoweniec ponadto miał 4 asysty i 2 bloki.

Rakietom został już tylko mecz z Nowym Orleanem, ale nie będzie on miał już większego znaczenia bowiem porażka w American Airlines Arena definitywnie przekreśliło ich szanse na Play off.  Jest to niewątpliwie spore rozczarowanie dla fanów klubu z Teksasu bo jeszcze dwa tygodnie temu Houston zajmowało 6 miejsce na Zachodzie i mało kto się spodziewał, że w tym roku także nie znajdzie się dla nich miejsce w czołowej ósemce ich Konferencji. To już trzecie z rzędu Play-off, w których nie zagrają. Miami natomiast odniosło swoje 46 zwycięstwo w tym sezonie. Do końca sezonu regularnego zostały im dwa spotkania z Bostonem i z Waszyngtonem. Nie będą one miały już jednak wpływu na układ tabeli na Wschodzie ponieważ koszykarze z Florydy zajmą w niej drugą pozycję za Chicago Bulls.

GRACZ MECZU: LEBRON JAMES

HOUSTON ROCKETS (33-32) – MIAMI HEAT (46-18) 88 – 97

(27-22, 17-23, 25-21, 19-31)

C. Parsons 23 pkt, G. Dragic 16 pkt, C. Lee oraz P. Patterson po 14 pkt – L. James 32 pkt, N. Cole 16 pkt, J. Anthony oraz M. Miller po 11 pkt